Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2020, 17:18   #24
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Rok 1481 Rachuby Dolin, 25 Eleint
Ash, Gugliermo, Willie

Tomen pognał za Gugliermo i dość szybko zrównał się z nim w biegu. Krasnolud mógł z ulgą stwierdzić, że jego towarzysz dzierżył już oszczep w prawej ręce, a w lewej, niejako w pogotowiu czekał topór, który jeszcze tego samego dnia zdekapitował pół-ogra. Siła tego człowieka była czymś, co można było porównać tylko z legendami i opowieściami o bohaterach z tą różnicą, że była namacalna. Z niemałym zaskoczeniem dostrzegł, że z drugiej strony nadbiega tajemnicza, również uzbrojona postać. Być może nawet mieli jakieś szanse w starciu z tym czymś.

Mantikora odwróciła się od drzwi młynu jednym, szybkim susem. Kiedy Jedynka i Tomen biegli w jej stronę, postąpiła kilka kroków na przód. Może z rozwagi, a może z trwogi bohaterowie zwolnili i zapewnili o swoich dobrych zamiarach. Ash przystanął nieco dalej, na końcu języka miał słowa zaklęcia.

Willie: skradanie się - zdany!
Mantikora: inteligencja - oblany!

Tymczasem nieco dalej, iluzoryczne kamienie, czy zarośla wyrastały znikąd, a czasem przemieszczały. Gnom niezauważony przez nikogo, prócz obserwującej całe zdarzenie z okna młynu krasnoludki przemieszczał się z miejsca na miejsce. Pokazał jej coś na migi. Kobieta zniknęła zza okna, a on przemykał dalej wśród architektonicznych szczątków i żelaznego płotu w jej stronę. Drapieżna istota, powoli, krok za krokiem oddalała się od drzwi zajęta rozmową z powątpiewającym coraz bardziej w swój pomysł krasnoludem.

Gdy Willie pogrążył się w cieniu kamiennej budowli i okrążył ją, kapłanka Chauntea po cichu wychyliła się z okna z drugiej strony nie bardzo wiedząc co ów zamierza.

Była to krasnoludka o włosach ciemnych, luźno spiętych z tyłu głowy o na co dzień przenikliwym spojrzeniu, w których teraz jednak gościł strach. Ubrana była w charakterystyczne, luźne szaty spięte broszką zdobioną symbolem Bogini Zbóż.


Czas jakiś zajęło Williemu, by przekonać krasnoludkę, by ostrożnie opuściła się z tej strony młynu. Ostatecznie jednak była zbyt przerażona perspektywą spotkania z Mantikorą, by przejmować się kilkoma sążniami dzielącymi ją od porośniętej wrzosami ziemi. Nie mogła tego widzieć, ale Willie miał wszak na takie sytuacje swój sposób.

Ash: pomoc - Gugliermo
Gugliermo: persfazja - zdany!

Mantikora rzeczywiście była istotą w pełni rozumną. W dodatku obdarzoną drapieżną inteligencją. Gugliermo jednak wykazał się niezachwianymi nerwami. Stopniowo oddając pole potworowi, nawet jeśli nieświadomie, zapewnił kapłance i Williemu możliwość ucieczki, jednocześnie dając mantikorze poczucie panowania nad sytuacją. Wkrótce, stwór był przekonany, że to on kazał Jedynce się uzdrowić, zaś krasnolud z satysfakcją zauważył, że gnom zniknął po drugiej stronie budynku. Utrzymujący się w bezpieczniejszej odległości zakapturzony Ash upewnił mantikorę na tyle ile potrafił że to najlepszy układ dla nich wszystkich.

Rana była głęboka i krwawiła obficie. Zgodnie ze słowami mantikory, ta uciekła przed smokiem, lecz smok zdążył rozszarpać jej udo. Utraciła swoje terytorium na rzecz silniejszego, lecz nie jest w stanie uciec dość daleko z brodzącą krwią raną. Nie do końca jasne było skąd mantikora wiedziała o umiejętnościach leczniczych kapłanki. Ta jednak bała się jej pomóc.

Gugliermo musiał dwukrotnie spleść zaklęcie, by uzyskać zadowalający mantikorę efekt. Wreszcie jednak rana się zasklepiła, a potwór nie czekając na nic innego złożył się do lotu...

Tomen obserwował jak chimera odlatuje nie do końca wierząc, że skończyło się bez rozlewu krwi. W większości ich krwi. Odwrócił się mrużąc oczy przed oddalającym się do linii horyzontu słońca.

- Emm... To właściwie nie była ona Jedynka, tylko on... - mężczyzna nawiązał do sposobu w jaki mówił Gugliermo do mantikory i wypuścił powietrze, pozwalając napięciu opuścić jego ciało. Roześmiał się bardziej dając upust nerwom, niźli z jakiegoś żartu.

- Nie wiem jak mam wam dziękować... - słowa te wypowiedziała kobieta, która szła u boku Williego. - Jestem Adabra Gwynn, kapłanka, zielarka - krasnoludka dygnęła lekko unosząc rąbek długiej szaty. - Nie znamy się, acz po tym co zobaczyłam myślę, że praktycznym podarkiem będzie dla was mikstura lecznicza, nawet jesli szanowny Pan... - tu zwróciła się do Gugliermo - ...potrafi uleczyć rany nawet zadane przez smoka. Oby się wam nigdy nie przydała, a jeśli przyda się, niech ocali wasze żywota, tak jak wy ocaliliście mnie. Wiem, że okolica jest niebezpieczna, ale obowiązek wobec przodków nie pozwala mi opuścić tego miejsca. Widzicie te groby, nieco wyżej? O tam! - Adabra wskazała przed siebie - To od nich wzgórze ma swoją nazwę. Wzgórze Waśni. To groby sprzed pięciu stuleci, dwóch braci i podwładnych im krasnoludów. Jeden z tych braci, Dart Rockseeker to mój prapradziad. Mówi się, że pokłócili się o wpływy w legendarnej kopalni Phandalvera i idei samego paktu Phandalvera. Mówi się także, że wzgórze jest nawiedzone i chyba... chyba jest to prawdą. Nie zawsze, lecz słyszę czasem w nocy, jakby szczęk oręża i inne odgłosy walki... Nie mogę tego tak zostawić. Chciałabym by krasnoludy z mojego rodu zaznały należnego im spoczynku. Próbowałam już różnych znanych mi sposobów, ale... być może Chauntea w dzień Obfitych Plonów łaskawiej spojrzy na moje modlitwy... ach... przepraszam za dużo mówię... jeszcze raz wam dziękuję. Pójdę już po mikstury.

Jak się okazało nie było to wcale takie łatwe. Adabra zostawiła drzwi zamknięte od środka na zasuwę. Niemniej napięcie zeszło ze wszystkich i wszyscy poczuli zmęczenie. Wspólny odpoczynek skąpany w późno-letnich promieniach słońca wydawał się kuszący, nawet jeśli krótki, bowiem każdy z nich miał swoje sprawy do załatwienia.

 
Rewik jest offline