Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-05-2020, 11:27   #120
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Rankiem ciało Perki było przyjemnie wymęczone i leżało na dwóch równie wymęczonych kochankach. Ubrania były rozrzucone dookoła łóżka, a cała trójka leżała na łóżku. Oczy Zosi otworzyły się powoli, powieki niechętnie się unosiły. Czuła się wyczerpana… jakby Iza wyssała z niej siły. I pewnie to zrobiła.

Wtuliła się w Roberta i już po chwili zaczęła go całować chcąc obudzić siebie i mężczyznę.
Te działania przynosić poczęły efekty, bo kochanek zaczął odpowiadać na jej pieszczoty. Równie zaspany jak ona objął ją w pasie i przytulił.
Zosia wtuliła się w niego, jednak jej dłonie zsunęły się w dół szukając męskości Roberta.
Tam mężczyzna był jeszcze śpiący, to… jednak palce czarownicy budziły go powoli do życia. Robert całował czule kochankę nie mając najwyraźniej ochoty wyrwać się z tego stanu półsnu. Zosia poczynała więc sobie coraz śmielej z pochwyconym organem intensywnie go pieszcząc swymi smukłymi palcami.
- Mhmm… miło się… spało?- zapytał cicho Robert coraz bardziej rozpalonym tonem głosu czując te działania palców rudowłosej na swoim ciele. Tak jak ona czuła wyraźną i mocną reakcję. Oraz palce kochanka wodzące po jej plecach i pośladkach.
- Masz ochotę na coś… konkretnego?… w końcu to… ty… gościem…- niełatwo mu było mówić, gdy trzymała go w garści.
- Tak pamiętam. - Perka zaśmiała się. - Jestem gościem.
Powoli zaczęła zsuwać się w dół. Poczuła rosnący oręż na swoim brzuchu… między piersiami i w końcu objęła go wargami.
- Widzę… że masz ochotę… na sm… aakoły… yk.- wydukał z trudem czarownik, gdy usta Zofii smakowały twardy już i sztywny oręż kochanka. Mężczyzna szybko nabierał gotowości pod wpływem “magicznych” muśnięć języka rudowłosej.
Zosia nie odpowiedziała. Jej usta zajęte były, znajdującym się w nich, ciepłym obiektem. Perka postawiła go w stan gotowości i wypuściła z objęć swoich warg.
- Chcę byś mnie wziął. - Wymruczała dając buziaka wyprężonej męskości.
- Z ochotą… ale może lepiej poza łóżkiem. Nie budźmy Emmericha. - odparł cicho Robert.
- A nie mieliśmy gdzieś jechać? - Perka zaśmiała się. Wstała jednak z łóżka i podeszła do znajdującego się w pokoju fotela, usiadła czekając na swojego kochanka.
- Emmerich jeszcze śpi, a bez niego nie pojedziemy.- przypomniał jej kochanek również wstając z łóżka i podchodząc do siedzącej na fotelu Perki.
Zosia rozchyliła nogi pokazując swoją wilgotną kobiecość.
- Gdybyśmy go obudzili...moglibyśmy pojechać. - Uśmiechnęła się lubieżnie przeciągając się i prezentując swoje ciało.
- Dlatego chcę być bardzo… cicho.- dłońmi Robert ujął uda Zofii i klęknąwszy przysunął ją ku sobie. Teraz to wrota zaatakowały taran, choć efekt ostatecznie był taki sam. Kobiecość czarownicy nabiła się na męskość kochanka przynosząc jej silne i przyjemne doznania.
Zofia jęknęła głośno czując jak jej wygłodniałe ciało wypełnia gorący męski oręż.
A jej kochanek trzymając ją za uda i poruszając biodrami szeptał.- Ciiccho.
Jego wzrok nie odrywał się od krągłości jej biustu podrygujących z każdym sztychem.
- To zatkaj mi usta. - Perka pokazała mu język by po chwili ponownie jęknąć, jednak już nieco ciszej.
- Powinienem… to zrobić…- sapał rozpalonym głosem kochanek. Naparł mocniej biodrami, silniej przyszpilając kochankę do fotela i całować począł jej piersi. Przyciśnięta jego ciałem czarownica czuła te całkowite i brutalne wypełnienie jej spragnionego ciała sztywną obecnością Roberta. Raz po raz… coraz szybciej i bardzo głęboko.
