Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2020, 22:17   #180
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

- Do rogu, do rogu! - krzyknął Tladin. - Ustawić się po łuku!
Jednocześnie dopadł do najbliższego stwora, by pomóc ochotnikom.
Karl, z mieczem w dłoni, ruszył na najbliższego czworonoga.

Rozkaz Tladina nie bardzo miał kto wykonać. Wszyscy ochotnicy w zasięgu wzroku i głosu byli już związani w walce w pojedynkach z łowczymi ogarami zwierzoludzi. Dwóm ostatnim nie związanym walką członkom kompanii w tym splądrowanym domu zostało dołączyć do tych walk aby wesprzeć swoich kolegów.

Karl dołączył do jednego z wojowników walczących z ogarem chyba w kuchni. We dwóch starali się pokonać zębiastą bestię. Udało im się wspólnie wsadzić żelazo w trzewia poczwary ale ledwo ją dobili a już przez kuchenne drzwi wskoczyła następna. Tym razem jednak walka trwała jeszcze krócej. Stwór wziął chyba za duży rozbieg czy nie spodziewał się tak ograniczonej przestrzeni wewnątrz budynku. W każdym razie wystawił się niechronionym bokiem i miecz Karla jak i maczuga milicjanta przebiły mu ten bok kończąc jego łowczy żywot. Towarzysz Karla został jednak w którymś momencie ranny. Z uda ciekła mu krew chociaż rana nie wydawała się zbyt poważna.

Tladin zaś wylądował w walce w głównej izbie. Tutaj co prawda było trochę więcej miejsca niż w kuchni ale i było więcej walczących. Poza nim trzech ochotników walczyło z trzema wilczymi bestiami. Każdy z pojedynków był w innej części izby więc nie sposób było skoordynować walki w tym chaosie bitwy. Tladin dołączył do najbliższego pojedynku dołączając do imperialnego wojownika. We dwóch pokonali bestię dość szybko. Tak samo jak i ta która wskoczyła przez rozbite okno na jej miejsce. Ale i skończyła podobnie jak ona.

Gdy się uporali ze swoim czworonogiem okazało się, że pozostała dwójka również. Ale nie obyło się bez strat. Jeden z milicjantów został poważnie ranny. Trzymał się za rozszarpane ramię dla złapania równowagi oparł się o ścianę zostawiając na niej krwawe smugi. Pozostała trójka też oberwała podczas tego zaskakującego napadu ale nie aż tak poważnie i dalej nadawali się do walki. A sądząc po odgłosach z sąsiedztwa walka trwała tam nadal.

Zwycięstwo polega nie tylko na pokonaniu wroga, ale i na tym, by zwycięzcy przeżyli. Dlatego też Karl, zamiast włączyć się do kolejnego starcia, zabrał się za opatrywanie rannego sprzymierzeńca, wykorzystując parę kuchennych ręczników.
Dopiero gdy zakończył to dzieło dołączył do Tladina i jego wojaków, by razem z krasnoludem ruszyć do kolejnego starcia.

- Ty pójdziesz w pierwszej linii ze mną - Tladin wskazał na żołnierza, który nie odniósł ran. - Ciebie jak zwą? - wskazał na drugiego z żołnierzy Nucciego, który wyglądał w miarę dobrze.

- Henryk, Brodaty.

- Dobra, Henryk. Z panem Schatzbergiem zabezpieczycie tyły. A wy dwaj pójdziecie w środku, będziesz mu pomagał iść. Na razie musimy połączyć się z resztą. Przesuwamy się wzdłuż ścian, żeby nas osłaniały. Jeżeli trafimy na walkę wewnątrz budynku, wchodzę pierwszy, wy za mną. Dalej całą piątką przesuwacie się wzdłuż ścian, najlepiej do rogu, gdzie będziecie formować szyk obronny. Do was postaram się odsyłać rannych. W takiej sytuacji pan Schatzberg będzie dowodził waszą grupą. Wdech, wydech i ruszamy!
- zarządził Gladenson.
 
Gladin jest offline