Berni poraniony, choć szczęśliwy z lubością patrzył na pandemonium, które doprowadziło do zniszczenia kasztelu Witgensteinów. - Przygoda, każde chwili szkoda - zanucił cichutko. - Coś się kończy, coś sie zaczyna - odparł lekko zdezorientowanemu Jonasowi. - Z chęcią powędruję na północ Wolfgangu. Tutejszy klimat wyraźnie nam nie służy. Zajrzałbym jednak wcześniej do Mistrza Grossa w Delberz w pierwszej kolejności. Choćby na parę dni. Ale wcześniej medyk, alkowa i hoża dziewoja. Taka, rzekłbym, strategia, he, he. |