Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2020, 16:40   #537
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Minął kolejny tydzień, nim Nina w spokoju mogła opuścić posiadłość. Ciężko było wymyślić gdzie umieścić Agana. W końcu dostał przestrzeń w wodzie otaczającej fontannę. Nina jednak chodziła do niego go karmić i dopiero kiedy zaczął jadać co czwarty dzień, zdołała wyrwać się do pracy.
Powróciła późnym wieczorem. Zdawała się zamyślona. Powitała dzieci i poszła poszukać Praserta. Miała dla niego pewną propozycję, ale musieli razem dobrze przemyśleć jak tę sprawę rozegrać.
Privat kucał przy oczku wodnym. Był w bardzo dobrym nastroju, jak każdego dnia zresztą. Miał przy sobie blok kartek A4. Właśnie wyciągnął kolejną z nich. Zaczął ją składać, aż powstała łódka origami. Przybliżył się nieco do wody i umieścił złożony papier na jej tafli. Oczywiście utrzymała się i zaczęła dryfować w stronę środka małego zbiornika. Wtem z niewielkich głębin wystrzeliła elastyczna, niezbyt długa macuszka. Owinęła się wokół kadłuba, zgniotła go i wciągnęła pod wodę. Prasert zaczął klaskać.
- Brawo, Aganie! - pochwalił malutkiego krakena. - Widziałaś? - zapytał Ninę, która przybliżała się. - Zgniótł już ósmą łódkę. Chyba dobrze się rozwija. A przynajmniej robi to, co powinien robić mały Kraken.
Prasert pogłaskał Nagę po główce. Smok był już całkiem duży, lecz nie aż tak bardzo.. Owinął się wokół jego szyi, opierając ciężar na barkach mężczyzny. Privat nie chciał, żeby jego pierwsze dziecko było zazdrosne o drugie. Sprawdził, w jakim było nastroju.
Naga mruknęła na uwagę, którą poświęcił mu ojciec. Smoczek nie okazywał zazdrości, wyraźnie akceptował Agana. Mały Kraken tymczasem wysunął z wody kolejną mackę. Chyba chciał bawić się jeszcze, albo wyczuł obecność Matki. Nina przykucnęła obok Praserta. Pogładziła go po głowie, następnie Nagę i przyłożyła dłoń do wody i zaraz Agan oplótł jej palce pieszczotliwie, sięgając aż do jej nadgarstka. Tymczasem Privat pocałował ją w policzek.
- Nie mogłam oczekiwać, że będziesz go uczył czegoś innego poza topieniem statków… - zażartowała cicho. Ona również pocałowała Praserta w policzek.
Tajlandczyk zaśmiał się. Na samym początku przejmował się, jak wykarmią ich dwójkę. Jednak udawało się, a on nie miał na głowie nic, prócz zabawą z potomstwem. A kto by nie chciał spędzać czasu z krakenem i smokiem. Zwłaszcza takimi malutkimi i milutkimi.
- Mam dla ciebie pewną propozycję, na razie wstrzymywałam się z nią, bo musiałam upewnić się, że jest bezpiecznie… Czy chciałbyś zostać detektywem IBPI kochanie? - zaproponowała.
Prasert zmarszczył brwi. Nie spodziewał się w tej chwili tego pytania. Bardziej myślał, że w tej chwili będą uzgadniać szczegóły dotyczące obiadu. Myślał, spoglądając na macki Agana, które wciąż kurczowo trzymały się palców Niny.
- Ciekawe pytanie… - powiedział. - Strasznie za tobą tęskniłem. Nie było cię trzy dni… To minimum pracy Koordynatora, mówiłaś mi. Choćby dlatego, bo tak działają Portale. Możesz używać ich w przeciągu sześćdziesięciu minut od pierwszego użycia, albo musi minąć więcej niż siedemdziesiąt dwie godziny - przypominał sobie. Mówił te rzeczy na głos, bo nie był pewny, czy dobrze zapamiętał i oczekiwał, że Nina od razu go poprawi w razie czego. - Co takiego robiłaś w kwaterze oddziału? Mówiłaś im o nas? O nich? - spojrzał na ich dzieci. - O tym, co zrobiłem z tobą, Warunem, Sunan i chłopakami?
- Oczywiście, że nie. Potraktowaliby nas jak kolejny Kościół Konsumentów, tylko o poważniejszym wymiarze… - powiedziała Morozow.
- Serio poważniejszym? - Prasert wątpił. - To tylko kilka osób, a Kościół jest dużo większy… z tego co mi opowiadałaś.
- Tak, ale oni nie potrafią tworzyć mitycznych bestii i choć potrafią tworzyć sieć skoncentrowaną wokół jednej osoby, nie łączy ich coś takiego jak nas.
- Oni sami są mitycznymi bestiami - zaśmiał się Prasert. - Ale masz rację, to co nas łączy, jest dużo bardziej intensywne. Bo opiera się na życiu. Poza tym smoki, krakeny… to brzmi bardzo alarmująco. Mogliby chcieć je zabić, w obawie o to, czym staną się za kilka lat - zadrżał na samą myśl. - Niedopuszczalne. Czemu chcesz, żebym był detektywem?
- Proponuję ci to, bo tam znajdziesz więcej zdolnych osób, które nadawać się będą do naszego roju kochanie. A przy okazji, może zdołasz nawiązać kontakt z Gwiazdą Energii - wyjaśniła co myślała.
Prasert drapał się po nadgarstku, myśląc.
- To jest bardzo dobry powód. Potrzebujemy energii dla nich - spojrzał na maluchy. - I potrzebujemy też kilka osób, żeby powiększyć rój, wszystko się zgadza. Ale jeżeli IBPI dowie się o tym, to stracą ciebie i mnie też. A przynajmniej spróbują. Na pewno podwyższyło ci się to… jak to nazwałaś? PVW?
- PWF - poprawiła go spokojnym tonem Nina.
- I w oddziale nie zauważyli tego? - dokończył Prasert.
- Cóż, opcją drugą byłoby wykradanie przeze mnie informacji o kolejnych celach IBPI i zbieranie z nich energii, ale nie zdołamy tego zrobić bez pomocy kogoś z konsumentów, jak mniemam? - zauważyła.
Prasert wzdrygnął się.
- Spokojnie, chcemy się trzymać z dala od Konsumentów. W ogóle posłuchaj jak to brzmi. Kościół Konsumentów. Strasznie. I czym się zajmują? Pochłanianiem takich rzeczy, jak Naga czy Agan. Ich obawiam się może nawet bardziej od IBPI.
- Bo my możemy dawać życie, ale potrzeba do tego energii, a z tego co mówiłeś mi będąc w trybie Gwiazdy, nie bierzemy energii znikąd. Stosunki na razie starczą, ale to wkrótce będzie mało… Wiem, że obie organizacje brzmią fatalnie… Ale musimy coś zdecydować… - westchnęła.
- Poszła do roboty na trzy dni i jaka poważna i rzeczowa wróciła… - zażartował, ale też westchnął.
- A ten twój przyjaciel inna Gwiazda? - zaproponowała opcję trzecią.
- Wydaje mi się, że to jakiś pacjent psychiatryczny, tak się zachowuje - powiedział Prasert. - I mówię to ja, a moje standardy w tym względzie są i tak mocno tolerancyjne. Jego Gwiazda opiekuje się czasem, co nam w niczym nie pomaga. Ale wiem, że zna przynajmniej jedną inną Gwiazdę. Amerykankę. Nie pamiętam tej rozmowy dokładnie, bo byłem oszołomiony wszystkim, ale chyba nie wspominał, jaka jest jej domena. Może właśnie energia, ale to byłoby zbyt proste - powiedział.
Zaczął składać kolejną łódkę dla Agana.
- Nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Nie zaciągnęli cię pod jakiś czujnik PWF i ci go nie zmierzyli? Na pewno jest wyższe. Jakbym został detektywem, to mnie na dzień dobry na pewno zmierzyliby. Skoro mogą, to pewnie to robią. Jak uświadomią sobie, że mają pod nosem Paranormalinium większe od tego, z czym na co dzień się zmierzają… - zawiesił głos.
- Cóż, nie wykryto nic nadzwczajnego, co mnie osobiście zadziwiło. Odnoszę wrażenie, że mój poziom PWF może wzrastać gdy jestem w twoim pobliżu… Tak jak moje libido… Ale masz rację, na pewno zaraz zbadaliby cię… Hm… Będę musiała sprawdzić, czy jest jakaś klauzula pozwalająca obejść tę zasadę - mruknęła sama do siebie w zadumie.
- To i tak zwróciłoby na mnie uwagę, a ja wolałbym być zwykłym szaraczkiem - powiedział. - Może mogłabyś mi osobiście zmierzyć to PWF? I podstawilibyśmy pod czujnik jakąś świnkę morską… - zawiesił głos. - Poza tym to ciekawe, co powiedziałaś. Jeżeli twoje PWF zmniejsza się, kiedy mnie nie ma… to pewnie to samo tyczy się też reszty z roju. To znaczy, że nie przekształcam was, a jedynie… jedynie jesteście w obrębie mojej mocy, lub też nie - mruknął. - Co pewnie nic nie znaczy, ale sam nie wiem - mruknął, wypuszczając kolejną łódeczkę.
Macka Agana puściła palce Niny i skryła się pod wodą… Za moment stateczek został majestatycznie pochwycony, obrócony w powietrzu i wciągnięty pod wodę. Morozow zastanawiała się. Prasert zerwał się do oklasków. Miał nadzieję, że kraken słyszał je pod wodą.
- Czy wolisz w takim razie pozostać tu w ukryciu do czasu jak nie zbiorę jakichś informacji o tamtej Gwieździe? - zapytała. To też było rozwiązanie, po prostu nie chciała, by Prasert poczuł się bezużyteczny i zgnuśniał siedząc tylko w posiadłości.
- Mówiłaś mi o Skorpionach. Że ci go wstrzykują i nagle znasz wszystkie języki świata, tak? To by mi go otworzyło… - rzekł Prasert. - Sam nie nauczę się, zresztą mi się nie chce i nie mam głowy teraz do siedzenia nad książkami. Zresztą od jakiego miałbym zacząć? Dlatego mnie kusi jednak zostanie detektywem - powiedział Privat. - Poza tym mógłbym poszukać coś więcej na temat Gwiazd i mnie w waszym Zbiorze Legend. I na świecie może być trochę bibliotek z ciekawymi informacjami na nasz temat. Jednak jeśli nie byłabyś w stanie bezpiecznie przeprowadzić mnie przez system rekrutacyjny, to będę tutaj siedział wiecznie. Jedząc, bawiąc się z dziećmi i uprawiając seks z kim tylko zechcę. Nie brzmi to tragicznie - przyznał.
- I to nasuwa mi do głowy czwarty, odrobinę skomplikowany, ale jakże zabawny plan… Główny oddział w Ravennie liczy sobie około dwustu trzydziestu detektywów, plus tak zwanych dopinanych z innych oddziałów na rzecz rozwiązania konkretnych misji…. W tym mamy trzydziestu starszych, zasłużonych detektywów śledczych. I siedmiu koordynatorów, w tym mnie… Gdyby tak cała góra oddziału, stała się częścią roju… Nie musiałbyś się martwić o potencjalne badania, bo wszyscy by nas strzegli - zauważyła, przedstawiając swój pomysł. Pozostało tylko pytanie… Jak zgrabnie przedstawić wszystkich sześciu koordynatorów Prasertowi…
Privat oniemiał. Myślał przez chwilę.
- Wow… - mruknął. - Koniec końców chyba zacząłem przypominać moją siostrę. Jej zawodem było uprawianie seksu z ludźmi, których nie znała. I teraz moim chyba też.
Zmieniło mu się nieco postrzeganie stosunków, lecz mimo wszystko nie chciał sypiać z nieatrakcyjnymi starszymi kobietami lub grubymi mężczyznami. Nina rzecz jasna była bardzo atrakcyjna, jednak czy wszyscy koordynatorzy tacy byli?
- Gdyby to było dwóch Koordynatorów, to może tak. Jeszcze gdybym mógł ich wybrać. Jednak cała szóstka… - zawiesił głos. - To był dobry pomysł, ale chyba ciężko byłoby go wdrożyć. Zwłaszcza że wydaje mi się, że ja nie mogę mieć nieskończoną liczbę wyznawców przy sobie. Nie jestem pewny czemu tak sądzę… może instynkt tak mi podpowiada. Zresztą wyobraź sobie. Każdy członek roju może uprawiać seks tylko ze mną. Zwalenie mi na głowę sześciu kolejnych ludzi to nie byle co.
- A jaki więc ty masz pomysł? - zapytała ciekawa co w takim razie Prasert proponował. Czy Phecda, ten też miał czasem światłe pomysły.
- To, co wcześniej powiedziałem - rzekł Privat. - Wprowadź mnie do Oddziału o jakiejś dziwnej godzinie, kiedy Badacze już nie pracują i sama zmierz mój PWF. Tylko że tak naprawdę to nie będzie odczyt mój, ale kogoś w miarę normalnego. Ale w aktach będzie, że zrobiłaś. Może to wydawać się dziwne, że Koordynatorka osobiście zajmuje się takimi rzeczami, jednak biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy razem… To już nie jest takie dziwne. Może w ogóle zmierz sobie sama PWF, kiedy mnie nie będzie obok. Bo będzie wtedy niższe. Tylko do systemu wprowadź wtedy moje imię i nazwisko. Problemem będą w takim wypadku tylko kamery, ale może udałoby ci się coś na to zaradzić? Jesteś Koordynatorem koniec końców.
- Może udałoby nam się to załatwić… Tylko potrzebujemy jednak jednej osoby z niskim PWF i jednej osoby wewnątrz do pomiaru… Tak jak osobę o niskim poziomie już mam na celowniku, tak osoba do pomiaru… Hm… Wolisz dziewczynę, czy chłopaka? - zapytała niewinnie.
- W jakim sensie…? - Prasert niepewnie zawiesił głos. Złapał Nagę za ogon i to nieświadomie. To był nawyk, który wykształcił niedawno. Robił tak wtedy, kiedy się niepokoił. Ogon smoka był ciepły i Privat grzał sobie w ten sposób dłonie w chłodniejsze dni.
- W takim sensie, że skoro nie chcesz wszystkich koordynatorów po swojej stronie, proponuję ci pojedyncze jednostki. Pierwszą mógłby być ktoś, kto zajmuje się pomiarami, o to nasz główny problem czyż nie? Kamery nie są problemem, jedynie pomiar. Jeśli więc umówilibyśmy się z jedną osobą na pomiar i zwyczajne procedury kontrolne, dołączyłbyś ją do roju, to spokojnie przymknęłaby oko na wyniki od innej osoby, a dodatkowo wypełniła twoje dokumenty i nie byłoby podejrzane, że są na nich moje podpisy… - wytłumaczyła. Jedna osoba to już było zdecydowanie mniej niż sześć.
Pasowało mu to. To było sensowne.
- Pokaż zdjęcia, to zadecyduję - rzekł. - Kiedyś w ciemno wybrałbym kobietę, ale teraz obie płcie doceniam jednakowo. To sprytne, że weźmiemy kogoś nowego, kto złoży swoje podpisy, a nie twoje. Będzie mniej podejrzane, tak jak mówisz. I też łatwiej będzie mnie zapoznać z jednym Koordynatorem, a nie z całą szóstką. Powinniśmy już wrócić do środka? - zapytał, zerkając w stronę domu.
- Tak, wróćmy. Jeśli mam ci pokazać zdjęcia, to musimy to zrobić w środku - wyjaśniła Nina. Wsadziła rękę do wody. Agan otulił ją mackami i dał się wyjąć. Nie potrzebował stale przebywać w wodzie, jednak zdecydowanie więcej niż na powietrzu. Akurat tyle, by przeniosła go do dużej wanny. Podniosła się i wyprostowała, czekając aż Prasert również wstanie. Agan zaczął wpełzać na jej ramię mackami, wciskając je pod jej białą koszulę i za kołnierz. Zapewne szukał jedzenia, w końcu nie było jej już trzy dni…
Privat obserwował to. Uważał, że wyglądało to dziwnie podniecająco. Nigdy nie interesował się… sztuką, w której kobiety były traktowane potwornymi mackami. Te były malutkie, jednak wiedziały, gdzie sięgać. Prasert miał ochotę na seks, zwłaszcza że już wcześniej perspektywa wyboru kolejnego członka roju go nieco pobudziła. Wziął blok kartek A4 i ruszył z nimi i ze smokiem do posiadłości.
- Kupiłaś go sama? - zapytał. - Czy może należał do twojej rodziny od pokoleń? Mam na myśli dom.
Nina szła obok niego. Naga spoglądała odrobinę zazdrośnie na Agana, który już przesuwał mackami w okolicy obojczyka i klatki piersiowej kobiety, musiałby się cały przemieścić, by móc jeść, ale wyglądało na to, że już samo trzymanie piersi Matki sprawiało mu radość. Nina zdawała się przyzwyczajona do tego jak jej dzieci jej potrzebowały.
- Należał do mojej ciotki. Gdy zachorowała po drugim ataku serca, przepisała go na mnie. I tak mieszkałam z nią tutaj, w związku z pracą… No i po jej śmierci, posiadłość pozostała moja - wyjaśniła. Prasert tymczasem widział jak macki Krakena otuliły lewą pierś Morozow, ściskając ją i przesuwając się po jej sutku z pieszczotą i namaszczeniem. W końcu jej ciało było dla ich dzieci źródłem pokarmu, a pokarm był życiem…
Privat sam miał ochotę przyssać się do jej sutków, ale akurat ta chwila nie była na to najlepsza.
- Miałaś nieco szczęścia, że twoja ciotka mieszkała akurat w Ravennie. Ze wszystkich miast na świecie. Ona była Włoszką czy Rosjanką?
Podszedł do drzwi, otworzył je i czekał, aż Nina wejdzie pierwsza. Nie zawsze pamiętał, żeby być dżentelmenem, ale czasami zdarzało mu się.
- Włoszką. To była siostra męża mojej mamy - wyjaśniła Nina. Weszła przodem. Naga podreptała nerwowo przednimi łapkami na ramieniu Praserta. Wydała westchnięcie niezadowolenia i wyczekiwania. Zdecydowanie też już chciała do mamy, choć była grzeczna i dalej pozostawała mu na ramionach.

Znaleźli się w korytarzu głównym. Kwiaty zdobiły sufit i część ścian. Przyjemna woń roznosiła się po posiadłości. Było tu dość ciepło. Z kuchni było słychać rozmowę Waruna i Sunan, najwyraźniej to oni dziś zamierzali gotować dla wszystkich jedzenie. Han był nieobecny, musiał zostać jeszcze w oddziale, tymczasem Alexiei pewnie był u siebie, bo było słychać muzykę z tamtej strony domu. Wszyscy zachowywali się zupełnie normalnie, poza tym, że gdyby tylko Prasert pstryknął palcami, przyszliby i robili wszystko czego pragnie… Nina prowadziła go tymczasem do swojego gabinetu.

Weszli do środka. Kobieta zapaliła światło i ruszyła do swojego biurka. Zasunęła zasłony na oknach i usiadła w fotelu za biurkiem.
- Weź sobie krzesło i usiądź obok mnie - zaprosiła Praserta, odpalając komputer. Kraken wykorzystał sytuację, że Nina siedziała i przesunął się na jej brzuch. Morozow pogładziła go, rozpięła kilka guzików koszuli, Agan odsunął sobie jedną jej połę i w końcu dorwał się do jej piersi, zaczynając pić. Nina aż jęknęła cicho. Jej oczy zabłyszczały błękitem, ale wypuściła powietrze i uspokoiła się. Usiadła wygodniej i zaczęła pisać coś na klawiaturze, najpewniej otwierając stronę, na której mogłaby zaprezentować swoich współpracowników Prasertowi.
Privat w tym czasie przysunął krzesło.
- Mały, też jesteś głodny? - zapytał smoka. - Możesz zjeść, jak Agan skończy. A może i w tej chwili, jeśli mama nie będzie miała nic przeciwko.
W końcu miała dwie piersi, choć karmienie jednocześnie dwóch istot było szczególnie wyczerpujące. Prasert pomyślał, że będzie musiał wnet uprawiać seks z Niną, żeby zasilić ją energią Phecdy. Takie obowiązki były cudowne. Szkoda, że życie nie składało się tylko z takich. Choć właściwie w tej chwili… tak właśnie było. Privat na co dzień nie zajmował się wieloma sprawami. Jedynie z tyłu głowy miał świadomość, że trzeba będzie znaleźć Gwiazdę Energii, a czas leci.
 
Ombrose jest offline