Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2020, 14:12   #1
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
[Warhammer 4ed] Wonny Las

Dulfberne


Dulfberne, mała spokojna wioska w Averlandzie. Mimo burzy chaosu która przeszła przez imperium, społeczność radziła sobie nawet dobrze. Owszem właśnie panował głód, zima już się wprawdzie skończyła ale pierwsze zbiory miały dopiero nadejść. Tutejsza populacja ludności nadal musiała polegać na resztkach zapasów, zwierzynie łownej, może wczesnych roślinach. Dulfberne patrzył w przyszłość z nadzieją na lepsze.

Niestety ich problemy jeszcze się nie skończyły. Drzewa owocowe w ich gęstych sadach zaczęły kwitnąć, wraz z nimi przebudziły się wytęsknione pszczoły. Małe pracowite trutnie które stanowiły ważny element tutejszej przyrody. Niestety coś było nie tak. Owady nie były ospałe jak to zwykle po zimie i nie zajmowały się głównie zbieraniem pyłków z okolicznych drzew. Były agresywne, potrafiły atakować każdego kto choćby zbliżył się do ich gniazd. Dodatkowo miejsca użądleń stawały się zakażone. Wielkie bąble ociekające ropą zadawały nieopisany ból pechowcom. Były już trzy przypadki śmiertelne, dwoje dzieci z wioski oraz jeden dorosły. Oraz pięciu pożądlonych.

Mieszkańcy mimo to nadal mają w pamięci ciężkie mrozy z poprzednich las, agresywne czy nie. Pszczoły musiały przeżyć, jeśli kolejna ich grupa zniknie to istnienie sadów będzie zagrożona. A z nimi . Po prostu chwilowo trzeba trzymać się od pszczół z daleka, może to chwilowe, może wszystko się uspokoi.

Szemrzacy Strumień

Dopiero świtało ale pustki w spiżarni motywowały do pójścia do lasu i sprawdzenia sideł. Elf zauważył że ostatnimi czasy w sadach jest mniej zwierzyny niż zwykle, owszem jest jeszcze wczesna pora i przyroda nie dokońca się przebudziła do zimie ale nawet jak na...zdecydowanie działo się coś dziwnego, być może jakiś większy mięsożerca? Wilk? Lis? …Zabłąkany mutant? Nie znalazł jeszcze przyczyny. Czy przyjdzie mu chodzić po okolicznych gospodarstwach liczyć na przychylność mieszkańców? Czy podzielą się jedzeniem z dziwakiem mieszkającym w opuszczonej chacie pod lasem? Niektóre młódki na pewno, nawet nie tylko jedzeniem. Łowca może nie był zjawiskowo piękny jak na elfie standardy ale ci co uznawali go za takiego dziwnego człowieka potrafili się zachwycić jego urodą i głosem.

Pierwsze dwie pułapki były puste. Trzecia zepsuta, chyba ktoś dobrał się do niej i zabrał zdobycz łowcy. Czwarta, nareszcie coś. Mały chuderlawy zając. Lepsze to niż nic, a może okazać litość? Dać mu żyć by rósł i był większym kąskiem kolejnego dnia?

Aghatha Knoblauch

Kobieta przebudziła się kiedy promieni porannego słońca musnęły jej twarz. Powinna rozpalić ogień i podgrzać kaszę z poprzedniego dnia, resztki z poprzedniego dnia zdawały się idealne na śniadanie. Nie mogła się doczekać kiedy jej ostatnia nioska i kogut wezmą na siebie ciężar odbudowania populacji kur w jej małym domostwie.

Jej chatka nie różniła się od reszty we wsi, dach ze strzechy, białe ściany, parę okien i dwoje drzwi. Zawsze otwarte od kuchni prowadzące na resztę gospodarstwa i te od frontu.

Dzisiaj czekało ją spotkanie z Gerwainą i Wirlie. Pierwsza była nieoficjalną włodarzynią wioski. Dzięki swej błyskotliwości ma bezwzględny posłuch i szacunek wieśniaków. Urodziła się w Marienburgu, jej ojciec był handlarzem a matka bretońska rozjeńczymią. Ma smykałkę do handlu i jest dobrą oratorką, po zbiorach to ona uczestniczy w targach. Ciężko pracuje i dopełnia obowiązki kapłanki Rhyi , drażni ją brak szacunku dla natury a sam Wonny Las traktuje jako manifestacje Boginii.

Staruszka Wirlie jest dosyć tajemnicza osobą, jej siwe włosy i pomarszczona twarz świadczy o sporej ilości lat na kartu. Choć jest nadal żwawa jak na staruszkę. Zazwyczaj włóczy się po wiosce, zrzędzi i wymyśla na ludzi. Jest dosyć nieprzychylna Gerwaini, ale nigdy nie występuje przeciw niej otwarcie. Niektórzy uważają że jest zazdrosna o pozycję kapłanki. Podobno kiedyś była pomocnicą w świątyni Urlyka, ale opuściła tę posługę i Pan Zimy rzucił na nią klątwę.

Agthata wprawdzie nie ma takiej pozycji jak kapłanka i staruszka, ale ludzie szanują ją i zwracają się o pomoc. No i teraz kiedy nie wiadomo do końca jak leczyć rany po atakach pszczół każda para rąk i każdy człowiek znający się na ziołach i leczeniu jest na wagę złota.

Dzisiaj zielarka miała spotkać się z kobietami w domu Gerwaini omówić sytuacje.

Wonny Las


Wyjątkowo płodna ziemia zapewnia mieszkańcom dogodne warunki dla hodowli wielu odmian drzew i krzewów. Pełno tu jabłoni, grusz, brzoskwiń jak i krzaków jagód oraz malin. Dobre nawodnienie gleby jest utrzymywane dzięki przecinającym sady strumykom wypływającym z otaczających teren lasów. Choć nietrudno prześledzić bieg strumienia, niewielu osobom udało się dotrzeć do źródeł, a zaledwie kilka miało okazję opowiedzieć o dziwach mających miejsce w gęstej puszczy.
Przez lata mieszkańcy bali się przekraczać granicę drzew. Czas mijał, a opowieści o mieszkających tam straszydłach zostały w większości zapomniane. Sam strach pozostał w sercach, jednak nikt nie potrafiłby go teraz uzasadnić. Dzieci wierzą w słowa dorosłych i nie bawią się między dzikimi drzewami. Zdarza się, że urwis pragnie zażartować z rówieśników i kryje się w lesie, po czym nigdy nie wraca, ale czy psoty nie kończą się źle? Znane są przypadki osób pracujących w sadzie, które zarzekały się, że ktoś, lub coś, je obserwował. Długi dzień pracy w jasnym słońcu nie sprzyja jasności umysłu i takie jest stanowisko wieśniaków w tej sprawie.
Powiększające się sady zajmowały coraz większe powierzchnie przygotowanych gruntów. Niektórzy gubili się między drzewami i błąkali, długimi godzinami szukając wioski. Dlatego mieszkańcy opracowali sposób oznaczania drzew wapnem, pomagający odnaleźć ścieżki i poszczególne miejsca w sadzie.

Arvid Fischer i Wolfganga van de Velde

Małe przedstawicielstwo Averlandzkiego oddziału zbrojnego było w drodze już parę dni. I naprawdę ucieszył ich widok pierwszych domostw na horyzoncie. Owszem okolica była przecudna, sielskie widoki kwitnących sadów, zielonych lasów i pól była miła dla oka ale brak cywilizacji, porządnej gospody i żołnierskie racje sprawiały, że te majaczące w dali domy napawały radością.

Obaj wiedzieli jednak że nie byli tutaj na przepustce. Mistrz Wolfganga wysłał go tu by ten rozejrzał się po okolicy. Podobno nad Dulfberne zawisły mroczne chmury, być może była to sprawka mrocznych sił chaosu. Za to Arvid miał pilnować maga by się "przypadkiem" na widły jakiegoś chłopa nie nadział.

 
Obca jest offline