Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2020, 21:30   #38
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Młode wilki na spotkaniu integracyjnym
Minęło kilka godzin. Spokój zapewnił głównie fakt, że Dziadek wybył z domu, a Kora poszła do pracy zostawiając w bardzo widocznym miejscu broń. Najpierw przybyła Abigail i usiadła na fotelu. Eddy powąchał ją nieufnie, ale ta go pogłaskała i utonęła w laptopie, potem przybyła Diana rozentuzjazmowana potarmosiła po łbie Eddiego i poszła do lodówki. Potem przyszedł Vincent z kwiatami dla rodziny. Na końcu przybyła Amanda z naręczem map i paroma książkami.
- Witam. Możemy brać się do roboty?
- Kawy herbaty? - zaoferowała Jill wlewając wody do czajnika. - Czy u was też była niejaka Michele lub się kontaktowała w inny sposób?
- Nie… Ona jest z Europy. Tam mają takie imiona - Rzekła diana - Może z mlekiem, tak po europejsku? - poprosiła
- Mnie chyba śledzi jakaś afroamerykanko-rdzenaamerkanka - rzekła Abigail
- Mnie naszła… - Vincent przełknął ślinę - Spotkała mnie na ulicy i powiedziała, że byłbym martwy… gdyby była wrogiem
- Czyli odwiedziła nie tylko mnie. Abigail, czy tobie też powiedziała,że jest nie do namierzenia przez sieć? - Jill liczyła, że zyska na antypatii wobec Michelle.
- Nie do namierzenia? - zaciekawiła się drobna blondynka.
- To to jest stalking! - rzekł Vincent - Czy to nie jest karalne?
- Jesteśmy Garou, stalkinking i gorsze rzeczy to nasza specjalność... - mruknęła Amanda.
- Nie no, nie możemy dać się jej poniewierać! - rzekła diana Może powiemy komuś?
- Najpierw potrzebujemy coś na nią znaleźć, by mieć co powiedzieć. Jak również nie możemy dać się groźbą bez pokrycia. W każdym razie świetna inicjatywa Amando. Dobrze się spisałaś. - dla większego efektu klasnęła. - A co z totemami? Cokolwiek znaleźliście?
Diana wyciągnęła z torby niewielki i bardzo nie Chinokowy totem ze sklepu z pamiątkami.
- Tylko tyle znalazłam - rzekła zasmucona. Vincent Triumfalnie wyciągnął z torby ładny rysunek przedstawiający połączenie Forda T, Garbusa, Yugo i jakiegoś taniego samochodu z Polski czy innej Rumunii.
- A ja proponuje by naszym totemem został duch “Samochodu dla mas” - rzekł z powagą
- Nie ma duchów samochodów - rzekła Amanda.
- Oczywiście, że są. Jest wędrowny szczep, który ma za totem osiemnastokołowca. - odparł Vincent
- Proszę… Niech to już będzie jakiś normalny totem… Sokół, kruk czy przynajmniej Sowa. - rzekła błagalnie Amanda.
To może niech każdy napisze swoją propozycję totemu, to zobaczymy czy na któryś będzie więcej głosów zarządziła Jill wyciągając z plecaka notatnik. Wyrwała czystą kartkę, by napisać na niej "SOWA”
Każdy coś napisał, gdy tymczasem Eddie położył na stole gumową kaczkę. Potem pokazano Kartki. Były na nich: Kojot, Koń, Sokół, i kot. Chyba łatwo było przeczuć co, kto wybrał.
- Kojot to nie totem wilkołaków tylko kojotołaków, Vinc - warknęła Amanda.
- A ja widziałam film - zaczęła Diana.
- Niech już będzie sowa. Powiedzmy, że pies na nią głosował - Metyska wyjęczała opierając głowę na stole.
-[¡] Zatem postanowione. -[/i] Jill starała się mówić jak najspokojniej i bez uśmiechu. Wygrała! A Amanda nie. Trzeba z gracją przyjmować zwycięstwo jak i porażkę. Posmakowawszy na podniebieniu małej zwycięstwo odkaszlnela by powiedzieć: -[¡] Zatem, następny punkt proszę- jakieś propozycje na dar dla Czerwonego Wulfa?[/i]
- Chyba kilku turystów, związanych i bezbronnych - rzekła uśmiechnięta Abbie.
- Ci turyści, których znajdowano to byli słudzy żmija i Ghoule, których dopadli nasi krewni… Wulf to wilk czyli pewnie mięso… świeżo upolowane. - rzekła zmęczona Amada.
- No to upolujemy dla niego sarnę. To chyba wystarczy? -zaproponowała Jillian. Znając życie to jeszcze w ich ręce wpadłby Lloyd.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka i Diana wstała.
- Zamówiłam pizzę. Cztery. Dwie z papryką i peperoni, jedną hawajską i dwie z bekonem i chyli - rzekła i wstała.
- Dziękuję, reszty nie trzeba napiwku. Nie wolno go przyjmować - usłyszała głos George'a i drzwi się zamknęły.
- Jem Hawajską. Wiecie, że wynalazł ją Grek z Kanady? - rzekła Abigail.
- Typowe dla Kanadyjczyków. Tylko wiecie, musimy udać się do lasu i tam ręcznie, pazurami upolować zdobyć? - rzekła Amanda.
- Zdziwiłabym się jakby było inaczej. W końcu to niejako chrzest wilkołaków. Ustalmy termin kiedy moglibyśmy się wszyscy zebrać i jakoś to będzie - skwitowała Wnuczka Szamana licząc, że zdąży z czymś rozsądnym zanim dojdzie do chaosu.
- Ja mogę kiedy chcecie - Rzekł Vincent wyraźnie powstrzymując się przed szerokim uśmiechem.
- I ja też! - zawołała Diana
- W niedzielę zawsze jestem na nabożeństwie, ale tak to zawsze - rzekła Abigail.
- Nie mam życia poza byciem wilkołakiem, wiecie o tym chyba. Pojutrze więc? [/i - mruknęła Anada.
- Pojutrze po zmroku. - przyznała Jillian - Jakieś obiekcje?
- Raczej do południa. Spędzimy w tym lesie kilka dni. Na szczęście, choć to było pewnie dobrze przemyślana decyzja, mam domek w lesie… Kto robi zapasy? - rzekła Amanda.
- Dobrze, mogę się tym zająć - zaoferowała Jill. Mniejsza o Amandę- miała paskudne wrażenie, że reszta towarzystwa nie nada się do realizacji tego przedsięwzięcia - Jakieś specjalne wytyczne, alergie lub inne życzenia?
- Mam nietolerancję laktozy - rzekł Vincent jedząc pizzę. Diana spojrzała na niego spode łba.
- Ale tylko coś złego powiesz o moich tatkach… Lub o country to zamorduje. Ja nie mogę jeść orzeszków.
- Ja w sumie mogę wszystko, Tylko muszę mieć klej do protez. Rodzice usunęli je jak… zanim się zmieniłam - rzekła Abigail.
- A ja nie wyglądam dobrze gdy śpię. Bardzo niedobrze - rzekła Amanda. Wszyscy po za nią rzucili się na pizzę.
Jillian złapała jeden kawałek pizzy. Potem bez przekonania zapisała informacje żywieniowe zespołu. Odchrząknęła, żeby spytać: - Jakieś jeszcze tematy do omówienia?
- Ja zajmę się prowiantem! - zawołała Abigail z uśmiechem.
- A ja podpałką! - dodała Diana.

Eddie- pies zmieniający się w człowieka
Wszyscy patrzyli na Eddiego, który zmienił się wy wysokiego (nie do końca) Indianina i rzucił się na pizzę.
- Cheszcz i naszpepnym razem dawajcie picze mieszno uszte ż piccza czosz - rzekł z ustami pełnymi pizzy. Diana zaczęła poprawiać włosy, Vincent miał minę “A miało być tak pięknie”, a Abbie po prostu powiedziała cześć.
- Rozumiem, że twoje plemię ma przewagę w watasze? Dobrze, rozumiem? - rzekła Amanda.
Jillian starała się zapanował nad twarzą, żeby się nie uśmiechnąć (bardzo wrednie) do Amandy. Liczyła, że pozostanie jej na twarzy neutralno- mądry wyraz godny Szamana. Najlepszy jaki mogła sobie wyobrazić do zaprezentowania się jako jednostka silna, nie łamiąca się pod obcasikiem panienki Suworow i gardząca opinią pozostałych.
- Traktuj, to jak chcesz Amando - powiedziała spokojnie – Ale liczę, że zapewnicie Eddiemu miłe przyjęcie do stada. Stosunkowo od niedawna się przemienia
- Pewnie, moja pierwsza przemiana była… Nie pamiętam, zaraz po narodzinach… Niewiele mogę pomóc. Ale... - wstała i ukłoniła się dwornie - Witamy cię Eddie w naszej watasze, oby gaja cię chroniła, a luna natchnęła do chwalebnych czynów.
- Tak, zapewnimy - rzekł vincen bez entuzjazmu. Edie patrzył na niego z wyzywającą wyższością

- No pewnie - zawołała Diana.
Abi podeszła i zaczęła go po głowie
- Zawsze lubiłam dogoterapię
- Widzisz Eddie, zostałeś uznany za część watahy - wnuczka Szamana mimowolnie potarmosiła swojego pupila za uchem. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, że robi to na jego ludzkiej wersji. - Czy ktoś jeszcze chciał podjąć jakiś temat? Widział coś dziwnego?
- Oprócz najbardziej tokenowej watahy na świecie? Nie, absolutnie - rzekła Amanda.
- Ja chciałabym zobaczyć człowieka-sowę dodała Abigail nieco nie na temat.
Jillian w duchu ulżyło, bo nikt nie wytknął krążenia po okolicy Łowców Nadnaturalnego (Lloyd i George) ani powrotu Terry’ego do miasta. Miała, więc czas, żeby się tym zająć i pogadać z Dziadkiem. Przede wszystkim powinna pogadać o Terrym z Dziadkiem. Powinien wiedzieć, że jej Eks jest wampirem. Tyle jest winna nestorowi rodu. A on jest jej winien jakieś porady co z fantem jak nowy wampir w mieście zrobić?
Moment w którym powinna zaprezentować Georga i Lloyda musi poczekać. I jakim cudem trafili tutaj z dostawą pizzy? Czy w tym miasteczku nie było już innych dostawców?! Sprawę Lloyda i Georga pozostawiała na później (im później tym lepiej). Im mniej będą się rzucać w oczy, tym dla nich bezpieczniej.
- To w takim razie możemy się rozejść z przygotowaniami.... –zarządziła watasze- Eddie, pies! - poleciła.
Eddie zmienił się z powrotem w psa. Reszta powoli rozchodziła się do domów, tylko Abigail została. Westchnęła i podeszła do Jillian z laptopem.
- Powinnaś pierwsza to zobaczyć - pokazała jej dokument, akt urodzenia niejakiej Michele Carrello. Matką była nijaka Izabela Carello, ale ojcem… był dziadek Jill.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline