Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2020, 20:10   #131
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Tymczasem komórka Mervi zadźwięczała melodyjką potwierdzającą, że Healy się do niej dobija.
Mervi westchnęła ciężko.
- Rambo się dobija... - mruknęła do Jonathana i odebrała połączenie.
- Heeej… jak się czujesz? Sorki że wcześniej nie mogłem się odezwać. Mieliśmy tu… cóż… kilka zwrotów akcji. - usłyszała entuzjastyczny głos Irlandczyka.
- Piję z Jonathanem i nie mam zamiaru się teraz zabić, dziękuję.
- To dobrze. Klaus mnie nieźle nastraszył. U nas było gorąco. Szczegółów przez telefon nie mogę ci podać, ale Tomas już zakończył śledztwo i lepiej niż ja zreferuje co odkrył jak się spotkacie oko w oko. - odparł z ulgą w głosie Patrick.
- Później drugów poszukam.
- Lepiej zainwestuj w alkoholizm… mniej zabójczy nawyk.- zażartował Irlandczyk, dodając nieco później.- Niewiele mniej.
- Przyjedź, bo rozważam to samobójstwo, jak Fireson chciał.
- A co Fireson… co ma do tego?- zapytał Healy.
- Spierdolił.8
Jonathan mimowolnie był świadkiem rozmowy, mistrz nie czuł się skrępowany jeśli nikt go oficjalnie nie wyprosił. Uśmiechnął się lekko pod nosem na ten komentarz.
- I to w typowy dla siebie sposób - burknął pod nosem gorzko.
- Głupia sprawa, bo nie można zwiać przed apokalipsą. Takie rzeczy zwykle obejmują cały świat.- ocenił Irlandczyk.
- Udał swoje samobójstwo. Wiedział, że jestem na odwyku i zakochałam się. Zostawił ciało, bym je znalazła.- odparła że słyszalnym bólem.
- Nie jest wart rozpaczania… nie był wart za pierwszym razem, nie jest i teraz.- odparł stanowczo Patrick.
- Gówno wiesz, a jeszcze mniej rozumiesz. - warknęła.
- Pogadamy na miejscu, będę tak zaaaa dziesięć, piętnaście minut. Na razie muszę kończyć. Bye. - odparł Healy nic sobie nie robiąc z tego gniewu.
- Debil z niego. - Mervi odłożył komórkę i zaczęła pić dalej.


Healy przybył po około dwudziestu minutach. Po drodze zahaczył o jakiś sklep, bo przywiózł ze sobą sześciopak miejscowego piwa.
- Jestem z najlepszym pocieszaczem na takie sytuacje. - rzekł na powitanie.
- A smakuje nietoperzem? - zapytała unosząc szklankę z piwem od Jonathana.
- Hermetycy to najlepsi piwiowarzy - Jonathan stuknął szklanką z Mervi - we wszystkim jesteśmy naj - mruknął żartując.
- Naj-mniej bystrzy? - uśmiechnęła się wrednie.
- Bystry to może być pies - hermetyk uśmiechnął się łagodnie - tak mawiał mój nauczyciel umysłu. Dosiądziesz się Patricku?
- Przyniosłem drinki, to wypadałoby.- odparł Syn Eteru stawiając puszki na stole i odrywając jedną z nich, by otworzyć.
- Da się tym podpić? - zapytała - Bo nietoperzem chyba nie.
- Nie szanujesz sztuki - hermetyk pokręcił głową - może chociaż Patrick doceni - nalał Irlandczykowi piwa.
- Nie mówię, że nie chcę go. - przysunęła do Jonathana szklankę.
- Wszystko będzie lepsze od miejscowych browarów. Nawet siki niedźwiedzia.- odparł irlandzki znawca i napił się trunku.- Dobre.
- Kiedyś zrobiłem piwo z Abaranuxama - Jonathan stwierdził pewnie - ale nie wyszło za dobre, chociaż alchemię zaliczyłem.
- Ja się za browarnictwo nie biorę. W Belfaście można napić się naprawdę wielu dobrych rodzajów piwa.- wyjaśnił Healy.
- Łowy się udały?
Hermetyk wyglądał na ciekawego.
- Odkryliśmy i Tomas przesłuchał zdrajcę. Nie był nim Jony tylko ten główny zboczuch... przypuszczam że przesłuchaniu naszego entropisty… nie ma co z niego zbierać.- wzruszył ramionami Irlandczyk.- Pewnie wkrótce ze wszystkimi podzieli się swoimi zdobyczami.
- Wiedziałem - Jonathan wycedził - ten Erik od początku się mi nie podobał. Szkoda tylko, że Tomas musiał to robić.
- Chwila. - spojrzała na Jonathana - Przegapiłeś KOLEJNEGO?
- Nie jestem omnipotentny Mervi - Jonathan stwierdził dziwnie spokojnie - a to nie jest moja działka.
- Myślałam, że to wymóg na hermetycznego Mistrza.
- Polityka i jeszcze raz polityka - wzruszył ramionami - zdziwiłbyś się ilu major adeptus nie może otrzymać tytułu Mistrza we własnym Domu mimo, iż wedle ogólnych kryteriów Rady należy się im on.
- Agenci naszej burzowej parki mają talent do krycia się przed oczami innych. Dajmy temu spokój. Pozbyliśmy się już dwóch. - machnął pojednawczo ręką Irlandczyk.
