Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2020, 20:32   #807
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Galvinson dał znak thazorowi drużyny wojowników dawi, że nadszedł czas zmierzenia się z odwiecznymi wrogami krasnoludów. Grobi mieli umrzeć co do jednego, albo wszyscy dawi polegną w boju.

Detlef wielokroć bardziej cenił męstwo oraz umiejętności brodatych wojowników i widział, że każdy z nich da radę przynajmniej kilku zielonoskórym. Tuzin, wliczając Detlefa i Galeba, mógłby wyciąć nawet i setkę zielonych pokrak. Tymi ostatnimi przewodził jednak czarownik umgi o nieznanej, lecz zapewne dużej biegłości w swojej sztuce i Thorvaldsson zdawał sobie sprawę, że wielu brodatych wojowników nie wróci do karaku.

"Być może wszyscy pozostaną na tej górze, a ich kości będą ogryzać przeklęci grobi" - zgrzytnął zębami.

Spodziewając się porażki w obliczu liczniejszego i nieprzewidywalnego ze względu na magiczne wsparcie przeciwnika zastanawiał się, czy powinien powstrzymać atak. Wojownicy byli niecierpliwi a ich topory łaknęły krwi zielonoskórych. Próbując odwieść ich od ataku podważyłby autorytet Runiarza i okazałby tchórzostwo w oczach pozostałych. Zostawiając grobich w spokoju pozwoliliby im grasować w pobliżu twierdzy, co sprowadziłoby na nich hańbę. Równie haniebnym byłoby tolerowanie czarownika wysługującego się znienawidzonymi wrogami dawi na ziemiach krasnoludów.

A przecież honor był wszystkim...

Detlefa nie cieszyła cena, jaką przyszłoby im wszystkim za to zapłacić. Ich powinnością była walka i zniszczenie odwiecznych wrogów. Za wszelką cenę... Z drugiej strony ten zastęp krasnoludów mógł zrobić jeszcze wiele dla chwały swojej twierdzy i króla. Dać się zabić w nierównej walce może i było szlachetne i zapewne oczekiwane, jednak według Thorvaldssona nie było w tym korzyści dla miejscowych dawi. Czarownik zbierze pozostałych przy życiu zielonoskórych i będzie dalej grasował po górach za nic mając prawa krasnoludów do tych ziem i ani myśląc pytać ich o zgodę. Z mniejszym oddziałem zmuszony będzie planować jeszcze podstępniej i będzie trudniejszy do wytropienia.

Podjął decyzję - pozostało zrobić wszystko, by przekonać wojowników do zaniechania ataku i nie podważyć autorytetu Runiarza.

- Wstrzymajcie się! - rzucił chrapliwie, jakby mu w gardle zaschło, więc odchrząknął. - Grimnir mi świadkiem, że nienawidzę tych zielonych pokurczy tak samo jak wy i najchętniej wyrżnąłbym całe to przeklęte plemię, jednak nie czas nam bracia, by atakować ich już teraz. - Rzucił mocniejszym głosem. - Wasze męstwo jest niezachwiane, jak i poświęcenie dla twierdzy, jednak czasy które nadeszły będą wymagać od synów Grungniego wiele krwi, wyrzeczeń i wysiłku, by przetrwać. Każdy z was będzie potrzebny swemu klanowi, twierdzy i królowi by w chwili ostatecznej próby stanąć ramię w ramię ze swym sąsiadem, wznieść tarcze tworząc mur nie do przejścia oraz topory, by rąbać wrogów dawi bez litości i zawahania. - Przerwał na chwilę szukając zrozumienia w brodatych obliczach wokoło.

- Ten czarownik umgi ma wielką moc - widzieliście sami, jak zabił tego potężnego niedźwiedzia. Cień jest jego sprzymierzeńcem i na wewanie czarownika potrafi udusić wołu, a przecież to nie wszystkie jego nieczyste zagrania. Nie ma chwały w takiej śmierci przecież. Poza tym nie możemy... - znów przerwał, by po chwili kontynuować mocniejszym głosem - Nie mamy prawa ryzykować waszego życia bez pewności, że przysłużymy się twierdzy. Nie możemy zaatakować nie mając pewności, że zwyciężymy i osiągniemy cel. Wasza śmierć nie przyniesie korzyści królowi, a zielonoskórzy choć niewątpliwie odnosząc duże straty będą mogli odejść w niewiadomym kierunku i wciąż napadać na górskie osady. Chcąc atakować musimy mieć pewność, że wszystkie grobi zginą, a czarownik odejdzie pokonany lub zginie wraz z nimi.

- Zatem proszę was, byście powstrzymali swój słuszny gniew jeszcze przez chwilę, byśmy mogli spełnić naszą misję i wrócić jako zwycięzcy. Choć zżymam się na myśl o podchodzeniu naszego wroga i wyczekiwaniu na odpowiednią chwilę do ataku, to właśnie taka taktyka jest teraz potrzebna, żebyśmy nie przelali więcej krasnoludzkiej krwi niż trzeba. Jestem przekonany, że czarownik odszuka i podejmie trop demona, zatem wciąż aktualne pozostaje zaatakowanie grobich w chwili, gdy będą ścierać się z istotą zrodzoną na przeklętych Pustkowiach Chaosu. - dodał na koniec.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 06-05-2020 o 16:52.
Gob1in jest offline