Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-05-2020, 22:19   #83
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Wyruszyli następnego dnia. Jednak nie w niewielkich, jednoosobowych kapsułach, jak to zwykle bywało. Tym razem podróżowali sporych rozmiarów statkiem transportowym, przystosowanym do działań bojowych. Te przystosowania to między innymi wzmocniony pancerz i kilka baterii dział. Nie żeby saiyanie koniecznie potrzebowali tych ostatnich, chociaż z pewnością były one przydatne w czasie pomiędzy nawiązaniem kontaktu z wrogiem, a zebraniem się grupy abordażowej i wypuszczeniem jej na zewnątrz. Marduk usłyszał, że będąc częścią floty handlowej statek zwał się "Złotym Promem", teraz jednak (zapewne po przemalowaniu) nosił imię "Czerwonego Kolosa".

Zgodnie z przewidywaniami dowodził Nappa. On też zebrał wszystkich członków wyprawy w sali odpraw, wkrótce po tym jak statek opuścił orbitę planety i ruszył w głębię kosmosu. Dopiero wówczas Marduk zorientował się jak duża grupa jest zaangażowana w całą operację.


W sali zgromadziło się około dwudziestu saiyan. Wielu z nich Marduk znał z widzenia, a nawet z imienia. Poznawał Xelę, kobietę z krótko obciętymi włosami. Łysy olbrzym, o posturze zbliżonej do Nappy, choć o głowę od niego niższy, to Rakub. Byli tu też Rekop, wysoko podgolony mężczyzna, bliźniacy Roch i Pior, Kalar, grubas z imponującymi wąsami, Perz, mężczyzna z irokezem i wielu innych. Marduk z żadnym z nich nie nawiązał dotąd bliższej znajomości.

- Ja tutaj dowodzę - oznajmił Nappa na przywitanie, na wypadek, gdyby komuś ten fakt umknął. - Jeśli ktoś będzie miał z tym problem, zgniotę jego pustą czaszkę bez większych wyrzutów sumienia z mojej strony. Leres jest moim zastępcą - wskazał stojącego obok niego mężczyznę z postawionymi na sztorc włosami, trochę przypominającymi fryzurę Vegety. - Jeśli nie ma mnie w pobliżu, macie słuchać jego. Gdy on wyda rozkaz, to tak jakbym ja go wydał i nieposłuszeństwo jemu będzie tak samo karane jak nieposłuszeństwo mnie. Jasne? - zacisnął pięść w wymownym geście, mającym przypomnieć słuchającym o niedawnym ostrzeżeniu.

- A teraz przejdźmy do rzeczy - Nappa włączył holoprojektor. Nad przypominającym okrągły stół urządzeniem pojawił się hologram zielonej planety. - Oto Monmaasu, cel naszej podróży. Niedawno zespół, wysłany przez księcia Vegetę, założył na jej powierzchni niewielki posterunek. Naszym zadaniem jest zabezpieczenie terenów wokół niego i rozbudowanie go do rozmiarów bazy wojskowej z prawdziwego zdarzenia. Nie myślcie jednak, że będzie nudno. Spodziewamy się oporu ze strony miejscowych. Ufam, że nie będziecie zawiedzeni tym zadaniem - na twarzy Nappy wykwitł paskudny uśmieszek. - Tubylcy należą do wyjątkowego gatunku obcych - po chwili zaś dodał: - O przydziale indywidualnych zadań dowiecie się na miejscu.


Monmaasu okazało się kolejną planetą z bujną florą, na jakiej ostatnimi czasy gościł Marduk. Choć tutaj roślinność wydawała się nawet lepiej rozwinięta niż na Cretaceousie. Niektóre jej egzemplarze osiągały naprawdę imponujące rozmiary. Na przykład takie drzewa były większe niż wieżowce. Niełatwo było się do tego przyzwyczaić.

Saiyański posterunek nie był zbyt wielki. W zasadzie była to zwykła chałupa z odrobiną elektroniki, której pilnowała dwójka saiyan. Wtajemniczyli oni pokrótce przybyłych w sytuacji, po czym część wojowników, wspomożona przez sporą grupę robotów i robotników, którzy również przylecieli tutaj Kolosem, zabrała się za rozładunek materiałów ze statku. Inni z kolei ruszyli na rekonesans. Na szczęście Marduk znalazł się wśród tych ostatnich. Co więcej został mianowany dowódcą patrolu, w skład którego wchodzili Roch, Pior i Xela. Ta ostatnia przypominała trochę saiyankę, która tak niecnie okpiła Marduka na Cretaceousie.

Zadaniem Marduka było zajęcie się wioską tubylców, położoną tylko cztery kliki od przyszłej bazy. Rozkaz był jasny, wioska miała zniknąć. Mogło to jednak nie być takie łatwe, jak się wydawało. Gdy saiyanie ją ujrzeli, zrobiła na nich piorunujące wrażenie. Domów było stosunkowo niewiele, może ze dwadzieścia. Jednakże każdy z nich był wielkości małej fortecy. Oczom wojowników ukazali się również mieszkańcy. Mieli oni żółty lub czerwony kolor, niepokrytej włosami skóry. Mieli także szpiczaste uszy, a przez środek głowy biegł im wzgórek, przypominający nieco irokeza. Najważniejszą ich cechą był jednak fakt, że każdy miał jakieś dwadzieścia metrów wysokości.
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline