Wątek: Pandemia Z
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2020, 14:21   #4
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 2 - 2021.08.01

Czas: 2021.08.01; nd; ok 12:00
Miejsce: Oregon; Portland; Ross Island
Warunki: jasno, ciepło, zachmurzenie, d.si.wiatr
Głód: -0,4; lekki głód



- Tylko wróćcie jakoś szybko. - Tracy chociaż starała się wyglądać na pogodną i schować swoje obawy i niepokój do kieszeni. Pomachała im rączką z piaszczystego nadbrzeża na jakim trzymały łódź z białego plastiku. Trzeba było ją najpierw zsunąć z tego piachu na wodę i dopiero potem władować się do środka.





W łodzi były dwa wiosła. Sama łódź nie sprawiała wrażenia zbyt obszernej ale raczej do pół tuzina osób to by pomieściła bez większych problemów. Obie z blondyną mogły jeszcze pomachać brunetce w błękitnym berecie jaka zostawała na brzegu. Wcześniej Tracy się z nimi pożegnała bardziej dosłownie. Lisa dostała krótkiego całusa w usta i gorący uścisk jakby miały się zobaczyć nie wiadomo kiedy. Silvia dostała sam uścisk i termos w którym miała być gorąca herbata dla jej chłopaków.

- Będę przy radio! - krzyknęła im jeszcze na pożegnanie gdy obie siedziały na środkowej ławeczce i miarowo napierały na wiosła. Lisa też jej jeszcze ostatni raz pomachała i już mogły przedzierać się przez wody zatoki.

- Ciekawe czy będzie padać. Miało być ładnie przez cały dzień. - Lisa mruknęła ni to do siebie ni to do drugiej wioślarki gdy opłynęły jakieś zanurzone w wodzie ustrojstwo. Trochę to wyglądało jak jakiś pomost, trochę jak budynek a trochę jak jakaś barka. Ale w naturalny sposób oddzielało ten wąski pas wody od reszty zatoki i pewnie dlatego dziewczyny trzymały tutaj swoją łódkę.

Pogoda rzeczywiście trochę się popsuła. Niebo stopnowo spochmurniało i zrobiło się trochę ponuro. Groźba jakiegoś deszczu jaki miałby je złapać na środku zatoki czy potem w lesie rzeczywiście nie wyglądała przyjemnie. No ale na razie nie padało. Chociaż wiatr od ledwo wyczuwalnego zrobił się dość silny więc i fale zrobiły się większe a pokonanie ich wymagało pewnego wysiłku ale jeszczenie wyglądało to niebezpiecznie.

Gdy łódź wypłynęła na środek zatoki Sylvia zorientowała się, że przynajmniej część tych barek musiała widzieć z brzegu. Tylko wtedy były dość oldegłe i widoczne z innego profilu. Teraz ze dwie minęły całkiem blisko ale blondyna traktowała je jak powietrze i nie zwracała na nie uwagi. Wyglądały jak jakieś dryfujące barki wyładowane hałdami piachu. I na obszarze całej zatoki kilka ich było rozsypane chaotycznie po całej jej powierzchni.

Trasa przez środek zatoki faktycznie musiała być znacznie krótsza niż brzegiem dookoła niej. Przybiły do brzegu zatoki który jak większość wyspy był pokryty lasem. Tym samym przez jaki wcześniej ruda szła na piechotę. Żadnej ścieżki ani chaty jaka ugościła ich ostatniej nocy nie widziała. Ale blondyna wydawała się świetnie wiedzieć gdzie są i jak iść dalej. Tylko znów musiały trochę wysilić się aby chociaż trochę wyciągnąć łódź na brzeg.

Plaża w tym miejscu była dość skromna. Między skrajem wody a pierwszymi drzewami było może kilka kroków piachu. I był raczej szary a nie złoty jak w turystycznych folderach reklamowych z egzotycznych krajów czy choćby z Florydy albo Kaliforni. No a potem trzeba było zanurzyć się w ten las. Tym razem na przełaj.





Widoczność czasami sięgała na kilkadziesiąt kroków w dal. Zwłaszcza przy wyższych i rzadszych partiach lasu. Ale czasami sięgała ledwo kilku kroków, zwłaszcza przy parterze jakim się poruszały. W miarę jak szły przez ten las Lisa robiła się bardziej milcząca. Zwłaszcza jak wyszły na ścieżkę chyba tą samą jaką ze dwie godziny temu szła samotna, rudowłosa dziewczyna w skórzanej kurtce. Lisa zatrzymała się przy ostatnim zakręcie gdy wśród zieleni było już widać frontową ścianę chaty odległą o kilkadziesiąt ostatnich kroków. Odruchowo sięgnęła do kangurki gdzie pewnie trzymała gnata jakby dotyk broni miał nieść ukojenie w kontakcie z obcymi.

- Idź pierwsza. Będę zaraz za tobą. - mruknęła do Silvii gdy widocznie nie miała zaufania do obcych na tyle by witać się z nimi na gołą klatę. Więc rudowłosa robiła za to ogniwo pośrednie między starymi a nowymi znajomymi. Gdy wyszła przed front chaty zastała tam Aarona. Siedział przy stole nad rozłożonym na części pistoletem więc chwilowo jego gnat był wyłączony z akcji. Wciąż siedział w samych bokserkach chociaż nałożył już na siebie t-shirt zasłaniając część licznych tatuaży.


- Sil! - ucieszył się uśmiechając się do niej. - Hej, Jes! Sil wróciła! - zawołał nieco odchylając głowę by zawołaś Kanadyjczyka który widocznie był wewnątrz chaty. Ale zanim ten wyszedł na scenę wrkoczyła blondyna w szarej bluzie i nałożonym kapturem.

- Oo… Znalazłaś koleżankę Sil? - zapytał wydziarany kierowca obserwując nową z mieszaniną ciekawości i nieufności. Zresztą blondyna reważnowała mu się dokładnie tym samym. Tylko jej spluwa w tej chwili nie była rozłożona na części składowe. Ale na razie jej nie wyjęła. Wyglądała jednak na spiętą i nieufną. I albo rudej się wydawało albo przestał przecierać szmatką elementy broni i zaczął ją składać do kupy. Ale drzwi chaty skrzypnęły i ukazał się w nich najwyższy i najstarszy z ich trójki. Ponieważ obie stały już przed frontem chaty to też obrzucił je obie spojrzeniem. Sil krótszym pewnie widząc, że wróciła w jednym kawałku. Tą w kapturze dłuższym jak to zwykle z nowymi bywało gdy jeszcze nie wiadomo było czego się po nich spodziewać.




- Cześć Sil. Kim jest twój gość? - zapytał stojąc w drzwiach chaty. Chata stała na jakimś ganku więc wydawał się jeszcze trochę wyższy dla kogoś tojącego na ziemii niż zwykle. Stojąc najbliżej blondynki Griffith dostrzegła, że dłoń tamtej znów szuka otuchy w dotyku gnata. Patrzyła na całą trójkę nieufnie stojąc najbliżej ścieżki i krzaków by pewnie w każdej chwili móc w nich zniknąć. W końcu miała przed sobą trójkę obcych ludzi z których jedno miało spluwę a drugie właśnie kompletowało swoją.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline