Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2020, 21:43   #165
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Newman patrzył jak jego piloci w ostatnim zrywie by ratować lotniskowiec rzucili się w rój wrogich maszyn siejąc dookoła śmierć i zniszczenie. Wysłał tam najlepszych z najlepszych, na maszynach nieprzeznaczonych do takiej walki. Gdyby mieli anioły uzbrojone po zęby mogli by przetrwać. Ale w tych niewidzialnych skorupach są jak kaczki…

Ale zatrzymali wroga szalupy z częściami były już niemal w zasięgu aniołów. Jeszcze tylko chwilę wytrzymajcie! - powtarzał kapitan w duchu

Wtedy przez głośniki rozległo się

- Tutaj Hunter! Potrzebujemy wsparcia! Straciłem dwa myśliwce. Prawdopodobnie zostali trafieni bronią jonową i piloci jeszcze żyją. Musimy odeprzeć wroga aby ich wyciągnąć. Odbiór!

- Archer dawaj im tam jakieś wsparcie. Musimy wyciągnąć tych pilotów! Nie zostawimy ich tam! - Messe daj mi mikrofon

- Może kapitan mówić - odparł łącznościowiec

- Hunter! Słyszymy was. Wsparcie jest w drodze. Wytrzymajcie jeszcze chwilę


***

Hunter szarpnął maszynę unikając trafienia a Trójka ściągnęła jedną maszynę z jego ogona. Maszyna odpadła z pościgu ale nie wyglądała na zniszczoną. Promień trafił w luk torpedowy znajdujący się na spodzie maszyny. Ten był jednak pusty, więc pewno poza usmażonymi systemami i napromieniowaniu załogi uszkodzenia nie były krytyczne.

Diuk dalej latał katując systemy swojej maszyny. Eagle Eye ponownie wykazał się celnością likwidując kolejną watahę. Ale pościg zaczął zaciskać pętle Diuk miał coraz mniej miejsca na manewry. A system miał coraz większe problemy z rysowaniem wszystkich promieni, które przelatywały wokół.

Ombre zawinęła maszynę w ostrym łuku i zaczęła uciekać kierując się w kierunku, gdzie powinny pojawić się posiłki. Niemal cały czas kręcąc korkociąg, ale myśliwce kotów, które się za nią rzuciły nie strzelały. Miały chyba ochotę wystraszyć i zmęczyć swoją zwierzynę.

***

Cliff wypiął się z uprzęży włączył oświetlenie kombinezonu i podryfował do przedziału maszynowego. Sierżant ruszyła za nim. Zatrzymała się jednak przy kajutach i wrzasnęła

- Juri do jasnej cholery, to nie wycieczka turystyczna. Dostaliśmy zapierdalaj do maszynowni mamy mieć zasilanie za dwa uderzenia twojego serca inaczej zasadzę ci takiego kopa w dupę, że twój zakuty łeb przebije poszycie!

Cliff odwrócił się. Jeszcze nim Sierżant skończyła się wydzierać koło niej przepłynął marine odbił się od ściany i szczupakiem wbił do maszynowni niemal przewracając cowboya. Błyskawicznie zaczął się rozglądać po niewielkim pomieszczeniu pełnym węży, rur, i wszelkiej aparatury. Cliff odruchowo skierował się do lewego rogu gdzie świeciło się jakieś światełko. Zaraz za nim podleciał technik.

Jeden z akumulatorów ocalał.

Technik popatrzył w stronę pilota i powiedział.

Mamy jakieś rezerwy mocy. Możemy albo spróbować odpalić reaktor albo wpiąć go w system podtrzymywania życia i komunikacji. Gorzej, że jak jest w nim zbyt mało mocy by ruszyć reaktor to zostaniemy całkiem bez mocy?

***

Taktyka ewidentnie działała na androidkę. Jej ruchy robiły się coraz bardziej chaotyczne. Była świetnym pilotem ale psychika musiała jej siąść. Zawróciła i rzuciła się w ich stronę i wtedy horda wroga uderzyła. Promienie rozświetliły przestrzeń. Hunter dostrzegł jak nightsky Ombre koziołkuje w jego stronę. Rwane strumienie chaotycznie tryskały z dysz. Musiała dostać i nie jest w stanie opanować maszyny. Nie miał jednak wiele czasu bo trzy kolejne watahy szarżowały na niego. Im chyba też psychika siadała bo darły na zderzenie czołowe. uciekł im w ostatniej chwili a Trójka usmażyła połowę jednego z nich długą salwą z działa fuzyjnego.

St. John zanurkował pod wirującym myśliwcem. Skutki ratowania androidek mogły być w tym momencie o wiele gorsze niż dalsze zajmowanie Kilrah walką. Zaryzykował dalszą walkę licząc, że będzie stanowił dla nich ciekawsze wyzwanie niż bezbronna maszyna.
- Zrób coś efektownego - rzucił do Trójki. - Spróbujmy skupić na nas ich uwagę.

Diuk postanowił zaryzykować, wypuścił linę zupełnie jak jeszcze przed chwilą gdy łapali kapsuły. Ściągnął stery zredukował prędkość i wyczuł nadlatują maszynę. Alarmy zbliżeniowe zawyły jak szalone. Eagle Eye popatrzył na swojego kolegę jak na ostatniego wariata, Diuk jednak zamarł z ręką na przepustnicy. Wiedział, jak tamten próbuje nagle skręcić musiał się domyślać, że czeka go jakaś przykra niespodzianka..i miał rację! Diuk pchnął maksylanie przepustnicę. Maszyna diuka skoczyła na pełnej mocy. Hak zaczepił się w celu a diuk łukiem pociągnął maszynę. Zaskoczony przeciwnik zredukował moc i próbował skierować się w stronę ciągnącego go myśliwca. Diuk jednak skończył manewr. Przeciążenie jakiemu poddany został myśliwiec kotów musiało ich chociaż na chwilę wyłączyć. Diuk wymierzył swoją procę i wypuścił rozpędzony myśliwiec kotów. Ten pomknął w kierunku swoich towarzyszy. Ci jednak rozpierzchli się na wszystkie strony unikając trafienia. A wystrzelona wataha wirowała jak szalona lecąc w długą samotną podróż.

- Kurde.. - jęknął Eagle Eye - nikt mi nie mówił że statki kosmiczne mogą walczyć w zwarciu…

- Przecież na szkoleniu mówili ci, że powierzają nam broń wartą miliony dolców - powiedział wyszczerzony Duke - Wystarczy nauczyć się nią walczyć.Dobra, spodziewają się, że znowu to zrobię więc mała modyfikacja, złapiemy trochę złomu i może nim trafimy w coś wartego uwagi. A ty strzelaj, bo działko ci stygnie.

***

- Nie ma to jak dobra motywacja - Wyszczerzył się Cliff do sierżant gdy żołnierz wyprzedził go do maszynowni.
- Nie jest źle. Mamy jedną szansę. - Pilot pokiwał głową zgadzając się z opinią technika. odpalamy reaktor z kopa i spieprzamy stąd. - Pozbieraj każdą baterie - krzyknął do sierżant. - jaka wpadnie ci ręce. Wszystko. z pancerzy, z broni. Jak będzie za mało to ze skafandrów. Lepiej wykitować niż trafić kotom w łapy. Ty podłączaj - rzucił do technika. - A ja sprawdzę resztę systemów.

Pilot zostawił z żmudną robotą pasażerów a samem zaczął sprawdzać zabezpieczenia czy poza akumulatorami nie usmażyło się coś innego ważnego.

- Grant, colty, tabletki, żarcie a zapasowych baterii do myśliwca nie zabrałem. No masz ci los zawsze czegoś brakuje. - Zaczął rządzić dla zabicia czasu robiąc swoje.


***

Hunter skoczył do przodu, a Modliszka nie zawiodła przemknął tuż pod maszynami alfy a gdy wyłaniał się za ich ogonami jedna z nich właśnie dogasała jako powoli rozszerzająca się kula ognia. Jeśli to nie zwróci ich uwagi to nic innego. Nie mylił się. Maszyny momentalnie zawróciły i rzuciły się w pościg.

Hunter widział na hologramie taktycznym jak Ombre wyrównuje lot zwalnia i zawraca. Systemy świeciły się na żółto. Musiała dostać mocniej niż się wydaje ale androidki nie poddały się i wracają najwyraźniej do gry.

Diuk skoczył między pobliskie szczątki maszyn. Udało mu się wyhaczyć jakiś większy kawał złomu. Ale w tym chaosie Eagle Eye mimo swoich niemałych umiejętności nie dał rady nic ustrzelić.

***

Clif podryfował do kabiny przygotowując się do ponownego rozruchu systemów. Zza jego plecami marines gorączkowo wydłubywali baterie z kombinezonów i broni, które technik pomału spinał z akumulatorem.

- Jak mało to jeszcze wypnę swoją baterie. Cholera bo jak nie zadziała to i tak się wam nie przydam. - Zaproponował.- Wołaj jak będziesz gotów.

***

Diuk ruszył łukiem rozpędzając wyłowioną kupę złomu i posłał ją potężnym zamachem, tym razem nie celował w szybkie maszyny, ale w znacznie wolniejsze statki, celował w okręt flagowy nadlatującej floty ale nie był pewny czy dobrze wyliczył trajektorię. Ale wróg również doskonale wyliczył trajektorię jego manewru. W stronę jego myśliwca pomknęła struga impulsów jonowych. Diuk rzucił się do ucieczki, ale było zbyt późno. Włosy stanęły im dęba gdy impulsy niczym fala za falą obmywały ich jednostkę.

Hunter unikając kolejnego ataku zobaczył jak z ekranu zniknęła jednostka Diuka. Ale widział informacje o wysłanym pocisku kinetycznym w stronę flagowca wroga… On zawsze musiał się pochwalić i aż do końca trzymać poziom.

Uniknął kolejnej serii wiązek. Mieląc w ustach przekleństwa. Ci za nim byli na prawdę dobrzy. Trójka strzelała ale przeciwnik był trudny do przewidzenia. Tak jak w poprzednich przypadkach wszyscy odpuścili a ścigał go alfa ze swoją obstawą.

Ombre jako jedyna świecąc na żółtą sporą częścią systemów rzuciła się mu z odsieczą. Jednak i jej sygnał zgasł. Gdy dopadły ją pozostałe watahy. Pozostał sam….

Wzbił się wysoką pętlą próbując zyskać na dystansie. Ale wtedy na jego drodze pojawiła się jedna z watah. Impuls jonowy trafił prosto w tylną część nightskya. Silniki zgasły reaktor wysiadł a statek poleciał w dryfie.

No i na tym koniec…. mruknął do siebie zamykając oczy… różnicy jednak nie było wielkiej bo w kokpicie i tak panowała ciemność. Po kilku sekundach jednak odpiął zapięcie fotela i wstał.
- Sprawdźmy jak mocno oberwaliśmy - powiedział do Trójki i odepchnął się w kierunku tylnej części statku.

***


- No i się zesrało - mruknął Duke - Jak tym razem stoimy?
Odpiął się od fotela i ruszył zobaczyć czy mają szansę powalczyć...


Wyglądało to kiepsko. Niemal wszystkie systemy pozbawione zostały energii. Część obwodów była przepalona. Godzina albo dwie i postawili by tą maszynę do pełnej sprawności. Ale nie było czasu na gdybanie. Trzeba było działać. Wszyscy którzy znali się cokolwiek walczyli o życie. Brak zasilania to brak systemów podtrzymywania życia. Wbrew pozorom, to nie przez brak tlenu, czy wody a zapewne od wzrostu temperatury wewnątrz termosu jakim jest martwy okręt.

***

Cliff był już niemal gotowy do ponownego uruchomienia systemu gdy poczuł, że coś uderzyło w poszycie okrętu. Niemal w tym samym czasie podobne uderzenie odczuli pozostali pozostali piloci.

Chyba coś się doczepiło do kadłuba. Wszyscy marines niemal odruchowo sięgnęłi po broń.

Cliff przełknął ślinę, gdy opuszczali broń posyłają w jego stronę nienawistne spojrzenia. Clif przeniósł spojrzenie na maszynownie gde baterie z ich broni formowały równy rządek na podłodze.

