Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2020, 20:03   #104
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Szkoda, że nie możemy mu zorganizować spotkania z tym lodowym robalem - powiedział Kit, przyglądając się pająkowi.
-Ano.- stwierdził Guerra lakonicznie i dodał.- Ale nie ma skupiać się na tym czego nie da się zrobić. Ale na tym co się da.
- Nie mamy broni przeciwpancernej, więc powinniśmy się skupiać na broni penetrującej i granatach. I pewnie się rozproszyć… w końcu on jest tylko jeden. Nie będzie mógł zaatakować nas wszystkich na raz.- stwierdził Hamato.
- Jeśli się ruszy, to granaty się przydadzą. - Kit skinął głową. - Może, na wstępie, warto by wybić mu kilka oczek? - zaproponował.
- Rozdzielamy się na trzy grupy, chowając za skałami. Najpierw ostrzał snajperski, połączony z granatnikiem(granatnikami?), a później się zobaczy, czy bydlę się ruszy. No i trzeba pamiętać, że nas też wróg śledzi, więc żeby nam nie wskoczyli na plecy? - Powiedziała J.R.
- A nie boisz się, że uszkodzimy tego jeńca? - Kit miał wątpliwości co do użycia granatnika. - A tamtych będę mieć na oku - obiecał.
- Gdyby tak łatwo można było to uszkodzić, to nie byłoby jeńcem, tylko już byłby uszkodzony - powiedziała Lili przyglądając się mechanicznemu pająkowi.- Najlepiej posłać granaty tu i tu - wskazała palcem newralgiczne jej zdaniem punkty.- Lepsze efekty dałoby oczywiście założenie ładunków w tych miejscach. Niestety na to raczej ten pająk nie zgodzi się.
- Granatników mamy ograniczoną liczbę.- stwierdził Kurishima po namyśle.- A tych mamy niewielką liczbę. Co do granatów.. ciężko takich użyć precyzyjnie bez granatnika.
- Dlatego trzeba zrobić to precyzyjnie. Odpalić oba granatniki tak by uderzenie nastąpiło równocześnie.
- Da się zrobić i zsynchronizować radiowo.- potwierdził Azjata. A Collier spytała. - Mamy jakiś plan na odpowiedź ze strony wroga?
- Brać go w ogień krzyżowy i zasypać toną ołowiu? - Zdziwiła się J.R.
- To ofensywa, a defen… a zresztą... - westchnęła Charlotte i machneła ręką zmieniając temat.- Jak dokładnie to mamy się podzielić ma’am. Kto gdzie z kim?
- Ty, - Lili zwróciła się do Charlotte -[i] Hauser i Pearson ze mną. Ulokujemy się tam[/]- wskazała jedną z możliwych zasłon. - Reszta tam. I synchronizujemy tak ostrzał, żeby wybuchy nastąpiły równocześnie.
- Aye ma’am.- padła odpowiedź i AST ruszyli na pozycję uruchamiając pancerze. Gdy drużyny zaczęły zbliżać się do wyznaczonych miejsc… zauważyli coś niepokojącego. Żelazny pająk się poruszył, a śnieg pokrywający go gdzieniegdzie opadł białą mgiełką.
- Zobaczył nas, czy czasami rusza na spacer sam z siebie? - rzucił cicho Kit. - Ale raczej ma niezłe patrzałki - dodał, po czym ruszył szybciej, by zająć swoją pozycję...ze strzelbą w łapach, którą dostał od milczącej J.R. wraz z bandolierem, na którym były zapasowe pociski.
- Nie ma co czekać. Pająk zaczyna się ruszać. Synchronizować atak i dajecie czadu - Szepnęła w komunikator Jean.
- Z bliska wygląda jeszcze straszniej.- oceniła Meyes szukając wygodnej pozycji do użycia snajperki.
- Kto da znać do ostrzału?- zapytał przez komunikator BFG.
- My się już rozlokowaliśmy.- poinformował Hamato, a Switch syknęła. -Mów za siebie… Nie mam tu za dobrych warunków do strzału.
A drużyna nie miała już za wiele czasu. Potwór ruszył w kierunku grupy Lili, powoli otrzepując się ze śniegu przy każdym ruchu.
- Czas strzelać - Syknęła w komunikator Jean.
Kit uznał, że ten rozkaz jego nie dotyczy, przynajmniej nie w tym momencie. Pukawka, jaką otrzymał, zdecydowanie nie nadawała się do polowania na tak grubą zwierzynę.
Ale za to mógł obserwować okolicę i wypatrywać innych niebezpieczeństw.
Nie było czasu na jakiekolwiek przygotowania. Na jakiekolwiek obliczenia. Nieruchomy, jak błędnie założyli, cel zaczął się jednak ruszać i trzeba było działać polegając na doskonałym wyszkoleniu i wyćwiczonym zagraniu.
- Fosforowy- rzuciła w eter i sama taki załadowała. - Na trzy- i zaczęła odliczanie. A gdy doszła do trzech nacisnęła ma spust.
Na rozkaz Lili rozpoczęła się ogłuszająca kanonada karabinowa. Biały fosfor eksplodował na bestii. Ta jednak zdawała się tym nie przejmować. Bo choć wszystkie kule trafiały w cel, tooo… potwór wydawał się nie przejmować tymi ciosami. Ba… gdzieniegdzie jego pancerz zdawał się “odrastać”. Nie dość szybko, by załatać wszystkie dziury robione przez kule… nie dość by poradzić sobie z białym fosforem topiącym jego metaliczne ciało. Niemniej nie wydawał się odczuwać bólu czy paniki. Był jak terminator, zimny i bezduszny. I… uzbrojony.
Strumień zimnego światła wystrzelony z oka uderzył w naramiennik Collier. Niby nic się nie stało. Żadnych ran, wybuchów, tylko… ów naramiennik zaczął kamienieć, a potem to się rozszerzało powoli rozciągając się na cały pancerz. Charlotte zaczęła panikować, tym bardziej że systemy diagnostyczne pancerza zaczęły wariować nie mogąc poradzić sobie z tym dziwnym efektem. Wyskoczyło setek alarmów o wirusie komputerowych, informacje o zniszczeniach… Collier uruchomiła procedurę awaryjną, która z automatu wyrzuciła ją z pancerza w zimny śnieg… pancerza który powoli zmieniał się w kamienny posąg.
- Po oczach mu...! - zasugerował Kit, którego pukawka nic nie mogła zdziałać przeciwko opancerzonemu pajęczakowi.
- Przecież to maszyna- odpowiedziała van Erp ładując granat zapalający. Jej cele pozostały nadal kończyny, a właściwie ich łączenia z korpusem. - Switch, spróbuj trafić w miejsce, z którego wyszedł ten zielony promień. Reszta uważa na sobie. Charlotte? Co u Ciebie?
- Nic mi nie jest. - zameldowała wyraźnie zszokowana Collier, a po chwili wyrwała z kamieniejącego pancerza swojego taurusa, po czym ruszyła ku Kitowi, by mu przekazać swoją spluwę… bo ona nie mogła jej już używać.
- Ok… spróbuję. Potrzebuję czasu by namierzyć.- odparła snajperka, ale czasu było mało. Potwór był przerażająco szybki na tych swoich cienkich długich odnóżach i ruszył wprost na Charlotte, wchodząc na zaspę za którą kryła się van Erp wraz ze swoimi towarzyszami… zmuszając całą panią sierżant, BFG oraz Pearsona. Lili straciła swoją szansę na strzał, bo strzelając w górę naraziłaby i siebie na obrażenia od granatu.
Z jednego ze ślepi potwora wystrzelił czerwony ognisty promień trafiając Hamato i eksplodując na jego pancerzu płomieniami. Azjata oberwał w bark, ale ten promień nie był tak niszczący jak to, co trafiło Collier.
- JR. Rozkazy?- zapytał na wszelki wypadek Guerra celując w potwora.
- Walimy ze wszystkiego co mamy w jego łeb! - Krzyknęła Jean.
To był dobry plan. Nawet jeśli ostrzał nie był do końca celny... to grad pocisków odciągnął uwagę potwora haratając jego pysk pokaźnymi szramami.
- Parszywiec... twardy jest! - krzyczał Guerra strzelając seriami, podczas gdy Hamato obok wolał celniejsze acz rzadsze naciskanie spustu.
Meyes dotąd oszczędna w strzelaniu, wreszcie nacisnęła spust i przyspieszony do naddźwiękowych pocisk pomknął ku celowi. Rozbił jedno oko i wbił się w czaszkę sięgając mózgu. Dla żywej istoty taki strzał, powinien być śmiertelny. Ale ten nie był... zaskoczył i zatrzymał na moment nawet stwora. Ale nie zabiło. Ruszył dalej kierując się ku drugiej grupce AST.
Wystarczyło to jednak by Charlotte doskoczyła ku Carsonowi i podała mu broń.

Kit oddał Colier swoją strzelbę, po czym rozpoczął ostrzał pajęczaka, starając się trafić w 'oczy' mechanicznego strażnika.
 
Kerm jest offline