Perka pojękiwała nieskrępowana trzymając się kurczowo fotela. Jeszcze… chwila… Doszła z głośnym okrzykiem.
- Co się stało?!- wrzasnął Emmerich wybudzony tym odgłosem, Robert zajęty silnymi szturmami dyszał głośno i nie mógł mu odpowiedzieć. A po chwili Perka poczuła jak oddaje swój trybut dochodząc również do szczytu.
Perka zamruczała głośno czujac w sobie gorący trybut kochanka. Zerknęła tylko lubieżnie na świeżo obudzonego maga.
- To nie jest widok, którego się spodziewałem ujrzeć po przebudzeniu. Zdecydowanie widziałem lepsze tyłki niż twój Robercie. - stwierdził Emmerich przyglądając się obojgu. - Już skończyliście?
- Pierwszą turę na pewno. - Perka zaśmiała się. Pochwyciła twarz Roberta i pocałowała go w usta.
- A są planowane kolejne tury?- pochłonięty pocałunkiem czarownik nie miał w planach odpowiedzieć koledze po fachu.
Zosia też była w tej chwili zajęta, a jej nogi zaczęły wodzi po biodrach i pupie Roberta, zachęcając by ten kontynuował zabawę.
- Nie wiem… co planujemy?- mruczał Robert, którego język pieścił skórę prężących się przed nim piersi. Eksplozja pochłonęła nieco jego sztywności, ale nie opuszczał ciała kochanki i jej rozpalonego wnętrza.
Emmerich przyglądał się temu… jego ciało pokryte było bliznami świadczącymi o dość gwałtownej przeszłości, całkiem umięśnione i ze śladami opalenizny… najważniejszy widok dla Perki znajdował się poniżej bioder. Wigor Emmericha był widoczny.
- Słyszałam o jakiejś wyprawie. - Perka poruszyła biodrami drażniąc się za apetytem obu mężczyzn.
- To… prawda… jest jakaś wyprawa.- potwierdził Emmerich gapiąc się na oboje kochanków. Robert nic nie rzekł, bo jego usta objęły szczyt lewej piersi Perki i przyssały się łakomie do niego.
- Ale nadzy chyba nie wyruszymy… prawda?- zapytał retorycznie starszy z magów.
- Yhym… raczej nie. - Perka jęknęła głośniej czując pieszczotę kochanka na swojej piersi.
- Eemmm… to ja może… sam nie wiem…. poczekam w kuchni?- zapytał Emmerich nie wiedząc co zrobić, a gospodarz zajęty był pieszczeniem, całowaniem i masowaniem obu krągłości rudowłosej.
- Albo powtórzymy zabawę z kanapy. - Perka pogładziła twarz Roberta. - Podzielisz się mną, nasz gospodarzu?
- Jeśli chcesz…- Robert powoli wysunął się z jej objęć uwalniając Zofię, by mogła… wybrać odpowiednią pozycję. Jego oręż nie był jeszcze w pełni gotów, ale tylko była kwestia czasu i odpowiednich pieszczot.
Perka wstała i zapraszającym gestem wskazała Emmerichowi fotel.
- Dołączysz do nas?
- Jak mógłbym odmówić.- odparł mężczyzna podchodząc do dwójki kochanków.
- A nie masz nic przeciwko mojej pupie? - Zosia zaczekała grzecznie, aż mężczyzna usiądzie na fotelu.
- Ani trochę.- stwierdził gość i usiadł w fotelu szeroko rozchylając nogi. Perka obróciła się tyłem do niego i pochwyciła dłonią uniesiony oręż by go nakierować na swoją pupę. Powoli zaczęła się na niego nabijać spoglądając na Roberta. Ciało dziewczyny się naprężyło, gdy spragniony pieszczoty był pochłaniany siłą grawitacji. Widok ten był jednak z pewnością pobudzający dla drugiego kochanka… choć jeszcze trochę mu do pełnej sprawności brakowało. Wczorajsza noc wszak była intensywna.
Perka pochwyciła go za biodro i przyciągnęła do siebie by objąć wzrastającą męskość wargami i pomóc jej w dotarciu do pełni sił. Poczuła ich wspólne aromaty i smaki, co tylko zachęciło ją do intensywniejszej pracy.
