Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-05-2020, 16:54   #132
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
składanka docowa #1

28 Martius 816.M41, sala narad Błysku

Christo odłożył transkrypcję radiowego przekazu na blat stołu z polerowanego drewna, przynitowanego do posadzki sali konferencyjnej usytuowanej poniżej mostka. Wyposażona w skomplikowaną aparaturę antyszpiegowską, w przeszłości służyła ona do dyskretnych spotkań Gunnara z osobami, którym Lord Corax powierzał swe największe tajemnice.

Teraz zasiadający w niej seneszal wbił wzrok w oblicze Bartholema Visschera, siedzącego dwa miejsca dalej i wpatrującego się w masywną postać prezbitera Ramireza w sposób przywodzący na myśl chorobliwą fascynację. Doradca Winter i Wizjoner Napędu spotkali się z Nawigatorem w sali konferencyjnej godzinę przed nadejściem reszty koterii. Wprowadzili go w niecodziennie dla Christo szczery sposób w tajemnicę stanu zdrowia dziedziczki rodu, ale Barca nie potrafił się wyzbyć wrażenia, że Visscher skupiał całą swą uwagę na Ramirezie z powodu innego niż wysłuchany chwilę wcześniej medyczny raport prezbitera.

Arcymilitantka, Nadsternik, Mistrzyni Chóru - pozostali członkowie koterii zjawili się punktualnie i wszyscy z jednakowym skupieniem przeczytali transkrypcje przekazu otrzymanego z mostka Raptoriusa Rexa.

- Nie sądzę, abyśmy mogli to zaproszenie zignorować - przerwał w końcu ciszę seneszal.

Bel stała z boku i milczała. Niewiele mogła poradzić w tej sytuacji i nie od niej zależała decyzja co dalej.

Serwoczaszka lewitowała nad głową Nawigatora wydając z wokodera ciche westchnienia. Visscher sam chętnie westchnąłby, ale trzymał emocje na wodzy. Nie był zachwycony perspektywą spotkania ze znienawidzoną przez jego ród Chorda, a perspektywa pracy dla dynastii napawała go odrazą.

- Niestety nie możemy. Mam szczerą nadzieję, że Aspyce - Nawigator pogardliwie podkreślił imię potężnej głowy dynastii - nie ma dla nas żadnej oferty nie do odrzucenia.

A mogła taką mieć. Jej ród był uznawany za najbardziej wpływowy w sektorze i gdyby zażyczyła sobie drobnej przysługi animozje Visschera nie miałyby żadnego znaczenia.

Tytus pokręcił głową wciąż doczytując wiadomość mając nadzieje, że coś pominął. Odchylił się na krześle kładąc nogi na stole.

- Naszym problemem nie jest tyle jeszcze co ona chce, co sam fakt, że to będzie trudne spotkanie - sternik parsknął śmiechem - O ile ktoś tutaj nie zamierza przebrać się w sukienkę i dobrze przypudrować nosek to chyba ze spotkania nici - Tytus rozbawiony rozejrzał się po zgromadzonych, cała ta sytuacja była dla niego doskonałym źródłem rozrywki - Ależ jesteśmy w dupie.

Amelia spojrzała z dezaprobatą na Nadsternika.

- Tytusie, to nie pora na twoje żarty. - Westchnęła głośno. - Ale obawiam się, że masz rację. Jesteśmy w dupie. - Przebiegła wzrokiem po wszystkich zebranych. Jej głos był zdecydowany i twardy. - Wszyscy wiemy, że odrzucenie zaproszenia nie wchodzi w grę, natomiast Lady Corax nie jest w stanie się zjawić osobiście na spotkaniu, a wyjawienie jej stanu zdrowia byłoby nawet gorsze. Czy ktoś ma pomysł, jak to rozwiązać? - Spojrzała znów na Tytusa - Poza pomysłem na maskaradę? - Zamilkła i wycofała do tyłu.

Sama była zdziwiona, ile słów wyrzuciła z siebie na raz. “Za dużo gadasz. Uspokój się Amelio.” Dodała w myślach. “Strach zabija duszę…”. Wzięła kolejny oddech, tym razem powoli i spokojnie.

Seneszal milczał przez dłuższą chwilę, najpewniej rozważając w myślach usłyszane przed chwilą słowa. Potem skrzyżował dłonie palcami i skinął głową.

- Myślałem o tym od chwili, w której Mistrz Eteru przyjął wiadomość z okrętu pani Chorda - powiedział wodząc spojrzeniem po zgromadzonych w sali narad towarzyszach - I myślę, że znalazłem rozwiązanie, aczkolwiek nie ja jestem jego autorem. Ten pomysł podsunęła mi Mistrzyni Chóru.

Bellita drgnęła słysząc słowa Christo, odwróciła w jego stronę głowę przybierając wieloznaczny wyraz twarzy.

- Pani Bellita słynie ze swego talentu w interpretacji Tarota - podjął swój wywód Barca nie dając astropatce dojść do głosu - Jedno z jej ostatnich wieszczeń ukazało arystokratę w barwach dynastii z twarzą zasłoniętą maską, spoglądającego we wszystkich kierunkach. Chociaż pierwsze wrażenie mogłoby sugerować, że to ostrzeżenie przed fortelem naszych nieprzyjaciół, kolejnym podstępem w rodowej wojnie, teraz zacząłem postrzegać wizję Pani Chóru za coś innego. A co, jeśli Bóg-Imperator zesłał nam radę, abyśmy przywdziali Winter maskę mogącą ukryć jej niedyspozycję? Być może zawarty w układzie kart przekaz miał nam zasugerować ukrywanie się pod maskami w barwach rodu?

Christo umilkł na chwilę znacząco, ale i tym razem nie dał nikomu dojść do głosu.

- Muszę przyznać z wielkim zawstydzeniem, że przez chwilę zwątpiłem w dobre intencje Maurice’a, bo uznałem w swej naiwności, że wizja przestrzega nas przed kuzynem Winter. Teraz sądzę, że powinniśmy podążyć za przykładem Maurice’a. Większość z nas uważała za dziwactwo jego upodobanie do maski. Wykorzystamy to natręctwo kreując rzekomy obyczaj przyniesiony na pokład Błysku przez Winter i jej kuzyna. Ukryjemy pod maską sobowtóra.

-A zatem maskarada? - odezwała się Amelia de Vries - Kto zatem miałby założyć tę maskę? - Spojrzała na Barcę wyczekująco, choć w duchu już znała odpowiedź.

-Najbardziej oczywistym kandydatem jesteś ty, pani - odparł seneszal - Odebrałaś odpowiednie wykształcenie, znasz Winter od dawna, jej manieryzmy, sposób wysławiania się. Istnieją pewne kontrargumenty, nim jednak poddam je pod dyskusję, chciałbym wiedzieć, czy ten pomysł, czy ta interpretacja przesłania ukrytego w kartach Mistrzyni Chóru nie budzi waszych zastrzeżeń?

Nadsternik wybuchł śmiechem i prawie wywrócił się na krześle. Gdy po chwili odzyskał równowagę, wciąż chichocząc, wyciągnął pięść, aby delikatnie trącić siedzącego obok Visschera, lecz zatrzymał się, a jego śmiech zaczął się wygaszać gdy spostrzegł, że nikt inny nie wydaje się być tak rozbawiony jak on.

- Zróbmy to, doskonały plan - odwrócił się do pierwszej oficer ze szczerym uśmiechem - No i Lady Amelia będzie miała wymówkę, aby pobuszować w garderobie swojej pani. Sugestia z suknią zostaje, będziesz wyglądać, pani, zjawiskowo. Znam pewną utalentowaną krawcową pracującą w messie, która może poszerzyć ją tu i tam - pilot mrugnął bawiąc się doskonale.

Tytus z uznaniem spojrzał na Barcę, był pod wrażeniem, że tak szalony plan wyszedł z jego ust. Nikt tak jak Nadsternik nie doceniał śmiałości i podejmowania ryzyka, więc skinął głową z aprobatą.

Amelia pobladła lekko, zagryzła dolną wargę i spojrzała z wyrzutem na Tytusa. Chwilę wpatrywała się w twarze zgromadzonych jakby szukając poparcia, nie znalazłszy go, westchnęła cicho i zaczęła mówić.

- To prawda, że znam Lady Corax od dawna, ale znać kogoś to jedno, a potrafić odwzorować jego zachowanie to co innego. Obawiam się, że nie ma we mnie ani odrobiny wdzięku Lady Winter, ani jej wiedzy i umiejętności. Jestem prostym żołnierzem. Wydaje mi się, że Dalia lepiej by sobie poradziła w tej sytuacji.

W chwili, gdy Amelia wyraziła swą opinię, seneszal drgnął nieznacznie, prawie niedostrzegalnie; jednakże jego oblicze pozostało opanowane i beznamiętne.

- Oboje ubiegliście me następne stwierdzenia - odpowiedział posyłając arcymilitantce i Mistrzowi Pustki skinienia głowy - To właśnie owe kontrargumenty, o których przed chwilą wspominałem. Nie wątpię, że pani de Vries doskonale potrafiłaby odegrać rolę dziedziczki. Jak rzekłem, posiada odpowiednie maniery i arystokratyczną klasę. Przeciwko jej kandydaturze przemawiają jedynie dwa fakty. Po pierwsze, budowa anatomiczna. Racz wybaczyć mi bezpośredniość, Amelio. Jesteś świetnie zbudowana, wręcz wybornie w odniesieniu do piastowanej funkcji. Ktoś, kto miał kiedyś sposobność widzieć Winter, choćby przelotnie w Port Wander, być może zauważy atletyczną przemianę wiotkiej pani Corax. Podróże w Osnowie potrafią lawirować w czasie, dlatego nie możemy wykluczyć, że jest tutaj ktoś, kto wyleciał z Port Wander choćby po nas, ale już zdążył zadokować w Przyczółku. Istnieją oczywiście sposoby zamaskowania twych… mniej kobiecych gabarytów, chociażby suknie z odpowiednio bufiastymi rękawami, które ukryją bicepsy, ale czynnik ryzyka nie zostanie wyeliminowany do końca.

Christo przemawiał tonem pełnym profesjonalnego szacunku, dlatego Amelia nie potrafiła jednoznacznie zadecydować, czy mówił szczerze czy też w wyrafinowany sposób z niej zadrwił.

- Po drugie, zaproszenie jest skierowane pod adresem dziedziczki i jej świty. Arcymilitantka wydaje się pozostawać bardzo charakterystyczną zauszniczką pani kapitan. Jeśli Amelia podejmie się tego ryzyka, będziemy musieli uzasadnić nieobecność w pałacu dowódcy naszego garnizonu i nieprzemyślane argumenty mogą wzbudzić czyjąś podejrzliwość. I w ten sposób dochodzimy do osoby Dalii. Skłaniam głowę w wyrazie uznania dla kobiecej intuicji, Amelio. Mnie również przyszedł na myśl ten pomysł, ale Dalia będzie musiała sama zdecydować, czy zechce zaryzykować wszystko dla naszego wspólnego dobra i wziąć na siebie największy ciężar maskarady. Ma oczywiście kompetencje, doświadczenie i aktorski talent zupełnie wystarczający do odegrania roli dziedziczki, musi to jednak uczynić z pełnym przekonaniem. Oczywiście, jeśli pani de Vries nie zdecyduje, że to ona wcieli się w rolę Winter z uwzględnieniem skutków ubocznych takiej decyzji.

- Posłanie Dalii to… nie jest dobry pomysł. - Bel odezwała się cicho. Jej duszą targały liczne wątpliwości, choć nie pozwalałą by odmalowały się na jej twarzy. Spoglądała na Christo starając się zrozumieć co ten planuje, jaką znów grę chce rozpocząć. - Nie dlatego, że brak jej wiedzy, manier czy jak to określiłeś “arystokratycznej klasy”. Jest słaba… i to słaba przez ciebie. Jej miłość widać niczym na dłoni… zazdrość bije od niej i osłabia jej duszę, która miast wpatrzona w Boga-Imperatora wpatruje się w mężczyznę. Nie możemy pozwolić by dostrzeżono tą słabość.

Astropatka opuściła wzrok, starając się ułożyć swoje myśli.

- Dana mi była wizja… wróżba. Przyczyną naszych działań jest zdrada i to jak podejrzewam zdrada w rodzie Corax. To… jednak to zwiastowało choćby ostrzeżenie Maurice. - Zacisnęła mocniej dłoń na kosturze ponownie spoglądając na Christo. - To jednak karty tego co jest teraz się obawiam… bo wskazuje ona na ambicję. Wybacz… jednak nie chcę by kierowała nami ambicja kogokolwiek innego niż ambicja Lady Winter. Nie chcę by rozmowy z Panią Chordą zależały od twej kochanki. Tym bardziej, że… możliwe iż potrzebny będzie nam twój urok, nie obarczony jej towarzystwem. Pan pokazał.. że możemy spotkać… wroga naszego wroga… przyjaciela. Nie możemy zaprzepaścić tej szansy. Ktokolwiek wcieli się w Lady Corax… według mnie… powinien być kimś kogo nieobecność podczas wizytacji na statku nie zwróci niczyjej uwagi.

Milczący dotąd Ramirez wygaszał kolejne ekrany, których projekcja w nusferze zalewała jego zmysły. Poznać to można było jedynie po tym, że w jego lewym oku przygasł czerwono-błękitny blask.

- Panie Barca - jego głos zdał się być zimny jak sama pustka - jak wiele innych osób, których nie ma teraz w tym pomieszczeniu wie o prawdziwym stanie lady Winter? Rozumiem zespół medyczny. Ale nie widzę uzasadnienia dla pańskiej sekretarz.

Odwrócił się i przemieścił po pomieszczeniu obchodząc łukiem zebranych. Zrobił to niezwykle cicho, gdyż większość zaczęła już przywykać do syczącej hydrauliki pancerza. Jednak tym razem miał zbyt mało czasu na jego przyodzianie. Jednak ruch zdobionego szkarłatnego płaszcza odsłonił rękojeść uśpionego topora.

- Nalegam, aby nie wtajemniczać kolejnych osób.

Techprezbiter zatrzymał się przy Amelii. Spojrzał na nią od góry do dołu, a potem powtórzył ten proces. Niczym kupujący oceniający produkt. Albo rzeźnik oceniający jak najefektywniej poćwiartować półtuszę.

- Nasz ród jest zagrożony. Uzasadnione więc pozostaje dla lady Winter Corax skuteczne wzmocnienie ciała.

Medyczny mechadendryt wysunął się zza pleców kapłana Marsa i zaczął poruszać przy ramionach Amelii zachowując kilkunastocentymetrowy dystans.

- Ostatnie publiczne wystąpienie Lady Winter miało miejsce w Port Wander. Na dwie doby przed naszym startem. Średni czas rekonwalescencji po wszczepieniu wzmocnionych włókien mięśniowych to piętnaście dni dla mężczyzn i siedemnaście dla kobiet. W Osnowie może mieć miejsce częściowa dylatacja czasu. Tu mogły minąć dni, a na Błysku Cienia tygodnie.

Mechadendryt obrócił głowicę wokół własnej osi i cofnął się za ramiona Ramireza.

- Jeżeli temat rozmowy zejdzie na wszczepy sugeruję niczego nie ukrywać. Przedstawić je jako konieczne środki zaradcze. Jeżeli pojawią się inne uwagi co do zachowania, proszę przedstawić je jako konsekwencje niedawnej operacji. Mówimy o wymianie wielu partii mięśni. Ma to wpływ na sposób poruszania się, siedzenia przy stole czy choćby taką trywialność jak mimikę.
Dla Ramireza zwłaszcza mimika musiała być trywialna, bo jego twarz nie wyrażała żadnej zmiany w czasie między udzielaniem rad a groźbami wobec Barcy. Być może on sam nie widział różnicy w tej kwestii.

- Przyboczna Amelia de Vries powinna pozostać na statku. Mamy przecież dwadzieścia tysięcy dusz na których czyha wróg. Komu poleciłaby opiekę nad nimi lady Winter, jeżeli nie zaufanej przywódczyni garnizonu? Kovacs pójdzie w charakterze osobistej ochrony. To wyjaśni skutecznie nieobecność pani de Vries.

Ramirez ruszył dalej wokół zebranych. Z każdym krokiem słychać było jak topór ociera się o zdobioną tkaninę, a dwa plastalowe węże wiły się wystając przez szpary w szatach na plecach kapłana. Zatrzymał się przy Belicie.

- Uważam, że powinniśmy w szczególności skupić się na zagrożeniu ze strony heretyckich psioników. Wiemy, że nasi wrogowie wykorzystują tę właśnie metodę w swoich atakach. Dlatego ktoś potrafiący wykryć tego typu jednostki powinien pozostawać przy boku naszej „Nowej lady Corax”. Sugeruję Starszą nad Chórem. W tym czasie nowy Przewodnik przez Osnowę zabezpieczyłby statek. Czy jeszcze jakieś sugestie przed egzekucją planu?

Spojrzenie Ramireza potoczyło po zebranych.
 
Ketharian jest offline