|
Tymczasem komórka Mervi zadźwięczała melodyjką potwierdzającą, że Healy się do niej dobija.
Mervi westchnęła ciężko.
- Rambo się dobija... - mruknęła do Jonathana i odebrała połączenie.
- Heeej… jak się czujesz? Sorki że wcześniej nie mogłem się odezwać. Mieliśmy tu… cóż… kilka zwrotów akcji. - usłyszała entuzjastyczny głos Irlandczyka.
- Piję z Jonathanem i nie mam zamiaru się teraz zabić, dziękuję.
- To dobrze. Klaus mnie nieźle nastraszył. U nas było gorąco. Szczegółów przez telefon nie mogę ci podać, ale Tomas już zakończył śledztwo i lepiej niż ja zreferuje co odkrył jak się spotkacie oko w oko. - odparł z ulgą w głosie Patrick.
- Później drugów poszukam.
- Lepiej zainwestuj w alkoholizm… mniej zabójczy nawyk.- zażartował Irlandczyk, dodając nieco później.- Niewiele mniej.
- Przyjedź, bo rozważam to samobójstwo, jak Fireson chciał.
- A co Fireson… co ma do tego?- zapytał Healy.
- Spierdolił.8
Jonathan mimowolnie był świadkiem rozmowy, mistrz nie czuł się skrępowany jeśli nikt go oficjalnie nie wyprosił. Uśmiechnął się lekko pod nosem na ten komentarz.
- I to w typowy dla siebie sposób - burknął pod nosem gorzko.
- Głupia sprawa, bo nie można zwiać przed apokalipsą. Takie rzeczy zwykle obejmują cały świat.- ocenił Irlandczyk.
- Udał swoje samobójstwo. Wiedział, że jestem na odwyku i zakochałam się. Zostawił ciało, bym je znalazła.- odparła że słyszalnym bólem.
- Nie jest wart rozpaczania… nie był wart za pierwszym razem, nie jest i teraz.- odparł stanowczo Patrick.
- Gówno wiesz, a jeszcze mniej rozumiesz. - warknęła.
- Pogadamy na miejscu, będę tak zaaaa dziesięć, piętnaście minut. Na razie muszę kończyć. Bye. - odparł Healy nic sobie nie robiąc z tego gniewu.
- Debil z niego. - Mervi odłożył komórkę i zaczęła pić dalej.
Healy przybył po około dwudziestu minutach. Po drodze zahaczył o jakiś sklep, bo przywiózł ze sobą sześciopak miejscowego piwa.
- Jestem z najlepszym pocieszaczem na takie sytuacje. - rzekł na powitanie.
- A smakuje nietoperzem? - zapytała unosząc szklankę z piwem od Jonathana.
- Hermetycy to najlepsi piwiowarzy - Jonathan stuknął szklanką z Mervi - we wszystkim jesteśmy naj - mruknął żartując.
- Naj-mniej bystrzy? - uśmiechnęła się wrednie.
- Bystry to może być pies - hermetyk uśmiechnął się łagodnie - tak mawiał mój nauczyciel umysłu. Dosiądziesz się Patricku?
- Przyniosłem drinki, to wypadałoby.- odparł Syn Eteru stawiając puszki na stole i odrywając jedną z nich, by otworzyć.
- Da się tym podpić? - zapytała - Bo nietoperzem chyba nie.
- Nie szanujesz sztuki - hermetyk pokręcił głową - może chociaż Patrick doceni - nalał Irlandczykowi piwa.
- Nie mówię, że nie chcę go. - przysunęła do Jonathana szklankę.
- Wszystko będzie lepsze od miejscowych browarów. Nawet siki niedźwiedzia.- odparł irlandzki znawca i napił się trunku.- Dobre.
- Kiedyś zrobiłem piwo z Abaranuxama - Jonathan stwierdził pewnie - ale nie wyszło za dobre, chociaż alchemię zaliczyłem.
- Ja się za browarnictwo nie biorę. W Belfaście można napić się naprawdę wielu dobrych rodzajów piwa.- wyjaśnił Healy.
- Łowy się udały?
Hermetyk wyglądał na ciekawego.
- Odkryliśmy i Tomas przesłuchał zdrajcę. Nie był nim Jony tylko ten główny zboczuch... przypuszczam że przesłuchaniu naszego entropisty… nie ma co z niego zbierać.- wzruszył ramionami Irlandczyk.- Pewnie wkrótce ze wszystkimi podzieli się swoimi zdobyczami.
- Wiedziałem - Jonathan wycedził - ten Erik od początku się mi nie podobał. Szkoda tylko, że Tomas musiał to robić.
- Chwila. - spojrzała na Jonathana - Przegapiłeś KOLEJNEGO?
- Nie jestem omnipotentny Mervi - Jonathan stwierdził dziwnie spokojnie - a to nie jest moja działka.
- Myślałam, że to wymóg na hermetycznego Mistrza.
- Polityka i jeszcze raz polityka - wzruszył ramionami - zdziwiłbyś się ilu major adeptus nie może otrzymać tytułu Mistrza we własnym Domu mimo, iż wedle ogólnych kryteriów Rady należy się im on.
- Agenci naszej burzowej parki mają talent do krycia się przed oczami innych. Dajmy temu spokój. Pozbyliśmy się już dwóch. - machnął pojednawczo ręką Irlandczyk.
- Co z chłopakiem? - Jonathan zapytał mimochodem.
- Uczeń Jony’ego to jest. Wrócił pod skrzydła nauczyciela.- wyjaśnił Healy.
- Mam złe przeczucia - stwierdził w odpowiedzi - zobaczymy co z tego wyniknie.
- Najwyżej ten jego pan niania mu wpierdol spuści. - odparła Mervi.
- To chyba w ramach nagrody, sądząc po tym co widzieliśmy - Jonathan mrugnął.
- I czuliście na sobie? - przeciągnęła się.
- Ciesz się Mervi, że nie jestem tak wrażliwy na punkcie dumy jak Hannah - mistrz odparł pogodnie kończąc piwo - na jutro, powiedzmy południe, będą dane od Firesona? Chciałbym zrobić szybką wymianę informacji.
- Nie przesadzałbym z tymi złymi przeczuciami. Nie wspomniałeś byś miał je, gdy spotkaliśmy zboczucha po raz pierwszy. A młody to nie nasz problem… jest Opustoszałym. - wzruszył ramionami Irlandczyk.
- Słyszysz pana, J. Don't worry. A co do danych to jasne. Chyba, że mnie Patrick spije.
- Trochę nie czas na nałogi - mistrz wlepił oczy w puste naczynie - mam wstępne dane kolejnego węzła, muszę to jeszcze zbadać. Dodatkowo wampiry przebąkiwały o miejscach mocy i innych bzdurach, ale ile wywnioskowałem z ich bełkotu, to Sabat jest tym dziwnie zainteresowany. Mistrz Iwan prowadzi dłuższe rozmowy, chcą nas zapoznać z księciem… ale nie chcę zapeszać.
- Wypraszam sobie, jestem czysta. - nadęła się.
- I dobrze… lepiej się upić. Szybciej się trzeźwieje.- odparł z uśmiechem Healy popijając piwo. - Więc… ten… książę… może nam dostarczyć więcej informacji?
- Książę jest jakby… - Jonathan zamyślił się - szefem. Oczywiście, mają swoją politykę, lecz pełni rolę nadzorczą, z tego co mi przekazał Iwan, ten wygląda na posiadającego bardzo silną pozycję. Oznacza to, iż nie tylko więcej informacji możemy oczekiwać ale i realnego wsparcia jeśli uzna w tym swój interes. To wreszcie ktoś, kto może oferować cokolwiek z pełną odpowiedzialnością.
- Czyli jak mistrz hermetycki. - niewinnie skomentowała Mervi.
- Czyli mamy do czynienia z arystokracją…- mruknął w zamyśleniu Irlandczyk. - Cóż.. z pewnością zdają sobie sprawę z powagi sytuacji, a jeśli nie to nasz entropista ich odpowiednio nastraszy.
- Nie rób z Tomasa ponurego żniwiarza - Jonathan zaśmiał się - wampiry bardziej boją się o Sabat, ale wygląda, iż i my niebawem będziemy mieli go na karku.
- Bardziej kruk z niego… posłaniec złych wieści.- westchnął ciężko Irlandczyk.
- To, że ktoś jest dobrym wróżbitą nie jest niczym złym - Jonathan stwierdził zamyślony - każdy tutaj ma dwuznaczne talenty.
- Dwuznaczny to Patrick. - odparła.
- Mistrz Iwan na przykład potrafi postawić do pionu każdego, szkoda tylko, że również lubuje się w tym względem sojuszników - hermetyk rzucił niechętnie.
- Potrafi? - Mervi zajrzała do swojej szklanki.
- Żyj i pozwól życ innym jak chcą... No chyba, że są zagrożeniem dla innych. Ja tam dwuznaczności cenię. Nadają życiu smak.- odparł Healy.
- Prawie jak paradoks - mistrz hermetyczny spojrzał na Mervi.
- Ty coś o tym wiesz. - Mervi dopiła piwo.
- Trzeba polubić wroga - Jonathan stwierdził dziwnie odprężony - może nawet go wykorzystać. Widziałem broń Patricka - uśmiechnął się lekko.
- Ja też. - stwierdziła rozkojarzona - Nic ciekawego.
- Nie? - Jonathan podniósł brwi.
- No nie. - zamilkła - A ty kiedy widziałeś?
Hermetyk uśmiechnął się tylko.
- Cóż… Mervi ma swoje preferencje… ja swoje… każdy ma swoje gusta i guściki. - stwierdził pojednawczo Healy.
- Hermetyk jest bardziej zabawny niż ty, nudziarzu. - stwierdziła biorąc puszkę piwa.
- CO KTO LUBI.- Irlandczyk nie zaprzeczył. Wzruszył jedynie ramionami wskazując, że nie interesuje go rywalizacja z wickiem J. o łaskę magyiczki.
Jonathan natomiast powoli szykował się do sprzątania zawartości stolika.
- Nie trudź się, Patrick posprząta. Bo jest uczynny.
- Pilnuję abyście mi reszty piwa nie wypili - przyznał szczerze - muszę jeszcze Hannah poczęstować i ojca Adama.
- Bah, uznaj, że dbamy o ich trzeźwość. - uśmiechnęła się.
- Nie jestem twoim służącym, żebyś mogła za mnie decydować.- obruszył się Irlandczyk, niemniej… pomógł wickowi J. zagarnąć część piw dla reszty drużyny magów.
__________________ I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny. |