Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2020, 11:42   #77
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Trudno ci się z tym zgodzić czyż nie? – Uśmiechnął się smutno. – Proszę, wyjaw mi swoje myśli.

- Garren opowiadał mi o tym jak tradycją ma duże znaczenie dla Motojów. Mimo to nie jestem w stanie zrozumieć ani tym bardziej tłumaczyć jej zachowania - pokręciłam głową. - Każdy z nas jest odpowiedzialny za swoje decyzje, wszystko inne to nic innego jak wymówki... Lecz co ja mogę o tym wiedzieć, ja nie czuje żadnego przywiązania do rodu, z którego się wywodzę - dodałam odwracając spojrzenie od niego.

– Masz rację. Każdy jest odpowiedzialny za siebie i swoje decyzje. Dlatego Yoriko dała się zabić Barai. Aby potem Baraia mogła zabić jej brata. Właśnie z powodu odpowiedzialności, za siebie, za honor rodu, który na niej i jej bracie się zakończył, za brata, za którego od dnia jej narodzin nakazano być odpowiedzialnej, właśnie dlatego zrobiła to wszystko… a wszystko inne. Czy to przyjaźń, czy poczucie własnej wartości, które dzięki nam zyskała, czy własne dobro… to były dla niej tylko wymówki. Dla każdego co innego będzie odpowiedzialnością, a co innego wymówką.

- Przykre, że nie zdobyła się na to by samej go zabić... Oszczędziło by to życie tych biednych kobiet które stanęły na jej drodze - stwierdziłam ze smutkiem.

– Gdyby mogła, zrobiłaby to – Powiedział smutno. – To moim obowiązkiem jest chronić moich ludzi i wymierzać sprawiedliwość złoczyńcom. – Westchnął. – A także dźwigać na sobie konsekwencje tych wszystkich działań. Chcesz jeszcze coś o niej wiedzieć?

- Rozumiem, że Baraia zakończyła życie Yoriko i jej brata? - zapytałam dla upewnienia się.

– Tak. Yoriko stanęła jej na drodze ale dała się zabić. Odashi uciekał jak tchórz i wpadł do wilczego dołu jednego z tutejszych plemion… znalazła go i dobiła… oczywiście jeśli by tego nie zrobiła, elfy, które by go znalazły zrobiłyby mu niewypowiedziane piekło przed śmiercią… takie jakie on robił im… ale jako kapłanka Toriela musiała okazać miłosierdzie… czyż nie? – Zapytał z powagą.

Zamyśliłam się chwilę nad tym pytaniem.
- Niedawno mój mentor miał podobny przypadek. Był to obłożnie chory leciwy mężczyzna, kapłan, bardzo cierpiący powodu swojego stanu i było kwestią czasu kiedy na zawsze zamknie oczy. Przed śmiercią chciał się wyspowiadać z tego co miał na sumieniu. A okazało się, że w swoim życiu robił okrutne rzeczy. Złamanie celibatu było w jego przypadku najlżejszym z grzechów - skrzywiłam się. W ostatnich dniach zaczęłam odnosić wrażenie, że tych to nikt nie utrzymuje. - On i jego kochanka robili coś znacznie gorszego. Pastwili się nad jej niewolnicą, która była jeszcze dzieckiem, w niewyobrażalny sposób. Ale ofiara w końcu się przełamała i zabiła jego kochankę... Ale mniejsza o to - pokręciłam głową. - Ten mężczyzna wyznał swoje grzechy tylko po to by mój mentor zakończył jego cierpienie. Wtedy myślałam, że to niesprawiedliwe. Ale teraz? Uważam, że ważne, że już go nie ma na tym świecie, bo znęcanie się nad nim jedynie brukałoby osobę dokonującą takiej zemsty. A on nie był tego wart. Tak samo brat Yoriko. Ważne, że mamy pewność, że nie żyje.

– A ta niewolnica? To dręczone dziecko, które zabiło osobę, która się nad nią pastwiła… czy zasługuje na śmierć według ciebie? – Zapytał z zaciekawieniem.

- Nie, nie zasługuje - odparłam bez zawahania. - Tak, mówię to świadoma, że prawo stanowi, że niewolnik, który zabije swojego pana nie podlega ułaskawieniu.

– To dziecko, to Lady Aithane Arahnea – Powiedział. – Ona mi wyznała całą prawdę. Nikt inny na świecie nie wiedział kim była jako dziecko. Ani jak… mała, bezbronna niewolnica, drowka, przebyła cały step i część królestwa by dotrzeć do swojego kraju. Nie zdarza się zbyt często by kobiety mrocznych elfów adoptowały dzieci, ale jej wytrwałość poruszyła Lilith Arahnea, która przyjęła ją jako swoją córkę, obdarzając nazwiskiem. Ilość blizn jakie nosi na sobie Aithane jest świadectwem ludzkiego bestialstwa i jej nieopisanego hartu ducha.

Ta informacja pewnie powinna mnie zaskoczyć bardziej, może nawet Cesarz tego oczekiwał, ale w mojej przywatnej ocenie nie było to tak szokujące jak dowiedzieć się, że Druidka jest córką mojego mentora. Zdecydowanie to zdarzenie było na szczycie mojej klasyfikacji niemożliwych zbiegów przypadku.
- Okrucieństwo nie jest wyłącznie ludzką cechą - pokręciłam głową. - Amelia, niziołka która ze mną przybyła, będąc w niewoli u dzikich kazano jej oprawiać ciała swoich pobratymców na mięso. A jej właścicielka nazywała ją "Mięso". Co do ofiary tego kapłana, lady Aithane, dobrze że los uszykował jej choćby namiastkę zadośćuczynienie za krzywdy.

– Tak naprawdę… bałem się ci o tym powiedzieć. Bo nie wiedziałem jak zareagujesz. Świat pełen jest okrucieństwa, jednak to nie los dał Aithane zadośćuczynienie za krzywdy. Ona sama sobie na to zapracowała własnym bólem i trudem. Czy jednak to ona zabiła Lady Karien, ona sama nie jest tego pewna. Jak mi wyznała, po wielu zabawach Lady nie pamiętała nic co się działo, często podawano jej środki odurzające. Tej nocy jak wyjawiła z transu wybudził ją dotyk kapłana… mężczyzna siedział obok niej na zakrwawionym łożu, i ją i jego pokrywała krew, mężczyzna trzymał jej dłoń na ramieniu i powiedział: “Teraz możesz odejść, odejdź”. To wszystko. Jak mi powiedziała, spojrzała na swoją Panią, której z gardła wystawał nóż i zwyczajnie wyszła… tego była nauczona, wykonywać polecenia, więc wykonała i to. Dopiero poranne powietrze ocuciło ją całkowicie i wtedy, gdy uświadomiła sobie, że jest wolna uciekła do pobliskiego lasu. Co było dalej to długa historia… oficjalnie powiedziano, że niewolnica zabiła swoją panią i zbiegła. Kapłan jednak twierdził, że śmiertelnie ją zranił gdy zorientował się co się dzieje i dlatego nakazał zaniechać pościgu. To wszystko.

- To czy Talarian tak zrobił żeby zakończyć cierpienia Aithane czy po prostu pozbyć się tamtej Lady nie ma już znaczenia. On i tak już nie żyje - wzruszyłam ramionami. - Jeśli ty albo Aithane chcecie wiedzieć co wyznał w spowiedzi to możecie próbować rozmawiać z Galadrielem. W każdym razie o tym, że była niewolnikiem już Talarian nie powie nikomu. A dla mnie pokrzepiająca jest świadomość, że tak okropna historia jaką miała może mieć szczęśliwe zakończenie, warte całego tego wysiłku, cierpienia i bólu.

– Wiesz dlaczego podąża z nami Baraia i tylu medyków? – Zapytał.

- Nie jest mi to wiadome - odpowiedziałam. - Jedynie mogę zakładać że to zabezpieczenie dla wojsk na wypadek tego co się wydarzyło.

