Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2020, 09:33   #6
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Wolfgang i Arvid

Zabudowania wioski zbliżały się coraz szybciej, szybko stwierdziliście że wioska jest dosyć przestrzenna. Podobnie zbudowane budynki stały oddalone od siebie w sensownych odległościach oddzielone płotami. Niektóre miały przybudówki, zapewne stodoły albo przechowalnie. Wyrośnięte rośliny, które raczej nie były hodowlane, dawały cień i schronienie puszczonym luzem po obejściu ptactwu.
Mieszkańcy krzątali się po swoich gospodarstwach niektórzy pielili już przydomowe ogródki inni szykowali się do wyruszenia na pola, zaprzęgając konie do wozu i wypełniając je narzędziami.
Dwóch podróżnych owszem wzbudziło zainteresowanie. Każdy kto zauważył dwójkę ludzi obdarzał ich jakimś rodzajem spojrzenia. Od niechęci, przez ciekawość, po przyjazne pozdrowienie, cała gama.
Arvid zaczepił jednego dziadka pytają o nazwę miasta i obecność jakiejś gospody czy domu wspólnego gdzie podróżni mogliby się zatrzymać albo coś zjeść.

- Łooo panie, no mamy tutaj gospodę. “Fiołek” se ją nazwała Ilsa. Ilsa Kneiftell właścicielka, już pewnie otwarła bo gości jakiś już ma. Taki grajek się nam napatoczył, brzękała jeden, może to i muzyką gdzieś nazywają ale takie przygrywki to nie na moje uszy. A no i taki dryblas mu towarzyszy. Wielki chłop jak żyję takiego wyrostka nie widziałem. - Dziadek najwyraźniej lubił sobie pogadać i po oceniać obcych. - A wy młodziki gdzie idziecie? Jakoś nie wyglądacie na podróżnych. Raczej na żołnierzy… chyba nie dezerterujecie?
Po małej pogawędce dziadek skierował was do budynku gospody. “Fiołek” był ułożony w czymś co można by nazwać rynkiem. Budynek odznaczał się też swoją innością wśród białych budynków mieszkalnych innych mieszkańców. Białe ściany zdobiono wzorami kolorowych kwiatów. Okiennice również były zdobione żłobieniami w kwietnym motywie. Przed budynkiem postawiono też trzy stoły z ławkami.

Ilsa Kneifell która przedstawiła się jako “Pani Kneiftell”, była z tych ludzi nie dovkońca ufnych do nowych przybyszów. Starała się oczywiście tego nie pokazać ale oku Wolfganga mało co umknęło. Pod płaszczykiem uprzejmości krył się jakiś lęk u kobiety. Dodatkowo zauważył ze kobieta jest dosyć życzliwa dla mieszkańców...i dosyć despotyczny sposób obchodzenia się ze swoim mężem Uwe Kneifelle. Starszy wysuszony mężczyzna był cichy i zahukany przez żonę. Bez słowa sprzeciwu wykonywał jej polecenia z trochę markotnym wzrokiem.
To on podał wam piwo i jedzenie wodząc za napitkiem tęsknym wzrokiem.

W tawernie przebywało jeszcze dwóch podróżnych, obaj mężczyźni siedzieli razem ale jakże różni byli. Jeden zwracał na siebie uwagę pstrokatym dobrze wykonanym strojem, zadbanym wyglądem i fircykowatym wąsem który zakręcał palcami od czasu do czasu. Drugi z postury olbrzym, o pokiereszowane twarzy. Arvid sklasyfikował go jako najemnika, obciążony pełną zbroją kolczą którą starał się ukryć pod ubraniem i w wypolerowanym hełmie na głowie.

Szemrzacy Strumień

Poranek był ładny a słońce przygrzewało promieniami słonecznymi rozwinięte kwiaty drzew owocowych. Okrężna droga była jak to ‘skróty’ dłuższa niż po prostu zawrócenie swojej osoby i wrócenie tą drogą którą się przyszło. Ta decyzja jednak sprawiła, że elf mógł spotkać znajomą twarz.
Młoda dziewczyna z łukiem w ręce, do grubego pasa przymocowała martwą perliczkę, zapewne upolowaną dzisiejszego ranka. Ubrana w niebieską suknie podkreślającą zalety jej figury. Gruby warkocz włosów w kolorze dojrzałego prosa, niebieskie oczy, zdrowy rumieniec i wysoka wyprostowana postawa. Isabella Istner córka Gustava tutejszego myśliwego. Był on byłym żołnierzem który osiadł tutaj po porzuceniu służby wojskowej.

Isabella jest energiczną dziewczyną. Ciekawą świata, pragnie podróżować i zwiedzać dziwy. Dzięki ojcu sprawnie posługuje się łukiem, umie też czytać nie wiadomo kto ją tego nauczył.

Widząc elfa, dziewczyna najpierw wzdrygnęła się przestraszona a potem rozpoznając go jako, ‘człowieka’ mieszkającego w wiosce uspokoiła się. Posłała mu nawet przyjacielski uśmiech.
- Szczęście nie dopisało? - Spytała patrząc na brak zwierzyny przy mężczyźnie.

Aghatha Knoblauch

Bochen tego ranka rzeczywiście miał większe problemy. Jego rany były większe niż poprzedniego. Niektóre bąble popękały i sączyła się z nich śmierdząca ropa i krew. Oprócz babki Bochna wszyscy domownicy poszli na pole robić przy pieleniu. On natomiast przeklinał i jęczał z bólu przy próbach oczyszczenia ran. Nawet sam się znieczulał pociągając co jakiś czas gorzałki z saganka.
Za to babce Bochna buzia się nie zamykała.
- A słyszała o młodym Gleyerze? Nadal nie wrócił do domu. Stary Gleyer, chce organizować poszukiwania bo nie wierzy, że Timm tak sobie poszedł nic nie mówiąc. Jedni gadają że pewnie do miasta poszedł wiecie po pierścionek. Może w końcu Torsten i Gustav się ugadali i zamierzają swoje dzieci wiązać w lato. Inni gadają że Timm za posługą poszedł. Jego to tak zawsze do kapłaństwa ciągnęło. Ja tam nie oceniam, ale chłopak lepiej niech sobie ta Isabelle przygrucha bo z niego klecha taki sobie. Jak prowadził te swoje czytania hymnów do Sigmara to jakoś tak dziwnie. W końcu mu tu wszyscy do matki natury się modlimy. Ale ci Gleyer to chyba pechowi, jak sobie pomyślę jaka tragedia spotkała Else. - Staruszka na chwilę zamilkła i spojrzała na Aghathe - Dobrze żeście z Wilrie ją uratowały ale ciężko pewnie temu dziecku tak bez ręki. Wczoraj ją widziałam przy kaplicy przy zachodnim wyjściu z wioski. Się bidulka modliła o brata. Ten to nieodpowiedzialny, mógł komuś powiedzieć że odchodzi.- Tyrada staruszki brzmiała jeszcze chwilę a zielarka po wyjściu od Bochnów delektować się ciszą. Tylko szum wiatru i bzyczenie owadów.

 
Obca jest offline