Niziołek z duszą na ramieniu, ale uśmiechem na ustach podszedł do strażników przy bramie.
- Cześć - przywitał się. - Jestem tu nowy. Mam się zająć kuchnią i karmieniem więźniów. Ale szef nie miał czasu mi wytłumaczyć co i jak. To przylazłem siem dowiedzieć co i jak. Jedzenie przynoszę do was i wy ich karmicie, czy jak?
Miał plan. Chciał przekazać jedzenie komuś, kto przyniesie wiadro z kamykami. I powiedzieć, że chce rozmawiać z kimś z więźniów, kto u nich rządzi. Miał nadzieję, że zjawi się Machiavellian i po prostu powie mu cokolwiek. Sam widok niziołka powinien mu podpowiedzieć, którędy uciekać. A gdyby przysłał kogo innego... No cóż, wtedy po prostu każe mu przekazać, żeby Machiavellian udał się jak najszybciej na spotkanie Alonso. Szlachetka ma tyle oleju w głowie, że chyba się domyśli, co i jak.