O tak… smakowity kąsek badały jej wargi i język. Obiecujący kąsek... bardzo żywotny. Tak jak dłonie Emmericha zaciskające się na jej piersiach. Powoli masujące krągłości. Tak jak dłoń Roberta chwytające ją za pukle włosów.
Perka wzięła go wtedy głębiej do ust, sprawiając że męskość blondyna niemal wsuwała się w jej gardło, podczas gdy pupa zaczęła, na tyle na ile to było możliwe, ujeżdżać siedzącego kochanka. Poruszając się pomiędzy nimi oboma, czuła ich drżące męskości… twarde i ciepłe zarazem, tak spragnione otulenia przez jej ciało. Była łącznikiem między nimi oboma, gdy jeden napierał.. drugi się cofał pod naporem ciała Perki uwięzionego między nimi. Perka sięgnęła dłonią do własnej kobiecości, drugą przytrzymując męskość Roberta. Czuła jak jest blisko, chciała jednak doprowadzić obu kochanków.
To jej się mogło udać, pupa była słodką pułapką na i tak już mocno rozpalonego Emmericha, a jej taniec języka doprowadzał Roberta do białości. Poruszając się pomiędzy nimi, wijąc i poddając dotykowi ich dłoni…. wkrótce poczuła eksplozję siedzącego w fotelu kochanka, a Robert… też był blisko. Possała mocniej męskość blondyna, jednocześnie zanurzając w sobie palce i przez cienką przegrodę, dotykając oręża Emmericha robiącego się mięciutkim powoli. Wystarczająco by dać nadzieję na kolejne razy… w niedalekiej przyszłości. Na razie skupić się musiała na smakołyku w ustach, który wreszcie zaczął oddawać swoje lepkie nadzienie. Perka poczuła jak sama dochodzi, jednak jej usta były zajęte przełykaniem trybutu kochanka. Spijała go powoli, drażniąc językiem męskość Roberta
- To było… mocne…- jęknął cicho blondyn, starając się… właściwie to nie wiedział co robić, gdy czuł ten język kochanki, nadal muskający jego wrażliwy organ.
Perka wylizała go dokładnie i wypuściła z ust.
- Yhym… a po przekąsce.. czas na kąpiel i śniadanie. - Wysunęła z siebie własne palce i powoli podniosła się uwalniając Emmericha.
- Nie wyjedziemy stąd przed południem prawda?- zaśmiał się Emmerich i dodał żartobliwie.- Magdalena się wkurzy.
- To rzucimy jej Perkę na pożarcie. Nadal lubi… kobiety sponiewierać w łóżku, prawda?- przypomniał sobie Robert.
- Moi Panowie… ja kąpiel biorę sama. - Zosia podeszła do szafy czując jak po udach spływa jej nasienie obu mężczyzn. Wyjęła z niej koszulkę roberta i jedną z obcisłych spódnic, które kupiły z Izą. - Mam też nadzieję, na prawdziwe śniadanie.
- Ona potrafi gotować.- odparł Robert, gdy czarownica czuła jak jej każdy ruch obserwują pożądliwie dwie pary męskich oczu.
- Mówisz o mnie? - Perka obejrzała się na magów. - Czy o tej Magdalenie?
- O sukkubie. Więc o śniadanie się nie martw.- odparł gospodarz.
- Nie będę się martwiła jak w moim brzuszku znajdzie się coś poza spermą. - Perka przesunęła dłonią po brzuchu po czy, ścisnęła jędrną pierś. - To potrzebuje nieco tłuszczyku by być takie okrąglutkie.
- Cóż… zadbamy o to.- zaśmiał się blondyn.- Ja i moja pokojówka… żebyś głodna nie chodziła.
- To idę się wymyć. - Perka pomachała magom i udała się do łazienki. Tam odłożyła wybrane ubranie na blat i wzięła długi, ciepły i dokładny prysznic, zmywając z siebie pozostałości nocy i poranka.

Założyła koszulę Roberta na nagie piersi i do tego wcisnęła się w ciasną mini spódniczkę.

Tak ubrana, z mokrymi rozpuszczonymi włosami, zeszła do jadalni.

Robert miał rację. Iza była świetną kucharką i przygotowała małą ucztę dla trójki obdarzonych talentem. Magowie nie czekali na nią z jedzeniem i pałaszowali przygotowane potrawy. Choc oderwali się od przygotowanych omletów z mięsem i grzybami na jej widok. I łakomie wodzili wzrokiem po ciele wchodzącej do jadalni czarownicy.
- Zostawiliście mi coś? - Perka przysiadła się do stołu naprzeciwko obu magów tak by mogli podziwiać jej piersi obciśnięte jedynie koszulą Roberta. Sięgnęła po kubek z kawą i upiła spory łyk.
- Tak. Po nocy pewnie też jesteś głodna. - mruknął blondyn starając się nie zerkać na jej dekolt za często. Emmerich nie bawił się w takie subtelności gapiąc się jak sroka w gnat.
- Bardzo. - Zosia upiła jeszcze kawy i dobrała się do stojącej na stole jajecznicy.
- Tooo po posiłku się pakujemy i wyruszamy? - zapytał Robert.
- Ja nie za bardzo mam co pakować, chyba, że masz ogródek z ziołami to bym skorzystała. - Perka uśmiechnęła się do maga dobierając się do przygotowanych przez sukkuba kanapek.
- Mam. Alchemia co prawda nie jest moją mocną stroną, ale potrzebuję też i niektórych ziół w rytuałach. Ogródek ziołowy znajduje się za domem.- odparł z uśmiechem gospodarz, zadowolony z tego, że będzie mógł jej pomóc.
Perka zjadła kanapkę, dolała sobie kawy i uzbrojona w kubek i kolejną kanapkę wstała od stołu.
- To ja idę na grządki, nie rozrabiajcie za bardzo beze mnie. - Uśmiechnęła się zadziornie i kołysząc biodrami ruszyła w kierunku kuchennego wyjścia z domu.
Słyszała za sobą tęskne westchnienia i minęła Izę robiącą porządki w kuchni. Poczuła jej zwinny ogonek na udzie i pupie, gdy ją mijała.
- Pomóc z grządkami i ziółkami? - zapytał sukkub lubieżnym tonem.
- Brzmi jakbyś chciała bardziej poprzeszkadzać. - Inu rozejrzała się po pomieszczeniu szukając czegoś do czego mogłaby zebrać zioła. - Jest tam jakiś koszyk?
- Powinien być w altance.- zadumał się sukkub nie dając dziewczynie odpowiedzi na jej sugestię.
- Zajrzę tam. - Inu wyszła przez tylne drzwi i rozejrzała się szukając altanki. Znalazła ją szybko, ta budowla stała ona pośrodku ogródka, zarośnięta bluszczem. I była… nienaturalna. Dziwnie zbudowana, jakby potężny dach utrzymywał się na słomkach. Bluszcz oplatający ją gęsto układał się w spirale i wzory tworzące… jakiś magiczny układ znaków.
Poza tym jednak ogródek był zadbany i zwyczajny. Z licznymi zwykłymi grządkami pełnymi ziół użytecznych a magicznych praktykach. Perka przeszła do świata duchów przyglądając się niepokojącej budowli.
I znowu przytłoczyły ją myśli i zwidy… z altanki zaczęły wyłaniać cieniste macki, dziesiątki ich przesuwały się po ziemi, płynęły w powietrzu. Oplatały… pochwyciły Zosię za kostki i uda, oplotły w pasie i ciągnęły… w kierunku kolejnych grubszy… czających się w altance.. bardziej rzeczywistych. Perka rozejrzała się i pochwyciła lśniący w świecie duchów, niczym krople słońca, rumianek. Zgniotła go w dłoniach i rzuciła w kierunku dziwnej bestii mając nadzieję, że dobrotliwe ziele ją odstraszy.
Pojawiły się ogniste plamki w miejscach w których to dotknął rumianek. Parę macek cofnęło się, ale nadal była szarpana i cięgnięta w kierunk paszczy ciemności pełnej grubych cienistych macek w altanie.
Spróbowała się wycofać do świata rzeczywistego.
To przyniosło oczekiwany skutek. Macki gdzieś znikły, ale ona sama leżała na ziemi, ubrudzona i ze śladami po nietypowym napastniku.
Powoli podniosła się i otrzepała z ziemi. Spojrzała niepewnie na altankę, starając się dojrzeć czy jest w niej koszyk.
Stał z boku, ale i tak należało wejść w mrok altanki by go pochwycić. Ciekawe czy Iza wiedziała o tej pułapce. Perka zaklęła w myślach. Wydobyła koszulę ze spódnicy, zrobiła z niej typowe dla babć w fartuszkach nosidełko i zabrała się za zbieranie ziół. Wybierała te dobroczynne, jak rumianek, mięta, lubczyk.
To zbieranie pozwoliło się odprężyć i nieco zapomnieć o napaści tego… czegoś. Nie były to duchy jakie znała. Nie było to nic z czym kiedykolwiek miała do czynienia.
Z koszulą pełną ziół wróciła do domu. Nadal była umorusana trawą i ziemią, ale nie przejmowała się tym. Zaraz się umyje i przebierze. Za to musiała spytać Roberta co za draństwo ją dopadło.
Obaj czarownicy zajmowali się zmywaniem po śniadaniu, więc dość szybko napotkała ich obu. Widok jej umorusanej i wyraźnie pozbawionej figlarnego humoru sprawił, że gospodarz spytał zaniepokojonym głosem.
- Co się stało?
- Dopadła mnie twoja altanka. - Zosia położyła zebrane zioła na stole i zabrała się za ich rozdzielanie.
- Jak to dopadła….aa… co ja ci mówiłem o nie zaglądaniu tam gdzie powinnaś?- przypomniał jej Robert. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła… w tym miejscu dosłownie.
- Iza powiedziała mi, że tam jest koszyk… no i był. - Zosia westchnęła ciężko. - Co to w ogóle za bydlę?
- Właściwie bydlęta… to złożoność… istota spleciona z różnych pragnień i ambicji i żądz. Bardzo niebezpieczna, dlatego uwięziona jest klatce altanki. Nie może oddziaływać na świat fizyczny, no chyba że… ktoś zrobi szczelinę w przez którą będzie mogła sięgnąć swoimi wypustkami. Nie martw się jednak. Nie otworzyłaś jej przejścia… skoro umknęłaś, to znaczy że klatka jest nadal zamknięta.- wyjaśnił spokojnie Robert.
- Potwornie na mnie oddziaływało to sprawdziłam co jest nie tak z tą altanką. - Perka w skupieniu rozdzielała zioła. Podeszła do zmywającego roberta i ocierając się "niechcący" o jego ramię piersią, sięgnęła po miseczki. - Po co ci coś takiego w ogródku?
- Po nic… po prostu nie mogę pozwolić na to by się to swobodnie pałętało po świecie, a kształt altany jest dobrą podwaliną po astralne więzienie.- wyjaśnił blondyn wzruszając ramionami.
Perka stanęła obok mężczyzny.
- Nie jesteście w stanie tego odesłać?
- Nie bardzo… one nie chcą wracać tam skąd przyszły i się temu opierają. Raczej wolą sprowadzić swoją rzeczywistość tutaj. - wyjaśnił Robert.
- Wiesz… ja się nie znam, ale u nas też dużo istot nie chcę siedzieć tam gdzie powinny, a i tak się je odsyła. - Perka zabrała się za rozpinanie koszuli, planując wymienić ją na nową.
- To nie takie łatwe. A czasami wręcz niemożliwe. - wyjaśnił się blondyn. - Zresztą sama powinnaś wiedzieć, że… nawet z duchami których naturę znasz trudno sobie poradzić. Jak tymi duchami z Kampinosu… jest ich zbyt dużo. Ich żal i ból jest zbyt potężny, by można było je tak po prostu odesłać.
Zosia zdjęła koszulę i podała ją Robertowi, zostając topless.
- Cóż ty wiesz lepiej. - Uśmiechnęła się zadziornie. - Pożyczę nową, dobrze?
- Nie ma.. sprawy.- odparł gospodarz mając równie rozdziawione usta co milczący Emmerich.
- I nie tykajcie moich ziółek. - Zosia pogroziła mężczyznom żartobliwie palcem i ruszyła na piętro by zdobyć kolejną sztukę odzieży z garderoby jej gospodarza. Po drodze zajrzała do łazienki by obmyć ubrudzone nogi i dokładnie otrzepać spódnicę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline