Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2020, 20:57   #1802
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Wspólnie z banitami z Wittgendorfu posprzątali barkę i wspólnie opróżnili jedną z beczek, jakie Lothar przeznaczył na konsumpcję. Wino nie było złe… Biorąc pod uwagę okoliczności było całkiem niezłe. Przeżyli, a zamek Wittgenstein z nieznanych powodów, bo przecież nie przez zaprószony przez Leonarda Geldmanna ogień, runął w odmęty Reiku, grzebiąc wszystkie tajemnice przeklętego rodu. Przyszłość stała otworem i wyglądało na to, że ścieżki przeznaczenia skierują awanturników do Miasta Białego Wilka, Middenheim. To tam rezydował ostatni żyjący von Wittgenstein, Gotthardt i to tam miał stawić się z pieniędzmi Magister Impedimentae Kastor Lieberung vel Bernhardt Zingger.

- Trzynaście osób chciałoby się stąd wyrwać – sprecyzowała Hilda, zajęta szorowaniem pokładu. Kilku innych banitów pomagało uprzątnąć statek. Inni znosili zapasy jedzenia zdobyte we wiosce, które mimo że wyglądem nie zachęcały do spożycia, były zupełnie nieszkodliwe (ponoć).

Doktor Russeaux zniknął, pozostawiając bimbrownię i matołka-bimbrownika własnemu losowi. A ten był nie do pozazdroszczenia. Rządni uzależniającego alkoholu mieszkańcy Wittgendorfu przypuścili szturm na szopę, zdobywając zapas likierku i beczkę zacieru. Kiedy uporali się z zapasem, okazało się, że więcej nie ma. Wywiązała się walka, w wyniku której śmierć poniosły dwie osoby, a bimbrownia poszła z dymem.

Wśród osób zdecydowanych na opuszczenie przeklętych ziem znalazł się też karczmarz z gospody Pod Spadającą Gwiazdą, Herbert Marcuse. Ten sam, którego Berni potraktował w sposób dość brutalny. Teraz szynkarz trzymał się z dala od kapłana, unikał jego wzroku i starał rozmawiać tylko z Lotharem.
- Tu nic dobrego się nie zdarzy – marudził swoim ospałym tonem. – Będzie tylko gorzej. Inkwizytorzy się zjawią jak nic. Prokurantor cesarski z pewnością też przyjedzie sprawę badać. Będą pytać, a pewnie nie tylko po dobroci. Lepiej zniknąć, panie dobry. Lepiej się wynieść… Gdzie indziej nowy, pewnie lepszy żywot zacząć…

Wczesnym popołudniem Dumna Syrenka była gotowa. Wyczyszczona na ile się dało i zaprowiantowana. Rzucili cumy i odbili od mola, które w tym momencie uznało, że pora się rozlecieć. Zmurszałe drewno rozsypało się do reszty i osunęło w mętną, błotnistą wodę przy brzegu. Barka wolno skierowała się ku głównemu nurtowi. Rozsupłano liny i na maszcie wybrzuszył się trójkątny żagiel. Z wiatrem, świeżym i orzeźwiającym Dumna Syrenka skierowała się w górę Reiku, ku Grissenwaldowi.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 01-06-2020 o 21:04.
xeper jest offline