Wątek: Pandemia Z
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2020, 03:12   #3
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Z dobre parę gryzów nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Dziewczyny były zbyt zajęte sobą jakimiś wzajemnymi tłumaczeniami. No ale chyba pomogło na tyle, że blondynka wsunęła spluwę za pasek spodni po czym obie wróciły do stołu. Tracy obok rudzielca, tam gdzie dotąd siedziała a Lisa za nią siadając okrakiem na ławce i obejmując dziewczynę w berecie w pasie.
- Na mieście jest dużo 20-tek. Niebezpiecznie jest tam chodzić. Dlatego jesteśmy tutaj. Tu jest wyspa a zarażeni chyba nie umieją pływać. No jesteśmy tu od paru tygodni a jeszcze żaden tutaj nie przypłynął. Właściwie nikt normalny też nie. Znaczy zdrowy. Dopiero ty. - Tracy wzięła na siebie tłumaczenie jak wygląda sytuacja w najbliższej okolicy.

- Macie samochód? Ilu was jest? - Lisa oparła brodę o ramię Tracy ale nie spuszczała z Sylvii swoich pomalowanych oczu. Nadal chyba nie była co do niej do końca przekonana ale przynajmniej była gotowa w miarę spokojnie rozmawiać bez pomocy spluw o tej sytuacji.

- Nie umieją pływać… nie do końca - Silvia spochmurniała, przerywając jedzenie. Przyglądała się obgryzionej do połowy kości, zgrzytając zębami aż do chwili, gdy podjęła - goniły nas, myślałam że już po nas. Wtedy Jasper krzyknął o rzece i do niej wbiegliśmy, a one za nami… i nadal nas goniły. - przełknęła ślinę, nerwowo poprawiając włosy które opadły jej na policzek - Aż nagle zaczęły się kotłować… i poszły pod wodę, chyba. Nurt był silny, trudno było utrzymać się na powierzchni i nie utonąć. - wgryzła się mięso, szybko przeżuła i połknęła - Jest nas trójka, Jaser, Aaron… i ja. Nie wiemy w jakim stanie jest fura, no przynajmniej ja nie wiem. Trzeba pogadać z Jaserem, rządzi się… - zrobiła przerwę, podnosząc padlinę do ust ale zanim się w nią wgryzła dodała prawie szeptem, dość smutno -... póki nie znajdziemy mojego brata.

- Trójka… Ale macie samochód? Samochodem byłoby łatwiej. My mamy tylko łódkę. Po tamtej stronie chodzimy na piechotę. - Lisa jakby trochę zapomniała o swoich podejrzeniach i mówiła jakby już myślała o naczyniach połączonych ich dwóch grup.

- Mamy jeszcze radio. Stąd wiemy, że jest jeszcze kilka bezpiecznych miejsc w mieście i okolicy. Ale na piechotę trudno przejść taki kawał. - Tracy dorzuciła coś od siebie wskazując dłonią gdzieś dalej, poza budynek.

- Ktoś tam jeszcze żyje? - Griffith uniosła nagle głowę, bystrzej momentalnie. Czujnie popatrzyła na obie dziewczyny, a w jej sercu na chwilę odżyła nadzieja - Słyszałyście o kimś kto nazywa się Marcus? Marcus Griffith, wołają go Angel, albo Angelo...tak, fura została po tamtej stronie rzeki. Skoro macie łódkę możemy spróbować się do niej dostać. Zostawiłam kumpli ze trzy kwadranse marszu stąd, w jakiejś ruderze. Nikt nie był ranny, tylko przemokliśmy jak psy. Co jest z furą… Aaron będzie wiedział, ja się nie znam na mechanice ani nie widziałam jak mocno przywaliliśmy, bo Jaser kazał mi wiać w pierwszej kolejności.

- W ruderze? To pewnie ta chata dla turystów. Wędkarzy i takich tam. Jest na drugim końcu wyspy. - Tracy zmrużyła oczy próbując się domyślić o jakim miejscu mówi nowa koleżanka.

- A z tymi innymi miejscami to nie. Znaczy nie słyszałam nikogo takiego jak mówisz. Ale to Tracy siedzi głównie przy radiu. Ja próbuję ryby łapać ale chujowo mi to idzie. A ty Tracy może zerknęłabyś na tą ich furę co? Może byś dała radę ją naprawić? - blondyna pokręciła głową na znak, że chyba nie do końca ogarnia radiowe sprawy ale zwróciła się do brunetki z pewną propozycją.

- No mogłabym. Ale jak mocno gruchnęliście albo mimo wszystko coś poszło tak na serio to nie wiem czy pomogę. A w ogóle jaka to bryka? Zmieścimy się w pięć osób? - Tracy skrzywiła się trochę na znak, że takie ugadywanie w ciemno to trochę właśnie stawianie diagnozy w ciemno. Musiałaby zobaczyć furę by ocenić co się da a co nie da zrobić.

- Jakaś czarna, pięciodrzwiowa… duża osobówka - Silvia zagryzła wargę, unosząc oczy ku niebu - Nie powiem więcej, nie znam się na tym, naprawdę. Pomieścimy się, manele też. Jechaliśmy w trójkę, chłopaki z przodu, ja z tyłu. Spałam na kanapie prawie całkowicie wyciągnięta i naprawdę szło wypocząć, więc dwie osoby by się jeszcze na spokojnie zmieściły… dobra, zróbmy tak - odłożyła ogryzioną kość i sięgnęła po nową, ale zamarła w pół ruchu, czując durne wyrzuty sumienia. - Zaprowadzę was do Jasera i Aarona, są w porządku. Niańczą mnie od samego Springfield, a nie musieli… mnie szukać, wracać i ryzykować. Poza tym Jaser był w woju lekarzem, naprawdę porządny gość. Zobaczymy czy w ich opinii jest co zbierać z fury, jeśli tak przepłyniemy po nią… a jak nie to chociaż po nasze rzeczy. Podzielimy się, oddamy żarcie - cofnęła rękę, spoglądając tęsknie na talerz. Żarcie machało do niej, zamknęła więc oczy aby tego nie widzieć - A na razie możemy im trochę zanieść. Też niczego nie jedli…

- My do nich? - Tracy zapytała niepewnie jakby obawiała się trochę spotkania z obcymi mężczyznami. Odwróciła głowę w bok aby zobaczyć jak blondyna się na to zanosi.

- Ja z nią pójdę. Znaczy popłynę. Nie ma sensu iść jak można wziąć łódkę. Bliżej i szybciej. - Lisa zdecydowała się szybko podejmując decyzję za nie obie.

- No tak. Poza tym dobrze by ktoś był przy radiu. Czasem podają wiadomości. Albo choćby pogodę. - Tracy pokiwała swoim beretem jakby chciała przeprosić, że nie idzie i przekonać dlaczego powinna zostać.

- Lepiej ich sprowadzić tutaj. Jeszcze sporo tutaj miejsca. Poza tym jak mówisz, że któryś z nich się zna na samochodach to może z tych tutaj coś z nimi zrobi. - blondyna też dopowiedziała swoje i teraz już obie czekały jak zareaguje rudzielec.

Odpowiedź przyszła szybko, a było nią położenie na stoliku torby z mikrymi zapasami i cieplejszy uśmiech na bladej gębie.
- Nie ma co tego targać… było w wywrotkach - wskazała na maszyny - Tam też są cb radia, Aaron może próbować je odpalić i sprawdzić. Albo zabrać części na wymianę. Gdybyś potrzebowała bejsbola to stoi tam za rogiem - popatrzyła na Tracy, kiwając głową w drugą stronę - Klamki nie mogę ci zostawić, bo Jasper mnie zajebie… jest jego - skrzywiła, na koniec zwracając się do blondynki - Dziękuję… łódką będzie na pewno szybciej i wygodniej. Możemy ruszać kiedy będziesz gotowa… ja już jestem.

- Aha no pewnie ale no daj nam chwilę. Musimy się spakować. - Lisa pokiwała głową, pocałowała policzek Tracy po czym wstała i wróciła do wnętrza tego czegoś z zaokrąglonym dachem.

- Jej, nie złość się na nią. Ona jest w porządku. To ona o nas dba i trzyma w kupie. Tak już od początku, od paru tygodni. - Tracy położyła swoją dłoń na dłoni gościa jakby chciała przykuć jej uwagę i wzmocnić swoją prośbę. Właściwie jak jej się Silvia przyjrzała to miała jakieś tatuaże pod obydwoma obojczykami. I duże kwiaty wytatuowane na ich końcach tak, że już zachodziły na ramię. Bo było na tyle ciepło, że siedziała w samym topie na cienkich ramiączkach a na dole miała krótką, luźną spódniczkę kończącą się trochę przed kolanami.

Coś wewnątrz klatki piersiowej Sil skręciło się. Obserwowała jak blondynka odchodzi i znika w magazynie, przypominając sobie własne pierwsze tygodnie końca świata… i nie były to dobre wspomnienia.

- Macie siebie, normalne że przede wszystkim staracie się utrzymać przy życiu - wróciła do brunetki, uśmiechając się trochę sztywno. Też chciałaby mieć od początku kogoś zaufanego… kurwa, dobrze byłoby wtedy mieć kogokolwiek, kto nie chciał jej zabić, okraść, albo zeżreć. - Nie gniewam się, rozumiem. I tak poszło gładko… dzięki że się za mną wstawiłaś, nie musiałaś. Źle jest - skrzywiła się - Wszędzie… i robi coraz gorzej. Nie będziemy się niczym różnić od 20stek jeśli zapomnimy co oznacza człowieczeństwo. - dorzuciła pogodnie, ignorując że obaj kumple i Marcus wyśmialiby ją, gdyby tylko mieli szansę.

- No właśnie. - Tracy skwapliwie pokiwała głową i odwróciła się za siebie aby spojrzeć na drzwi i okna budynku gdzie zginęła blondynka. Po czym znów skierowała swoją uwagę na rozmówczynię przybliżając się nieco i trochę ściszając głos.

- Lisa jest trochę nerwowa i spięta. Wszystkim się przejmuje. Chociaż ja chyba też ale trochę inaczej i z innych rzeczy. Ale staram się ją przekonać do medytacji i masażu by łatwiej jej było opanować tą złość gniew. No ale jak widziałaś chyba niezbyt mi to wychodzi. - bereciara mówiła ciszej i trochę szybciej. Ale na końcu gdy chyba zdała sobie sprawę z mizernych efektów własnego wysiłku trochę znów posmutniała.

- Ona się boi. Bardzo. Są chwile gdy ją to paraliżuje… a boi się o ciebie przede wszystkim. Więc przekuwa strach w gniew, tak jest łatwiej. Gniew to świetna motywacja i motor napędowy - Silvia nie owijała w bawełnę, unosząc głowę aby móc obserwować chmury - Zrobi wszystko aby nie stała ci się krzywda. Rozumiem to i szanuję. Przyprowadzę ci ją w jednym kawałku, obiecuję - opuściła wzrok na dziewczynę obok - Dacie mi coś zabrać dla chłopaków? Jeśli coś przegryzą będą bardziej znośni. Nie są źli, są jak Lisa. Zmieniają strach w gniew, ale tak jak z Lisą, da się z nimi dogadać.

- Masz rację. Dziękuję jesteś taka miła. - Tracy odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się do rudzielca siedzącego obok. - To poczekaj coś ci dla nich zapakuję. Dużo tego nie ma ale coś ci dam. - powiedziała wstając z ławki i też wracając do środka tego budynku. Silvia odprowadziła ją wzrokiem, darując jakikolwiek komentarz na temat tego, ze gdyby tylko berecik wiedział z kim gada, nigdy nie nazwałby jej miłą.

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...

Ostatnio edytowane przez Driada : 04-05-2020 o 12:43.
Driada jest offline