Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2020, 00:30   #301
Kolejny
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Ponura panorama kosmoportu pogrążonego w chaosie i ogniu paradoksalnie podziałała na niego uspokajająco. Miał teraz chwilę czasu, żeby zebrać myśli i zastanowić się, jak trudno będzie ukryć prawdę. Mimo wszystko jego pomysł z ukryciem tożsamości zdał egzamin. Akademia powinna być bezpieczna. Śledczy zapewne połączą sprawę z Mirialem, ciężko uznać rasę wszystkich komandosów za przypadkową, ale wystarczy, że ci stwierdzą, że to jakiś rebeliancki oddział i zdrajcy narodu. Fakt, że to ich statek było trudniej ukryć, ale Noxus sam doświadczył, jak dobrzy potrafią być politycy w wodzeniu za nos. Mieli sporo czasu i możliwości na wymyślenie dobrego kłamstwa. Maeggor sam zadba o to wszystko, w końcu to w jego interesie powinno być dbanie o własny ród.
Gorzej było z samą Akademią. Tak jak on znalazł Rohena, tak samo byliby w stanie inni Jedi. A prawdę, że to właśnie Jon z mirialańskim padawanem pod przykrywką urządzili taką rzeź, mogli wyciągnąć już od każdego na tym statku. Sama Laurienn pewnie rozwiązałaby języki co mniej lojalnym żołnierzom. Przez chwilę rozważał, czy dałby radę zatrzeć ślady samemu. Z dziewięcioma pozostałymi komandosami pewnie dałby radę, ale cały statek? Nie, to było szaleństwo. Na pewno nie teraz. Do walki z Kraytem potrzebowali przecież ludzi, a ci według Maegorra byli najlepsi. Padawan naprawdę miał farta, że to Jon dostał misję odnalezienia go. Noxus był teraz praktycznie jedyną jego osłoną przed wtrąceniem do więzienia lub ścięciem głowy przez Mistrzów, którzy ufali raportom Rycerza…

Oparł się o okno przed nim i złapał za głowę. Co on myślał? Akademia nie była wrogiem. To oni zhańbili jej imię! Jon wróci na statek i pierwsze co zrobi to wyśle wiadomość, w której przyznaje się do wszystkiego i prosi o przebaczenie. Ale w takim razie po co było to wszystko… Wtedy te ofiary nie znaczyłyby nic. Jeśli będą mogli dalej uderzać, tym razem w prawdziwych Czerwonych… Nadadzą im znaczenie. Nie chciał odpuścić, a Ciemna Strona tylko umacniała go w przekonaniu, że to oczywista, lepsza droga. Przyjdzie im za to zapłacić, ale gdy Republika będzie już bezpieczna. Przysiągł w myślach, że jeśli będzie trzeba, sam wymierzy sobie i Rohenowi karę po tym wszystkim.
Z nową determinacją spojrzał na Maegorra. Ten ewidentnie słabo kontaktował i teraz, przy jego ludziach, to nie był najlepszy moment na tą rozmowę. Ale był pewien, że przy następnej okazji dobitnie uświadomi mirialanowi w jakiej są sytuacji oraz że to Noxus sam jeden był gwarantem kontynuacji ich misji.

***

Powrót na Stygiana przebiegł zadziwiająco gładko. Jego uwagę zwróciło to, jak jedna z porucznik troszczyła się o Maegorra. Wszyscy tutaj byli elitarnymi, lojalnymi żołnierzami, a ona była jego podwładną, ale... Patrząc na nią nie mógł powstrzymać myśli o Laili. Czy ona też dalej stałaby przy nim w podobnej sytuacji? Niepokoiło go to, że nie był pewien odpowiedzi, więc na ten widok poczuł małe ukłucie zazdrości. Odprowadził wzrokiem drugiego Sith, wyrzucając tę myśl z głowy i chcąc zorientować się w sytuacji szybko dostał się na mostek. Żołnierze nie sprawiali kłopotów, widać zaakceptowali go w pełni jako sojusznika. Mądry wybór z ich strony, nie był w nastroju na zbędne dyskusje. Wysłuchał raportu wicekapitana. Suzecco bez cienia wątpliwości zasługiwał na szacunek. Jego doświadczenie było bezcenne i to pod jego prawdziwym dowództwem, bo wątpił, żeby Rohena, cały krążownik chodził jak w zegarku.
- W izolacji na naszym czy ich statku? Wolałbym nie zabierać zbędnych pasażerów, nawet takich zamkniętych w celach.
- Mamy przeznaczone pomieszczenia dla jeńców wojennych. Cele dla pojedynczych więźniów są osobne - dla vicekapitana zwierzchnictwo użytkownika Mocy było naturalną kolejnością rzeczy. Szczególnie, gdy Maeggor nie krył się z zaufaniem jakim darzył Noxusa.
- Rozumiem. Uważajcie na nich, później zdecydujemy co z nimi. Jeśli mamy wystarczająco miejsca i jesteśmy gotowi do ucieczki w razie przybycia posiłków przejmijcie trzy następne transportowce.
- Zrozumiano. Po przelaniu paliwa zbierzemy wszystkich jeńców do jednego z transportowców i wypuścimy na wolność.
Noxus drgnął.
- Jak dużą część statku widzieli? Mogą poświadczyć, że załoga składa się w całości z mirialan?
- Zgodnie z zaleceniami kapitana, zachowujemy maksymalną anonimowość. Żołnierze przejmujący byli w pełnych pancerzach, wszystko co pojmanym pozostało to tylko przypuszczenia.
- W takim razie postępujcie zgodnie z założeniami - odparł uspokojony.

W międzyczasie przebiegł oczami treść wiadomości, którą otrzymał chwilę po rozpoczęciu ataku na Eriadu. Dopiero teraz ją zauważył, a jej treść była bardzo ciekawa. W jednym momencie rozważył swoje opcje. Nie udzielenie pomocy byłoby ciężko wytłumaczyć, a jednocześnie jeśli wyruszą od razu będzie to dobre alibi. Dodatkowo, jeśli rzeczywiście uciekła z Zonju V, mogła posiadać przydatne informacje. No i w końcu była to siostra Laurienn… Trzeba było tylko uważać, żeby ona lub jej towarzysze nie nabrali podejrzeń, ale to nie powinno być trudne. W końcu otrzymywali ratunek od Jedi, będą wdzięczni, dla bezpieczności umieści się ich pod obserwacją. Potem rozstaną się i każdy zadowolony pójdzie w swoją stronę. Maeggor z pewnością to zaakceptuje.
- Przygotujcie się zawczasu do skoku w to miejsce - wrzucił otrzymane współrzędne na terminal - Odzyskamy stamtąd jeden statek z pasażerami, którzy posiadają ważne informacje o Czerwonych. Rohen nie powinien mieć nic przeciwko, w razie czego skierujcie go do mnie. Chociaż pewnie sam go wcześniej znajdę… Jak szybko tam dotrzemy?
Oficer nawigacyjny właśnie wrzucał dane do systemu.
- To równo dwadzieścia jeden godzin lotu.
- W porządku. Jeśli cokolwiek wyskoczy, kontaktujcie się ze mną, kapitan zapewne będzie niedostępny przez kilka następnych godzin. Za chwilę udam się zobaczyć, co u niego - już miał się obrócić ku wyjściu, gdy przypomniał sobie o jednej rzeczy - Gratuluję przeprowadzonej misji, wicekapitanie. Wasi komandosi i żołnierze świetnie się spisali.

Skierował się na drugą stronę statku, do kajuty Morlana. Chciał zobaczyć, czy może jest on jeszcze na nogach i jak najszybciej się z nim rozmówić. Przed drzwiami do jego kajuty, która była czterokrotnie większa niż kajuty pozostałych oficerów stała porucznik Tyrenne. Miała zmartwiony wyraz twarzy.
Kiedy zauważyła jak podchodził Darth Noxus, powiedziała:
- Coś jest nie tak. Wygonił mnie… Powiedział, że musi sobie sam z tym poradzić.
W tym momencie z kajuty rozległo się nienaturalne wycie. Maeggor musiał cierpieć. Nagle znów zapadła cisza.
Nie było tego widać za maski, ale Noxus przymknął oczy w cichej irytacji. Wydawało się, że wreszcie wyjdą na prostą, jednak z Rohenem ewidentnie było źle. Mimo wszystko nie mógł zmusić się do współczucia dla niego, dalej był zbyt rozgniewany. Miał też już dosyć tajemnic.
- Może będę mógł mu pomóc. Nie możemy pozwolić, żeby teraz odszedł od zmysłów. Zaufaj mi i zostań na zewnątrz.
Chciał otworzyć drzwi, tylko po to by zdać sobie sprawę, że są zablokowane.
- Rohen! Liczę do trzech i wchodzę do środka! Cokolwiek to nie jest, pomogę ci!
Odsunął się, biorąc miecz do dłoni, ale nie odpalając go jeszcze.
- Nie! Daję radę! - głos był zagłuszony przez drzwi, ale bardziej czysty niż jeszcze przed chwilą.
- Na pewno? - Noxus przyłożył rękę do drzwi, próbując wyczuć, czy to co dzieje się w środku powoduje zakłócenia w Mocy - Wiesz, że jestem twoim jedynym wyjściem!
- Jon… Daj mi czas… Poradzę sobie… muszę po prostu… odpocząć - to, że Maeggor był wyczerpany, nie budziło wątpliwości. Natomiast Noxus zdecydowanie wyczuwał Ciemną Stronę Mocy w pokoju, którą Mirialan starał się okiełznać, jakby zamykał ją w rękach, podczas gdy ta starała się mu z nich wymknąć. - Odejdź teraz… muszę mieć spokój, by się skupić.
Noxus uderzył zamkniętą dłonią o drzwi i zły rzucił:
- Pierwsza rzecz, jak już się ogarniesz, idziesz mnie znaleźć! Do tej pory przejmuję dowodzenie! - odwrócił się do Tyrenne - Jeśli coś będzie się dziać, ślij po mnie.
Po czym nie zaszczycając porucznik drugim spojrzeniem zaczął iść w drugą stronę. Miał piekielnie wielką ochotę tam wejść, ale mogło to przynieść więcej szkody niż pożytku. Bezpieczniej dla obu stron było porozmawiać, gdy obaj będą mniej roztrzęsieni.

***
Cytat:
OD: RYCERZ JON BAELISH
DO: EMILY HAYES

Na pierwsze koordynaty dotrzemy w ciągu dwudziestu jeden godzin. Musicie wytrzymać do tego czasu. Wysyłajcie co godzinę wiadomości kontrolne z waszą aktualną lokalizacją i jakimikolwiek użytecznymi informacjami.
Lepiej nie będzie. Ciekawiło go, kto i co wyruszy w pościg za nimi. Większość grubych ryb powinna być na Dxun, ale kto wie? Przekona się niedługo. Zdjął i odłożył maskę, uświadamiając sobie, jak bardzo sam był zmęczony. Podszedł do umywalki, spoglądając na niepokojąco bladą twarz. Westchnął zrezygnowany. Musiał się opanować. Zrzucił z siebie szaty stylizowane na Sith i wszedł pod prysznic. Woda zdawała się mieć kojący wpływ, niczym w Komnacie Tysiąca Fontann. Przyjął pozycję medytacyjną, chcąc oczyścić nie tylko swoje ciało, ale też umysł. Zamknął oczy i poczuł jak znowu zanurza się w spokoju...

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=sTAIxU_geYo[/MEDIA]

Znowu deptał po ciałach cywili, unikając patrzenia w dół. Ktoś złapał go, tylko po to by natychmiast stracić kończynę. W środku czuł skotłowany gniew i poczucie winy. Czuł drażniący zmysły zapach, słyszał okropne jęki. Ten szum... Spojrzał w dół. Właśnie topił się w morzu krwi...
Otworzył oczy, zaczerpując desperacko powietrza i na czworakach wychodząc z pod strumienia. Nie czuł się dobrze. Nagle poczuł w środku jeszcze większą nieokiełznaną ochotę zadania komuś krzywdy i niszczenia. Co oni zrobili? Jak mogli? Z krzykiem rozwalił pięścią lustro. Dłoń zaczęła krwawić, ale nie obchodziło go to teraz. Serce zaczęło bić mu mocniej, jakby ktoś przyłożył mu blaster do czoła.
Próbował nie panikować. Odczekał, aż odzyska kontrolę i spróbował ponownie, ale sytuacja powtórzyła się. Pierwszy, drugi, kolejny raz. W pewnym momencie nie mógł już wytrzymać. Był wykończony tą walką. Przyjął pozycję medytacyjną, ale tym razem nie starał się oczyścić z tego bólu. Wszedł w głąb niego, dodatkowo podjudzając. Ciemna Strona zaczęła wylewać się z niego i go otaczać, ale wreszcie poczuł, jakby nie płynął pod prąd rzeki, tylko zgodnie z nim. Kłębiła się w nim przez tyle czasu... W końcu, nie wiedział po jakim czasie, poczuł jakby znalazł oko cyklonu. Jeszcze nigdy nie otoczył się Mrokiem tak bardzo i teraz nie mógł zrozumieć, dlaczego. Moc przepływała przez niego i wypełniała jak woda naczynie. Nie... To uczucie znał wcześniej. Teraz czuł, jakby Moc była dzikim ogniem w jego dłoniach, dającym nieskończoną siłę, by osiągnąć swoje cele i unieść każde brzemię. Jakby odnalazł rodzinny dom i właśnie czuł ciepło tulących go rodziców. Myślał, że znał Ciemną Stronę, ale w tym momencie zrozumiał, że to wszystko to był tylko przedsmak. Mimo wszystkiego, co dzisiaj przeszedł, na jego twarzy zagościł uśmiech satysfakcji.
 
Kolejny jest offline