26-04-2020, 08:44
|
#75 |
| Willie spojrzał na Elorę, która najwyraźniej przejęła ciężar odpowiedzialności za negocjacje, i wzruszył ramionami. Czarodziej nie wiedział jeszcze, jak bardzo pojemnie zinterpretować ten układ, ale wydawało mu się, że złoto nie jest wystarczającą nagrodą za taki układ.
- Robimy za nich całą robotę... - mruknął gnom, również niespecjalnie wychylając się zza pleców wojowników. Od początku uważał konszachty z koboldami za zły pomysł, i nie pomylił się chyba za bardzo. Pomoc Meepo, najwyraźniej tchórzliwego kobolda mogła im pomóc jedynie w tej części, która znana była samemu Meepo. W walce pomoc tchórza na nic się przydawała, a gnom wiedział, że nawet doświadczeni wojownicy koboldów w pojedynkę raczej unikają walki.
"Walczą...jak gnomy.Uderz i uciekaj" uśmiechnął się pod wąsem ironicznie porównując jak zwykle obie rasy.
"Na Gonda, jak ja ich nienawidzę. Gadzie pomioty" Willie z trudem powstrzymał się przed splunięciem, bo to byłoby nietaktem, w dodatku gest taki w samym środku negocjacji sugerowałby koboldom wprost odrzucenie ich oferty. Na wszelki jednak wypadek, czarodziej oceniał wielkość pomieszczenia, wzrokiem badał ewentualne kryjówki, i ściskał swoją kuszę, zamierzając władować bełt prosto w pierś negocjującego z nimi kobolda. "Następny pójdzie w Meepo" planował czarodziej.
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
| |