Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-05-2020, 21:22   #164
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Nightskye ponownie obsiadły krążownik niczym ćmy. Na pokład wskakiwali ludzie. Sierżant z rannym Jokinenem dołączyła do Clevelanda, Fierce wskoczyła do Psa. Tak by uzupełnić najbardziej kompententnymi osobami wybrakowane załogi. Marines została garstka. Ale byli to jedni z najlepszych. Przez moment mignęła Fierce znajoma twarz.. Jej kompani z mordowni przeżyli… A przynajmniej jeden z nich.

Garstka pozostałych kapsuł wystrzeliła w przestrzeń Chwilę później oderwały się od pokłądu myśliwce. Jako ostatni oderwał się myśliwiec B&W. W ostatniej chwili bo wtedy pierwszy pocisk kinetyczny sięgnął celu. Trafiając w śródokręcie wyrywając wielką dziurę i sypiąc odłamkami. Black wykręcił beczkę i pomknął pod okrętem unikając trafienia pomknął za powoli oddalającymi się kapsułami.

Wysunął się na czoło pozostałe ustawiły się za nim zasłaniając go przed ewentualnym wykryciem.

Hunter wywołał ekran komunikacyjny i połączył się z Victorią miał nadzieję, że teraz już komunikacja zadziała.

***

Messe podniósł się znad konsoli i przekręcił słuchawki na bakier. Newman od razu się lepiej poczuł nim spec od komunikacji się odezwał.

- Mamy połączenie od Nightsky to chyba podporucznik St. John

- Wrzucaj na głośnik - Newman podniósł się i wyszedł na środek mostka. Miał przeczucie,że wysłał tam odpowiednich ludzi. Ludzi którzy potrafili myśleć poza schematami i przenieść walkę kosmiczna na inny poziom.

- Tu matka - Zaczął - jaki status?
- Odnieśliśmy straty w marines i pilotach. Dokonaliśmy autodestrukcji jednego z myśliwców aby nie trafił w ręce wroga - Hunter zaczął od złych wieści. - Flota Kilrah jeszcze nie nas nie wykryła. Cel misji został jednak osiągnięty. Części zamienne holujemy za pomocą jednego z myśliwców, pozostałe lecą w kapsułach ratunkowych Kilrah w kierunku Victorii. Przejmijcie je! Powtarzam! Przejmijcie je!

- Mamy te kapsuły - Newman spojrzał na nasłuch. Torington skinęła głową - Archer rzuć tam anioły na pełnym gazie niech je ściągnąć a drugie skrzydło niech ich osłania te kapsuły mają dotrzeć cało do victorii. Zwrócił się ponownie w kierunku hologramu i powiedział Potwierdzam mamy namiar przejmujemy kapsuły jak tylko będą w zasięgu... Dobrze was słyszeć pilocie. - Dodał poza protokołem.
- Też się z tego cieszę - odpowiedział Hunter z kwaśną miną.

****

Kapsuły zdarzyły się oddalić podobnie jak myśliwce gdy celu sięgnęły torpedy. Były to niemal autonomiczne myśliwce wypełnione materiałem wybuchowym. Mające kilka metrów długości i zaawansowaną sztuczną inteligencję. Uderzyły w idealnej synchronizacji. Pokrywając kadłub falą ognia podsycanego tlenem wydobywającym się z rozerwanego kadłuba. Wtedy nadleciała długa fala torped. Były idealnie przygotowane. Uderzyły w te same uszkodzone miejsca. Potężne głowice eksplodowały rozrywając potężny kadłub krążownika i łamiąc go na pół.. Dwie połowy krążownika odbiły od siebie i koziołkując zaczęły bezwładnie dryfować. Targane wtórnymi eksplozjami krwawiąc uciekającym powietrzem i chmurami odłamków.

Myśliwce zrównały się z kapsułami delikatnie je wyprzedziły chowając swoją sygnaturę w ich cieniu.

Chwilę wcześniej Victoria i krążownik zaczęli się niemrawo ostrzeliwywać. To było bardziej straszenie niż faktyczna walka. Ale to się pewno zmieni lada moment. Flota wroga wyłoniała się zza kuli giganta gazowego i formowała szyk przygotowując się do masowego natarcia. Koty wolały walkę na bliższych dystansach, ale na ich potężnych jednostkach nie brakowało broni mogącej siać zniszczenie nawet na takich dystansach.

Minuty mijały. Wszyscy wpatrywali się w projektory sytuacyjne. Nagle od członu cały czas zbliżającej się formacji nieprzyjaciela oderwała się grupa samotników i pomknęła w kierunku kapsuł wystrzelonych w stronę nieprzyjaciela.

Niemal wszyscy mieli złe przeczucia. Samotnicy rzucili się na puste kapsuły szatkując je promieniami laserów. Jedna po drugiej znikała z ekranów. Najwyraźniej koty wiedziały, że na pokładzie krążownika nie pozostał nikt kto mógłby z tych kapsuł skorzystać i nie był wrogiem…

A to oznaczało jedno…

- Chyba namierzają kapsuły stwierdził Eagle Eye patrząc w stronę Diuka. Chyba myślą że doszliśmy do wniosku że im nie uciekniemy i ratujemy się w kapsułach…

- Cholera. A nam do kapsuł kazałeś nie strzelać.Masz kocią wdzięczność. Jak się pochowamy na namierzą nasze paczki nim je przejmą na Victori. Odlecę nieco na bok i zaczne siać syganłem. Postaram się ich odciągnąć. Albo w ogóle możemy zrobić taki parasol wokół kapsuł i części. Jak się ich rozdzielić na mniejsze grupy. - Nadał na ogólny Cliff potem odwrócił się do sierżant która zajmowała miejsce Haqima. - No to teraz zatańczymy po naszemu. Namierzaj ich i zaczniemy strzelać nawet jak tylko zdejmiemy namierzanie. Na razie będziemy walić na postrach. - Cliff odbił od formacji na lewo i w górę. Czekał tylko na sygnał od czy ktoś się jeszcze przyłączy czy znów czekać go będzie ballada o samotnym jeźdźcu.

- Czekaj Cliff - odezwał się Duke - niech podlecą bliżej. Jak zobaczą, że po rozwaleniu kapsuł ktoś ich odciąga od pozostałych to co zrobią? Na razie rozwalają kapsuły dla sportu, nie dawajmy im powodu by zmienić zachowanie. Jak będą blisko, wtedy się ujawnimy. Całym skrzydłem damy im inne rzeczy do roboty niż polowanie na kapsuły.

- Spokojnie - polecił Hunter. - Nasze zadanie to zapewnić bezpieczeństwo kapsułom i myśliwcowi bliźniaków. Niesprowokowani Kilrah będą rozwalać cele po kolei. Nas zostawią na koniec. Potrzebują wsparcia zanim wejdą w zasięg Victorii, a jak zaryzykują to weźmiemy ich z zasadzki i znowu znikniemy. Czekać w ukryciu! - rozkazał.

- Ay ay. - Cliff zasalutował do kokpitu myśliwca. Podwójnego rozkazu nie mógł zignorować zwłaszcza że “chłopaki” poparli to słusznym argumentem. No i nie wątpił że dziś jeszcze się “natańczy” do porzygu. Siedząca obok sierżant odetchnął z ulgą “Oni są naprawdę szaleni” pomyślała ponownie pod adresem pilotów.

Minuty płynęły niczym godziny. Wróg się zbliżał podobnie jak sojusznicze anioły rozpędzone aż do przeciążenia silników.

***

Viktorią wstrząsnęło.

- McBridge status!? - Kapitan warknął.
- Dostaliśmy potężne trafienie z ich kinetyka. Przebite poszycie na pokładzie 1. Odcinam sekcje. Zespoły kryzysowe są już na miejscu. Rozkładają tymczasową śluzę. Zaraz wejdą do środka. Żaden z kluczowych systemów nie ucierpiał.
- Nabukov na litość boską rób że pan jakieś uniki! - pilot nawet nie odpowiedział skupiony na unikaniu coraz to liczniejszych ataków ze strony floty. - Gdzie nasi? Zdążą dajcie mi odliczanie na holo. Chcę widzieć czy zdążą.
- Dane są na ekranie
- odpowiedziała Torington i rzeczywiście na ekranie pojawiły sie rzędy liczb na ikonami reprezentującymi uczestników śmiertelnego wyścigu.
- Szlak nie zdążą braknie im dosłownie paru minut. - westchnął Kapitan.

***

- Mogę? - zapytała Fierce wskazując na panel nagłośnienia. Pies tylko wzruszył ramionami. To był dziwny partner arogancki a jednocześnie małomówny. Fierce widziała jak wyglądał pokład jego statku. Musiała tu się odbyć niezła jatka. Wchodząc widziała nieprzytomnego Shamana wyglądał kiepsko, ale nie poruszała tego tematu. Ale skoro Pies nie zgłaszał sprzeciwu. Fierce wywołała swoje katalogi wybrała utwór i wrzuciła go na kanał ogólny. W słuchawkach rozległy się pierwsze pulsacyjne głosy muzyki.

https://www.youtube.com/watch?v=yzVQkO92wNw

- Chłopaki... i miłe Panie - dodała reflektując się o obecności Omre i Dzwoneczka na linii - nie zdążymy odprowadzić naszych paczuszek. Albo zawracamy do naszych kolegów i odwracamy ich uwagę. albo udajemy że nas nie ma… Ja bym przypaliła jakiś koci ogon….

Rzeczywiście myśliwce wroga przejmą ich w ciągu góra minuty. Jeśli pozwolą im podlecieć bliżej kapsuły będą w ich zasięgu. A tak może zyskają te 5 minut do przejęcia ich przez anioły… Co to dla nich. Powstrzymać wroga przez te 300 sekund…

- Miałaś uszy na urlopie jak mówiłem o zasadzce? - skrytykował ją Hunter. - Na mój sygnał, wszyscy z wyjątkiem bliźniaków, ustawić się w formacji i przejąć pogoń zanim kapsuły wejdą w zasięg ich broni. Rozwalamy ich i znikamy. Wykonać!

- Co się odwlecze… - Nadał na kanale ogólnym i zaczął zajmować pozycję. - … No nie? Ja latam ty strzelasz. Dasz radę? - Zapytał przydzieloną mu sierżant. W sumie nie miało znaczenia co powie ale przyjemnie było się do kogoś odezwać skoro Haqim wracał razem z rannymi na Victorię.

- Strzelam - powiedziała wywołując ekran.

Mimo że gnali na złamanie karku na spotkanie Kilrathi przestrzeń była ogromna i mieli chwilę nim zacznie się zabawa. Cleveland zaczął nerwowo rozglądać się za swoim kapeluszem. W końcu odetchną z ulgą gdy znalazł swojego Stetsona. Wyciągną schowane wewnątrz zdjęcie Chou i bister z tabletkami na choroby popromienna. Guterez z otwartymi ze zdziwienia oczyma obserwowała poczynania pilota.
- Ty chyba nie masz zamiaru w tym lecieć, nie? - zapytała z niedowierzaniem.
Cliff uśmiechnął się
- A co z nim nie tak? - Obejrzał kapelusz krytycznie. Używając sobie do woli kosztem marine. Potem jednak zabezpieczył kapelusz trokiem przy fotelu. - Eeee. Mam do kogo wracać. - Pokazał jej zdjęcie Chou które przykleił do płyty kokpitu. - A to - Pomachał blisterem. - Na szczęście. Jakbyśmy mieli zacząć świecić w ciemności.- I wsunął go w kieszeń na udzie.
- Jak masz coś to się nie krępuj. - wskazal zdjęcie swojej dziewczyny. - Mamy jeszcze jakieś... 40 sekund. - Na koniec dodał. - Pruj do nich ogniem ciągłym przynajmniej na początku. Musi wyglądać że mamy większe zęby niż oni.

***

Myśliwce ustawiły się w formacje i jednocześnie odbiły na wszystkie strony wyłączając maskowanie rozproszyły się by zamknąć się na przeciwniku niczym olbrzymia dłoń.

Hunter z trójką, Diuk z Eagle Eye, Ombre z Dzwoneczkiem, Pies z Fierce, Clif z Guterez, która jeszcze nie zasłużyła sobie na ksywkę….

Każdy leciał swoim kursem prosto w formacje wroga.

Formacja wroga rozproszyła się jakby przygotowując się do wchłonięcia atakujących. Nagłe pojawienie się myśliwców na pewno zaskoczyło przynajmniej część walczących.

Hunter wcisnął się pomiędzy dwóch samotników próbujących mu zagrodzić drogę i piruetem wyszedł wprost na centrum formacji wroga.

- Celuj w pierwszą lepszą watahę! - powiedział. Trójka potwierdziła skupiając się na przyrządach celowniczych. Nie czekała na podwójne potwierdzenie nacisnęła spust korygując ogień.

Nightsky huntera przemknął tuż nad dużym myśliwcem wroga a promień fuzyjny wgryzł się w niego przepalając kadłub na wylot w ułamku sekundy. Gdy minęli go zostawili za sobą tylko wypaloną skorupę wraku.


Diuk również przebił się przez zewnętrzny krąg Eagle eye sprawnie ściągnął jednego ze starających się przejąć kurs samotnika. Trafienie poszło prosto w dysze silnika Zostawiając dryfujący korpus w przestrzeni. Poziom promieniowania w kadłubie musiał być śmiertelny.

Ombre z dzwoneczkiem trafiły na ścianę ognia i w ostatniej chwili odbiły unikając trafienia. Ale nie udało im się nawet przebić przez zewnętrzny pierścień. nie mówiąc o dostaniu się do wnętrza kotłowaniny.

Fierce, która przejęła stery rzuciła myśliwiec w sam środek największego skupiska wrogów. Pies jak zawsze przyjął pokornie stanowisko strzelniczego i nieźle sobie radził ostrzeliwując się na oślep. Ale wystarczająco by samotniki nieco się rozluźnili pozwalajac wbić się do centrum. Przynajmniej jednego musieli trafić. Choć w tym zamieszaniu cieżko było określić.

Po przeciwnej stronie do Huntera przebijał się Cliff. Guterez jednak była gorszym strzelcem niż przypuszczał. Mimo że wystawił jej jednego z samotników chybiła… W ostatniej chwili odbił i sam uniknął trafienia. ale wyszedł na dobrą pozycję do ataku na wysuniętą watahę.

Hunter szedł za ciosem lawirując w fontannie strzałów, wystawił trójce na strzał kolejną watahę. Jej trafienie sięgnęło celu uszkadzając kolejną maszynę. Bruzda w jej poszyciu była głęboka. Okręt nie eksplodował chyba tylko cudem. Zgasł jednak napęd i zaczął dryfować

Diuk Wywinął się od jednego i drugiego strzału. Mocno go naciskali. Jakim cudem w tej kotłowaninie jego drugi pilot sięgnął ogniem z działa fuzyjnego w kierunku samotnika któy leciał z nim na zderzenie czołowe nie miał bladego pojęcia. Sam w ostatniej chwili wywinął korkociąg nieco podduszając ich w fotele ominął o włos wypalony korpus wrogiego statku. Ale wtedy ich myśliwcem zatrzęsło.. Światła na moment przygasły…

- Co to było?? - zapytał Duke
- Trafili nas! - Warknął szybko Eagle Eye - To chyba… broń jonowa…
- Ale koty od lat nie używają tego cholerstwa!
- Dobrze że reaktor mamy uziemiony. Uwaliło nam tylko działo fuzyjne, ale za parę sekund kondensatory się naładują i będziemy mogli strzelać. Utrzymasz nas?


Ombre zawróciła swojego nightskya niemal w miejscu i wywinęła się w korkociągu dwóm nadlatującym samotnikom. Miała przed sobą wyrwę w zewnętrznej sferze i wykorzystała to perfekcyjnie. Wpadając do środka. Dzwoneczek posłała do środka wiązkę, która trafiła w kolejną watahę.

Fierce uniknęła trafienia ale na ogon wskoczyło jej 3. Próbowali ją namierzyć. Fierce jednak szarpneła sterami prześlizgując się tuż nad kolejna watahą. Pies strzelił i trafił rozbijając go w mnóstwo odłamków, które zagrodziły drogę grupie pościgowej. Ta odbiła na boki dając jej swobodę. Zdziwiło to piratkę. To powinno ich tylko zatrzymać. Ale na pewno nie sprowokować do ucieczki. Dopiero wtedy dostrzegła grupę 5 watah… Jeden z nich… To było centrum całej sfery. Chyba alfa wybrał ją sobie na ofiarę. Nie czekała zanurkowała w przeciwną stronę. Sama przeciwko 5 dobrym pilotom nie da rady.

Cliff widział wyraźnie, że ich niespodziewany atak musiał okazać się sukcesem. Szyk się rozpadał on sam wypatrzył lukę i runął wprost w nie spodziewającą się grupę watah. Tym razem Guterez jakby się przeprosiła ze sprzętem. Jej strzał trafił centralnie w maszynę wroga. Prosto w reaktor zamieniając myśliwiec kotów w kulę ognia i promieniowania.

- Jakie to dziadostwo ma opóźnienie - jęknęła Guterez poprawiając się w fotelu.

Teraz dopiero Cliff zdał sobie sprawę, że Guterez nie latała nightskyem nawet na symulatorze i nie strzelała z prototypowego działa fuzyjnego. Nie zdawała sobie sprawy z opóźnienia. Być może źle ją ocenił w pierwszej chwili..

- Tak trzymać. Jak to powtórzysz to chyba wymienię Haqima na ciebie Co?

Hunter zerknął na status skrzydła. Nikt na razie nie ucierpiał. Uzbrojenie Duke’a przybrało co prawda czerwony kolor, który jednak na powrót zaczął wracać do normy.
- Uważajcie na broń jonową! - ostrzegł pozostałych. - Tak trzymać! - rzucił dając znać, że na razie nie ma powodu do zmartwień. - Dzisiaj stawiam wszystkim, którzy będą w stanie pić - rzucił na koniec wchodząc ostro w korkociąg.

- Mam nadzieję, że nie jesteś za bardzo przywiązany do śniadania, bo zaraz będzie zdrowo bujało - powiedział Duke do Eagle Eya i położył myśliwiec w ciasny skręt, by po chwili odbić w górę. Seria kolejnych manewrów także nie należała do podstawowego zestawu z kursów pilotażu. Przy odrobinie szczęścia wpadają na siebie próbując lecieć zanim, albo chcąc przeciąć jego kurs w innym miejscu.

Widząc że marin zaczną nabierać pewności przy spuście Cliffowi zaświtał pomysł.
- Postaram ci się ustawić kilku w miarę ciasno spróbuj pociągnąć po nich jedną długą wiązką jak palnikiem albo szperaczem. Nawet jak nie przypalimy im futra to na pewno zdrowo namieszamy. Jak wszechmogący będzie po naszej stronie może trafi się jakiś fartowny strzał - Wyjaśnił


Hunter wykręcił korkociąg po czym szarpnął wspinając się w świecy a Trójka przebierała po konsoli palcami namierzając kolejny cel wdusiła nagle przycisk z siła tak duża, że plastik jęknął z wyrzutem, ale wytrzymał. Działo fuzyjne plunęło ogniem spopielając kolejną jednostkę. Nie odrywając oczu od ekranów powiedziała.
- Zdecyduj się Hunter z kim i jak się dzisiaj umawiasz jak wrócimy na matkę.
- Może nie teraz?
- podporucznik łypnął w jej kierunku. - Nie pomagasz próbując mnie rozpraszać w takiej sytuacji - zaśmiał się krótko.

Hunter był pod wrażeniem Diuka który w serii niemal niemożliwych manewrów wciągnął na ogon 3 watahy i rzucił się w jeszcze większe skupisko w korkociągu niemal ocierając się o jedną z nich wyrwał za ogon drugiej. Nie mogli strzelać… Kondensatory nagle musiały im zaskoczyć bo Eagle Eye musnął ogniem burtę jednej z wrogich maszyn wybijając ją z kursu prosto pod nadlatujące myśliwce, które ciągnął za sobą. Katastrofa przy takich prędkościach zamieniła obie jednostki w stertę pogniecionych resztek. Pozostałe maszyny odbiły unikając wpadnięcia w szczątki.Dosłownie w ostatniej chwili… To byli dobrzy piloci…

Obmre cały czas unikała atakujących ją myśliwców wroga, które starały się ją osaczyć. Postanowiła dołączyć do Fierce i próbowała przebić się w jej stronę, ale koty chyba się domyśliły jej planu bo odgradzały ja skutecznie. Wtedy Dzwoneczek odtworzyła ogień. Jeden mierzony strzał prosto w watahę wroga tuż przed ich nosem. Ombre docisnęła gaz przebijając się przez chmurę odpadków wypadając na pozycję gdzie jeszcze chwilę temu była Fierce.


Fierce Kluczyła i wirowała, a Pies co rusz strzelał do ścigających go jednostek te również nie pozostawały dłużne promienie jakie rysował komputer niemal otaczały Nightskya. Fierce była w potrzasku mimo to dawała radę. Sama na pewno nie poradzi sobie z tym futrzakiem! Kocie syny były za dobre. Zaciskała zęby wirując w kolejnych unikach. No i wtedy nim ktokolwiek mógł zareagować sięgnęła jej wiązka. Statek zamigotał i zgasł z ekranów.

Ombre zaklęła kierując się na atakującą grupę. Zdała sobie jednak sprawę że i oni ją wzięli na cel zwracając się w jej stronę.

Cliff dostrzegł grupę watah formującą zwarty szyk. Szykując się do ataku na Huntera. Lepszej okazji miał nie będzie do swojego planu ustawił maszynę jak planował tak by wiązką pociągnąć po wrogach. Zwolnił a sierżant odpaliła wiązkę. Potężna struga pomknęłą w zgrupowanie jednostek wroga. Te momentalnie się rozproszyły. Cliff sobie zdał poniewczasie sprawę że wpadł w pułapkę. Zwolnił i teraz się to na nim zemściło. Szarpnął stery ale wrogów było zbyt wielu. Sięgnęła go jedna, później druga wiązka. Statek zgasł. Wszystkie ekrany i konsole. Zapanowała tak wielka ciemność że nie widział nawet czubka nosa.

- Chyba w nas trafili… - Usłyszał głos Sierżant gdzieś z boku - Żyjemy jeszcze?

Cliff czuł, że włosy stanęły mu dęba, przesunął ręką próbując dotknąć konsoli, a pomiędzy palcami a obudową konsoli przeskoczyła jasna iskra oświetlając ciemność niczym błyskawica podczas burzy. Cleveland aż syknął wyładowanie było potężne. Na moment aż sparaliżowało mu dłoń.

Diuk miał wreszcie sekundę by rzucić okiem na ekran taktyczny. Zniknął Clif i Fierce… Nie było dobrze. Została ich tylko trójka a wrogów nie ubywało zbyt wielu.

- Nie to żebym się wyzłośliwiał ale chyba masz rację. Ale skoro gadamy to przynajmniej nadal żyjemy. Daj mi chwilę. - Cliff odliczył w myślach do pięciu i nic nowego się nie wydarzyło.- Ok uznali nas chyba za odstrzelonych. Czyli na razie jest dobrze. Mamy jakąś moc bo konsola sypie iskrami. - Cliff zaczął szukać przebicia, stanu bezpieczników. - Musimy zobaczyć jak bardzo. Na razie nie ma radów w powietrzu więc chyba nie jest źle. Byle byśmy mogli się ruszyć nim Viki będzie mogła skoczyć.

- No dobra… robi się gęsto więc nie zmieniam taktyki - powiedział Duke - A ty rób swoje.

Hunter kątem oka zauważył, że dwa myśliwce jego skrzydła po prostu zgasły. Mógłby przysiąc, że ich status sekundę temu był jeszcze zielony. Mogło to oczywiście oznaczać najgorsze, ale Nightsky miały trochę pancerza, a Fierce i Cliff byli za dobrymi pilotami żeby ot tak przyjąć rakietę na klatę. Podporucznik miał nadzieję, że oberwali bronią jonową.

- Tutaj Hunter! - wywołał Victorię - Potrzebujemy wsparcia! Straciłem dwa myśliwce. Prawdopodobnie zostali trafieni bronią jonową i piloci jeszcze żyją. Musimy odeprzeć wroga aby ich wyciągnąć. Odbiór!
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline