Coruja stanęła koło swojego elfiego towarzysza.
- Być może trzeba rozważyć odesłanie kogoś z Bratem Leonem do najbliższej osady...albo zaprzestanie teraz misji i powrót straciliśmy wcześniej dużą cześć zapasów nawet bez rannych będzie nam ciężko...- Powiedziała ponuro najprostsze opcje ratujące przynajmniej trochę życie tych głupców.
- Oj panie rycerzu, zostaw go. - Elfka stanęła w obronie niziołka. - Nie obwinia się drzewa że zawaliło się pod wpływem wichury toteż i jego nie będziemy obwiniać za stary komin w starej ruinie która i bez tego mogła się na nas w nocy zawalić pod ciężarem świeżego śniegu.