Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2020, 11:22   #201
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Standardowo jej pierwszym przystankiem po dotarciu na posterunek było pomieszczenie socjalne i maszyna robiąca kawę. Bogatsza o kubek z parującą, aromatyczną cieczą, wkroczyła do biura swojego wydziału. Stan osobowy był w komplecie. Akta które wcześniej okupowały tylko biurko Lewis, teraz były podzielone mniej więcej po równo z biurkiem Inspektor. Komendant z Cooperem stali przy biurku Ramseya i rozmawiali patrząc na akta. Corday wychwyciła tylko pojedyncze słowa, z których zrozumiała “Collins” i “Czarny mak”.
Tyle wystarczyło by ją zainteresować na tyle by postanowiła dowiedzieć się więcej.
- Co tam ciekawego macie? - zapytała gdy podeszła do nich.
Wszyscy mężczyźni popatrzyli na nią jednocześnie, a potem popatrzyli po sobie.
- Ludzie Collinsa zasadzili się na gang Czarnego maku - odezwał się komendant. - Ze strony Żółtków nie ma kogo przesłuchiwać ani aresztować więc sprawa praktycznie zamknięta. Collins w zasadzie dobrze się spisał, więc w stosunku do niego też nie podejmiemy żadnych kroków.
- Chyba nie do końca skoro aż we trzech tu nad tym debatujecie - odparła na to Corday. - No i odwet od strony Żółtków może być spektakularny - dodała.
- Może, ale Collins radzi sobie sam od samego początku. Poza tym jest freelancerem. A debatowaliśmy czy można go jakoś wesprzeć. Oczywiście nieoficjalnie, bo oficjalnie nie mamy żadnych podstaw.

"Collins radzi sobie sam" ten tekst niezmiernie rozbawił Iryę, choć objawiło się to wyłącznie jako ironiczny uśmieszek na jej twarzy. Oczywiście oficjalnie nikt nie mógł powiedzieć, że chodzi po prostu o Andersona. Z jednej strony Corday było trochę go szkoda, że wydział wewnętrzny w końcu się do niego dobierze, bo jak widać było po tej akcji z Czarnymi Makami, robił z pozoru świetną robotę za policję. Jednak ta jedna akcja udała się tylko dlatego bo Żółtki nie spodziewały się po Collinsie skuteczności. Bo kto by się po tym typie tego spodziewał? Ale teraz zrobi się nieprzyjemnie, ktoś, a dokładniej Maki, zaraz podłoży bombę w publicznym miejscu gdzie spotykają się ludzie Collinsa i dostanie się osobom postronnym. No i Anderson sam wybrał tą drogę, nie chcąc kooperować by pogrążyć Crimeshield. Teraz dla Inspektor to wejście Collinsa na wojenną ścieżkę z Czarnymi Makami było na rękę, bo gdy będą nimi zajęci to może wewnętrzni nie spierdolą akcji.

- I co wymyśliliście? - zapytała Irya ten naprędce utworzony sztab kryzysowy.
- Na razie nic. - Sinclair wzruszył ramionami. - Nie będę angażował ani środków ani ludzi bo ich nie mam.
- A gdzie się tłukli? - Inspektor zainteresowała się czy chodziło o miejscówkę, która przypadkiem odkryła jak szukała z Charlesem Heretyków.
- U nas. Na Southside - Komendant popatrzył na nią z zainteresowaniem.
- Mogę podać lokalizację gdzie przypadkiem przyuważyłam spotkanie gościa Crimeshield przekazującego coś Czarnym Makom. Niezależnie czy będzie to miejsce dla nich nowością czy je znają to z naszej strony będzie to dla Collinsa sygnał, że przymykamy na niego oko - zaproponowała.
- I nic o tym nie powiedziałaś? Kiedy to było? - pretensja w głosie był wyraźna.
- Było to w dystrykcie Cherry Blossom, tydzień temu i wypadło mi z głowy, bo jak zapewne pan pamięta, akurat wtedy byłam zajęta prowadzeniem dialogu między Andersonem a Mitchellem, morderstwami świadków, morderstwem Evansa... - również przyjęła ton pretensji przy tej wyliczance. Oczywiście to o czym powiedziała nie było faktycznym powodem, dlaczego wyleciało jej to z głowy. Bo tak naprawdę w tamtym czasie zaaferowana była fiaskiem znalezienia Billa i tego jak przez niego Charles prawie się wykrwawił. Do tego te skoki przez mrocznoharmonijny teleport, wygrażanie Pandorinie w złości... Miała wtedy napięty grafik. Ale oczywiście o tym nie zamierzała wspominać Sinclairowi. - Mogę zaznaczyć na mapie gdzie to było - dodała już normalnym tonem.

- Twoje ustawianie priorytetów jest zadziwiające - skrzywił się Sinclair. - Teraz to już nic nam z tego. To nie nasz rewir.
- Tydzień temu też nie był nasz - wytknęła mu Irya. - Ale teraz jak chcemy poklepać Collinsa po pleckach to się nada, bo przecież tylko nas obowiązuje rejonizacja.
- Tydzień temu mieliśmy dużą sprawę i naciski z samej góry. Dzisiaj mamy obserwację inspektora, która według niej była na tyle mało istotna, żeby wspomnieć o niej dopiero teraz - parsknął. - To za mało. Co robią Maki w innych dzielnicach to sprawa innych posterunków i korporacji. Nie mam za to zamiaru pozwolić im panoszyć się tutaj.
- Czepia się pan - stwierdziła na to Corday beznamiętnie i napiła się kawy. - To co, mam mu przekazać tą lokalizację, czy nie chce go pan rozpraszać w tej dobrej robocie którą robi u nas? - nie powstrzymywała się od dodania nuty ironii do tej wypowiedzi.
- Potraktuj moje czepianie jako formę edukacji. Dajesz mi pretekst to to robię - zaśmiał się. - Daj mu te namiary. Chociaż mam wątpliwości czy będzie w stanie z nich skorzystać.

- Niech będzie, punkt dla pana - przewróciła oczami. - Ale skoro już ustaliłam, że nie macie co robić to... Cooper szykuj się do wyjścia, idziemy do Velvet Room.
Dennis zerknął na komendanta, który w żaden sposób nie zareagował.
- Tak psze-pani. - Podniósł się i zabrał kurtkę z oparcia krzesła.
Irya bez pośpiechu podeszła do biurka konstabl Lewis.
- Sprawdź mi proszę czy znajdziesz coś o jakiś krzywych akcjach w Velvet Room - poprosiła. - Czy czegoś ode mnie potrzebujesz? - zapytała z przyjaznym uśmiechem nim odeszła.
Amy ze smutkiem i nutą zazdrości popatrzyła na Coopera, a następnie przeniosła spojrzenie na twarz Corday.
- Poszukam - skinęła głową i uśmiechnęła się blado.
- Dzięki. Dzwoń jak czegoś się dowiesz - odparła Inspektor i ruszyła do drzwi, po drodze zbaczając tylko do swojego biurka, by odstawić na nie pusty kubek.
- Pojedziemy moim - rzuciła do Coopera, gdy byli już na korytarzu.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline