Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2020, 11:24   #119
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Było tam dość ciemno i przez to nieco upiornie. Mrok rozpraszały jedynie nieliczne świece stojące na stoliku i na parapecie. Na kolację Robert przygotował wino i lekki posiłek ze szczupaka. Zapewne z miejscowej rzeki. Robert nie był w szlafroku, spodnie i marynarka… strój dość szykowny.
Zaś Iza.. cóż… Była “niewinna“ i egzotyczna zarazem, pewnie Robert tak jej nakazał. Choć Iza miała chyba inne podejście do niewinności niż jej pan. No i zachowała wąski i długi ogon.
- Dasz mi chwilę, to też ubiorę się w coś bardziej odpowiedniego. - Czarownica przyjrzała się swoim gospodarzom.
- Oczywiście… nie musimy się spieszyć.- odparł ciepło blondyn uśmiechając się do Perki.
Czarownica przytaknęła ruchem głowy i wróciła się do sypialni, gdzie Iza zostawiła ich wspólne zakupy. Założyła obcisłą sukienkę, którą wybrała jej demonica pomijając bieliznę. Zaczesała włosy wysoko i na bosaka zeszła na dół.
- Wyglądasz zachwycająco…- rzekł zachwytem Robert, bo i było się czym zachwycać. Głęboki dekolt, sukienka okrywająca ćwierć uda jedynie. Iza miała ciekawy gust.
Czarownica uśmiechnęła się na ten komplement i dosiadła się do stołu.
Robert zabrał się za jedzenie, podczas gdy Iza zaczęła nalewać wino, nieco prowokująco się wypinając. Niemniej jedno spojrzenie blondyna, a succub niechętnie zaczął zachowywać się powściągliwie.
Zosia przyłączyła się do posiłku. Uśmiechem podziękowała za wino i upiła łyk. Był to całkiem niezły rocznik… pewnie z prywatnych zapasów Roberta.
- Jak smakuje ryba?- zapytał uprzejmie gospodarz, co chwilę łapiąc się pułapke dekoltu rudowłosej.
- Pyszna i wino też rewelacyjne. - Zosia oparła twarz na dłoni, uśmiechając się do Maga i eksponując przy tym nieco swój biust.
- Mam zamiar zapewnić ci bardzo przyjemny wieczór.- mruknął czarownik upuszczając przypadkiem widelec. Wszedł pod stół by go podnieść i Zosia poczuła usta i język muskające jej prawą stopę i łydkę.
Z ust Zosi wyrwał się pomruk
- Czuję. - Na szczęście zdążyła odstawić kieliszek z winem.
- Nie przejmuj się tym co się dzieje pod stołem… myszy są tutaj bardzo podstępne.- żartował blondyn. Iza uśmiechnęła się tylko ironicznie usługując Zosi.
- Masz pewnie… wiele pytań?- kontynuował Robert pomiędzy pocałunkami i pieszczotami.
- taak.. wredne myszy. - Czarownica spróbowała napić się jeszcze nieco wina. - Jak u magów z rodzinami? Możecie je zakładać, mieć dzieci?
- Tak. Możemy… choć jest to niebezpieczne. - słyszała spod stołu jak i czuła muskający jej łydki język. - Większość… płodzi potomków, ale samych rodzin nie zakłada. Takie miejsca jak te… są niebezpieczne dla nieukształtowanych umysłów.
- A czemu.. tym domem nie zajął się któryś z twoich rodziców? - Perka uniosła nogę i przesunęła stopą po twarzy Roberta. - Duża ta mysz.
- Tak jakoś… nie żyją.- odparł mężczyzna, a Zosia poczuła delikatne ukąszenie w stopę.- I gryzie.
- Och… - Z ust Perki wydobyło się ciche jęknięcie. - mam nadzieję, że nie przenoszą jakichś chorób.
- Lubieżność tylko… -mruknął “gryzoń” spod stołu, a Iza usiadła na stoliku zakładając nogę na nogę i łakomie wpatrując się w Zosię.
- Wybacz ciekawość ale… umarli z powodu magii? - Czarownica starała się nie spoglądać pod stół, pozwalając działać swojej wyobraźni.
- W zasadzie… tak.- potwierdził cicho Robert.- Można to tak.. nazwać.
Nie przestawał wodzić językiem po łydce, drugą pieszcząc muśnięciami palców. Iza siedząc w zasięgu rąk rudowłosej prowokacyjnie wodziła swoimi okrytymi rękawiczkami dłońmi po swoim biuście.
- Ta.. Baba Jaga to była moja ciocia. - Perka drżała coraz mocniej. Czuła jak jej piersi napinają się i zaczynają napierać na sukienkę, na której powierzchni pojawiły się dwa twarde wypustki.
- U nas też zdarzają się czarne owce. Choć jeszcze częściej głupcy którzy nie mierzą swoich sił na zamiary. Pewnie dlatego czarownice nam nie ufają.- tym razem poczuła ukąszenie na łydce, pieszczone potem muśnięciami języka.
- Zadziorna ta myszka.. może powinnam ją przegonić? - Zosia żartobliwie, poruszyła stopą, sięgając nią do krocza mężczyzny. - Chyba… znalazłam ogonek.
- Na to wygląda.- mruknął Robert, a jego język muskał skórę uda czarownicy. Ogon myszki, też był napięty sądząc po dotyku.
- Czarownice obawiają się tego co zagraża ich mocy, a tym jest wiązanie się z mężczyznami. - Perka zamruczała i zaczęła palcami stopy masować mysi ogonek. - A jeśli… inni są podobni do ciebie… to kusi.
- Nie wszyscy są tacy jak ja…- usłyszała wraz z ciężkim sapaniem towarzyszącym muśnięciom języka i ust na łydce. Czubkiem ogona Iza przesunęła po swoich wargach i wysuniętym czubku języka patrząc wprost w oczy Perki.
- Są co prawda jeszcze czarownice wrażliwe na zapach siarki… tak jak Asia… ale wszyscy magowie obcują z demonami? - Czarownica delikatnie rozchyliła swoje uda, co przy niezbyt długiej sukience, sprawiło, że odsłoniła się zupełnie.
- Tak. Choć natura tych demonów bywa różna, w zależności od tego z jakiej innej rzeczywistości one pochodzą.- język wędrował po udach do jej kobiecości, u celu zaczął smyrać po wrażliwym zakątku samym czubkiem. Iza possała końcówkę swojego ogona, po czym ów ogon przybliżył się do twarzy rudowłosej… acz nie dotykał jej.
- Izo… teraz jestem tylko dla Roberta. - Czarownica z trudem zdobyła się na tą oznakę silnej woli, starając sie skupic na pieszczotach, które zapewniał jej mag.
- Co kombinuje?- zapytał Robert spod stołu.
- Wypełnić moje usta swym rozkosznym ogonkiem. Chyba… nie podoba się jej nasza pogawędka. - Czarownica sięgnęła dłonią pod stół i pogładziła włosy maga. - A ja chciałabym teraz być tylko twoja myszko.
- Sprzątnij talerze i idź pozmywać.- usłyszały polecenie spod stołu. Sukkub warknął gniewnie, ale posłusznie zabrał się za spełnienie rozkazu.
Zosia poczuła się nieco dziwnie bo naprawdę lubiła Izę. Teraz jednak… jej stopa naparła nieco mocniej na krocze kochanka. Usłyszała cichy jęk i poczuła mocniejsze wodzenie języka kochanka po udach i między nimi. Ogon myszki z pewnością był teraz mocno naprężony.
- Gdy się poznaliśmy… też robiliśmy to tutaj. - Głos Perki był coraz bardziej rozpalony.
- Też prawda…- wychrypiał pożądliwie mężczyzna, stopa kochanki wodząca po naprężonej niespodziance ukrytej w jego spodniach. Nie pozwalała mu się przez to przybliżyć bardziej do rozpalonego kwiatuszka, jedynie muskać go czubkiem języka.
- Na co masz ochotę? - Czarownica cofnęła nieco nogę.
- To jest złe pytanie… Ty jesteś gościem. Ty masz być rozpieszczana.- odparł głos spod stołu.
- A co jeśli chcę sprawić mojemu gospodarzowi nieco przyjemności? - Czarownica pogładziła włosy mężczyzny.
- To możemy zamienić się miejscami.- stwierdził cicho Robert.
Perka roześmiała się cicho.
- No to wychodź myszko. Zajmiemy się twoim ogonkiem.
Robert cofnął się i wygramolił spod stołu siadając naprzeciw rudowłosej i uśmiechając się łobuzersko.
Czarownica zsunęła się pod stół i zaczęła powoli iść na czworaka w kierunku Roberta.
- Mmm… wyczuwam przekąskę.
- Cóż… uważam się za dobrego gospodarza i nie pozwalam swoim gościom opuścić mej siedziby bez zaspokojenia ich potrzeb.- mruknął żartobliwie blondyn.
Perka sięgnęła wargami do rozporka mężczyzny i powoli rozpięła go, przesuwając nosem po męskości kochanka.
Odebrała oddech mężczyźnie, którego ciało się spięło, pod wpływem jej dotyku. Niestety… pod spodniami miał slipki, więc dotarcie do smakołyka nie będzie tak łatwe jak w jej przypadku.
- Hm.. ktoś tu stawia opór. - Perka zaczęła delikatnie kąsać przez bieliznę męskość Roberta.
- Nie byłoby zabawnie…- przerwa na głośne sapnięcia zduszonego pożadania.-... gdyby… było łatwo, prawda?
- Ciekawe, czy zaraz zaczniesz tego żałować. - Perka zaczęła niespiesznie przesuwać językiem po materiale bokserek maga.
- Pilnuję chodzącej pokusy, która co chwila wymyśla nowe pro… wo…- Robert miał sporo samokontroli, ale i język Zosi testował poważnie jego możliwości.- … kacje.
- Najwyżej.. obejdę się smakiem. - Czarownica possała przez bokserki czubek mężczyzny.
- Naj..wyże...j- dłonie mężczyzny zacisnęły się na stole, poddawał się “torturom” panując jeszcze nad sobą.
Perka natomiast starała się wznieść na wyżyny swoich umiejętności pieszcząc kochanka przez materiał jego bielizny. Niespiesznie.. by nie dać mu dojść. Ten taniec języka trwał dość długo… niczym rzeźbiarka ujawniała zarys ukryty pod materiałem. Robert trzymał się mocno, acz w końcu… musiał ulec.
Jedna dłoń pochwyciła Zosię za włosy, druga oswobodziła jego prężącą się dumę z materiału bielizny. Czas figli się skończył, gdy przyciągane do niego usta dziewczyny zetknęły się z jego czubkiem.
Czarownica objęła zachłannie ustami swoją zdobycz ssąc ją mocno. Robert władczo trzymał ją za włosy narzucając mocne tempo. Jego męskość zanurzała się wynurzała pospiesznie. Zosia była teraz jego niewolnicą ulegle sprawiając rozkosz swojemu panu. Jak Iza zapewne to czyniła… bo po takim długim opieraniu się z pewnością czarownik karał sukkuba gwałtownym namiętnym seksem. Tyle, że Zosia nie musiała mu ulegać. Odsłoniła swoje ząbki delikatnie zahaczając nimi o wrażliwą męskość.
To ostrzeżenie sprawiło, że puścił jej włosy przepraszając cicho. Czarownica zaczęła poruszać powoli swoją głową, nadając ich zabawie ospałe, ale i też bardzo lubieżne tempo. Jej język wodził po męskości zahaczając o każdą nierówność.
- Wiedźma…- syknął pożądliwie kochanek poddając się torturom jej ust i języka. Oddychał ciężko zerkając pod stół… i czując to co czuła ona. Kumulującą się energię między jego udami, pulsującą niemal w jego męskości.
- Zawsze do usług. - Perka złośliwie przerwała pieszczoty i ucałowała czubek mężczyzny. - Dumnie się prężysz. - objęła go znów ustami i possała mocno.
I wtedy… jak na złość rozległ się głośny dźwięk dzwonka u drzwi. Pochwycony w kleszcze pieszczoty Robert nie mógł jednak nic odpowiedzieć poddając się pieszczotom kochanki.
- Spodziewamy się gości? - Język Zosi przesunął się powoli po męskości kochanka.
- Nie.- odpowiedziała Iza, bo pieszczony mężczyzna nie miał szans wydobyć z siebie sensownego zdania.
- To.. będą musieli poczekać. - Czarownica objęła wargami męskość kochanka, ale possała ją delikatnie nie chcąc zbyt szybko doprowadzić Roberta.
Czarownik nie miał ochoty… ani sił oponować. A ona mogła skupić się na zabawie, na trzymaniu kochanka pod swoją kontrolą, mimo że to ona sama mu usługiwała.
Jego duma prężyła się twardo zachęcając do innych zabaw i błagając niemo o spełnienie zarazem. A Zosia bawiłą się nią czasem na chwilę obejmując wargami, czasem tylko delikatnie całując lub liżąc. Czuła jak w niej samej narasta podniecenie, ale zbyt bardzo zależało jej na tym by wyprowadzić go z równowagi.
Robert całkowicie już zatonął w doznaniach i rozkoszy. Pojękiwał cicho i zadrżał czując, to co Zofia widziała. Nie miał szansy już dłużej wytrzymać. Zofia poprowadziła go ku granicy i dalej, aż w końcu… poczuła jak eksploduje wprost na twarz kochanki. Czarownica objęła go wargami by spić z kochanka jak najwięcej nim ten zupełnie ja ubrudzi. NIespiesznie ssała drżącą męskość. To była jej mała chwila triumfu i satysfakcji. Iza przyglądała się temu, a dzwonek dzwonił nieprzerwanie. Komuś mocno zależało na zwróceniu na siebie uwagi.
W końcu Zofia wypuściła kochanka z ust i wynurzyła się spod stołu niespiesznie zdejmując palcami z twarzy nasienie kochanka i dokładnie je po tym wylizując.

Iza tymczasem poszła otworzyć drzwi i stamtąd usłyszeli jej głos.
- Emmerich przybył.- oraz drugi obcy, lekko chropawy.- Dobrze cię widzieć moja droga. Nie przeszkadzam? Mam nadzieję, że nie… zawsze mogę później. Acz nie za późno.
Robert poprawiając spodnie i ukrywając swój oręż szepnął cicho.
- Szlag.
- O… znajomy? - Zofia poprawiała obcisła sukienkę. - Mam się schować?
- Nie. Nie trzeba. Mentor swojego rodzaju. Trochę… stuk…- zaczął Robert, a dokończył za niego Emmerich. -... stuknięty. Dokończ. Nie ma co się bawić w ukrywanie takich myśli.
Okazał się być nieco podstarzałym, ale trzymającym się nieźle, jak na swój wiek mężczyzną, z niedogoloną twarzą, rozwianymi włosami i zamiłowaniem do czerni w strojach.
- Emmerich to nie jest jego prawdziwe imię czy nazwisko. Nikt nie wie jakie jest.- wyjaśniła wchodząca za nią Iza.
- To co cię sprowadza?- zapytał Robert, podczas gdy Emmerich zabrał się za pałaszowanie posiłku.
- Kłopoty są… Ktoś się bawił na uboczu. Magdalena już tam monitoruje sytuację. Nie wiemy kto spaprał sprawę, ale trzeba zmontować ekipę sprzątającą.- odparł Emmerich.- Nie przeszkadzajcie sobie… niewiele może mnie zdziwić, czy zszokować.
Zosia bezczelnie przysiadła na stole przyglądając się jedzącemu mężczyźnie.
- Wina? - Wskazała palcem na stojące na stole kieliszki.
- Z chęcią.- odparł Emmerich zerkając to na kieliszek, to zgrabne udo Zofii. Iza przyglądała się temu wszystkiemu z miną wygłodniałego kota.
- Więc co planujesz? Masową translokację? Pomijając ogólne zamieszanie jakie to wywoła, to z pewnością narazimy się miejscowemu Sabatowi.- westchnął tymczasem Robert.- Las, jaskinia? Budynek?
- Chata… możliwe że obecnie w nieeuklidesowej przestrzeni. Przypuszczamy, że problemem jest rdzeń generujący zmarszczki na rzeczywistości. Usuniemy go wtedy i puff… wszystko wróci do normy.- ocenił Emmerich zezując nadal.
Zofia nalała mężczyznom wina po czym podała jeden kieliszek starszemu, a z drugiego upiła i oddała go Robertowi z uśmiechem. Jej ucho wyłapało słowo sabat, ale nie odezwała się. Niech sobie magowie dyskutują.
Obaj wypili podane trunki nie odrywając oczu od prężącej się na stole rudowłosej. Iza zaś oblizała długim jęzorem swoje wargi.
- Chcesz wejść wprost do…- Robert wydawał się lekko rozkojarzony.-... jądra ciemności? Tak po prostu?
- Tak po prostu w trójkę.- wyjaśnił Emmerich panujący trochę lepiej nad sobą.- Nie będzie to łatwe, ale coś z tym trzeba zrobić. Wysadzenie tego z zewnątrz nie wchodzi w rachubę.
Czarownica pozbawiona kieliszka, wzięła butelkę i upiła z niej łyk, nieco zabijając smak nasienia Roberta. Widząc jednak że uwaga obu mężczyzn jest skierowana na nią, pozwoliła jednej z kropli spłynąć po brodzie i skapnąć na dekolt, pomiędzy piersi.
- Uczennica? - zapytał Emmerich przyglądając się Zofii z taką samą uwagą co Robert.-
- Gość. Ale wtajemniczona.- mruknął blondyn również wodząc za nią wzrokiem.
- Zofio poznaj Emmericha. Emmerich poznaj Zofię.- przypomniawszy sobie o elementarnych zasadach savoir vivre, Robert przedstawił ich sobie nawzajem.
Czarownica odstawiła butelkę i wyciągnęła dłoń w kierunku mężczyzny by ten mógł ją uścisnąć.. ucałować.. jak sobie wolał.
- Miło poznać. - Uśmiechnęła się. Była ciekawa czy starszy mag wyczuł, że ona jest czarownicą.
- Nawzajem.- wydawało się że nie poznał, ujął dłoń i pocałował szarmancko.
Czarownica odpowiedziała uśmiechem na staroświecki gest.
- A czemu mielibyście się narazić Sabatowi? - Spojrzała pytająco najpierw na Emmericha, a potem na Roberta.
- Czarownice bywają strasznie czepliwe, gdy wysadza fragment rzeczywistości na ich terenie.- wyjaśnił blondyn.
- Tak… to rzeczywiście coś do czego mogłyby się przyczepić. - Zosia zaśmiała się, a jej piersi zafalowały przy tym. - A co napsuliście, by myśleć o wysadzaniu czegokolwiek?
- Cała chata jest obecnie… małym uniwersum gdzie zasady czasu i przestrzeni są… pokręcone. Taki dom strachów na sterydach.- wyjaśnił Emmerich uwiązany spojrzeniem do jej krągłości.
- Hm.. a co z magiem, który to zrobił? Bo rozumiem, że to czyjaś sprawka? - Zosia założyła nogę na nogę, przez co jej uda odsłoniły się niemal w całości.
- Jeśli go znajdziemy… bo prawdopodobnie nie żyje. Takie wypadki są zazwyczaj śmiertelne.- wyjaśnił Robert, kuszony widokami jakie prezentowała. Zosia czuła się jak smakołyk… rozpalając ochotę na siebie u całej trójki widzów.
- Hm… a co za okolica? - Zosia by jeszcze podkręcić atmosferę, zaczęła wodzić palcami po krawędzi swojego głębokiego dekoltu.
Nic więc dziwnego, że odpowiedź otrzymała dopiero po dłuższej chwili. Aura pożądania gęstniała coraz bardziej.
- Cóż...eee… końcówka ulicy. Domy jednorodzinne.- wyjaśniał zapatrzony Emmerich, którego krew pewnie odpływała w dół.- Przedmieścia.
- Gdzieś tutaj? Czy inna wieś? - Jej palec zsunął nieco sukienkę w dół odsłaniajac nieco więcej piersi.
- Kilka godzin… jazdy?- dukał Emmerich, a Robert nie wytrzymał. Wstał, pochwycił Zosię za kok, odchylił jej głowę do tyłu by całować i pieścić jej szyję i dekolt.
Czarownica zadrżała w jego ramionach.
- T.. to, można przejechać.. cała Polskę. - Zosia uśmiechnęła się lubieżnie do starszego maga, jego ucznia oplatając przy tym nogami, co sprawiło, że sukienka zsunęła się zupełnie odsłaniając fakt iż nie miała na sobie bielizny.
- Nie mam poczucia… czasu… właściwie mam go zaburzonego…. czas…- mruczał Emmerich. - Przy Kozieni… cach?
Palce całującego Roberta sięgnęły między uda dziewczyny. Zanurzyły się głęboko w kwiecie rozkoszy. Nic sobie nie robił z widza, całując bez opamiętania dekolt i szyję kochanki.
Zosia jęknęła głośno z rozkoszy i docisnęła kochanka mocniej do siebie nogami.
- Robert.. tak.. nie wypada. - Wymruczała do ucha pieszczącego ją blondyna.
- Tak ci to… przeszkadza?- mruknął czarownik nie przerywając pocałunków na dekolcie, jak i sięgania palcami do bramy rozkoszy rudowłosej.
- N.. nie… - Basia wiła się pod jego dotykiem. Chciała by ją wypełnił.. pragnęła tego już będąc pod stołem. - Ale.. może wypada się podzielić? Mam dwie dziurki. - Uśmiechnęła się lubieżnie do blond maga.
- Jeśli tego pragniesz… jesteś… moim gościem.- wyszeptał chrapliwie Robert nie zaprzestając pieszczot.- Emmerichowi to nie przeszkadza.
- Ani trochę.- przytaknął pospiesznie Emmerich.
- Chętnie wezmę w siebie was obu. - Zosia sięgnęła dłonią do niedawno co poprawionych spodni Roberta i zabrała się za rozpinanie jego rozporka.
- Ja nie mam nic przeciwko. A ty?- zapytał Emmerich zwracając się do gospodarza wstając od stołu, podczas gdy Zofia wydobywała już gotową do użycia część ciała Roberta. Sam mężczyzna nie odpowiadał, zajęty całowaniem i pieszczeniem językiem szyi rudowłowsej.
Czarownica ujęła gorące ciało i delikatnie zacisnęła nim dłonie.
- Ale w tej chwili…- zamyślił się Emmerich przyglądając ich działaniom.-... mogę się tylko przyglądać.
- Chyba że Robert mnie podniesie i udostępni moją pupę. - Zosia czule pogładziła męskość blondyna i spytała go. - Co ty na to?
- Myślę że możemy… znaleźć wygodniejsze miejsce… chociażby kanapę.- zaproponował po chwili namysłu i dyszenia jasnowłosy kochanek.
- Zaniesiesz mnie? - Wymruczała nieprzerwanie gładząc pochwycony oręż.
- Postaram się…- jęknął z trudem mężczyzna i z równym trudem uniósł kochankę idrobnymi krokami cofał się do tyłu niosąc ją. Dziwne… nie wydawało jej się by utyła. Nie zrobiła się ciężka, więc problemy mogły wynikać z jej ręcznej obsługi “drążka sterującego “ kochankiem. W końcu się to mu udało i z ulgą wylądował pośladkami na kanapie i z Zofią na swoich udach.
Czarownica nie czekając, aż ten wypocznie po wysiłku uniosła się i powoli zaczęła go brać w siebie, jednocześnie mocno się wypinając. Niemniej to co czuła między udami, było wystarczająco wypoczęte i pełne twardego entuzjazmu. Drugi z jej kochanków, zapewne się przygotowywał… bo dopiero po chwili poczuła jak chwyta za jej obcisłą kieckę podciągając ją do góry… zapewne chciał podziwiać całą rudowłosą w jej nagiej okazałości.
Zosia zamruczała i obejrzała się ponad ramieniem, na razie niespiesznie ujeżdżając Roberta.
Emmerich pozbył się tyle ubrań ze swojego ciała, ile dało się w pośpiechu. Jego obnażony mieczyk prezentował się nieźle, tym bardziej że wszak miał podbić znacznie ciaśniejszą jaskinię. Suknia już została podciągnięta pod pachy i dosiadany Robert ujął dłońmi piersi Basi całując je i pocierając jedną o drugą.
Czarownica uniosła ręce by zdjąć sukienkę, po czym już naga ujęła swoje pośladki i rozchyliła je jednocześnie się poruszając by zaspokoić maga i zachęcając drugiego do odboju.
Nowe dłonie objęły jej brzuch, nowe usta całowały jej kark i ucho i co najważniejsze… nowa twarda obecność poczęła wypełniać ciało Zofii intensywnymi i perwersyjnymi doznaniami. Pieszczona pomiędzy dwoma kochankami, zmuszona była dostosować się do ich rytmu, poruszając biodrami, unosząc się i opadając… wijąc od nadmiaru rozkoszy. Zosia pojękiwała coraz głośniej. Czuła jak w jej ciele spotykają się dwa męskie oręże, jak oddzielone cienką ścianką ocierają się o siebie potęgując jej doznania.
- C...cudownie… - Wymruczała przy każdym ruchu ocierając się już niemal piersiami o tors Roberta.
-Bardzo.- mruczał rozpalonym głosem blondyn pomiędzy żarliwymi pocałunkami składanymi na jej miękkich i sprężystych piersiach… którymi bawił się niczym nastolatek. Do tego były pocałunki Emmericha i jego silne ruchy bioder sprawiające iż całkowicie pogrążał swoją dumę między wzgórzami jej pośladków… nie oszczędzając cała czarownicy.
Zosi coraz trudniej było się poruszać, czuła jak z każdym sztychem jej ciało drży coraz mocniej, a płucom coraz trudniej złapać oddech. Krzyknęła głośno dochodząc pomiędzy kochankami. Uwięziona tak była ich niewolnicą doznań, poddając się ich kaprysom, a po dłuższej chwili czując, że przyjemność jaką sprawiała im kumuluje w nich wzbierając ku wybuchowym finałom. Ciepło które zalało jej wnętrze wyrwało z jej ust głośne jęknięcie. Ciężko dysząc opadła na Roberta.
- Dość… ciekawy, choć nieoczekiwany finał… co?- mruczał do jej ucha kochanek, podczas gdy drugi drżąc oddawał swój trybut jej kuszącemu ciału.
- T..tak. - Zosia miała problemy ze skupieniem myśli. Liczyło się tylko to jak wypełniali jej ciało.
- Masz ochotę dalej to kontynuować… może… w łóżku?- zaproponował Robert, po czym o czymś sobie przypomniał i spojrzawszy na Emmericha.- Będę musiał z nim pojechać jutro, by zająć się tym problemem.
- To mówisz...że bawimy się dalej? - Zosia zaśmiała się. - Czy że mam sobie jechać?
- Chodzi mi o to że będę musiał się zająć nieprzyjemną i niebezpieczną sprawą jutro. Ale Iza zostanie z tobą.- wyjaśnił jej jasnowłosy kochanek.
Zosia uniosła się nieco i poruszyła biodrami nadal czując w sobie dwóch kochanków.
- A może chcę pojechać z wami? - Wyszczerzyła się perfidnie.
- To niebezpieczne.- stwierdził Emmerich.
- Jesteś pewna że chcesz… nie mogę zagwarantować ci bezpieczeństwa. Gdy tam wejdziemy. To nie świat duchów… to odmienna rzeczywistość.- wyjaśnił Robert.
- Wiesz… - Czarownica nachyliła się do ucha mężczyzny. - będę chciała tam posprzątać po swojemu.
- Może być nieco dziwnie… tam mogą być inne Izy.- mruknął do jej ucha Robert, gdy Emmerich odsunął się uwalniając Zofię od swojej obecności.
- Tylko takie,których ty nie kontrolujesz. - Zosia wyprostowała się i przeciągnęła się i spojrzała na Emmericha. - Zostaje Pan z nami?
- Zostaję. - stwierdził Emmerich i wzruszył ramionami.- Zresztą nie mam gdzie spać. Przyjechałem motorem.
- To chyba… możemy się przenieść do sypialni? - Czarownica spojrzała na starszego maga, a potem na gospodarza, cały czas siedząc na tym drugim.
- Tak. Oczywiście.- odparł spolegliwie Robert. Uśmiechnął się i rzekł.- Idź pierwsza, my zaraz przyjdziemy. Masz jakieś życzenia?
Zosia podniosła się uwalniając od siebie kochanka.
- Byście nie dali mi ostygnąć dyskutując tu na dole na jakieś tajne tematy. - Poprawiła sukienkę i podeszła do stołu by po chwili wziąć z niego wino i jeden kieliszków. Czuła jak po udach spływa jej trybut obu kochanków. - Wezmę jeszcze szybki prysznic.
Pomachała mężczyznom kieliszkiem i ruszyła w kierunku sypialni i znajdującej się obok łazienki.

- Nie martw się… nie będziemy mieli okazji ostygnąć.- odezwał się za nią Robert, a Iza podążyła tuż za Zosią, eskortując ją do tej łazienki.
Gdy znalazły się w tym pomieszczeniu, Zosia oddała jej zdobyczną butelkę i kieliszek i zabrała się za zdejmowanie ubrania.
- I tyle z romantycznej kolacji. Nalejesz mi wina? - Uśmiechnęła się do sukkuba, odkładając sukienkę na blacie w łazience.
- Wcale nie miałaś w planach romantycznej kolacji.- stwierdziła Iza nalewając trunku zgodnie z jej życzeniem.
- No miałam ochotę na igraszki, ale na romantyczną kolację też. - Zosia podeszła nago do sukkuba i upiła nieco wina, po czym oddała jej kieliszek i weszła pod prysznic. - Wiesz.. jestem tylko kobietą… lubię mieć faceta czasem na wyłączność.
- Mogę zająć się tym drugim… nie będzie narzekał.- zasugerowała Iza obserwując łakomie jej ciało pod prysznicem.
- To pytanie bardziej do Roberta. - Zofia wyszła spod prysznica, wytarła się i owinęła ręcznikiem, który ledwo zasłaniał jej kobiecość i piersi. Tak "ubrana" podeszła do Izy, by znów napić się wina.
- Nie. To twoja decyzja. On zrobi to co...sobie zażyczysz. - odparł sukkub podając rudowłosej trunek.- Ty jesteś jego gościem.
- Przyłącz się. - Zosia uśmiechnęła się. - Co masz siedzieć i się oblizywać.
Chwyciła sukkuba za wolną dłoń i pociągnęła ją do sypialni.
Tam już obaj mężczyźni czekali, w pełni nadzy i podnieceni. Obecność trzymanej za rączkę Izy nieco ich zdziwiła.
- Więc… widzę, że masz kolejny pomysł?- podsumował ten widok Robert zwracając się do Zofii.
- Im nas więcej tym weselej prawda? - Owinięta ręcznikiem Perka puściła sukkuba i odstawiła kieliszek po czym owinięta jedynie ręcznikiem podeszła do Roberta. - No i… chciałam cię mieć tylko dla siebie.
- Acha…- stwierdził zaskoczony Robert, podczas Iza bezczelnie usiadła na kolanach Emmericha i pochwyciła jego magiczne berło, rączką w delikatnej rękawiczce. Nie wydawał się oponować przeciw takiemu rozwiązaniu.
Zosia w tym czasie sięgnęła do koszuli blondyna planując go rozebrać. Spojrzała przy tym zadziornie na mężczyznę.
- Chyba że brakuje ci na mnie sił.
- Zdecydowanie mam jeszcze trochę.- jego dłonie pochwyciły jej twarz, by przyciągnąć jej twarz do namiętnego pocałunku.
Perka odpowiedziała na pocałunek zdejmując z mężczyzny koszulę. Rzuciła ją na podłogę i dobrała się do jego spodni. Nie żeby Robert jej w tym przeszkadzał, a że były już rozpięte zsunęła je szybko, przy dźwiękach dyszenia Emmericha. Sukkub bowiem nie tracił czasu na rozbieranie, zajmując się dłonią i czasem ustami ty na co miał ochotę.
Zosia miała jednak ochotę poczuć pod sobą ciało kochanka. Widząc, że ten jest już nagi zdjęła z siebie ręcznik dorzucając go do sterty ubrań. Przywarła do Roberta całym ciałem jeszcze pogłębiając pocałunek.
Kochanek opadł plecami na łóżko całując namiętnie i wodząc dłońmi po nagim ciele rudowłosej, aż dotarł do bioder palcami, by nakierować swój kluczyk na dziurkę od klucza i otworzyć rozkosz dla obojga. Zosia zsunęła się nieco biorąc kochanka w swój kwiat. Nasuwała się na niego powoli delektując się każdym kawałeczkiem jego ciała.
Robert skupił spojrzenie rozpalonych oczu na jej piersiach zapominając o całym świecie. Ona też nie miała z tym problemów, przyjemność kumulowała się pomiędzy biodrami, unoszącymi się nad i opadający na ciepły pal rozkoszy kochanka. Perka pojękiwała nieskrępowana poruszając się coraz szybciej.
Rozkosz przechodziła przyjemną błyskawicą przez całe jej ciało, gdy biodrami dosiadała “swojego rumaka”. Kochanek wodził dłońmi po jej biodrach nie mogąc dosięgnąć do hipnotycznie bujających się piersi Zosi poza zasięgiem jego palców. Za sobą słyszała sapanie Emmericha i jęki Izy… ale liczyła się przede wszystkim rozkosz płynąca spomiędzy ud. Zosia przyspieszała pojękując coraz głośniej, aż z jej ust wydobył się okrzyk obwieszczając jej szczyt. Kolejne godziny obfitowały w takie okrzyki rozkoszy. Mężczyźni w końcu padli, ale sukkub był niezmordowany. A pogrążona już wtedy w mgiełce własnego pożądania czarownica nie miała sił oporu oponować.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline