Rasklanis pukał w każde drzwi jak szurnięty, jednak otworzyły mu się tylko te z numerem cztery. Na szczęscie w środku nie było zabawiającej się parki, tylko jego towarzysze, w dodatku prawie wszyscy. Gdy tylko usłyszał
-Co się dzieje że tak zostałem przebudzony?? - spojrzał łagodnie na Drackera, po czym zamknął za nim drzwi i oparł się o nie, jakby upewniając się, że są zamknięte.
-Dobra. Mam dla was ciekawe informacje. Pamiętacie Ryszarda? To ten człowiek, który ostrzegł Marka. Nie jestem do końca pewny, ale myślę, że to Ryszard Żelazna Pięść. Poszedłem pod bramę i wezwałem Kharima, chciałem go wykorzystać by dostać się do Thorfina. - rycerz spojrzał obojętnie na miny rycerzy - Tak wiem, to było nie rozważne. Mniejsza o to. Chciałem na początku dyplomatycznie rozwiązać problem. Wtedy dowiedziałem się...że to Kharim przysłał Ryszarda, aby nas ostrzegł. Nie wiem co o tym myśleć. Powiedział, że nie chce więcej niepotrzebnej krwi i coś tam jeszcze. Wtedy się zawachałem... mimo iż byłem już przygotowany wejść do twierdzy Thorfina i iść pod jego oblicze. Trudno... pomyślałem, że i tak do tego dojdzie. A wy? Udało wam się ustalić coś sensownego? - nagle rycerz zaczął się gwałtownie rozglądać po pokoju - A gdzie jest Silwilin? - mówiąc to Rasklanis podszedł do okna. Spojrzał w niebo i ocenił, że zbliża się konna walka.
-No panowie... mamy coraz mniej czasu. Nie wiem jak wy... ale ja mimo wszystko pójdę i wezmę udział w tym cyrku Thorfina. Wątpie, żeby któryś z amatorów Thorfina dał mi dziś radę, nie mam się więc o co martwić. - powiedział dość dumnie rycerz, który rzeczywiście był pewny swego. Wysłuchał jeszcze tego co mają mu do powiedzenia kompani, po czym udał się do swego pokoju. Czas się przygotować. |