- Co z chłopakiem? - Jonathan zapytał mimochodem.
- Uczeń Jony’ego to jest. Wrócił pod skrzydła nauczyciela.- wyjaśnił Healy.
- Mam złe przeczucia - stwierdził w odpowiedzi - zobaczymy co z tego wyniknie.
- Najwyżej ten jego pan niania mu wpierdol spuści. - odparła Mervi.
- To chyba w ramach nagrody, sądząc po tym co widzieliśmy - Jonathan mrugnął.
- I czuliście na sobie? - przeciągnęła się.
- Ciesz się Mervi, że nie jestem tak wrażliwy na punkcie dumy jak Hannah - mistrz odparł pogodnie kończąc piwo - na jutro, powiedzmy południe, będą dane od Firesona? Chciałbym zrobić szybką wymianę informacji.
- Nie przesadzałbym z tymi złymi przeczuciami. Nie wspomniałeś byś miał je, gdy spotkaliśmy zboczucha po raz pierwszy. A młody to nie nasz problem… jest Opustoszałym. - wzruszył ramionami Irlandczyk.
- Słyszysz pana, J. Don't worry. A co do danych to jasne. Chyba, że mnie Patrick spije.
- Trochę nie czas na nałogi - mistrz wlepił oczy w puste naczynie - mam wstępne dane kolejnego węzła, muszę to jeszcze zbadać. Dodatkowo wampiry przebąkiwały o miejscach mocy i innych bzdurach, ale ile wywnioskowałem z ich bełkotu, to Sabat jest tym dziwnie zainteresowany. Mistrz Iwan prowadzi dłuższe rozmowy, chcą nas zapoznać z księciem… ale nie chcę zapeszać.
- Wypraszam sobie, jestem czysta. - nadęła się.
- I dobrze… lepiej się upić. Szybciej się trzeźwieje.- odparł z uśmiechem Healy popijając piwo. - Więc… ten… książę… może nam dostarczyć więcej informacji?
- Książę jest jakby… - Jonathan zamyślił się - szefem. Oczywiście, mają swoją politykę, lecz pełni rolę nadzorczą, z tego co mi przekazał Iwan, ten wygląda na posiadającego bardzo silną pozycję. Oznacza to, iż nie tylko więcej informacji możemy oczekiwać ale i realnego wsparcia jeśli uzna w tym swój interes. To wreszcie ktoś, kto może oferować cokolwiek z pełną odpowiedzialnością.
- Czyli jak mistrz hermetycki. - niewinnie skomentowała Mervi.
- Czyli mamy do czynienia z arystokracją…- mruknął w zamyśleniu Irlandczyk. - Cóż.. z pewnością zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, a jeśli nie to nasz entropista ich odpowiednio nastraszy.
- Nie rób z Tomasa ponurego żniwiarza - Jonathan zaśmiał się - wampiry bardziej boją się o Sabat, ale wygląda, iż i my niebawem będziemy mieli go na karku.
- Bardziej kruk z niego… posłaniec złych wieści.- westchnął ciężko Irlandczyk.
- To, że ktoś jest dobrym wróżbitą nie jest niczym złym - Jonathan stwierdził zamyślony - każdy tutaj ma dwuznaczne talenty.
- Dwuznaczny to Patrick. - odparła.
- Mistrz Iwan na przykład potrafi postawić do pionu każdego, szkoda tylko, że również lubuje się w tym względem sojuszników - hermetyk rzucił niechętnie.
- Potrafi? - Mervi zajrzała do swojej szklanki.
- Żyj i pozwól życ innym jak chcą... No chyba, że są zagrożeniem dla innych. Ja tam dwuznaczności cenię. Nadają życiu smak.- odparł Healy.
- Prawie jak paradoks - mistrz hermetyczny spojrzał na Mervi.
- Ty coś o tym wiesz. - Mervi dopiła piwo.
- Trzeba polubić wroga - Jonathan stwierdził dziwnie odprężony - może nawet go wykorzystać. Widziałem broń Patricka - uśmiechnął się lekko.
- Ja też. - stwierdziła rozkojarzona - Nic ciekawego.
- Nie? - Jonathan podniósł brwi.
- No nie. - zamilkła - A ty kiedy widziałeś?
Hermetyk uśmiechnął się tylko.
- Cóż… Mervi ma swoje preferencje… ja swoje… każdy ma swoje gusta i guściki. - stwierdził pojednawczo Healy.
- Hermetyk jest bardziej zabawny niż ty, nudziarzu. - stwierdziła biorąc puszkę piwa.
- CO KTO LUBI.- Irlandczyk nie zaprzeczył. Wzruszył jedynie ramionami wskazując, że nie interesuje go rywalizacja z wickiem J. o łaskę magyiczki.
Jonathan natomiast powoli szykował się do sprzątania zawartości stolika.
- Nie trudź się, Patrick posprząta. Bo jest uczynny.
- Pilnuję abyście mi reszty piwa nie wypili - przyznał szczerze - muszę jeszcze Hannah poczęstować i ojca Adama.
- Bah, uznaj, że dbamy o ich trzeźwość. - uśmiechnęła się.
- Nie jestem twoim służącym, żebyś mogła za mnie decydować.- obruszył się Irlandczyk, niemniej… pomógł wickowi J. zagarnąć część piw dla reszty drużyny magów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline