Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2020, 20:30   #41
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Przetrząsanie kolejnych szufladek i czytanie kolejnych dokumentów było żmudnym i nudnym zajęciem.
Tym bardziej, że nie mogła się skupić. Nie po tym co przeżyła w loszku, nie ze świadomością iż jej bielizna była w dłoniach Jana. Dokumenty jednak nie wymagały skupienia, ale też nie były niczym co pozwalałoby szlachciance dowiedzieć się więcej… poza nazwami wiosek miasteczek, które obecnie posiadała.
W końcu Barbara podeszła do skrzyni i obejrzała dziurkę od klucza. Kto mógł się do tego dostać? Sprawdziła czy kluczyk do skarbczyka pasuje. Nie pasował niestety. A skrzynia wydawała się bardzo solidna, takoż i zamek w niej.
Była ciekawa jaki sekret skrywała… i jak ją otworzyć by nikt tego nie zauważył? Zastukała palcami w wieko przyglądając się skrzyni i zastanawiając się jaki mógłby być klucz do niej. Z pewnością metalowy. Może ozdobny.
Barbara zamknęła drzwi od skarbczyka i przeszła do gabinetu. Gdzie Józef mógł go ukryć? Gdy zmarł… był nagi. Jego rzeczy trafiły zapewne do sypialni. Przeszła do jego pokoju gotowa rozejrzeć się za zgubą.
Była tu szafa z jego ubraniami, był sekretarzyk. Było lustro w ozdobnej oprawie zawieszone na ścianie. Była i skrzynia pewnie również z odzieżą. Było też małe łóżko… w każdym razie mniejsze w porównaniu z małżeńskim. Był ozdobny stolik oraz kanapa i dwa krzesła do kompletu.
No i obrazy na ścianach. Portrety samego Józefa i jego rodziny. Dużo miejsc na kryjówki.
Barbara zamknęła drzwi za sobą i zabrała się za przeszukiwanie pokoju. Kto wie… może dowie się więcej o zmarłym małżonku. Do każdego przedmiotu podchodziła z wielkim szacunkiem.
Skrzynia pełna ubrań, obrazy pokazywały młodego Józefa i jego małżonkę. Całkiem ładna była z nich para… i jeśli malunki nie były prawdziwe to… Józef z pewnością nie był tak szpetny w młodości. Niemniej Jan urodę odziedziczył po matce. Ramy nic nie ukrywały, ani obrazów ani lustra. Szafy nie kryły nic poza ubraniami. Takoż i kuferek. Sekretarzyk… tu było trochę listów miłosnych. Poszarzałych ze starości. Józef i jego żona byli całkiem dobrze dobraną parą. Trochę listów od członków miejscowych rodów szlacheckich. Nic szczególnie ciekawego czy ważnego. Od drobne wymiany kurtuazji, wspomnienia z polowań, zaproszenia… co jednak krył sam sekretarzyk?
Postukiwania w blat nic nie dały, może więc pod nim? Basia wlazła pod mebel, by szukać ukrytych przycisków i…
Pukanie do drzwi dość nachalne i głos zza nich. - Wieczerza waćpani.
Głos Jadźki.
- Niebawem przyjdę. - Barbara podeszła do sekretarzyka i spróbowała go otworzyć.
- Ale ja tu przyniosłam. Niech waćpani otworzy drzwi.- Jadźka nie ustępowała, podczas gdy Basia szukała sposobu poradzenia sobie z upartym meblem. Niemniej ów drewniany obiekt nie dawał sobie wydrzeć tajemnic.
- Zanieś do gabinetu, zaraz przyjdę. - Barbara westchnęła ciężko i przesunęła jeszcze raz dłonią po sekretarzyku. Mógł być ukryty mechanizm, mógł też gdzieś być kluczyk… tylko jak miała to sprawdzić, gdy kochanki domagały się jej uwagi. Podeszła do drzwi planując przejść do gabinetu.
W gabinecie Jadźka już rozkładała na biurku jedzenie kręcąc pupą. Od czasu do czasu… z cichym pomrukiem uderzała się dłonią w pośladek.
- Musicie być twarde kochaniutkie, czeka nas gorący wieczór.- mruczała do siebie głośno zerkając przez ramię na własne pośladki.
- Brzmi jak przyjemne plany. - Magnatka poczuła mimowolnie gorąc w podbrzuszu. Ominęła biurko i zajęła miejsce w fotelu.
- Dzięki waćpani. Jan po wizycie waćpani w loszku zażądał mojej obecności wieczorem.- wymruczała lubieżnie wypinając się lekko z rozmarzonym uśmiechem na swoim licu.
- Mam nadzieję, że nie zrobi ci krzywdy… - Barbara nieco się zmieszała. - … przepraszam.
- Za co? - wymruczała służka prostując się i spoglądając na szlachciankę.- Ja tam lubię porządne chędożenie. A on potrafi wyobracać niewiastę jak należy.
- Tak… może mieć chętkę. - Barbara przypomniała sobie o pozostawionej u mężczyzny bieliźnie i spróbowała ukryć rumieniec upijając wina.
- Jeśli waćpani chce nas podejrzeć, ja nic przeciwko mieć nie będę. Zresztą… podejrzałam waćpanią w moim pokoju.- przypomniała jej Jadźka krojąc chleb i asystując przy posiłku.
Barbara pokręciła głową przecząco.
- Nie chcę mu dawać satysfakcji. - Powoli zabrała się za jedzenie.
- Nie rozumiem… czemu jemu. Bo satysfakcję to ja mu dawać będę. A i on mi. Ja się zresztą na tych waszych szlacheckich intrygach nie wyznaję.- oceniła Jadźka spoglądając z góry na jedzącą Basię i czekając aż skończy, by zabrać tacę. I zerkała przy tym w dekolt jasnowłosej.
- Jan ma doskonały węch… - Magnatka jadła powoli. - Wyczuwa mnie… wie… że mam na niego ochotę.
Służka wzruszyła tylko ramionami i dodała.- Jak tam waćpani woli. Ja bym się nie krygowała.
- Widzę. - Basia zaśmiała się i dopiła wino z kielicha. - Tak długo jak to ci miłe, korzystaj.
- Taki mam plan. A gdyby waćpani… miała potrzebę mnie ukarać, za zerkanie na waćpani gołe pośladki..- zamruczała lubieżnie. - To cóż… skorom winna…
- Teraz raczej powinnam ci się odwdzięczyć, że zajmujesz się naszą bestyjką. - Magnatka odłożyła sztućce i oparła się w fotelu. - Czy zawołasz Pana Michała? Muszę z nim pomówić.
- Oczywiście moja pani.- mruknęła służka biorąc tacę i dodając.- To przyjemność… zajmować się waćpani… bestyjką.
I ruszyła do wyjścia z gabinetu.
- Dziękuję. - Barbara wstała od biurka i podeszła do okna by wyjrzeć na ogród.
Minęło kilkanaście minut bezczynnego spoglądania na ogród i odganiania myśli o tym co będzie się działo w loszku tej nocy, nim zjawił się Michał od progu kłaniając się dziedziczce.
- Witaj… - Barbara wróciła do biurka, ale miast na fotelu usiadła na blacie. - Mam pytanie i prośbę.
- Tak, pani?- zapytał uprzejmie stary szlachcic.
- Chciałabym przenieść się do sypialni Józefa i pozwoliłam sobie dziś ją obejrzeć.. Czy wiesz gdzie jest klucz do sekretarzyka? - Barbara oparła dłonie na podołku uśmiechając się do kochanka.
- Nie wiem pani.- odparł szczerze Michał.- Waćpani małżonek miał swoje sekrety związane z polityką i kontaktami z innymi rodami magnackimi, w które to nikogo nie wtajemniczał.
- Popatrzę jeszcze. - Barbara się zamyśliła. - Zamknij proszę drzwi i podejdź.
Szlachcic wykonał posłusznie polecenia magnatki zamykając za sobą drzwi i podchodząc do jasnowłosej. Im bliżej był tym bardziej Basia czuła jego lubieżne spojrzenie na swojej postaci.
- Rozmawiałam z Janem i Libeną. - Barbara położyła dłonie na piersi szlachcica, gdy ten już stanął przed nią. - Mam.. pewien szalony pomysł.
- Pomysł?- zapytał mężczyzna ujmując jej dłonie swoimi, acz nie przeszkadzając im w podróżach po swoim torsie.
- Według Libeny najbardziej prawdopodobne jest, że Jan został ugryziony przez wilkołaka. Według mnie.. wilkołakiem mogła być też kobieta. - Magnatka zaczęła się bawić troczkami kontusza szlachcica. - Podobno ostatni raz gdy był.. z obcą kobietą miał miejsce to była Czerwona Róża pod Sandomierzem… była tam jakaś kruczoczarna dziewka.
- I co w związku z tym planujesz pani?- zapytał Michał wodząc palcami po jej dłoniach i przedramionach.
- Ona.. mogłaby nam pomóc go wyleczyć. Powiedzieć choćby z czym się mierzymy.. tylko.. trzeba by się wywiedzieć kim jest i z nią porozmawiać… tak by jej nie zrazić. - Magnatka westchnęła ciężko. - Potrzebuję porady… kogo by tam posłać.
- Czarnowłosa dziewka w zamtuzie…- zamyślił się szlachcic.- … monety winny ją skusić. Tylko… czy… to rozważne? Wszeteczną dziewkę tu sprowadzać? A jeśli po dobroci przybyć nie zechce?
- Co innego możemy zrobić? Libena nie wie wiele o wilkołakach… choć stara się jak może. Jeśli to ona.. to mogłaby pomóc… jeśli zechce. Ważne czemu to zrobiła. Według mnie Jan mógł niechcący zabić jej krewniaka.. może w postaci wilka? - Spojrzała na szlachcice, zdradzając swoje podejrzenia. - Poślij tam człowieka.. spróbujmy. Najwyżej spadnie to na karby mej reputacji.
- Poślę kogoś… - zgodził się z nią Michał.-... obiecam pieniądze za jej… usługi. Duży mieszek z pewnością przekona ją do przybycia.
Barbara uśmiechnęła się do kochanka.
- A pomożesz mi z tym sekretarzykiem? Wolałabym nie prosić nikogo kto jest dalej od rodziny.. nie wiem co Józef tam schował, skoro jest tak zamknięty.
- Trzeba będzie ludzi i narzędzi do wyważenia.- odparł szlachcic w zamyśleniu.
- Tego.. wolałabym uniknąć. - Barbara rozpięła kontusz szlachcica i przesunęła dłonią po jego piersi.
- Nie bardzo więc wiem jak miałbym ci pomóc.- dłonie kochanka pochwyciły piersi Basi przez materiał. Michał nachylił się i zaczął całować usta Basi. Po czym pochwycił jedną z jej dłoni.
- Jedyny kluczyk jaki mam… to ten.- pociągnął dłoń w dół, by palce magnatki poczuły twardą wypukłość pod kontuszem.- Waćpani wie może co ów kluczyk otwiera?
- Podejrzewam.. że pewne bardzo wilgotne wrota. - Barbara poczuła wypieki na twarzy i wilgoć w swym kwiecie. Powoli rozpięła pas szlachcica.
- Zobaczymy… jak się więc spisze…- mruczał Michał ugniatając piersi magnatki przez suknię i ustami sięgając do jej dekoltu brodą łaskocząc skórę. Magnatka puściła spodnie kochanka i po chwili zsunęła z niego bieliznę, chwytając w dłonie jego oręż.
- Wać.. Basiu…- jęknął w odpowiedzi Michał drżąc i masując krągłości piersi magnatki. Dyszał równie ciężko, jak prężył się dumnie jego atrybut pod palcami jasnowłosej.
- Tak Michale? - Barbara delikatnie pieściła pochwyconą zdobycz.
- To cudown.. eee… ać… winnaś się… sama rozdz...iać, by mmógł.- szlachcic miał kłopoty z wypowiadaniem słów.
Barbara puściła kochanka.
- Odsuń się. - Szepnęła i stanęła na ziemi ponownie zabierając się za zdejmowanie sukni. Jak bardzo teraz pragnęła tak prostej sukni jak ma Libena.
Szlachcic przyglądał się temu bez słowa,sam przechodząc do czynów i także pozbywając się stroju. Nie odrywał przy tym wzroku od jej ciała dysząc ciężko z pożądania. Magnatka zdejmowała suknię niespiesznie, starannie odkładając ją na biurku. W końcu jednak zsunęła kolejne tego dnia pantalony odsłaniając przed kochankiem siebie w pełnej okazałości.
- Jesteś piękna…- odparł rozpalonym głosem mężczyzna, podszedł do niej by ująć jej dłoń w swoją i… cóż… czekał na jej decyzję w kwestii miejsca figli i pozycji do zabawy. Magnatka usiadła na biurku i rozchyliła nogi, przyciągając do siebie kochanka.
Michał pocałował ją namiętnie chwytając za biodra i wsuwając swój twardy klucz do owego wilgotnego zamka. Delikatnie i powoli za pierwszym, a już pewnie szybko w kolejnych ruchach bioder. Całował przy tym jej szyję i ramiona łaskocząc brodą skórę. Magnatka szybko zasłoniła dłonią usta, czując, że nie jest w stanie zapanować nad swym głosem. Michał był.. był tak wielki. Wątpiła by dał radę ją posiąść od.. od tyłu. Sama jednak wizja przyjemnie rozpalała myśli.
Dłonie kochanka zacisnęły się na pośladkach dziewczyny, by zapewnić mu podbój jej ciała w całej swojej twardej okazałości. Dysząc z pożądania całował na oślep jej szyję, obojczyki ramiona, coraz bliższy ekstazy, coraz bliższy wybuchu. Barbara doszła delikatnie kąsając swoją dłoń, by nie krzyknąć. Jej kochanek zaś po kilku silniejszych ruchach bioder… zapełnił ją swoimi dowodami admiracji… i trochę ubrudził na biało uda.
Magnatka wtuliła się w niego przymykając oczy i starając się złapać oddech.
- Jesteś cudowna moja pani.- mruczał jej kochanek tuląc drżące ciało Basi do siebie i głaszcząc ją po plecach.
Barbara podniosła głowę i uśmiechnęła się do kochanka w odpowiedzi.

- Zanieść waćpanią do łoża?- zapytał cicho Michał.
- Nie.. chwilę odpocznę i sama pójdę. - Barbara sięgnęła po koszulę leżącą na biurku. - Muszę jeszcze chwilę pomyśleć. Niebawem.. kończy się żałoba.
- Prawda to… czy… jeszcze jakoś mogę… pomóc?- zapytał jej wybranek.
- Zadbaj by ktoś wyruszył do Sandomierza. Niech nie wykupuje kobiety od razu, niech poobserwuje zamtuz i wyśle nam swe obserwacje. Wyślij prosze kogoś zaufanego. - Barbara nałożyła koszulę, osłaniając swoje nagie ciało i zabrała za ubieranie się. - Daj mu jeszcze inne sprawunki by nie wzbudzał podejrzeń. Mamy z kimś tam kontakt?
- Jest paru kupców… lecz żadnemu nie ufam na tyle by powierzyć mu tak delikatną misję. Mam jednak paru swoich hajduków.- odparł jej kochanek podążając w jej ślady w kwestii ubioru.
- Wyślij hajduka, lecz niech przekaże też wieści do jednego z kupców.. kupmy coś. - Zapięła powoli gorset uważając na delikatny materiał.
- Tak uczynię.- odparł szlachcic wodząc mimowolnie wzrokiem po ciele ubierającej się magnatki.- Coś jeszcze?
- Cosette wie, że ma przygotować dla mnie przeniesienie do sypialni. Za trzy dni, chciałabym wyruszyć do dworu rodzinnego. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do kochanka. - I.. pamiętaj o mnie.
- Nie da się o tobie zapomnieć moja pani. - odparł cicho Michał cofając się i kłaniając magnatce.
Magnatka dopięła suknię.
- Odpocznij Michale.. jesteś mi potrzebny. - Wyszeptała z troską.
- Jeszcze się do grobu nie wybieram moja pani.- odparł szlachcic cofając się tyłem do wyjścia.
- Cieszy mnie to. - Barbara nie rzekła, że podobno to igraszkami męża do grobu wpędziła.. teraz czuła, że mogły to zrobić specyfiki Libeny.
Michał skłonił się i wyszedł zostawiając Basię samą z jej rozterkami. Magnatka ubrała się do końca, poprawiła włosy i wróciła do sypialni Józefa by ponownie przyjrzeć się jego sekretarzykowi. Gdzie mógł ukryć klucz? Może w samym meblu? Może gdzieś gdzie jest dużo kluczy? Od razu do głowy przyszła jej Cosette. Poszukiwania jednak nie dały nic. Jeśli mebel miał jakieś tajne skrytki, to niestety były one dobrze ukryte. Zrezygnowana Barbara wróciła do swych komnat prosząc po drodze, by przygotowano dla niej kąpiel, planując przygotować się do snu.


Ewa już tam na nią czekała z balią. Posłuszna cierpliwa i gotowa służyć swojej pani.
- Witaj kochana. - Barbara podeszła do służącej. - Marzy mi się wino podczas kąpieli i masaż.
- Tak pani… pójdę po wino.- rzekła służka dygając.- Czy wielmożna pani potrzebuje asystowania przy rozbieraniu? Jeśli nie, to bym teraz po trunek poszła.
- Poradzę sobie. - Barbara machnęła dłonią i zabrała się za sznurowanie swej sukni. Czuła narastające zmęczenie. To był tak… intensywny dzień. Pomyśleć, że Jan… i Jadźka… pewnie teraz. Potrząsnęła głową i przyspieszyła rozbieranie się.
Ewka wróciła nim Basia zdążyła się rozebrać całkiem, pozostały jej jeszcze jedna podwiązka i jedna pończocha. Dzban z winem oraz cynowy kubek Ewka odstawiła obok i spytała dygając nerwowo.
- Czy… mam iść po coś innego? Wzięłam z kuchni naczynia, acz mogę przynieść bardziej właściwie dla twoich oczekiwań pani.
- Jest idealnie. - Barbara zdjęła powoli ostatnie części garderoby i powoli zabrała się za rozplatanie włosów.
Ewka od razu zjawiła się w pobliżu i zabrała i za ten obowiązek. Była idealna… choć szkoda że niezbyt wygadana.
Teraz jednak magnatce to nawet odpowiadało. Odgięła głowę do tyłu ciesząc się delikatnym dotykiem służącej. Smukłe palce dziewczyny przesuwały się pomiędzy puklami szybko rozplątując jasne pasma i uporządkowując fryzurę szlachcianki.
- Gotowe pani. Wpierw chcesz się umyć, czy zrelaksować?- zapytała po wykonaniu zadania.
- Umyć i napić wina. - Barbara weszła do bali z wodą. - Chciałabym byś mnie wymasowała w łożu.
- Tak pani… co tylko sobie zażyczysz.- Ewa nalała wina do kubka i podała go magnatce. Po czym zabrała się za namydlanie dłoni, by nimi namydlić obmyć ciało szlachcianki relaksującej się po ciężkim i trudnym dniu. Barbara nie kusiła służącej. Obserwowała ją tylko uważnie powoli popijając wino. Ewa była śliczna… kusząca, ale w ten delikatny sposób. Cały czas zastanawiała się czy wolała to czy też zaloty Agaty lub Jadźki.
Nieświadoma myśli swojej pani służka zajmowała się swoim zadaniem z oddaniem i sumiennością. Oraz delikatnością. Od czasu do czasu rumieniła się mocniej, ale poza tym… nie naruszała żadnych granic i nie prowokowała w żaden sposób.
- Jesteś śliczna. - Barbara pozwoliła sobie na przerwanie, trwającej w pomieszczeniu ciszy. Uśmiechnęła się przy tym ciepło do służącej prezentując pusty kubek. - Czy mogę prosić o jeszcze?
- Oczywiście pani.- spłoniona na twarzy niczym piwonia Ewa drżącymi dłońmi napełniła kubek winem po raz drugi i podała go Basi.
- Gdyby moje dwórki miały choćby odrobinę twojej kurtuazji. - Magnatka upiła znów wina, czując jak alkohol zaczyna szumieć w jej głowie.
- Ja po prostu… uczono mnie służyć i wykonywać polecenia. Ich nie… są rozpieszczone.- wymruczała wstydliwie Ewa wracając do mycia ciała swojej pani.
- Znam też rozpieszczoną służbę. - Barbara westchnęła ciężko. - Na przykład Jadźka.
- Bo jest faworytą pana Michała.- wyjaśniła cicho Ewka zajmując się mycie ciała magnatki.- I on jej pozwala na wiele.
- A ty moją. - Barbara wzruszyła ramionami i upiła duży łyk z kubka.
- Nie zasłużyłam sobie pani na takie wyróżnienie.- stwierdziła cichutko i skromnie rudowłosa.
- Pozwól że sama to ocenię. A naprawdę miłe jest, że nie rzucasz się na mnie jakbym była jakąś dziewką. - Barbara dopiła kubek z winem i odchyliła głowę do tyłu. Za dużo powiedziała.
- Cieszy mnie twoja łaskawość dla mnie pani.- palce Ewki muskały czule szyję, barki i obojczyki jasnowłosej… ale w ramach mycia. Niemniej dotyk był bardzo przyjemny. I skończył się jak tylko Ewa umyła ciało Basi… w tej części. Bo zabrała się za unoszenie i mycie nóg odpoczywającej arystokratki.
- Czy jednak z powodu tej przychylności zaczniesz się zachowywać jak Jadźka? - Barbara pozwoliła, by w jej głosie pojawiło się nieco goryczy.
- Wątpię by tak się stało.- odparła Ewka skupiona głównie na swojej pracy i z pietyzmem myjąca ciało szlachcianki.
- Bo jesteś wspaniała. - Barbara westchnęła ciężko i przymknęła oczy. W głowie szumiało, ciało jednak powoli się odprężało.
- Spełniam tylko swoje obowiązki… i czasem twoje kaprysy.- zachichotała cicho Ewa kończąc mycie i przycupnęła przy wannie czekając na kolejne polecenia.
-... kaprysy waćpani.- poprawiła się wstydząc tego, iż pozwoliła sobie na taką poufałość.
Barbara podniosła się i wyszła z wanny. Delikatnie pogładziła włosy służącej.
- Gdy jesteśmy same możesz nie zwracać się do mnie tytularnie. - Magnatka sięgnęła po ręcznik. - Będzie mi to miłe.
- Postaram się.- Ewa sięgnęła po drugi, by pomóc Basi w wycieraniu jej ciała za pomocą drugiego lnianego ręcznika.
Barbara owinęła się materiałem gdy już jej ciało było suche. Tak okryta przeszła do sypialni.
Służka podążyła za nią i wyminęła ją przed łożem, by przygotować je dla magnatki. Gdy tylko te było gotowe Basia puściła tkaninę i naga padła na łóżko.
A palce Ewki od razu zabrały się do roboty rozmasowując mięśnie i przynosząc ulgę ciało. I przypominając Basi, że mimo tych wszystkich kłopotów i rozterek… przyjemnie być wielką panią na zamku.
Szczególnie przy niej. Bo Ewka rzeczywiście sprawiała, że się nią czuła. Mimo iż wiedziała, że się podoba służącej, Barbara nie odczuwała ze strony Ewy żadnego afrontu.

W końcu… rzeczywiście była Panią. - Wymasuj mnie całą.
- Tak pani.- choć służka się zarumieniła w jej głosie nie było słychać żadnej lubieżnej nutki. Co najwyżej przykładała się do swojego zadania z olbrzymim entuzjazmem i ze szczególnym pietyzmem zajmując się krągłościami jasnowłosej. Barbara ułożyła się wygodnie i przymknęła oczy. Alkohol przyjemnie rozleniwiał, a dotyk Ewy odsuwał przykre myśli.
Łatwo było się poddać temu dotyku, zwłaszcza gdy właścicielka palców również była miła oku. Niemniej Ewa wiernie wykonywała polecenia unikając okazji do podgrzania atmosfery w sypialni magnatki. Cierpliwie rozmasowywać ciało Basi, aż w końcu zapytała.
- Jeszcze trzeba? - by upewnić się, że wykonała swoje zadanie.
Barbara pokręciła przecząco głową i przewróciła się na bok.
- Jesteś wolna. - Powoli naciągnęła na siebie ciepłą pierzynę. - Dziękuję.
- Co przygotować mamy na śniadanie?- służka ośmieliła się jeszcze spytać, nim opuściła pomieszczenie.
- Coś lekkiego i… zje ze mną Agata. - Magnatka z trudem zmusiła się do dodania ostatniej części. Jednak czuła się winna zaniedbywania Agaty.
- A pozostałe dwie dwórki?- przypomniała cicho Ewa.
- Spotkania z nimi ustalę rano. - Barbara ziewnęła i mocniej przytuliła poduchę.
- Zgodnie z życzeniem pani. - odparła Ewka zamykając drzwi i zostawiając Basię samą.
 
Aiko jest offline