Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2020, 20:30   #18
BigPoppa
 
BigPoppa's Avatar
 
Reputacja: 1 BigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputacjęBigPoppa ma wspaniałą reputację
Bertan jako ostatni poszedł się umyć i wyczyścić swoje ubrania. Gdy ludzki młyn przetoczył się przez sanitariat, gwardzista dźwignął się z podłogi, na której ciągle siedział. Zdjął tylko buty, zabrał z sobą kurtkę i laspistol. Wojenna paranoja była w nim ciągle żywa. Nie zasypiał bez broni obok, nawet jeśli miałby być to tylko nóż, czuł się pewniej mając przy sobie jakiekolwiek narzędzie obrony i zadawania śmierci.

Sanitariat przedstawiał sobą burdel, ale nie taki jaki widział w wojsku. Bywało gorzej, gdy przez pomieszczenia sanitarne przetaczał się cały pluton spoconych mężczyzn różnych rozmiarów. Zdjął z siebie ubranie, wrzucając je do maszyny piorącej. Na szczęście bielizna była sucha i nie przesiąknęła sokiem z warzyw czy owoców, czymkolwiek rzucały te agro-pedały.
W regulaminowym czasie pięciu minut zdążył się umyć. Jako ostatni, postanowił w granicy rozsądku i możliwości "ogarnąć" sanitariat do stanu używalności. Kilka spłukań wody, ruchów jakąś ścierą i mopem, wszystko do kratki odpływowej po środku i było cacy. Ruchem ręki przetarł zaparowane lustro, które powoli zaczęło ujawniać twarz Mikenheima..


"Młody Bertan zeskoczył z paki ciężarówki, na bruk dużego placu, gdzie zaczęły parkować pozostałe pojazdy. Chłodny wiatr z nagle otwartej przestrzeni ukuł go w twarz, podobnie jak świadomość przebywania na względnie otwartej przestrzeni. Nad jego głową nie było stalowo-betonowego sklepienia pełnego ruru, kabli i lamp. Zakręciło mu się delikatnie w głowie. Krzyki sierżantów zaczęły dyrygować poborowymi. Poddał się tłumowi i ustawił razem z innymi w szeregu. Zanim zdołali wyrównać, minęło trochę czasu, krzyków i bluzgów sierżanta.
Kolejne etapy pamiętał jak pojedyncze obrazy. Rejestracja i potwierdzenie tożsamości, wybicie nieśmiertelników z danymi. Bieg dalej.
Delbeta z szczepionki, szybkie oględziny serwitora medycznego. Bieg dalej.
Pobieranie wyposażenia, do dużej torby transportowej wrzucano mu bieliznę, buty, dwa mundury w kolorze zgniłej zieleni, czapka garnizonowa. Potem - a jakże - bieg, na obcinkę. Ogolony na krótko, niemal przy skórze, wyglądał jak wszyscy.
Pierwszy raz Bertan zobaczył nowego siebie w sanitariacie, drugiego dnia służby. Chudy, przerażony, niedożywiony, odwodniony, z ogoloną głową."



...dziś nie wygląda trochę lepiej. Postarzał się w widoczny sposób o kilka lat, mimo bycia przed ćwierćwieczem swojego życia. Śniada skóra pasowała do kruczoczarnych włosów, a wyróżniał się jasnoniebieskimi tęczówkami oczu. Od zawsze szczupły, jego twarz przedstawiała sobą maskę skóry naciągniętej na czaszkę, czyli miał ostre rysy twarzy. Wyraźne kości policzkowe, cała ta ostrość schodziła się w szczęce i podbródku. Od gwardyjskiej wersji siebie różnił się obecnie tylko długością włosów, teraz znacząco dłuższych i zaczesanych do tyłu. Nie był już wychudzonym dzieciakiem, choć wyraźnych mięśni nie można było u niego uświadczyć. Tajemnica kopcowych proli - zawsze wychudzeni, niedożywieni, magazynowali ogromne pokłady siły. Trudy codzienności wyrabiały w nich tą niezwykłą siłę, siłę którą posiadał i Bertan. Dźwiganie pancerza czy lasguna nie było dla niego czymś niezwykłym. Rzecz jasna, pancerz flak zobaczył dopiero po Drugich Narodzinach. Wtedy dotarło do niego czym jest ochrona balistyczna. Wyglądał jak gwardzista z Cadii. No, może z tą różnicą, że pancerz był całkowicie czarny, a mundur zabarwiono w ciemnej zieleni.

Westchnął przeciągle. Złapał za pistolet, sprawdził jego stan i wyszedł z sanitariatu.
Kolacja była gotowa, więc skorzystał. Był dość ostrożny co do miejscowych specjałów. Coś, co było wariacją znanych mu sucharów, ale znacznie miększe i zjadliwe. Dziwna pasta, która smakowała o wiele lepiej niż kopcowe racje prola czy też wojskowe puszki. Zagadką były suszone kawałki tych dziwnych roślin. Zachowały jednak swoją słodycz, pozbawione wody. Bertan przyznał sam przed sobą, że posiadanie takowych w racji żywnościowe byłoby miły urozmaiceniem i kopem kalorycznym, nie mówiąc o podniesieniu morale. Zdążył założyć spodnie od munduru, gdy przyszła jakaś starowinka. Dostrzegł jej wzrok, gdy skontaktowała przebywanie jednej kobiety z taką bandą mężczyzn. Widział jej wzrok na sobie. Jak dostrzegła mundur, a potem laspistol chowany za spodniami. Fenksanin miał wyjebane na ocenę starej purchawy, na ocenę kogokolwiek. Tacy jak ona byli pierwszym ofiarami wojny..

"- Gotowość do wymarszu, 15 minut! - zawył sierżant Munzt do drużyny.
Bertan dokończył puszkę proteinowej papki, której pochodzenia nie chciał znać. Jor żartował sobie, że gdzieś muszą przecież upychać trupy w kopców, a krematoria nie wyrobią takich norm, nie mówiąc o ciepłowniach. Zaczęli narzucać na siebie bluzy mundurowe, gasić papierosy i zapinać pasy oporządzenia. Karabiny stały oparte o siebie lufami. Bardzo szybko nauczyli się o nie dbać, gorzej było z ich celnością, choć Bertan radził sobie całkiem nieźle jak na słabo wyszkolonego gwardzistę pobranego w szeregi Gwardii na szybkości.
Przejechali się na Chimerach któregoś z zmechanizowanych regimentów. Nawet miło z ich strony, że mogli przewieźć dupy na pancerzach. Resztę odległości pokonywali pieszo, piętnaście kilometrów wśród ciszy i krajobrazu rozpaczy. Tranch był kiedyś planetą kopcem, ale lokalny bunt przerodził się w wojnę domową, gdzie dwie Lojaliści wspierani przez Gwardię, walczyli z buntownikami. Ich pluton przeczesywał małe miasto górnicze. To właśnie tam Bertan posmakował po raz pierwszy dwóch rzeczy charakterystycznych dla wojny - śmierci i walki.
Zaatakowani przez ukrytych buntowników, rozpierzchli się po osłonach. Nim zdołali zlokalizować i rozwalić ukryte stanowisko, minęło pięć minut. Jak podejrzewał kapral Sayer, kogoś osłaniali. Na pewno, nie osłaniali trupów.
Miasto było zniszczone. Płonące budynki, częściowo wysadzone tam, gdzie napotkano opór górników i mieszkańców. Zastrzeleni, podźgani i pocięci na kawałki. Spaleni, rozerwani przez eksplozje. Widok rozszarpanej przez pociski kobiety, która całą sobą chciała ochronić dwójkę małych dzieci. Prawdopodobnie ich babcia.
Nie zdołała zatrzymać swoim ciałem pocisków, które wbiły się otworami o wielkości pięści, by wyjść z drugiej strony w rozmiarze głowy Bertana, szatkując dzieci.
- To bolter. Tylko boltery, imperialne dzieło wojenne, potrafi robić takie dziury w ciele. - komentarz kaprala Sayera wyrwał go z osłupienia. Podrzucił lasgun do góry, ale szybko się zreflektował.
- Już byś i tak nie żył, Berti, gdybym był wrogiem. Chodź, przebijamy się dalej do centrum miasta. Może ktoś ocalał w budynku Prewentury.
Jeśli ocaleniem było ostrzelanie z granatników przeciwpancernych, unikając losu zamordowanych bestialsko za pomocą bagnetów, noży i innych narzędzi dalekich do wojskowej broni."




Otrząsnął się, gdy babinka poszła, zostawiając ciekawie pachnące jedzenie. Zgarnął jedną, ostrożnie wąchając i próbując. Okazały się jeszcze słodsze niż suszony owoc, dostarczając niesamowitego kopa cukrowego gwardziście. Mikenheim uznał, że to za dużo dla niego, więc poprzestał na jednym.

**


Wysłuchiwał odprawy w milczeniu. Znał swoją rolę.
Miał "czyścić" i stanowić zbrojną pięść komórki. Nie oponował, bo jak mógłby? Przecież to jedyne co umiał. Może poza ciężką pracą fizyczną, ale to dziwnie zbiegało się z służbą wojskową. Standardowe zadania - zbadaj co się stało z odciętym posterunkiem lub dlaczego wysunięte dowództwo batalionu milczy od kilku godzin.
Znajdź i zniszcz, sztandarowe zadanie Gwardii. A potem liczenie trupów, swoich i przeciwnika. Zwycięstwo wyrażane w przeliczniku. Pierdolona maszynka do mięsa, Astra Militarum.
Wziął wartę pomiędzy pierwszą, a drugą w nocy, znając z doświadczenia, iż przeciwnik lubił atakować o tej porze, gdy warta była zmęczona, a wojsko spało w najlepsze. Sprawdził resztę munduru, cały pancerz, dwa razy. Broń sprawdził i wyczyścił, zarówno pistolet jak i karabin. Nie miał planów wobec następnego dnia, bowiem wątpił czy dostałby tutaj w legalny sposób i z legalnego źródła dodatkowe baterię do lasguna.
 
__________________
Ayo, 'sup mah man?

Ostatnio edytowane przez BigPoppa : 13-05-2020 o 11:36.
BigPoppa jest offline