Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2020, 20:16   #135
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Nie przebyli jeszcze połowy drogi, jaka dzieliła ich od skweru, gdy naprzeciw eskortowanym aniołom, z trudem przeciskając się przez pozostałych przechodniów, wybiegł chłopiec w stroju gońca. Lekko dysząc, uniósł zwiniętą w rulon wiadomość i wręczył ją kapitanowi. Mężczyzna, wprawiony w odbieraniu tego typu korespondencji, złamał pieczęć między kciukiem i palcem wskazującym, a następnie rozprostował zwitek papieru pojedynczym ruchem nadgarstka. Pochód ustał, gdy mężczyzna zaznajamiał się z dostarczoną notką. Jego przyłbica na chwilę zmieniła kąt nachylenia, jednak zaraz powróciła do pierwotnego ustawienia. Kapitan odchrząknął.
- Uhm. Wygląda na to, że na placu doszło do... pewnych komplikacji - sformułował ostrożnie wypowiedź, obierając Nanę za jej główną adresatkę.
- Nic poważnego, zapewniam. Mimo to, rozważnie byłoby obrać inną, mniej uczęszczaną drogę celem dotarcia do pałacu - zasugerował, a dziewczyna zauważyła, że jego ukryte za wizjerem oczy co jakiś czas spoglądały w stronę seledynowego nieba.
- Jeśli nie będę musiała w tym biec będzie wspaniale. - Nana nie miała nic przeciwko chodzeniu.. Dobrze… Shateiel miał wiele przeciwko chodzeniu, ale nie przeciw obraniu innej drogi i tak nie miał pojęcia, która jest najkrótsza czy też najwygodniejsza. - A co to za komplikacje?

Dowódca zgniótł świstek i wetknął go do jednej z bocznych kieszeni przytwierdzonych do pasa. Z tej samej kieski wyjął srebrną monetę i rzucił ją chłopcu. Rozpromieniony - najpewniej z powodu wysokości wynagrodzenia - młodzian ukłonił się służalczo i ponownie zniknął pośród ulicznego zgiełku. Przewodzący oddziałowi milczał i tkwił w bezruchu, acz wciąż pomagając przy tym ramieniem w ustabilizowaniu kreacji Nany.
- Niegroźne, ale uciążliwe działania ze strony lokalnych ekstremistów. Próbowali pokrzyżować plany związane z festiwalem. Próbę udaremniono, a ładunki zostały rozbrojone. Z listu wynika, że pojmano wszystkich prócz jednego, ale informacja ta może być już nieaktualna. Przynajmniej taką żywię nadzieję - wydeklamował nieco zbyt głośno kapitan, w równej mierze chcąc oświecić parę skrzydlatych, co przygotować swój oddział na potencjalne kłopoty.
- Odnoszę wrażenie, że to nie pierwsza taka sytuacja. - Nana odprowadziłą wzrokiem posłańca, po czym obejrzała się z powrotem na dowódcę oddziału. - A co takiego przeszkadza owym ekstremistom w festiwalu?
- Wiesz, mówią, że różnica między terrorystą i partyzantem sprowadza się do tego, kto pompuje więcej propagandy - odezwał się Val, najwidoczniej natchniony przez ciekawskość swojego kolegi do kultywowania własnej, opatentowanej formy upierdliwości.
- To z reguły element z zewnątrz, który wspomagany jest przez osoby ze środowiska niewolniczego. Najczęściej przez przedstawicieli dawno podbitych terenów, którzy naiwnie liczą, że pomagając zbrojnym agitatorom zdołają odzyskać wolność. Bądź wskrzesić dawno już starte z map państewka.- wyjaśnił sucho dowódca oddziału.
- No patrzaj. Brzmi znajomo, nie? Wylądowaliśmy praktycznie po drugiej stronie rzeczywistości, a ja mam wrażenie, że nadal jesteśmy w domu - parsknął ryży anioł, którego raport kapitana z jakiegoś powodu rozbawił niemal do łez.
- Tak… brzmi bardzo znajomo. - Nana spojrzała w kierunku pałacu. Jakim władcą był zasiadający w nim wezyr? Bo z tego co usłyszała, na pewno był nietypowym człowiekiem. - Chodźmy, nie powinniśmy kazać na siebie czekać. Możemy pójść tą “mniej uczęszczaną” drogą.
Ujmujący Nanę pod ramię mężczyzna przytaknął i, wolną dłonią, dał sygnał do wymarszu. Oddział przeszedł jeszcze kilkanaście metrów w kierunku placu, po czym wykonał gwałtowny zwrot w lewo i... wszedł prosto w ścianę. Jednak miast huku poprzedzającego karambol metalowych pancerzy rozległ się przyjemny, przywodzący na myśl morskie fale szum. Powierzchnia budulca zafalowała, a niewielkie, sferyczne kształty rozlokowane na karwaszach żołdaków zawtórowały jej blaskiem. Pochód zostawił za sobą zgiełk metropolii i jadeit nieba. Grupa znajdowała się teraz w miejscu na kształt podziemnego tunelu. Val, zrównując się z kapitanem i Naną, szturchnął tą drugą łokciem.
- To też diablo znajome, nie? Brakuje tylko kolesi z twojej parafii wałęsających się trójkami po korytarzach jak jakaś banda zombiaków - anioł kuźni nawiązywał zapewne do krótkiego epizodu z zakresu “jaskiniowej turystyki”, w którym Shateiel wziął udział podczas zwiedzania świątynnych włości należących do Enklawy.
- To raczej twoja parafia.- Nana nawet nie spojrzała na Vala zamiast tego spoglądając w głąb korytarza. - Każdy może przejść przez tą ścianę?

- Nie - zapewnił przewodnik pochodu. - To byłaby... bardzo poważna luka w naszym schemacie zabezpieczeń. Pokonać barierę są w stanie tylko osoby z odpowiednimi uprawnieniami. Oraz te im towarzyszące, jeśli przedstawiciele tej pierwszej grupy na to zezwolą. - odpowiedział informatywnie i enigmatycznie zarazem. Zaraz potem pstryknął palcem, a wkomponowane w ściany pochodnie rozgorzały błękitnym ogniem, wytaczając dla wędrowców dalszą trasę, na końcu której rysowała się nieśmiało spirala schodów. Nana zaklęła w myślach widząc to podejście i niechętnie spojrzała na suknię ciasno opinającą zarówno biodra jak i pośladki i nogi.

Część eskorty wybrała ten moment na odłączenie się od głównej formacji. Żołdacy “odpadali” dwójkami, zajmując miejsca przy filarach, na których zamocowano źródła światła. W końcu ostali się jedynie Nana, Val oraz kapitan i dwójka jego najbardziej zaufanych podkomendnych. W takim też składzie zaczęli zmierzać ku górze. Zakonnica cały czas zastanawiała się, czy podano im prawdziwy powód zmiany trasy. Wiedziała, że w ich świecie coś takiego jak ofiary z kobiet, władza totalitarna i temu podobne mogły być równie dobrymi przyczynami do ataków, a do tego z tego co na razie wywnioskowała Wezyr był dziwnym człowiekiem. Shateiel czuł tez narastający niepokój Nany. Zbyt wiele jej ciała było odsłonięte i to w sposób, który je eksponował, a na tyle co miał okazję się zorientować, dawna zakonnica miała czym się pochwalić. Był bardziej niż ciekaw to czego to wariactwo doprowadzi i czy czaszka, którą niósł w przygotowanej Calicę torbie, miała z tym wszystkim coś wspólnego.
 
Aiko jest offline