Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2020, 21:50   #44
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
To co się działo nie mieściło się Shevie w głowie. Mieli okazję skorzystać z pomocy wilkołaka w realizowaniu własnych celów. Ba, może idealne rozegranie tej sytuacji pozwoliłoby na to, żeby „Księżna” odwaliła zamiast nich całą brudną robotę. Wszystko za cenę życia pary nikomu nieznanych szczurów z wymyślonego świata w szklanej kuli. Co takiego mogło pójść nie tak?

Sheva obserwowała z uwagą. Ludzie byli kompletnie różni. Zawsze ją to zaskakiwało. Zawsze starała się wczuć w innych i wyobrazić sobie cóż nimi kieruje. Wielkolud zaskakiwał ją już nie pierwszy raz. Zastanawiała się co może kierować człowiekiem, który postanawia bronić myszy przed wilkami? Ryzykować własne życie, czy choćby zdrowie? Poczucie zobowiązania za leczenie? Najwidoczniej. Dla półelfki było to obce uczucie. Nie prosiła o pomoc. Pomoc niesiona bezinteresownie zawsze jest próbą zobowiązania. Sheva odcięła się od tego. Nie miała zamiaru mieć zobowiązań wobec kogokolwiek. Nigdy nie wiadomo do jakiego podłego zagrania posunie się ktoś, wobec kogo się zobowiązywała.

Iton zbliżył się do niej. Zastanawiała się dlaczego? Chciał ją chronić? Uśmiechnęła się do tej myśli. Miała na koncie setki złamanych serc.

Hassan był bardzo dobry w tym co robił. Broń w jego dłoniach była niczym wytrawny instrument w dłoni barda. Zaczął swój taniec. Gladiatorka obserwowała go z uwagą. Praca mięśni napinających się z każdym ruchem. Płynne przenoszenie ciężaru ciała. Atak na jednego przeciwnika przy jednoczesnym kontrolowaniu pozycji drugiego. Mógł dużo zarobić na arenie. Szkoda było go zmarnować w jakimś śnieżnym pustkowiu w obronie myszy.

Ale wilki były szybsze. Wilki są zabójczo szybkie jeśli nikt nie dał im odurzających ziół przed walką na arenie.

Myszy też zaskakiwały. Tilda najwyraźniej była kimś, kto w Mulmaster siedziałby głęboko w lochu. Splatała w dłoniach płomienie, którymi usiłowała spalić wilka. Jednak brakło jej celności. Jej chłopakowi poszło dużo lepiej. Walczył czymś wielkości nożyka do obierania jabłek i trzymał to oburącz. A jednak dziabnął napastnika. Cóż, nie było to trudne. Wilk wszak był skupiony, by nie stracić głowy pod ogromną glewią Mamaluka.

Oczy Shevy rozszerzyły się w strachu, gdy wilk ugryzł wielkoluda w łydkę. Hassan nawet nie jęknął.

- Pffrr… miałam nadzieję, że od razu ich rrrozszarrrpią - Księżna skomentowała zakładając ręce na piersi.

“Ja też” Sheva dodała w myślach. Sprawy komplikowały się z każdą chwilą. Hassan był skuteczny w tym co robił. Był przydatny dla ich sprawy. Tymczasem jakiś podrzędny wilk szarpał jego nogę. Co dalej? Co zrobią z kulawym wojownikiem? Pólelfka czuła, że musi jakoś wpłynąć na Mamaluka, żeby nie stawał w obronie wszystkich nowopoznanych. Kto go wyleczy, skoro plan Shevy zakładał pożarcie leczącej myszy przez wilki?

- Lepiej uciekaj, bo nie będzie teraz rozmów. - Iton dobył ostrza
- SŁUCHAM?!? Ja mam UCIEKAĆ? - wilkołaczyca wyszczerzyła zęby wściekłości obnażając na nowo swoje pazury.

“Eh… on na pewno nie wie jak rozmawiać z kobietami” pomyślała Sheva. Ile mogły mieć te pazury? Przecież Iton nie miał nawet pancerza. Ryzykant.

- Itlon! Hassan! Dość! - zawołała Shillen widząc, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.
- Księżno, proszę odwołaj wilki i spróbujmy spokojnie porozmawiać. Rozlew krwi nie przyniesie korzyści żadnemu z nas, a współpraca owszem. - zwróciła się do wilkołaczycy chcąc załagodzić sytuację. Bez względu na przebieg akcji nie miała zamiaru dobywać broni. Widziała tą walkę jako przegraną i nie chciała brać w niej udziału. Jej celem było uratowanie Elendara, a nie da rady tego dokonać, jeśli zginie tutaj.

Shilien. Ona jedna zdawała się mieć tutaj zmysł przetrwania taki sam jak Sheva. A może to męskość blokowała logikę? Z drugiej strony co oni mogli wiedzieć o wilkołakach. Za to ona ustawiła się w pozycji wytrawnego łowcy i zabójcy. Groziła i kłamała. Jednym słowem robiła wszystko, żeby wypełnić zadanie i zapewnić bezpieczeństwo siostrze.

Półelfka oceniała sytuację. Szał wilkołaczki nie pomagał. Analizowała. Czerwony kapturek. On był kluczem. Z jakiegoś powodu go uprowadziła.

Struga krwi przeleciała tuż obok niej.
Księżna rozwścieczona słowami Itona doskoczyła do niego szybciej niż on to przewidział wgryzając mu się boleśnie w jego ramię. Zaraz potem chybiła szponem.

- Kurwa, STOP! - Iton ryknął na wilkołaczycę nie cofając się, choć śmierć zaglądała mu bardzo głęboko w oczy. Nie mógł okazać strachu, choć wiedział, że jeśli zginie to przez niewyparzony język. Wilki to po prostu większe psy i mężczyzna liczył, że taktyka dominacji zadziała również na wilkołaczyce. Inaczej czeka go szybka smierć.

Kłamał i groził w obliczu śmierci. Czyli umiał. A jednak, to śmierć musiała zajrzeć mu w oczy. Sheva robiła to na co dzień.

Tymczasem glewia Wielkoluda trafiła wilka. A drugi z wilków szarpał myszkę. Cóż… jedna mniej. I od tego trzeba było zacząć. Zeżreć najpierw małego z nożem do obierania jabłek, a potem magiczkę z jej płomiennymi pazurkami. A potem wrócić do planu na pochwycenie śpiącego królewicza. Tymczasem zawiązała się walka, w której siły Księżnej atakowały ich facetów. Ba! Sama księżna wgryzła się w Itona. W człowieka stojącego mniej niż pół metra od Shevy. Krew tryskająca z jego ramienia opryskała jej łańcuch.

Gladiatorka zagryzła zęby. Nie mogła stać bezczynnie. Nie mogła pozwolić na zniszczenie wszystkiego. Jeżeli teraz wilkołaczka zamorduje połowę z nich, to jaka będzie ich pozycja w dalszych negocjacjach? Czemu miałaby im pomóc, skoro może ich pożreć? Gdyby przewidziałą taki obrót sprawy, to na samym początku powinna zacząć od porzucenia planu o ratowaniu Czerwonego Zakapiora. Wtedy przerośnięte myszy nie byłyby problemem. Musiała działać.

Rzuciła się biegiem do przodu. Jej myśli i tak wybiegały w przód. Wszak już wiedziała, że z jakiegoś powodu Czerwony Kapturek nie został zabity na miejscu jak jego ojciec. Wilkołaczka go do czegoś potrzebowała. Był więc kartą przetargową. Kartą w zasięgu jej ręki. Dotychczas nie uderzyła Księżnej, więc liczyła, że i ta zostawi ją w spokoju.

Po ledwie czterech krokach pociemniało jej przed oczami z bólu. Przeliczyła się. Cztery szpony przeorały jej naramiennik jakby był z masła i wbiły się głęboko w lewe ramię. Siła uderzenia na moment odwróciła biegnącą dziewczynę.

- Nie dotykaj mnie więcej psie! - krzyknęła zbierająć w dłoni całą moc jaką jej Pani przesłała przez łańcuch do jej ciała. Wraz z ruchem dłoni półelfki futro wilkołaka zapłonęło, a Sheva wróciła do dalszego biegu. Padła w piasek uderzając o ciało nieprzytomnego zakapiora. W swojej dłoni ściskał sztylet połyskujący równie mocno co łańcuch na dłoni gladiatorki. Chwyciła go lewą dłonią, zwracając ostrze do dołu. Nie myślała, żeby naprawdę sparować cios potężnych szponów, ale wyuczone na arenie odruchy były silniejsze. W prawej dłoni nadal czuła mrowienie po płomieniach które przez nią przeszły, a jednak szepcząc kolejne wezwanie swej demonicznej Pani wykonała kolejny atak. Tym razem promień ciemnofioletowej energii trafił Księżną prosto w pysk.

Ciało wilkołaka było wielkie. Na tyle wielkie, że ledwie widziała za nią jak mała Tilda swoją magią leczy swego małżonka. Ten napełniony niby niebiańską mocą znów atakował wilka nie bacząc na różnicę wielkości czy szybkość bestii.

- Pierdolca przy nich dostanę. - westchnęła drowka sięgając do kołczanu po strzałę. Najwyraźniej tej walki nie dało się już przerwać. Napięła cięciwę i posłała strzałę w kierunku jednego z wilków. Zabiła go bez wysiłku. Cóż, o ile Hassan mógłby się sprawdzić na arenie, to ta Drowka zarobiłaby krocie na pokazach łucznictwa.

Tymczasem Księżna wyła z bólu, którego ewidentnie dawno nie czuła. Odwróciła się od Itona skacząc w kierunku Shevy. - Zostaw!, Mój! - wywarczała zamachując się na półelfkę pazurami.

Kolejne trafienie. Rany szarpane przez lewą pierś aż do pasa. Płytkie, ale rozległe. I do jasnej cholery teraz będzie świecić gołym cyckiem między postrzępionym ubraniem. Bolało. Bolało niemiłosiernie. Ale bardziej bolała Shevę jej duma i ego.

Z dłoni z łańcuchem znów buchneły płomienie, ale Księżna uchyliła się. Na moment zapłonęło futro na jej plecach, ale zbyt delikatnie, żeby zagrozić jej życiu.

- Matka nie uczyli, żeby nie wkładać pazurów w ogień? Przestań teraz, gdy jeszcze możemy to zatrzymać! Nikt nie musi ginąć! Twój Czerwony Kapturek też nie!

Gdzieś tam za Księżną Sheva ledwie widziała we mgle ostrze glewii wirujące między dwoma wilkami. Nie mogła się już skupiać na popisach wojownika. Dojrzała też, że Iton podchodzi do wilkołaczki z flanki. To była jej szansa. Srebrny sztylet rzuciła w stronę włamywacza. Księżna jakkolwiek szybka by nie była, to jednak nie mogła mieć oczu dookoła. Musiała być świadoma zagrożenia. Wiedziała przecież, że Kapturek miał srebro. A to dodawało Shevie wiatru w żagle.

- Przestań! - Sheva powiedziała dzierżąc w lewej dłoni sztylet ostrzem do dołu - Boli, prawda? A może bardziej. Więc przestań. - Dłoń Shevy, ta sama która na przemian rozpalała płomienie na futrze potwora i strzelała mistycznym promieniem, celowała teraz w głowę nieprzytomnego „Czerwonego Kapturka”
- Ja nie chcę niczyjej śmierci, ale jeżeli nie dasz mi wyboru to najpierw rozłupię jego głowę, a potem wyrwę ci serce i zjem je na twoich oczach. Odetchnij, pomyśl i powiedz jak będzie.

Teatr ustawianych walk i setki uczonych na pamięć tekstów teraz były doceniane przez półelkę.

Wilkołaczyca podkuliła ogon rozszerzając w niedowierzaniu ślepia. Powoli podniosła dłonie w obronnym geście.
- No weź, martwy się nie przyda… - wybąkała tylko bez przekonania.

Gdzieś za plecami białej bestii nadal trwała walka. Wojownik i dwie myszy, przeciw wilkowi. Sheva z trudem rozpoznała aurę czaru leczącego rzuconego na Hassana. Najbardziej wojowniczy był ten najmniejszy, który znów ciął swym nożem do jabłek. W końcu wilk również ruszył we mgłę z podkulonym ogonem.

Shillen uniosła łuk chcąc oddać strzał w kierunku uciekającego wilka, jednak chwilę potem opuściła go w dół. Nie widziała sensu w zabijaniu zwierzaka skoro ten postanowił wziąć nogi za pas i uciec. Skierowała się za to w stronę Księżnej. Nie celowała w nią bezpośrednio, ale wolała trzymać broń w pogotowiu, gdyby ta znów zaatakowała.
- I po co to było? Atakowanie kogoś kto próbuje nawiązać z tobą współpracę nie wpływa dobrze na interesy. - zauważyła.

Pólelfka zauważyła, że sytuacja nie do końca tak wyglądała jak przedstawiła to drowka, ale pamiętała też inną znaną od wieków prawdę. Historię piszą zwycięzcy. A oni najwyraźniej zwyciężyli.

Sheva syknęła z bólu poprawiając strój i ściągając go sznurówkami. Naramiennik nadal spełniał swoją rolę, i chronił ramię, choć ślady cięcia zdecydowanie zaniżały jego wartość. O estetyce nie dało się już mówić. Bluza zaś.. Na szczęście udało się ją związać tak, że żaden z atutów Shevy nie rzucał się w oczy. Jedyne co było irytujące, to fakt, że praktycznie cała lewa strona stroju gladiatorki była pokryta jej krwią, a prawy karwasz ze srebrzonego łańcucha pokrywała krew Itona. Przełkneła ślinę na myśl o dalszym ciągu negocjacji. A świadomość, że tuż przed nią jest potwór o pazurach wielkości mizerykordii powodował, że cały czas kierowała dłoń w stronę głowy nieprzytomnego chłopaka w czerwonym kapturze.

“Czy fakt, że stawiam swoje życie nad życie innych czyni mnie złą osobą? Czy raczej zaradną?”

Przebiegło przez jej myśl gdy zerknęła na Itona z wielkim śladem szczęki wilkołaka na ramieniu.

 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline