Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2020, 21:10   #13
Reset1212
 
Reputacja: 1 Reset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputacjęReset1212 ma wspaniałą reputację
Radio huknęło dźwiękiem, a muzykę było słychać nawet na pace wana którym jechali. Carius zaśmiał się radośnie, wręcz automatycznie podchwytując utwór zaczął fałszywie nucić. Licząc że ktoś podchwyci melodię i wpadnie razem z nim w euforyczny muzyczny stan.
Gdy samochód się zatrzymał Carius nie zaniechał swojego występu. Mimo kakofonii która tworzył z radiem, do środka udało się przebić gwarowi rozśpiewanych ludzi z zewnątrz. Usłyszał jakieś zamieszanie z przodu, po czym nagle ktoś otworzył drzwi a soczysty melon trafił go prosto w klatkę piersiową rozpryskując się i brudząc całe wnętrze samochodu pomarańczową posoką, oblepiając wszystko i wszystkich w okuł. Kolejne owoce wpadały do środka. Gdy wszystko ucichło, w końcu ruszyli.
-Ta cała owocowa posoka przypomina mi wspaniałą historię! – zaczął gawędziarskim tonem. -Nie uwierzycie co się stało staremu Bardwinowi. No tak nie wiecie kim jest Bardwin. Otóż jegomość ten był jednym z moich kopcowych współtowarzyszy. Mieliśmy zlecenie na zlikwidowanie szefa podkopcowego gangu, ale mniejsza o to. No i widzicie jak coś się ma spieprzyć to się spieprzy i tak było tym razem. Oczywiście moi wspaniali towarzysze, zachowywali się jak Ogryni w składzie niestabilnej amunicji przeciwpancernej, ściągając na nas ostrzał z jakiegoś rodzaju Autocannona. Wyobraźcie sobie że siedzimy za osłoną, pociski śmigają nam nad głową. A Bardwin nagle mówi.- tu zmienił ton na bardziej basowy- Zobaczę gdzie znajduje się gniazdo strzelca. No nie uwierzycie, naprawdę nie uwierzycie! Mimo że pociski świstały nam nad głową, on ten swój łeb wystawił- Wypowiadając ostatnie zdanie Carius śmiał się coraz bardziej- I wtedy, i wtedy dostał z pocisku w swój głupi czerep! Okazało się że strzelali amunicją grzybkującą – Ryknął sławą śmiechy. – I jego głowa pękła jak te melony tutaj. Wszyscy byliśmy w jego kawałkach mózgu i czaski. Wspaniała historia, do dziś mnie bawi. Biednego Bardwina pewnie też by ubawiła, ale on nie żyje. – Carius nie przejmował się najmniejszym brakiem zainteresowania ze strony współtowarzyszy, gadał, bo mógł gadać.
***
Gdy w końcu dojechali na miejsce opowiadał coś o wyższości batonów proteinowych z gigaskarłupni nad świeżym jedzeniem.
-Dwunastą zaletą batonów jest to że- urwał w półsłowa na niespełna sekundę, w tej samej chwili z jego twarzy zniknęło całe rozbawienie a uśmiech przemienił się w wąską kreskę ust. Kontynuował nie zmieniając tonu- nie psują się jak to świeże żarcie! Widzicie taki baton może leżeć i 50 lat i nadal będzie zdatny do spożycia.- Nie przerywając, szybkim krokiem wysunął się na przód pochodu unosząc jedną pięść w górę w ramach ostrzeżenia do zachowania ostrożności, liczył że przynajmniej część z towarzyszy ma jakiekolwiek przeszkolenie. Drugą ręką sięgnął po autopistol. Hasło odzew, wejście do mieszkania.
Nie przeszkadzało mu że będzie pracować z kobietą. Towarzysz jak każdy inny.
Widząc że znaczna, cześć obecnych w mieszkaniu osób zaczęła się rozlokowywać, zrzucił plecak obok kanapy.
Zajmuje ją- Szybko ściągnął z siebie wierzchnią odzież, najbardziej przemoczoną. Rzucając ją koło plecaka. Jego sylwetka była nijaka zresztą jak twarz mężczyzny. Przeciętna muskulatura na całym ciele, nic nadzwyczajnego, jak zresztą na każdym świecie kopcu. Tam mało kto miał przywilej bycia grubym. Nie przejmując się resztą sięgnął do przytroczonego przy plecaku podłużnego pakunku. Mimo że powierzchownie był on ubabrany posoką z melona, zawartość wydawała się nietknięta. Położył zawiniątko na podłodze. Rozpiął klamry i z poły naoliwionego materiału wyciągnął niezabrudzony karabin snajperski, sprawdził czy wszystko z nim w porządku, czy nie ma zabrudzeń. Po czym koło niego odłożył odpięty pas z reszta broni i naboi. Tym się niestety dostało Metodycznie zaczął czyścić każdy z zabrudzonych elementów.
Popatrzył na zbliżającego się do blatu z jednaniem Techkapłana. I natychmiast zaprotestował
-Pan Trybik nie gotuje! Jadłem różne świństwa, ale ci są najlepsi w gotowaniu rzeczy na smarze samochodowym. Także jeśli nikt nie nie poczuje do gotowania to ja zgarnę te fuchę. – Trochę się uspokoił widząc że kapłan maszyny zaczyna dłubaninę przy własnym sprzęcie. Powrócił do własnych zajęć.
 

Ostatnio edytowane przez Reset1212 : 09-05-2020 o 21:13.
Reset1212 jest offline