|
Ciężkie powieki pół-ogra uniosły się i opadły kilkakrotnie. Kiedy świadomość wróciła do umysłu wielkoluda, jego oczy rozwarły się ze strachem nerwowo lustrując otoczenie. - Ghhraaaaaaaaaaaaa! - przepełniony boleścią i zapowiedzią niebezpieczeństwa ryk rozlał się po ścianach całej jaskini. - Spokojnie! Chcesz żyć? - zapytał krasnal przytrzymując ogroida za ramiona. - Rozumiesz co do Ciebie mówię?
Pół-ogr zaczął się wyrywać, próbując oswobodzić się z więzów i wstać. Krasnolud przytrzymywał za ramiona, dla pewności. - Ro - zu - miesz - co - mó - wię? - zapytał spokojnym, powolnym głosem Jedynka. Krasnolud dostrzegł, że jakaś myśl zaświeciła w oczach olbrzymiego jeńca. Choć jego mimika przeczyła temu co dostrzegł, bowiem Kersh krzywił wargi warcząc przy tym, wydawało się, że zrozumiał przekaz. - Thark! Grrrzostaw!
- Jak się nazywasz? Mnie wołają Jedynka.
Półogr ponownie zaczął się szarpać, węzły marynarskie trzymały jednak bezbłędnie. - Khershh… - spojrzał na Gugliermo z zaciekawieniem ledwie tylko przysłaniającym wrogość. - Grroszczedzi!
- Uspokój się! Nie szarp. Żyjesz dzięki swojemu mułowi. Chcesz żyć Khersh? Mogę Ci pomóc.
W odpowiedzi Kersh nie odezwał się. Widać było, że nie zrozumiał całej wypowiedzi krasnoluda, lecz jego wzrok powędrował w stronę muła. - Muł dobry, uratował Kersh. Ja darować życie Kersh jak być grzeczny, rozumie?
- Mhhułł dobhry! Oszczerdź.
- Ja oszczędzę. Kersh będzie spokojny? - Jedynka dał znak dla Tomena żeby stanął za plecami ogroida i był w pogotowiu. - Thark! - Kersh usiłował dosięgnąć zębami do więzów, lecz było to bezcelowe. Willie dokładnie zadbał, by mieć pewność, że wróg sam się nie oswobodzi. [Gugliermo: intuicja - tajny!]
Jedynka nie mógł być pewien tego, co półogr uczyni, kiedy zostanie oswobodzony, miał jednak złe przeczucia. Miał wrażenie, że pół-ogr tylko czeka, by rzucić się na niego nie bacząc na niebezpieczeństwo. - Raz się żyje - szepnął dla dodania sobie otuchy i zaczął rozwiązywać więzy krępujące stwora. [Gugliermo: perswazja - oblany!]
Węzły jeszcze nie opadły, a pół-ogr nagle rzucił się na krasnoluda, próbując zaciekle zagryźć cofającego się Jedynkę. Nie postąpił jednak dwóch kroków, a jego odcięta głowa potoczyła się po kamiennej posadzce wywołując głuchy stukot i przerażone kwilenie uciekającego w popłochu muła. Krasnolud rzucił się łapać linę którą muł był obwiązany. [Gugliermo: grapple - zdany!]
Muł wierzgnął, kiedy lina napięła się. Krasnolud został pociągnięty przez zwierze ze zniewalającą siłą, jednak na pomoc zaraz rzucił się Tomen i razem udało im się uspokoić muła. - Jack! Spokój! - krzyknął krasnolud. - Tomen, daj mu coś do jedzenia - rzekł już spokojniejszym głosem i westchnął. Jego plan, choć dobry nie został zrealizowany perfekcyjnie. Smutek zagościł na twarzy krasnoluda. - Się robi szefuniu, ale dużo nie zostało. Będziemy musieli chyba coś upolować. Potrafisz polować, Jedynka, hę?
- Coś tam w dole zostało, gnom chyba wszystkiego nie wybrał nie? - Krasnolud zrezygnowany zlazł do jamy i zaczął szukać przydatnych rzeczy. - Noo… nieee wiem - Tomen spoglądał w kierunku wyjścia. - Trochę tego zabrał, druhu. Może by go tak… no wiesz… pokazać sztukę? Hm? - mówiąc to spojrzał w dół, w który zszedł krasnolud.
Prócz martwego Kenku było tam dużo kości i śmieci, a także odchodów, najwyraźniej przetrzymywanych tu żywcem stworzeń. Okazało się jednak, że gnom nie poczuł skrupułów i czując się upoważniony do zabrania rzeczy swojego kamrata, nie zostawił nic z prywatnych rzeczy Kenku. Sylwetka Gnoma jakiś czas temu zniknęła za otworem jaskini. - Ale jaką sztukę? Mów żesz normalnie! - sarknął krasnolud gramoląc się z dołu. - Nooo… rabunek się rozumie, nie? - ni to powiedział ni zapytał zdziwiony Tomen. - Eeee, zostawmy na razie, to golec. Jakieś graty ma. Niech najpierw co zarobi i wtedy go zrobim. Ale ostrożnie trza się będzie za niego zabrać, widziałeś jak ogniami strzela. Czarownik, tfu jego mać! - krasnolud splunął zamaszyście. - A o towarzyszu zapomniał. Dawaj tą bestie do dołu, dorzucim siana i drew. Niech przynajmniej ten przerośnięty kurak nie skończy jak jedzenie.
- U takich wszystko co najlepsze spłynęło ich matkom po udach. - przyznał dziwnie rozbawiony towarzysz Gugliermo. - ...czyli, że ogra? - upewnił się. - Taaa, ogra i tego tam, co na dole, spalim razem. Teraz sobie równi, nie pogniewają się - krasnolud zaczął nosić siano zerkając co chwilę na muła. - Doobra szefunio. A potem co? Dalej do Fanfalin?
- Eee, zobaczym gdzie muł nas poprowadzi, a jak nie poprowadzi to za gnomem poleziem. Trzeba go pilnować i się z nim zakumplować, hehehe - krasnolud zdążył wyprzeć z głowy niedawne niepowodzenie. Skierował myśli na nowy plan. - Hehehe - zawtórował mu serdeczny przyjaciel - Wygląda na osobę znającą się na kulturze, co nie szefu?
- Może i my się trochę kultury poduczymy, co nie Tomen? - zażartował Jedynka. - Póżniej na statku będziemy Jaśnie Pany! Patrz jak daleko zalazł już, taki mały a jak przebiera, podpalamy i go gonim! - podpalił prowizoryczny stos i ciągnąc muła za sobą ruszyli w pogoni za gnomem.
|