Wolfgang stał nad przepaścią przy resztkach mostu i patrzył na pochłaniającą ruiny zamku bezkresną Reik. Rzeka była potężna i nawet taki wielki zamek jak ten nie był przeszkodą dla niej by ukryć w odmętach wody.
Mag żałował, że nie udało mu się zdobyć żadnych tomów mrocznej wiedzy czy też różdżki, które by mógł jako dowody przedstawić w kolegium. No, wystarczyć będą musiały zapiski starego astronoma i notatki o wyprawie po spaczeń.
Mag podszedł do Leonarda.
- Twoja zemsta dobiegła końca? Czy wraz z nami za ostatnim szubrawcom podążysz?- Zagadnął, lekko uśmiechając się przyjaźnie do banity.
- Wiesz, że ci ludzie potrzebują teraz odbudować swoje życie i obawiam się, że niebawem przyjdą tu inni po nas i mogą inaczej rozumieć odmienność tutejszych mieszkańców. Wydaje mi się, że powinni przenieść się w głąb lasu i tam rozpocząć życie a starą wioskę powoli odbudowywać.- Zaproponował mag choć wiedział, że jest dekret Cesarski zabraniający złego traktowania mutantów. Jednak takie rzeczy szybko mijają i ogień inkwizycji zawita w te strony a magowi było żal tych ludzi bo choć fizycznie zniekształceni to byli solą tych ziem.
- Ruszajmy na północ i niech bogowie nas chronią a w Altdorfie i Delberz by chciał się zatrzymać na nieco dłużej gdyż mam sprawy do załatwienia.- Oznajmił Techler idąc za kompanami.