Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2020, 22:20   #46
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Osobnicy siedzący przy stole w zdumieniu patrzyli na Mamę. Ruch nadgarstka umykający wzrokowi, wydobyty i rozłożony motylek zamarł celując ostrzem w oko Mamy.
- Spierdalaj starucho.
- Zluzuj stary
- powiedział jego kompan zapalając papierosa. - Kim jesteś i dlaczego mamy cokolwiek mówić? Łatwo sobie poderżnąć gardło własnym jeziorem.
Nożownik zgrabnym ruchem złożył motylka i wsunął w rękaw. Coś mówiło Mamie, że trzeci kompan mógł już pod stołem trzymać wyjęty pistolet. Nie patrzył bezpośrednio na nią, ale pozwalał wzrokowi obmywać salę.


- Nie zamierzasz stawiać oporu, ale nie pozwolisz się aresztować? Czy to nie paradoks? - zakpiła policjantka. Coś Sierżantowi mówiło, że nie strzeli mu w plecy. Nie przy świadku. I nie pomylił się…
Trzask wyładowanie elektrycznego i wszystkie mięśnie, poczynając od karku napiły się do granic możliwości.


Tylko szok, ale nie wychodzi z tego, więc pewnie dostanie poprawkę. Chyba, że używasz fuksa?




- Nie śpij - Max tracił Tommiego siedzącego przed monitorem.
Jak się okazało, kamer wokoło uniwerku było całkiem sporo. Przejrzenie kilkugodzinnego nagrania na każdej z nich, nawet na przewijaniu było nużące. Nigdzie nie było grupy ludzi prowadzących lub niosących kogoś lub coś.
Przeglądali każdy swoją działkę na osobnym kompie. Jedyne co się dowiedzieli, to że samochód z dwoma typami pojawił się pięć minut przed wyjściem Dunacana z podziemi. Pojawiał się tak mniej więcej do godzinę. Stał chwilę, a potem odjeżdżał. Zatrzymywał się parę ulic dalej i stał chwilę, po czym ruszał dalej. Miejsca postojów pokrywały się z grubsza z wejściami do podziemi. Przynajmniej tak wskazywała mapa Maxa.
Max tymczasem zerknął na mapę tuneli. Miejsce gdzie dałoby radę wjechać samochodem znalazł tylko przy głównym budynku uniwersytetu. Tam było wejście techniczne, by tamtędy wwieźć wyposażenia akceleratora. Była tam tylko jedna kamera i… tam też się nic nie działo, poza rutynowym patrolem strażnika uniwersyteckiego.


Ponownie zejście do tuneli było równie zabawne jak wcześniej. Ciemno, duszno. A na dokładkę Duncan uświadomił sobie, że tylko on cierpi z tego powodu. Olbrzym nie dość, że widział po ciemku, to na dokładkę nie oddychał. Tzn. oddychał jak o tym pamiętał. Ale gdy się skupił na czymś…
Wrócili do miejsca porwania i poszli korytarzem w drugą stronę. Nie było tu żadnych śladów, wybrali na czuja. W końcu trafili na rozwidlenie.
- Idźmy zawsze w prawo - powiedział Duncan - wtedy się nie zgubimy.
Franko niezrozumiałym mruknięciem podsumował poradę, ale w prawo skręcił. Po jakiś dwustu metrach trafili na szeroki na 4m korytarz. Ciągnął się w obie strony spory kawał. Z betonowych ścian, podłogi i sufitu wystawały stalowe uchwyty. To chyba tu miał być montowany wspomniany przez Maxa akcelerator.
Było im obojętne, w którą stronę pójdą, więc poszli znowu w prawo. Po jakiś trzystu metrach trafili na stalowe drzwi. Od podłogi do sufitu. Drzwi w stylu hermetycznych wrót do bunkra Hitlera. Na drzwiach była stara, skorodowana tabliczka.
STREFA SKAŻONA. WSTĘP WZBRONIONY.
Coś co zwróciło ich uwagę to to, że drzwi były wilgotne, podobnie podłoga przy drzwiach.
- Jeśli to prawda co tu napisane, to stoimy w radioaktywnej kałuży. - Powiedział Duncan.
Przypomniało się im, że Max mówił, że mieli tu składować odpady, ale zrezygnowano z tego pomysłu… przynajmniej na papierze.


Ojciec Forthill usłyszał pukanie do drzwi. Wstał i podszedł. Przez chwilę jakby zawahał się jednak otworzył.
- Baionetta - rozpoznał stojącego na progu przybysza.
- Divoratore… - zrewanżował mu się tym samym gość. - Mogę wejść?
- A czy mogę cię powstrzymać?
- ksiądz wpuścił Baionettę i zamknął drzwi. - To ciebie wysłali…
Ojciec Baionetta odłożył torbę i uśmiechnął się samymi ustami.
- Taki już mój inkwizytorski urok, że ludzie sami się wydają - powiedział - przybyłem tu w innej sprawie. A zaklinałeś się, że już nigdy więcej…
- Sytuacja wymagała drastycznych kroków
- gestem zaprosił by gość usiadł.
- To stąd masz to…? - wskazał twarz ojca Forthilla.
- Poniekąd. Co cię sprowadza?
- Szukam Hioba.
- Był tu.
- Wiem, dlatego tu jestem.


Gdzieś w Indium city
Dwóch ludzi pchało wózek po betonowej podłodze. Ściany tunelu były wyciosane w skale. Zatrzymali się w pobliżu wielkiego pieca do wytopu rudy.
Naprzeciw im wyszedł osobnik w stroju ochronnym, bez tego nie dało się bliżej podejść.
- Co tam mamy dzisiaj?
- Jak zwykle nieudane eksperymenty
- odparł jeden z pchających wózek.
- To jakieś zaraźliwe gówno czy może poczekać aż wytropimy rudę?
- Spokojne może poczekać. Nie ma co zapaskudzać rudy. Zniszczony dragami organizm nie był dobrym materiałem do testów. Nie wytrzymał. Pozbądźcie się też torby z ciuchami.
 
Mike jest offline