240.830.M41, godz. 20:50, areszt śledczy Trójrożca
Bajer patrzył szeroko otwartymi oczami na stojącego w lekkim rozkroku funkcjonariusza, powtarzając sobie chyba w myślach szokujące słowa Fenoffa. Potem wciąż zdezorientowany, ale bez wątpienia śmiertelnie przerażony klerk zerknął na ścienne regały pełne lśniących czystą stalą chirurgicznych narzędzi i w jego wielkich oczach pojawił się błysk zrozumienia. I zgrozy.
- To nie było nic groźnego, nic wielkiego! Te pieniądze nie są mi potrzebne! To nie moje, weźcie ją sobie! – wrzasnął z całej siły, tak dziarsko, że kropelki jego śliny opryskały buty Graiga – Weź sobie wszystko, tylko mnie wypuść!
- Najwyraźniej nie zrozumiałeś sensu zadanego pytania – powiedział spokojnie, aż zbyt spokojnie Fenoff – Twój udział w nielegalnym pozyskaniu poufnych danych jest oczywisty i udokumentowany. W tym momencie interesuje mnie pochodzenie tych dziesięciu tysięcy, które znaleźliśmy w twojej norze. Skąd je miałeś?
- Dostałem! Zarobiłem! Ale nie chcę ich, nie potrzebuję! Dostałem tę forsę od pewnej kobiety. Ale to była legalna sprawa, miałem jej znaleźć w sieci parę danych.