Nagle we wszystkich kabinach jednocześnie rozległ się, chrypliwy głos automatu tłumaczącego Kilrah

- Jesteśmy już pewni że nie jesteście Nephilim a jedynie łysymi małpami, jak to nazywacie ludźmi. Nazywam się How Moh Ahwamr, i jestem Wielkim Łowczym Złotej Floty. - część natychmiast się wyjaśniła. How Moh był chyba najbardziej znienawidzonym przedstawicielem floty Kilrah. Strącił niezliczoną liczbę myśliwców unii. A stanowisko Wielkiego Łowczego było najwyższym tytułem jaki Kilrah mogli uzyskać we flocie, tak przynajmniej tłuczono im na szkoleniach - Wasze umiejętności i spryt muszą być docenione. Nawet wśród floty Kilrah brakuje tak wybitnych łowców. By ukraść przynętę sprzed paszczy smoka tak by ten się nie zorientował. Gdybyście byli z królewskiej rasy Kilrah wziąłbym was do swojej sfory. - To chyba miał być komplement - Nie jesteście wrogiem tej floty i nie z wami mamy się mierzyć. Jestem zadowolony z łowów jakie urządziliście i puścił bym was wolno. Ale jesteście wrogiem mego ludu. Nim zostaniecie całkowicie zniszczeni jako dzielni wojownicy macie prawo się wypowiedzieć.

- Podpięli się do naszego okrętu. Mogą nadawać i podsłuchiwać każdy głośniejszy dźwięk, który wydamy - powiedziała Trójka niemal na ucho Hunterowi- Zajmij ich chwilę może dam nam to czas na odpalenie reaktorów.


- Mam propozycję dla ciebie Wielki łowczy - powiedział Duke - Jesteśmy wojownikami i nie chcemy umierać jak bydło. Pozwól nam uruchomić myśliwce i wystaw przeciw nam swoich pilotów w myśliwcach z prawdziwą bronią. Ci co wygrają odlecą wolno, ci co przegrają… będą martwo.
Przez chwile chciał zaproponować, że on sam będzie walczył o życie innych, ale koty mogłyby na to nie pójść. W końcu jaki wojownik pozwala za siebie walczyć. Liczył się z tym, że jeśli się uda to część jego kompanów może zginąć. Ale uważał, że lepiej zginąć w walce niż czekać na śmierć w wyłączonym myśliwcu.

- Cze… - Warknął do “swojej załogi” potem bezgłośnie dokończył. - ...go?! - Cliff zmierzył swoją załogę równie wściekłym spojrzeniem. Trza było zabrać więcej zabawek. Co?... Ja mam myśleć za wszystkich? Pomimo wrogich spojrzeń żołnierzy pilot cały aż się gotował. Wkurzony wyszarpnął colta z kabury. Popatrzył na niego, potem chwycił go za lufę. Podpłynął do sierżant i wręczył jej.
- Tylko nie zgub. Masz mi go oddać. - Szepnął jej prawi na ucho. - A teraz do roboty, odpalcie ten reaktor. Chyba że potrafisz odpalić nighta na ładne oczy.
Potem wrócił na do kokpitu aby nadzorować ciche uruchamianie systemów.

- Dziękuję. - Odezwał się Cliff rozglądając się po kokpicie jakby szukał mikrofonu do którego miałby mówić. - Chyba - dodał po chwili jakby do siebie. - Ja jestem Clivland. Wasze sfory też radzą sobie niewiele gorzej. Nie znam słowa Nephilim ale my też trafiliśmy na nowego przeciwnika. I też skrzyżowaliśmy z nim naszą broń. Nasz wróg nie szanuje naszych obyczajów ani sztuki walki. Wasz wróg i nasz wróg to jedno i to samo. Możemy tu walczyć i ginąć ku jego uciesze albo stawić mu czoła. Każdy ze swoją sforą i wtedy niech wygra lepszy. - Cliff skończył swoją tyradę teatralnym gestem. “Dobrze że tylko słyszą a nie widzą” Potem wrócił do marin i znów szepnął do sierżant. - Ile jeszcze?


Hunter chwilę zastanawiał się co powiedzieć, a raczej czego nie powiedzieć.
- W zasadzie nie przegraliśmy z wami - odpowiedział wielkiemu łowczemu. - Walczyliśmy w tymi, których nazywasz Niphilim i nasz okręt został uszkodzony. Skoczyliśmy do waszej przestrzeni w wyniku awarii napędu. Nie chodziło nam o wasz okręt, ale jego części. To zadanie wykonaliśmy zajmując was walką. Niphilim to marni wojownicy i kiepscy piloci. Wygrywają tylko dzięki swojej ilości i plugawej technologii. Umrzeć z ręki Kilrah to nie jest hańba, ale umrzeć po przegranej zasadzce Niphilim bez możliwości rewanżu już nią jest. Tylko od ciebie zależy czy pozwolisz nam na pomstę naszych braci i sióstr zabitych bez szans na równą walkę.
 
Mike jest offline