Wolfganga zaskoczyła wieść o tym, że wyrusza sprawdzić pogłoski z jakiejś małej wsi nie wiadomo gdzie. Jak dotąd jego mistrz posyłał go co najwyżej do kwatermistrza po różne rzeczy, ewentualnie w "cholerę" jak był czymś bardzo zajęty. Jak nie biegał za zachciankami swojego nauczyciela to ślęczał nad tomami, które dostawał pod swą piecze i spisywał przy tym niezliczone pergaminy. Ale samotna misja gdzieś daleko? Z pewnością był to test i to z rodzaju tych ważnych. Trzeba się było postarać bardziej niż zwykle. Mistrz Manfred do przesadnie wyrozumiałych nie należał i powrót z pustymi rękoma albo beż żadnej wiedzy o sprawie nie zwiastował by nic dobrego. Mag ognia łatwo się denerwował, dogadać potrafił tak, że nie jednemu faja zmiękła po takiej kłótni, a do tego pamiętliwy był jak diabli. Dla dobra wszystkich zamieszanych w sprawę wypadało dowiedzieć się o co dokładnie chodzi z tymi pszczołami i ustalić skąd u przeważnie spokojnych robali taka zmiana, że aż zwróciła uwagę Imperialnego Magistra.
Aby uczcić przydzielenie ważnego zadania jemu i nieco spiętemu Arvidowi, który trafił mu się na towarzysza podróży, Wolfgang hucznie przepił niemal całe oszczędności jakie posiadał w pierwszym (i ostatnim) zajeździe jaki spotkali po drodze. Dodatkowo przegrał w kości fajkę z zapasem tytoniu, co w ogóle nie pomogło na porannego kaca. Szczęściem pogoda im dopisywała, więc reszta drogi nie była zbyt uciążliwa.
- Ano wygląda jak właściwe miejsce. - Zgodził się Wolfgang odziany w prosty, ale zaskakująco żywo zabarwiony strój. Torba przerzucona przez ramie, podróżne buty i spodnie utrzymane były w brązach i zieleniach, jednak kontrastowały z nimi czerwona koszula i nieco jaśniejszy, czerwono - pomarańczowy kubrak.
Młody czarodziej podpierał się na porządnym kosturze, którego wytarte słoje i małe sęczki układały się w trudne do prześledzenia wzory, a długi kij dodatkowo potęgował jego ponadprzeciętny wzrost. Zza szerokiego, płóciennego pasa wystawała rękojeść sztyletu, gdzieś obok którego zatknął swój chudy mieszek.
- Nie możemy tak po prostu wejść do wsi i zacząć przepytywać wieśniaków. Najpierw znajdziemy jakiś dom gościnny albo chate starszego, bo wątpie żeby na takim zadupiu mieli karczme. Spotkamy się, poplotkujemy, podpytamy kto co wie. Pożyjemy, zobaczymy. - Machnął ręką i ruszył w stronę domów w oddali.