Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2020, 09:21   #45
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Wilkołaczyca spojrzała bez słowa na Shillen. Wciąż trzymała ręce w górze czekając na reakcję pozostałych. Filtch i odwrócił się do niej w podskoku mierzać swoim małym nożykiem w jej kierunku. Nie zaatakował jednak. Tilda trzymała się pleców Hassana również czekając na to co się zdarzy. Obie myszy zdawały się niepewne tego co się dzieje i żadna nie chciała przerywać impasu jaki nastąpił.
- Ja chce królewicza. - Księżna powtórzyła słowa, które mówiła wcześniej. - I to zrobię w ten czy inny sposób.
- A ja chcę, abyś zmieniła się w człowieka, dziewko. Wtedy pogadamy spokojnie - zagrzmiał wojownik kręcąc w rękach glewią jak ramionami wiatraka, aż furczało.
- Nie jestem żadną dziewką samcze - Księżna fuknęła jemu pokazując kły. - I nie wiem o czym mówisz. Jestem dokładnie taka jaka mam być.
- Spokojnie - powiedziała Sheva - Dość już walki. Iton, czy zechcesz pomówić z naszymi małymi towarzyszami o tym co planujemy? - dodała.
Myszy ewidentnie były problemem i choć Tilda umiała czarować, to dwu i półmetrowa białofutra bestia o pazurach wielkości długich noży wydawała się lepszym sojusznikiem. Przynajmniej teraz i przynajmniej krwawiącej półelfce.
- Ty chcesz królewicza, my czarodzieja. Pomyśl jak możemy sobie pomóc.
Iton spojrzał na Sheve z powątpiewaniem.
- Problem w tym Kochanieńka, że chyba sami nie jesteśmy spójni i dopóki nasz wojownik będzie się wtrącał w negocjacje, będziemy mieli problemy. - spojrzał jeszcze raz po pozostałych - Dajcie jej załatwić sprawę tu, a ja pogadam z myszami. - co brzmiało bardziej jak „zamknąć mordy i nie wtrącać się jak nie umiecie”, po czym ruszył w kierunku myszy zgarniając je poza zasięg wzroku. Widać, że nawet w obliczu ciężkich ran i bliskości dzikiego przeciwnika, nie tracił zimnej krwi.
Hassan tylko spojrzał na Itona, i otarł wilczą posokę z ostrza glewi z miną i wzrokiem mówiącym “Chciałbyś”. Widać było, że nie zamierza respektować “polecenia” Itona ani teraz, ani w przyszłości. Czekał cierpliwie, aż wilkołaczyca zmieni się w coś bardziej ludzkiego, lub chociażby wyjaśni dlaczego wciąż stoi z pazurami gotowymi do walki.
Księżna odprowadziła głodnym spojrzeniem Itona. Szybko jednak powróciła do Shevy.
- W zamku jest dużo strażników. Psów. Wywęszą mnie. Nigdy nie umiem się powstrzymać aby jakiegoś nie capnąć. Potem przychodzi ten nadworny mag i rzuca czarami. Wrr. Bolą. Ale ten jest z zamku - wskazała na czerwonego kapturka. - To na zakładnika go chciałam wziąć. Tam nie lubią zabijać, to pomyślałam, że go nie zabiją i dadzą mi przejść. Potem wywęszę królewicza i będzie mój. A wy robicie co chcecie hmm?
- Co byś powiedziała gdybyśmy zabrali go do zamku - gladiatorka zerknęła na Czerwonego Kapturka czy ten przypadkiem nie postanowił się przebudzić.
- Ja i reszta - wskazała dłonią na Shillen, mężczyzn i myszy. - Powiemy że cię zgładziliśmy. Namówimy ich na ucztę na naszą cześć. Uśpimy czujność. - Sheva lewą dłonią dotknęła kilka razy szyi, żeby wilkołaczce nie umknęło, że do uśpienia czujności zamierza użyć alkoholu.
- A w nocy zorganizujemy dla ciebie wejście na zamek. Nie będziesz musiała spodziewać się walki. I dotrzesz do swojego królewicza. Twój plan widzisz mógłby się sypnąć, gdyby okazało się, że życie Kapturka znaczy dla nich mniej niż życie królewicza. A przy naszym rozwiązaniu powiemy, że zginęłaś w lesie.
Sheva strzeliła palcami prawej dłoni. Zaczynały sztywnieć gotowe do złożenia magicznego gestu.
- Ba, powiem, że spopieliłam twoje ciało kulą ognia, więc nie da się go znaleźć, bo nic nie zostało.
Po chwili ściszyła głos.
- Myszom powiem to samo. Widziały ciebie. Widziały walkę. Uwierzą i potwierdzą naszą wersję.
Wilkołaczyca się zamyśliła chwilę. Pokręciła energicznie głową.
- Nie. Nie ufam wam, że mnie nie zostawicie na lodzie. On zostanie ze mną, albo wszyscy zostaniecie ze mną i pójdziemy po nocy. Wyliżecie rany i zaszturmujemy te durne psy. A myszy… A myszon powyrywam serca i zjem na ich oczach - wilkołaczyca uśmiechnęła się niesamowicie zadowolona ze swojego planu.
- A co ci to da? Zabicie ich nie przyniesie ci żadnych korzyści, a Itlon urobi gryzonie na nasz plan i mogą okazać się przydatne. - wtrąciła Shillen.
- Też lubię czasem się pobabrać w cudzej krwi, ale czasem zamiast kogoś mordować bez sensu można wykorzystać go do osiągnięcia celu.
Wilkołączyca spojrzała na Shillen.
- Ich życia nie mają wartości. Niczyje życia tu nie mają wartości tylko królewicz jest coś wart. On jest czymś więcej, on jest wspaniały tylko on się liczy. - mówiąc to bestia wyprostowała się prostując długie ręce do góry. Zrobiła się przez to bardzo wysoka. Nawet z jej zwierzęcej twarzy dało się wyczytać chorą fascynację.
- Chyba do niczego to nie prowadzi - mruknął Hassan do Shillen i Shevy widząc postawę wilkołaczycy.
Sheva spiorunowała wzrokiem wojownika,który wzruszył ramionami i westchnął znacząco, nie zamierzając okraszać dalszych “negocjacji”, których właściwie nie było.
- Kim jest ten królewicz? Kim jest dla Białego Maga? - gladiatorka zrobiła to, co wychodziło jej dość dobrze. Popłynęła z prądem. Negocjacje dalszych planów na razie były zawieszone, więc postanowiła wykorzystać nagłe wynurzenie bestii, żeby zyskać więcej informacji. -I co chcesz z nim w zasadzie zrobić?
Hassan doceniał fakt, że zarówno Sheva, jak i Iton dysponowali pewną charyzmą, ale jak zwykle z kwiecistości ich wypowiedzi nie wynikało nic konkretnego. Dalsze pytania Shevy skwitował jedynie nieznacznym, choć widocznym dla kobiety ironicznym uśmiechem. Podejrzewał, że istota z którą rozmawiali, a która zdolna było posunąć się do podstępu, porwania a nawet mordowania dla samej przyjemności niewątpliwie zdolna była powiedzieć cokolwiek, co umożliwiłoby jej osiągnięcie swoich celów. Hassan, nie mając chwilowo nic lepszego do roboty, bo na walkę, którą oddaliło całe to cukrzenie Shevy i Itona, raczej nie było dalszych widoków. Wojownik postanowił się przez jakiś czas nie odzywać i skupić się na próbie dostrzeżeniu w słowach potwornej, przeklętej kobiety różnych nieścisłości.
- Co ja chce z nim zrobić? Co ja chce z nim zrobić… - zamruczała Księżna - Ważniejsze jest co to co on będzie chciał zrobić. Nawet śpiąc słyszę jego zew. Wezwał mnie tutaj abym go uwolniła z tego zamknięcia. Spod tyranii tego maga. Uwolnić jego potencjał. Ja to wiem. Moja krew krzyczy od tego wezwania, gotuje się z żądzy. Czuję nadchodzącą rzeź i nie mogę się jej doczekać. Tylko te głupie zwierzątka stoją mi na drodze jak jakaś niemożliwa do pokonania przeszkoda!
Spojrzała na swoje pazurzaste dłonie zaciskając je mocno w nagłym przypływie złości. Hassan nie mógł się przeć wrażenieu, że bestia głęboko wierzy w to co mówi. Była całkowicie pochłonięta wizją tego całego królewicza. Nie kłamała również mówiąc o rzezi.
Sheva wyciągnęła dłoń. Wokół nadal była mgła i śnieg. Wizja wszystkiego zalanego czerwienią trafiała do niej.
- I co potem?
Po pytaniu półelfki zapanowała cisza. Pysk Księżnej nabrał zdezorientowanego wyrazu. Spojrzała na Shevę z pogubionym spojrzeniem.
- Nie wiem.
- Skąd się wzięłaś? - gladiatorka dopytywała. Pytanie mające wyjawić naturę wilkołaczki niosło w sobie również ciekawość na temat samego miejsca. Czy kula była tylko sceną na której Biały Mag układał aktorów jak chciał? A może była dla kogoś więzieniem? Czy Księżna była osobą z krwi i kości jak Shillen, Hassan czy ona sama? Czy też została wyczarowana, żeby spełnić swoją rolę drapieżnika w opowieści na której przebieg nie miała mieć wpływu?
Półelfka czuła się jak w bajce. W bajkach też wszystko wydaje się poukładane. Do czasu aż się dorośnie i zacznie zadawać pytania.
- Z zewnątrz tej przeklętej kuli. Zwabił mnie zapach królewicza. Mag myślał, że go tu ukryje, ale nie docenił mnie. - Księżna się uśmiechnęła złowieszczo.
- A wy jak znaleźliście kulę?
- My szukaliśmy maga, czarownika, czy innego czaromiota. Nie było go w domu, ale była kula. Glewia się o nią oparł - Sheva wykonała ruch głową w stronę Hassana, żeby wilkołaczka wiedziała kogo ma na myśli.
- Mamy impas. My musimy się dostać do maga, ty do królewicza. Możemy wejść tam sami po cichu, prosząc o gościnę. Wtedy ty przyjdziesz ze swoim planem i czerwonym kapturkiem. Możemy to też zrobić tak, jak proponowałam wcześniej. Rozumiem twoje wątpliwości. Nie znasz nas. Nie łatwo jest darzyć zaufaniem nieznajomych. Ja bym tobie nie zaufała za grosz.
Półelfka przyklęknęła na moment przy czerwonym kapturku. Wyciągnęła przed siebie dłoń i wykonała nią gest jakby rysowała w powietrzu jakieś znaki. Powiedziała też coś w języku, który z pewnością nie był ludzki.
Księżna zwięzła oczy.
- Magia… - wypluła niemal to słowo. - Hrrr… może coś innego mogę zrobić. Nie lubię tego. Być jak jakieś podrzędne zwierze.
Ciało księżnej trzasnęło z mlaskiem i zdeformowało się. Po krótkiej chwili pełnej obrzydliwych dźwięków pomiędzy bohaterami stał wilk. Z jego oczu wyzierała inteligencja i niezadowolenie. Szczeknął zaczynając krążyć po polance.
- Dzięki. Wiesz, że nie poprawiasz sytuacji? - Wypalił Hassan z wyczuwalnym wyrzutem w stronę Shevy i od razu zajął dogodną pozycję pomiędzy elfką a czarownicą, a Itonem i dwoma myszami. Ostrze glewi zaczęły zataczać delikatne, hipnotyzujące kręgi, ostrzegając wilczycę, by nie zbliżała się za bardzo
- Czekaj - Sheva wstała próbując uspokoić wojownika. - czekaj, czekaj… właśnie się otwierają nowe opcje.
Gladiatorka szerokim łukiem ominęła ostrze broni drzewcowej. Do końca nie była pewna, czy Hassan ze swoją glewią, czy Księżna z kłami i pazurami byłby dla niej groźniejszym przeciwnikiem.
- Czyli możesz iść z nami na zamek. Mogłaś od tego zacząć. Dziękuję.
Sytuacja naprawdę zaskoczyła gladiatorkę. A teraz Księżna sama rozwiązała ich problemy.
- Shillen, ty łowisz ludzi. Zdaje się, że łowczy miewają oswojone wilki. Na zamku powiemy, że to twój. A gdyby ktoś chciał go dotknąć, to myślę, że jeśli obetniesz mu palce i rzucisz Księżnej na zakąskę, to nikt nie będzie mieć o to żalu. Kapturkowi powiemy, że uciekłaś do lasu - przy tym zdaniu odwróciła się do zwierzęcia i przyklęknęła na jedno kolano. Miała jeszcze jeden, ale za to bardzo duży problem. Stał szykując się do walki. Sheva odwróciła się do mężczyzny. Uśmiechnęła smutno.
- Myszom powiemy, że uciekła. Tak? Pamiętaj po co tu jesteśmy. Pamiętaj, że chodzi o nasze rodziny. Czy gdyby bogowie kazali położyć ci na szali życie Tildy i Flincha, a na drugiej twoich bliskich zamkniętych w wieży w Mulmaster, to równie ochoczo rzuciłbyś się do obrony myszy przed wilkami? Wiem, że to co mówię rani twoją moralność. Może twój honor. Ale czyż nie jest honorem ratowanie najbliższych?
Półelfka przełknęła ślinę. Czekała na słowa Hassana niczym na wyrok.
- A podasz mi choć jeden dobry powód dlaczego po prostu jej nie zabijemy i nie zaniesiemy temu królowi jej skóry aby w zamian nas stąd wypuścił? Twoje gierki mogą nas kosztować. Nie ufam tej kudłatej piździe. Myszy walczyły u naszego boku, leczyły nas zaklęciami, i są sługami legalnego władcy tej krainy. - wycedził Hassan - I nie pieprz mi tu o honorze, bo właśnie planujesz zamach z potworem z którym dopiero co walczyłaś. Zamach na kogoś, kogo nawet nie znasz. Jest takie zakharanskie powiedzenie. Nie patrz, jakich robisz sobie przyjaciół tylko uważaj na to, jakich robisz sobie wrogów - ostrzegł wojownik.
Półelfka pokiwała głową.
- Myszy walczyły o życie a my stanęliśmy u ich boku. Wiesz do czego są zdolni ludzie walczący o życie. Leczyła ciebie, bo druga mysz nie dałaby rady zabić wilka. To była zimna kalkulacja. Instynkt. Nie doszukuj się dobroci serca tam, gdzie jej nie ma. Nie wiesz jaki jest legalny władca. Nie znasz go, tak jak i ja go nie znam. Przybywamy po kogoś kto jest tu uwięziony lub się ukrywa.
Oczy Shevy zwęziły się. Nie przywykła do tego, że ktoś, zwłaszcza mężczyzna nie podporządkowywał się.
- Dlaczego sądzisz, że skoro „Legalny Władca” - ów tytuł był wyraźną drwiną w głosie półelfki - zechce oddać nam swojego czarownika w zamian za głowę wilka zatłuczonego w lesie? Dlaczego zakładasz, że ów czarownik pójdzie z nami? Skąd przypuszczenie, że ów Władca nas będzie chcieć wypuścić? Myszy powiedziały, że wszyscy którzy przybywają mu służą. Nikt nie wychodzi z domu. Ludzie przepadają bez wieści. Jak nie przymierzając my. Mój plan znasz. Możesz mi pomóc.
Sheva spojrzała na białą wilczycę i na Shillen
- Możesz nam pomóc. Albo szukać wyjścia na własną rękę.
Drowka spojrzała to na wilczycę, to na towarzyszy.
- I tak planowałam sprawić sobie wilka, póki co może być taki udawany. - skomentowała pół-żartem, wyrażając zgodę na plan pół-elfki.
- Faktycznie, nie mogę tego wiedzieć. Ale może być tak, że to rozsądny władca. Nie wiadomo. Zanim podejmie się decyzje, trzeba wpierw zobaczyć obie wersje wydarzeń. Zanim zaplanuje się zamach, wpierw należałoby obejrzeć zamek aby łatwiej do niego wejść i łatwo z niego wyjść. - powiedział spokojnie Hassan rozluźniając postawę, ale wciąż trzymając glewię, w opuszczonej już jednak ręce
- Sprawdziłbym wpierw też, ile ma zbrojnych, zaufanych sług, gdzie i o jakiej porze najłatwiej go dostać. - poradził z ironią wojownik - nawet, jeśli nie planujesz zamachu, a po prostu dywersję, warto rozpoznać pole. W tej chwili stoimy pośrodku lasu, planując...nie, to złe słowo. Pragnąc śmierci kogoś, o kim wiemy niewiele. Robimy to z marszu, bez przygotowania i rozeznania, mając u boku kogoś, kto przed chwilą chciał rozerwać nas na strzępy. Wybacz, że nie podzielam twojego entuzjazmu, ale dla mnie to po prostu kretyńskie jest. - zmarszczył krzaczaste brwii, mrucząc niezadowolony. - Z takim podejściem straty mogą być, a cenię swoją głowę o wiele wyżej niż wasze, a już w szczególności tego czegoś - wskazał wilczycę - więc raczej sobie podaruję takie akcje. Droga wypada nam wspólna, bo zamierzam odprowadzić te myszy do ich pana i zobaczyć, jaka jest jego oferta na podróż z powrotem. Póki co, nie mieszaj mnie do tego - wzruszył ramionami i odszedł w stronę rozmawiających gdzieś dalej Itona i myszy.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline