Czekałem cierpliwie na pierwsze słowa. Pierwsze oznaki pęknięcia i skruchy grzesznika. Widziałem już różne reakcje oskarżonych o złamanie Lex Imperialis.
Od furii, wyładowania złości i zrobienia z siebie ofiary, poprzez totalne załamanie i milczenie, przez sypanie nazwiskami oraz datami z rękawa, kończąc na skrajnie przymilnej postawie. Niezmiennie bawiło mnie, gdy taki lizus tak czy inaczej kończył z wysokim wyrokiem.
Nie aresztujemy za błahostki, nie robimy tego zgodnie z naszymi zachciankami. Zapewne ludzie postrzegają nas jako surowych i milczących katów, którzy w pełnym rynsztunku przemierzają Imperium by zaprowadzać porządek. W gruncie rzeczy to obraz przekłamany, ale dość użyteczny w pracy nad opinią o Adeptus Arbites.
Arbitrator ma prawo do interwencji, gdy jest świadkiem łamania prawa. W mojej karierze zdarzyło mi się to tylko kilka razy i nie powiem, bym był z tego dumny, ale obowiązki jakie nakłada na mnie przynależność do Adeptus Arbites i fakt noszenia odznaki, do czegoś zobowiązują. Inna sprawa, że mój karapaks został zniszczony tamtej feralnej nocy.
Starsza kobieta, arystokratka? Nie, to niemożliwe.. nie żebym nie mógł uwierzyć w możliwą winę, ale niedawno tam byłem i z nią rozmawiałem. Klniecie się na świętych, jakby to miało pomóc. Ale to o czym mówił, pasowało tylko do jednej osoby.
Hortance Krane-Corribdan.
Wychodzę szybkim krokiem z celi i mówię strażnikowi, że niedługo wrócę.
Biegnę do pierwszego interkomu, który będzie zdolny połączyć mnie z resztą Akolitów. Nawiązując połączenie, układam w głowie plan.
- Tu Fenoff. Prześlijcie mi zdjęcie Hortance Krane-Corribdan. Micha, łap Lyrdiona i grzejcie aerodyne. Bądźcie gotowi do natychmiastowego startu.
Wracam równie szybko, niemal wpadając do celi. Piorunuję wzrokiem Bajera, podchodząc bliżej.
- Czy rozpoznasz tą kobietę, jeśli pokażę Ci jej podobiznę? Przyjrzałeś się jej dobrze? - wypalam, napędzany wściekłością i adrenaliną. Goni mnie czas, aby dopaść tą kobietę jak najszybciej.