Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2020, 22:14   #23
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
- Duncan - powiedział Max - spotkajmy się tam gdzie wchodziliśmy do kanałów jak prowadziliśmy twój zespół do kryjówki. Wejdziemy tak samo i ominiemy policję. Będziemy za jakieś pół godziny. Franko, weźmiesz mi tą skrzynke do samochodu? Spakowałem tam skane… sprzęt. Potrzebny sprzęt. - nie komplikował życia pozostałych długimi i mądrymi słowami.

Jakieś czterdzieści minut później szli korytarzami. Dochodzili do celu, gdy Franko obejrzał się czując na sobie czyjś wzrok. Ale mimo, że ciemności nie były dla niego przeszkodą nikogo ani niczego nie zauważył… chyba, że ktoś ukrył się za załomem. Spojrzał na odchodzącą grupę, jakby powiedział coś do nich to całą konspirację diabli by wzięli. Więc wziął oddech i kilkoma susami dopadł załomu...


- Dajcie mi pracować, sprawdzę ślady na drzwiach, Mam nadzieję, że wszystkiego nie zatarłeś. - powiedział Max przepychając się do przodu - Franko dasz mi skrzynkę? Franko?
Wszyscy obejrzeli się za siebie. Szedł ostatni...
Z mroku dobiegło ich szurnięcie, promienie latarek nerwowo pomknęły w mroczny korytarz wyłuskując kanciastą sylwetkę wypełniająca korytarz, oświetlone promieniami światła oczy zabłysły. Franko nie miał takich...
Dobiegł ich syk i złośliwe fuknięcie.
- To chyba szop? - spytał Franko niosąc wyciągniętego przez siebie za futro na karku zwierzaka.


Koleś noszący skrzynki obejrzał się.
- W samo południe, babciu. Jak w westernie.
- A nie da rady wcześniej? Ledwo godziny brakuje.
- Ale nie ma chlania na krzywy ryj. Płacisz normalnie - zastrzegł.
- Piję za swoje, przystojniaku
- przytaknęła Mama.
- Dobra, to chodź babciu - skinął na nią głos i wszedł pierwszy ze skrzynką. Skrzynkę odstawił do składziku i poprowadził ją do sali. Wszystkie krzesła stały do góry nogami na stolikach, a w odległym kącie zamiatała jakaś dziewczyna.
- Siedź przy barze, Marika zamiata, nie chce żeby jej przeszkadzać. Co polać?
- Coś mocnego na rozgrzewkę.

Koleś postawił na blacie ruską wódkę.
- To mam najmocniejsze, kosztuje piątaka za kieliszek i rosną od tego włosy na klacie.
- Lej przystojniaku, przed randką się ogóle na klacie.

Koleś się roześmiał i polał.
- Kurwa, babciu, mam nadzieję, że mi się to nie przyśni.
Mama wypiła od razu. Koleś nie kłamał, to była ruska wódka. Mocniejsza niż pamiętała. Zaparło jej dech. Ech, starość.
- Ej, babciu tylko się mi tu nie przekręć.
Mama z trudem łapiąc oddech próbowała coś powiedzieć:
- Ooo… ooog…
- Co? Jakieś leki masz w torebce?

W dobrej wierze sięgnął do jej torebki, ale Mama dała mu po łapach i w końcu wychrypiała:
- Ogórka masz?


- No i co? - spytał niecierpliwie Duncan.
- Drzwi wywalili taranem, albo czymś podobnym. Tu na pewno nie użyto finezyjnych metod - powiedział Max pokazując wgłębienie - Stawiam na coś metalowego - spojrzał ma Franko - albo kogoś z kastetem.
Chwilę wpatrywał się w skaner.
- Mam też odczyty promieniowania… spoko to śladowe ilości, niegroźne. Ale to normalne tutaj.
Duncan, Tommy i Franko chodzili po pomieszczeniu i oglądali wszystko. Silne latarki, które zabrał Max zmieniły półmrok w dzień. Światło wyłowiło papier po kanapce… z odbitym śladem wojskowego buta.
Duncan popatrzył, żadna osoba z zespołu takich nie nosiła. Max przyklęknął obok i przyjrzał się.
- Wzór standardowy, ale tu jest trochę błota… radioaktywnego błota. Nie przejmujcie się, to ledwo więcej niż promieniowanie tła. Gdyby przyszli z zewnątrz, przez śnieg błota by nie było. Musieli przyjść z korytarzy.


Sierżant zjechał na dół. Wylądował na podeście z kratownicy. Podest ciągnął się wzdłuż ściany dwa metry nad podłogą. samochód właśnie przyspieszał i omijając skrzynie dojeżdżał do otwierającej się bramy. Sierżant bez zwłoki otworzył ogień. Pociski rykoszetowało po karoserii uciekającego samochodu.
Sierżant ruszył biegiem, zeskoczył na podłogę i w biegu wycelował. Krótka seria rozerwała tylna oponę. Samochodem zarzuciło. Kierowca próbował skontrować i prawie mu się udało. Prawie. Lewym błotnikiem zawadził o futrynę, samochód obróciło i po paru metrach rąbnął w ścianę. Sierżant zmienił magazynek idąc do samochodu. Brakowało mu kilku metrów do samochodu, gdy usłyszał:
- ICPD, nawet nie drgnij gnoju!
- Pomóż mi, ten czubek strzela do kogo popadnie
- wydarł się uciekinier odczołgując się od samochodu.
- Gleba śmieciu, ty też - powiedziała policjantka. Celowała pewnie w Sierżanta.
 
Mike jest offline