– Tylko sami bogowie mogli przewidzieć incydenty z Odashim. Aithane jako elf, radzi sobie lepiej z ranami ciała i dlatego żyje aż do dziś, jednak jej stan, nawet mimo tego co po sobie pokazuje, jest bardzo odległy od zadowalającego. A z wiekiem bardzo się pogarsza. Ci wszyscy medycy, mają spróbować coś zmienić. Aithane nie da się dotknąć żadnemu mężczyźnie oprócz mnie. Valior badał ją podczas naszej wyprawy i stwierdził, że Aithane nie dożyje wieku sześćdziesięciu lat, bez leczenia. Wtedy jednak nie było ani czasu ani okazji aby zająć się jej zdrowiem, potem rozstaliśmy się, a Aithane nie chciała poddać się leczeniu u Valiora. Dlatego to ja przywiozę szpital do niej. – Powiedział.

- Czyli to jest powodem tej wyprawy... - mruknęłam pod nosem. - Myślę, że w tej sytuacji Druidka może być pomocna. Ma ogromną wiedzę z różnych stron świata i równie dużą praktykę. Może nawet Falris coś pomoże, dużo czyta więc może natknął się na coś pomocnego.

– Na teren posiadłości Aithane może wejść tylko dwóch mężczyzn, ja i Mistrz Barnaba, architekt i wynalazca, krasnoludzkiego pochodzenia, który zaprojektował jej posiadłość. Twój przyjaciel nie może wejść nawet do lasu, który otacza jej dom.

- Ma dziwne wymagania - pokręciłam głową. - Czy ona napewno chce być leczona? - zapytałam .

– Ona boi się mężczyzn. – Odpowiedział szczerze.

- Czemu? - zapytałam. Jeśli miało chodzić o wspomnianą wcześniej przeszłość, to jakby nie patrzeć kobieta równie bardzo ją krzywdziła co i mężczyzna, więc nie wiedziałam skąd miałaby ta wybiórczość się brać. - Skoro zrobiła wyjątek dla ciebie i tego mistrza to tym bardziej powinna dla lekarza. Kobietom które wstydzą się przyjść do kapłana po leczenie tylko dlatego, że jest mężczyzną, Galadriel zawsze powtarzał, że gdy zajmuje się chorymi to nie jest się ani mężczyzną ani kobietą, tylko osobą która ma zadbać o zdrowie.

– Jak mówiłem, to jak dotarła poprzez step do ziem mrocznych elfów, pozostaje tajemnicą, jak również to co wtedy ją spotkało i co musiała zrobić by przeżyć – Powiedział spokojnie, ale stanowczo.

- A ja mówię, że skoro zrobiła już wyjątek dla dwóch mężczyzn to niech zrobi dla trzeciego, czy czwartego jeśli ten ma zadbać o jej zdrowie. Jednak jeśli współczucie jej jest ważniejsze od zapewnienia jej dobrego lekarza - rozłożyłam bezradnie ręce. - To pozostaje ci tylko się modlić, że któraś z zebranych kobiet będzie tym dobrym lekarzem.

– Słyszałaś o komforcie ducha pacjenta? – Zapytał. – Valior opisał tą kwestię. Nawet on uznał, że lepiej wybrać wybitnego medyka płci żeńskiej i jeszcze go doszkolić, aby zajął się ranną. A ja wziąłem ze sobą dwie takie wybitne lekarki. Poznasz je wieczorem podczas wieczerzy. Nie wątpię w umiejętności Falrisa, jednak te dwie kobiety miały rekomendacje najlepszych medyków i przeszkolił je Valior, więc sądzę, że można połączyć wolę pacjenta z jakością leczenia. – Uśmiechnął się.

- Ciekawe jaki komfort ducha osiągnie w grobie.... - burknęłam. - Najlepiej by było, gdyby sam Valior ją badał - odparłam, nie zamierzałam dalej przystawać na swoim, bo Cesarz już miał swoje plany. - Spróbuję więc namówić Druidkę by do was dołączyła - dodałam.

– To dobry pomysł. – Przyznał. – A Valior nie uważa siebie za najlepszego medyka świata. Jest świetny, to fakt, ale liczy się ze zdaniem swoich kolegów i sam wskazał jedną z dwóch wybitnych lekarek, które z nami podróżują. Chyba, że uważasz, że kobiety nie mogą dorównać mężczyznom w takiej dziedzinie jak medycyna. – Zaśmiał się.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline