Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2020, 01:24   #202
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
Odchyliła głowę nieznacznie ku tyłowi, jednocześnie podnosząc brodę wyżej. Jego druga ręka pieściła jej barki, plecy, by wzdłuż kręgosłupa opuścić się niżej, aż do pośladków. Poczuła, jak jego stopa wsuwa się między drżące nogi, jak je rozsuwa. Kiedy miejsca pomiędzy było już wystarczająco dużo, mężczyzna wsunął kolano między jej uda. Szorstka dłoń wślizgnęła się między rozchylone pośladki i przesuwała się coraz dalej. Dotarła do warg. Kapitan objął je dłonią, palcami badając intensywność podniecenia. Włożył wpierw jeden palec pomiędzy nie, a po chwili dodał następny. Zadowolony z efektu cofnął rękę i wszedł w nią jednym, silnym pchnięciem. Jednocześnie jedną ręką ciągle trzymając za włosy, drugą przyciągając do siebie za biodra. Lekko się wycofał, by po chwili ponowić pchnięcie. Ten ruch powtarzał wielokrotnie, wchodząc coraz głębiej i intensywniej. Podczas jednego z takich pchnięć z jej ust dał się słyszeć cichy dźwięk. Jeden. Potem kolejny. Aż połączyły się w coś jakby skomlenie, jakby jęk. Zasłoniła dłonią usta, aby ten jęk nie przerodził się w krzyk. Fala gorąca, narastająca z każdym jego ruchem, osiągnęła apogeum. Kobiecym ciałem wstrząsały kolejne dreszcze. Miała wielką ochotę krzyczeć, prężyć się, wbić paznokcie w śliskie, błękitne ściany… tylko ta przeklęta cisza i konspiracja. Napastnik też to wiedział, odczekał chwilę, aż kochanka ochłonie. Wtedy odwrócił ją przodem do siebie aby mogła zobaczyć triumfujący uśmiech na jego twarzy, Gdy przygarnął rozedrganą sylwetkę do siebie, obejmując i wpatrując z fascynacją w pełne obłędu, zamglone oczy proszące niemo o więcej. Pocałował rozchylone, pełne usta. Mocno, zaborczo, jakby znaczył teren wywieszając na nim flagę i biorąc w stałe posiadanie. W odpowiedzi ramiona brunetki oplotły jego kark, trzymając aby się nie wywinął. Wymieniali oddechy, smakując się przez padającą z góry wodę i własną niecierpliwość. Ta w końcu przejęła kontrolę, Mazzi odczuła ją w tym jak kapitan złapał ją pod pachami i rzucił do tyłu, aż rozpłaszczyła się plecami na ścianie, dyndając nogami wysoko ponad podłogą. Przynajmniej póki nie zaplotła ich za pobliźnionymi plecami, mrużąc oczy w strugach płynąc z prysznica wody...

- Kurwa mać… - chrypnęła, prawie czując pod łopatkami chropowatą ścianę. Potrząsnęła głową, chociaż gorąca w dole brzucha pozbyć się nie umiała. Światło znów stało się jasne i ostre, dookoła wróciły głosy rozmów, a saper przechyliła szklankę po raz kolejny - Dobrze że od zawsze miałam pociąg do lasek. - rzuciła z pozoru wesołym tonem, odstawiając szkło. Wyszczerzyła się też niewinnie do okolicy - Gdyby było inaczej tyle bym straciła… myślisz że mają tu prysznice? - łypnęła chytrze na kumpelę - Taki nostalgiczny powrót do przeszłości byśmy sobie zrobiły.

- No pewnie, że mają! To porządny burdel jest! - jak zwykle w sprawach tego lokalu inicjatywę przejął starszy szeregowy który wziął na siebie obowiązki tłumacza i przewodnika po atrakcjach.

- I pamiętałaś o moim flamingu! - Wilma była zachwycona, że coś jednak Lamia o niej pamięta. I to coś tak osobistego. - Masz ochotę na prysznic? Ze mną? Cholera jak za dawnych czasów! - roześmiała się wesoło więc pomysł musiał jej przypaść do gustu. - Cholera czemu siedzisz tak daleko? - zapytała jakby dopiero teraz do niej dotarło, że siedzą naprzeciwko siebie. Tak wyszło bo Lamia i Steve przyszli na końcu a Chudy zajmował prawie dwa miejsca. Więc pozostała trójka siedziała po przeciwnej stronie.

- To chodź tutaj. Zmieścimy się. - Steve zawołał ją wskazując wzrokiem miejsce obok siebie na jakim powinna siedzieć Lamia. No ale skoro okupowała jego kolana to to miejsce było wolne. Wilmie nie trzeba było powtarzać.

- Puścisz mnie kolego? - Wilson wstała i poprosiła Isaaca aby ją wypuścił.

- Już idziesz? No i co ja mam się do Echo miziać i przytulać? Lubię go ale cholera nie aż tak. - Perez wskazał na chudego łącznościowca w okularach z jakim teraz miał zostać sam na tej ławie.

- Za to będziesz miał widok w pierwszym rzędzie więc nie zrzędź. - puścił jednak Wilmę i na pożegnanie klepnął jej zgrabne pośladki. A te już zmieniały lokacje siadając obok Mazzi i Mayersa.

- A w ogóle to chyba mieliśmy lachony zamawiać nie? - Isaac trochę z dąsem ale przypomniał towarzystwu ambitne plany i szczytne cele dla jakich przyjechali właśnie do tego lokalu.

Mazzi za to sięgnęła po szklankę, wypijając zawartość do samego końca, a ledwo to uczyniła, już sięgała po butelkę aby zrobić dolewkę. Skupiała uwagę na prostej czynności, odpychając zmęczenie i rosnące wewnątrz ciała rozgoryczenie, zabijające wcześniejsze przyjemnie kosmate dreszcze. Miała tyle pytań, część nawet rzuciła w resztę… tyle. Kolejna ściana, od której się odbijała. Gorzki posmak żółci na języku przepiła wódką. Teoretycznie w Sioux mogła wypytać Willy, kiedyś, później. Jak zwykle - na potem.

- Nachalne lachony - mruknęła znak szklanki.

- A jak! - roześmiał się Perez zerkając w stronę sali gdzie widać było różne ciekawe rzeczy i osoby. W tym także te lokalne dziewczynki którymi tak szczycił się ten lokal.

- A właściwie to jak, żeście się poznali z Lamią? - Steve pogłaskał ją po plecach, przyjemnie powolnym ruchem sam ciekaw kolejnych historyjek.

- No jak to jak?! Przecież byliśmy razem na szkoleniu! W jednej dostawie nowego mięcha! - Isaac stracił chwilowo zainteresowanie resztą sali i dumnie wskazywał palcem na siebie i kobietę w czerwieni siedzącą na boltowych kolanach.

- A wy nie? - Mayers zerknął pytająco na pozostałą trójkę siedzącą przy stole.

- Ja przyszłam z pół roku wcześniej. Echo do nas dołączył już po nich. No a ten grubas to pewnie od cholera wie kiedy. - Wilma pokręciła głową i po kolei wskazała na siebie i swoich dwóch kolegów.

- Ej a pamiętasz jak, żeśmy balowali na koniec szkolenia? Zanim nas do nich wysłali? - Isaac prawie wszedł w słowo koleżance i znów patrzył szelmowskim spojrzeniem na ciemnowłosą bękarcicę w czerwieni.

Odpowiedziało po przeczące kręcenie głową i przepraszająca mina, po której nastąpiło bezradne rozłożenie ramion, aby łypnąć na Chudego z zamyśleniem.
- Księciunio i jego Toudi - powiedziała wreszcie, parskając śmiechem. Kojarzyła ten tekst, odnośnie Gerbera i kwatermistrza załatwiającego wszystko co ten pierwszy sobie wyduma, bo cokolwiek było trzeba, Chudy zawsze potrafił to ogarnąć, choćby wykopując spod ziemi, lub ściągając z kosmosu.

- To ten moment, w którym zaczynasz mi wmawiać jak bardzo na ciebie leciałam od pierwszej chwili, gdy zaszczyciłeś mnie swoją obecnością w okolicy? - przeniosła uwagę na Pereza, wachlując rzęsami - Pamiętam że latałam ze szpicrutą… tylko nie ogarniam kiedy i dlaczego. Byłeś tam? - skrzywiła się, ale tutaj miała czerń i pustkę w głowie. Westchnęła z udawanym smutkiem - Patrząc na to jak ci się oczka świecą do lachonów, a nóżki przebierają aby po nie lecieć, pewnie trafiliśmy do burdelu, co?

- No nie no coś ty! Jaki burdel?! Przecież byliśmy porządnymi kadetami z porządnej, frontowej jednostki! Poszliśmy do “Palmiarni”! - Isaac gwałtownie pokręcił głową absolutnie nie zgadzając się na zaprezentowany scenariusz.

- A potem do burdelu. - roześmiała się złośliwie Wilma nalewając sobie promilii do opróżnionej szklanki. Perez trochę niemrawo pokręcił głową jakby zepsuła mu misternie uknutą intrygę.

- No tak… Skąd wiesz? - przyznał mając jej chyba trochę za złe a trochę okazując ciekawość.

- Bo taka bękarcia tradycja. Najpierw “Pamiarnia”. A potem burdel. Potem dwa tygodnie urlopu. I powrót już do naszych koszar. A potem tam gdzie nas wyślą. - specjalistka od elektroniki upiła ze swojej szklanki patrząc na niego pobłażliwie.

- Poza tym nie wiem ile razy już to opowiadałeś. - powiedział z przekąsem Chudy też sięgając po zwolnioną butelkę.

- A z tą szpicrutą to nie. To już było w koszarach. - Wilson obracała w dłoniach szklaneczkę i przekrzywiła głowę w bok by zerknąć na kobietę w czerwieni.

- No. Już byłaś sierżantem. To chyba było w poprzednim sezonie. Bo jakoś tak ciepło było a byliśmy w koszarach a nie w polu. - Chudy zmrużył oczy odstawiając butelkę gdy próbował sobie doprecyzować to wydarzenie w jakiejś chronologii.

- Ale nie wiem o co poszło. Bo jak przyleciałam to już latałaś ze szpicrutą. Ale był burdel! - Wilson też pokiwała głową dopowiadając swoją cegiełkę do tej historyjki. Na koniec z rozrzewnieniem się uśmiechnęła kręcąc głową jakby tamten widok do tej pory ją bawił.

- No mnie tam nie było, tylko potem słyszałem wieści, że sierżant latała po koszarach ze szpicrutą. A ty Perez? Byłeś tam od początku tej afery? - Lucas rozłożył swoje wielkie ramiona na znak, że nie bardzo może pomóc w detalach tamtej sceny bo go przy niej nie było.

- No ja też wyleciałem jak usłyszałem wrzaski. I widzę, że Rybka gania ze szpicrutą swoich chłopaków z drużyny i drze się co to im nie zrobi jak ich dorwie. Nie wiem o co chodziło ale komedia była pierwsza klasa! - Isaac pokręcił głową, że początek go ominął ale widocznie reszta i tak była warta oglądania.

Tym razem nic nie zaskoczyło saper w pamięci, ciągle siedziała Mayersowi na kolanach, przypatrując się twarzom dookoła. Najmniej gadatliwy, z przyczyn oczywistych, zostawał Echo. Reszta nadrabiała harmider i za niego, wprowadzając radosny, przyjazny nastrój nie pozwalający ciemności wypełznąć z kątów.

- Jestem ciekawa czy ich w końcu dorwałam - zaśmiała się, siorbiąc ze szklanki. Zmieniła też pozycję, aby tyłek trzymać Boltowi na kolanach, a nogi przerzucić przez kolana Wilmy. - Mówiliście o Palmiarni, to jakaś speluna? - spytała, obejmując kark swojego żołnierzyka ramieniem, chociaż patrzyła na Isaaca - I gadaj jak się poznaliśmy i co za balet był. Reszta słyszała, ja jeszcze nie. Byle z kompromitującymi szczegółami!

- No “Palmiarnia”! - Isaac odparł od razu ale tak jakby nazwa lokalu z miejsca miała wszystkim wszystko mówić.

- Wiesz, ja tu czasem bywałem ale o “Palmiarni” nie słyszałem. - Steve pozwolił sobie na ironiczny uśmiech by dać znać, że te bękarcie oczywiste oczywistości nie dla wszystkich są takie oczywiste.

- Bo to tajny lokal. Zamaskowany. - zaśmiała się Wilma wdzięcznie i chętnie przyjmując nogi koleżanki na swoje uda. Skorzystała z okazji i zaczęła delikatnie przesuwać palcami po odkrytych przez czerwoną sukienkę kolanach i udach.

- Bo to taki ogród pod dachem jest. Sporo jest palm w donicach i pełno innego zielska. Wygląda trochę jak dżungla pod dachem. Dlatego “Palmiarnia”. - Chudy wyjaśnił o co chodziło z tym lokalem, tajnością i zamaskowaniem.

- No! Dokładnie tak! Pamiętasz jak wcięło Rio?! O matko tam naprawdę idzie się zgubić w tym zielsku! - Isaac pokiwał energicznie głową na znak, że wszystko co koledzy i koleżanki mówią to prawda no ale wrócił do tego co się działo wówczas na tej jubileuszowej imprezie.

- Nie mędrkuj. Jak to było? Kto to właził na dach po piorunochronie? - Wilson podniosła na niego ironiczne spojrzenie tak wymowne, że nie trzeba było tęgiej głowy by domyślić sie kto tam właził.

- Ej! To była sprawa honorowa! Chodziło o zakład! A poza tym nawalony byłem i też mi potem tylko opowiadali jak tam właziłem… - Perez wyraźnie “poczuł się” tym przytykiem bo z miejsca wystosował żywiołowe sprostowanie.

- Rio… - Lamia skrzywiła się, gdzieś pod czaszką zaskrobał obraz Latynosa z przerwą miedzy jedynkami. Diastemą. - On był sani… tak? Taki kurdupel, śmiał się jakby kobyła rżała - mówiła powoli, rozchylając odrobinę uda aby ułatwić przyjaciółce zwiedzanie. Sama też zaczęła głaskać jej ramię samymi opuszkami palcy, przechodząc od ramienia przez bark aż pod obojczyki - Właziłeś po piorunochronie Isaac? Pewnie jeszcze się spierdoliłeś i trzeba cie było składać - parsknęła.

- O tak, dokładnie tak! - Wilma roześmiała się wesoło. Trochę nie bardzo Lamia wiedziała czy do jej słów czy ud. Bo rudawa głowa kiwała się twierdząco, oczy śmiały się do jej ud i twarzy a dłoń z wprawą skorzystała z ułatwionego wejścia by przypomnieć sobie jak gładkie jest wewnętrzna strona ud kumpeli. I co jeszcze ma tam tak przyjemnie gładkiego do zwiedzania i dotykania.

- Nie spierdoliłem się! - Perez zaczerwieniał się i zaperzył z miejsca patrząc wyzywająco na Wilson która jednak bardziej okazywała atencję Lamii i jej udom.

- Ja słyszałem co innego. - Chudy uniósł brwi prychając rozbawionym tonem gdy sięgnął po swoją szklaneczkę.

- Oj to już było prawie przy ziemi! Poza tym nie spadłem tylko zeskoczyłem! Już nisko było! - starszy szeregowy z miejsca zaczął przedstawiać swoją wersję wydarzeń.

- Spierdoliłeś się. Sam tak nam opowiadałeś. - bękarcica z nogami drugiej bękarcicy na swoich udach i własną dłonią między jej udami zaśmiała się ironicznie z wyczynów kolegi.

- I to wiele razy. - Echo też był tak rozbawiony, że odezwał się swoim ochrypniętym głosem na znak, że on też słyszał taką wersję.

- A tam spierdolił - Lamia wzruszyła lekko ramionami - Wykonał taktyczny odwrót na z góry upatrzoną pozycję, co nie Perez? A w ogóle zrobił to z premedytacją, żeby trafić w moje łapy, bo wiedział że wykopali mnie na kurs medyczny - posłała zarośniętemu bękartowi buziaka, a potem nagle zmieniła lokalizację, przenosząc się na kolana Wilmy. Usiadła na nich okrakiem, twarzą w twarz z rudzielcem i pocałowała ją gorąco, jedną ręką przytrzymując za brodę, a druga pchając pod wojskową koszulkę. W jej głowie wciąż kołowały setki, jeśli nie tysiące pytań… lecz nie wypadało być samolubnym. Znajdzie odpowiedzi, najwyżej jeszcze trochę poczeka, ale co z tego? Czekała już tyle, że dzień czy dwa nie robiły różnicy. Robiła ją za to rodzina obsiadająca prostokątny stół i to, ile czasu im zostało zanim Kopciuszek wróci z imprezy do karceru.

- O! O, no właśnie! Widzicie?! Rybka się zna! A też tam była! - Perez w pierwszej chwili energicznie wskazał palcem na siedząca na boltowych kolanach kobietę w czerwieni. W końcu wreszcie ktoś potwierdzał jego wersję wydarzeń. Ale gdy ta detaszowała się na kolana koleżanki jakoś automatycznie stały się samym centrum męskiego zainteresowania i rozmowy się jakoś urwały dziwnym zbiegiem okoliczności.

A Wilma zachowywała się tak jakby od zeszłego poniedziałku czekała na ten moment. Jęknęła coś niezbyt zrozumiale ale bardzo aprobująco gdy Lamia wylądowała na jej kolanach i to w tak interesującej pozycji i propozycji. Już wcześniejszy wstęp musiał ją rozgrzać ale teraz wreszcie mogła dać temu upust. Lamię powitały jej gorące i miękkie usta które chciwie i energicznie wpiły się w jej usta. Zamruczała z zadowolenia gdy dłonie Mazzi wylądowały pod jej koszulką sprawdzając co ma za biustonosz i jaka jest jego zawartość. W końcu wspólnie podwinęły tą brązową koszulkę do góry odsłaniając szczupły, kobiecy tors Wilson. A ona sama buszowała zachłannymi dłońmi po ciele dawnej i prawie cudem odzyskanej kochanki. Po jej twarzy, szyi, plecach i piersiach.

- Eee… Znaczy ten… To przenosimy się do pokoju? Mam zamówić? No i te lachony… - Isaac odezwał się pierwszy ale miał trochę problemy z koncentracją gdy tak obserwował jak o szerokość stołu zabawiają się ze sobą dwie ponętne koleżanki.

W pierwszej chwili Mazzi nie odpowiedziała, zajęta kąsaniem miękkich, ciepłych piersi przez materiał biustonosza. Wspomagała się w tym zbożnym dziele dłońmi, badającymi znajome tereny pod materiałem. Udami też ściskała dziewczynę coraz mocniej, kręcąc nimi po okręgu, aby choć odrobinę ulżyć im obu po tej długiej rozłące.

- Tak… bierzemy pokój… na jednej nodze Perez - mruknęła tonem jakby znów była sierżantem, odrywając jedną dłoń od ulubionych zabawek i wystrzeliła nią do góry, chwytając szczękę Krótkiego. Sugestywnym gestem przyciągnęła jego głowę do twarzy Wilmy, a potem jej rękę przeniosła na jego udo, pomagając w pierwszych etapach wspólnego zapoznania.

- O tak, chodź, zobaczymy jaki z ciebie tygrys. - Wilma zaśmiała się krótko i przelotnie bo tak samo jak chętnie zaznajamiała się z ustami Lamii tak teraz zajęła się jej chłopakiem. Ten zresztą też nie wydawał się zaskoczony czy obojętny na takie manewry. Całował się z nią chętnie i mocno na co st.sierżant miała widok dosłownie na wyciągnięcie ręki a nawet bliżej.

- Dobra to lecę! A jakie lachony wam zamówić? Każdemu po jednej czy jak? - Isaac miał spory zezwłok w czasie reakcji na owo polecenie służbowe starszej stopniem bo szkoda mu było tracić takie widowisko. No ale widocznie w końcu uznał wyższość strategicznych celów i to tak szczytnych dla jakich się tutaj zjechali.

- Zamów. Ja stawiam. - Lucas miał chyba dobry humor, że okazywał taką szczodrość i jego paczka nie musiała przejmować się kosztami dzisiejszego wieczoru. No przynajmniej póki spaślak nie uznał, że wyczerpali limit jego dobroci. Ale na razie chyba jeszcze do tego nie doszło skoro był taki wspaniałomyślny.

- Po jednej? - Mazzi usłyszała najwazniejsza kwestię, wiec przerwała zabawe. Uniosła głowę, patrząc na parę przyszłych kochanków. Pocałowała każde i mruknęła - My się chyba dziś skupimy na wspominkach i zapoznaniach… chyba że chcecie jeszcze kogoś - szepnęła rozbawiona i potem odwróciła się do Pereza - Nie gadaj że jedna laska ci starczy… myślałam że ja tu jestem kaleką!

- Może być… - Steve zaczynał się robić wylewny i wygadany jak zwykle gdy krew zaczynała odpływać mu z głowy w niższe partie ciała.

- O nie! Jak jesteśmy w burdelu to jak chcę jakąś panienkę z burdelu! Ale mogę się nią z wami podzielić. - Wilma za to pokręciła przecząco głową na znak, że nie jest jakaś lewa i świetnie wie do czego służą burdele.

- No dobra no tak ze trzy, cztery… - Perez rozochocony na całego już się cofał tyłem gdy odchodziła od ich stołu ale jeszcze na palcach wskazywał na ich trzech singli no i tą co miała być dla mieszanej trójki sprawdzając czy dobrze ogarnia te zamówienie.

- Może być. Potem się najwyżej wymienimy. - Chudy skinął głową jakby podświadomie odezwał się w nim sknera co do przepuszczania papierów i ich ciułania. Echo skinął głową zgadzając się na taki wariant.

- O tak, wymienimy się… żebyście kurwa wiedzieli - saper zaśmiała się, rozglądając się po rodzinie, aby na koniec zmienić punkt zainteresowania na Bolta i swoją Bękarcicę. Błądziła po nich dłońmi, drapiąc, głaszcząc i ściskając co ciekawsze elementy. Jakoś odruchowo zaczęła rozpinać czerwoną koszulę, aby dobrać się ustami do ciała pod spodem. Przyssała pełne usta do lewego sutka, skubiąc go wargami i objeżdżając powoli dookoła językiem, w międzyczasie wolną dłonią ściskając pierś Wilmy.

- Dobra to lecę! Zaraz będę! - Isaac zawołał do nich i wreszcie raźno ruszył w kierunku baru żegnany okrzykami zachęty od wspóbiesiadników.

W tym czasie usta i dłonie Lamii i dwojga partnerów zaczęły się mieszać ze sobą coraz wyraźniej, coraz żwawiej i coraz śmielej. Steve całował usta Lamii by zaraz potem zasmakować ust i szyi rudawej brunetki o kręconych włosach. Dłonie i usta Wilmy na przemian bawiły się piersiami okrytymi czerwoną sukienką skutecznie się do nich dobierając. Na wyścigi wspólnie rozpinali koszulę w białe palemki ku wspólnej satysfakcji. Nie wiadomo jak i kiedy wrócił do nich Perez oznajmiając, że czas na relokację oddziału.

- Już wszystko mam! Chodźcie ze mną! - zawołał wesoło pochylając się nad stołem. Echo wstał ze swojego krańca ławy a zaopatrzeniowiec podobnie.

- Chodźcie, dokończymy na górze. - Steve też wstał no i na końcu wstała Wilma zmuszając do tego samego jego dziewczynę.

- Ale my pierwsze wybieramy naszą panienkę nie? Taka tradycja no nie? - Wilson musiała być nieźle rozochocona i rozbawiona gdy pociągnęła za sobą Lamię i patrzyła z drwiącym rozbawieniem na swoich kolegów.

- Co?! A dlaczego wy?! - Perez znów zaprotestował odwracając się do niej gwałtownie gdy tak szli przez salę główną kierując się ku schodom na piętro.

- Bo jesteśmy dziewczynami. Dziewczyny mają pierwszeństwo! - wyjaśniła mu bardzo chętnie i wesoło jego koleżanka.

- O ile otaczają je prawdziwi mężczyźnie, gentlemani… a nie chujki do szczania nie widzące nic poza własne stulejki i roszczeniowe czubki nosów - Mazzi poparła przyjaciółkę, kiwając smutno główką, wklejona pod jej ramię - Jakoś wydaje mi się, że zaliczacie się do tej pierwszej grupy… albo coś mi się jednak nie do końca poprawnie zapamiętało - wzruszyła ramionami.

- A pamiętasz jak to wymyśliłaś? - Wilson rozbawiona na całego szła schodami trzymając w pasie swoją kumpelę. Steve szedł z jej drugiej strony, Lucas za nimi a chłopaki przed nimi.

- No. To było poniżej pasa. - Isaac odwrócił się do nich i pokiwał głową na znak, że nadal tak uważa.

- No bo taka była tradycja, że jak idziemy do jakiegoś lokalu no to chłopaki pozwalali nam wybierać co chcemy i zwykle nam stawiali. No ale chodziło o kolejki w barze! - weszli na piętro a rudawa kasztanka znów opowiadała jakąś historyjkę z ich wspólnej przeszłości.

- No właśnie! W barze! A nie w burdelu! - Perez torował drogę idąc jakimś korytarzem i wzniósł ręce ku sufitowi nie mogąc zrozumieć, że czegoś tu można nie rozumieć.

- I kiedyś poszłyśmy z nimi do burdelu. A wtedy Rybka mówi: “Ale to my też chcemy wybrać coś dla siebie!” - specjalistka od elektroniki roześmiała się gdy sprzedała puentę kumpeli i jej partnerowi.

- Noo… A wtedy tam taka ładna to była tylko jedna. I oczywiście ją musiałyście wziąć dla siebie… - Isaac mówił jakby do tej pory nie mógł odżałować tamtej straty.

- Nie zgrywaj się! Przecież potem i tak was zaprosiłyśmy do siebie! - druga bękarcica trzepnęła go w bark by mu pomóc zachować właściwą postawę. Zarośnięty żołnierz w końcu roześmiał się przestając udawać, że się dąsa no i otworzył drzwi do jednego z pokojów zapraszając gości do środka.

- Właśnie, nie fochaj się bo z fochem ci nie do twarzy - saper zaatakowała z drugiej strony, wpychając Willy do pokoju jako pierwszą, potem weszła sama, za łokieć ciągnąc Steve’a… oraz Pereza i do tego ostatniego nawijała - Bierz przykład z Echo, on zawsze wie co i kiedy powiedzieć - posłała łącznościowcowi całusa, gdy ze śmiechem wparowali do wynajętego pokoju. Różnił się od sali w Honolulu z zeszłej niedzieli, ale i tak było zajebiście. Wspomnienie zeszłotygodniowych harców podsunęło Mazzi całkiem nowy pomysł.

- Dobra, niech wam będzie - uniosła ręce do góry, biorąc sufit i niebiosa ponad nim na świadków niedoli oraz cierpienia znoszonego przy samym obcowaniu z rodziną. Wzdychając opuściła łapy, rozglądając się po bękartach - Jak zajedziecie na przepustkę do Sioux to ja wam ogarnę imprezę! - wyszczerzyła się nagle wyjątkowo niewinnie - Weekendową, w Honolulu… mam wprawę w organizacji podobnych wydarzeń. Na dobrą sprawę Willy się załapie na najbliższą, jutrzejszą imprezkę to wam potem opowie… - powachlowała rzęsami na rudzielca, wyciągając z torby telefon - Jeśli chcecie zerknąć o co sie rozchodzi, mogę wam pokazać parę zdjęć i filmików…

- O, to będzie dobre. - Steve pokiwał głową i trochę się odsunął by reszta mogła ściaśnić się na tyle by móc obejrzeć to co było widać na dość niewielkim ekranie smartfonu. A z sam pomysł wyprawy odwetowej do sąsiedniego miasta przywitali z entuzjazmem ale na razie ciekawość zagnała ich w kierunku Rybki i trzymanego telefonu.

- Oo! To ty?! - Perez otworzył oczy ze zdziwienia gdy na niewielkim ekranie ukazała się sofa. Wzięta w kadr była jej końcówka. Tak jakby jakaś dorosła osoba trzymała ten smartfon i nagrywała. Widać było najpierw tyłek i plecy jakiegoś nagiego mężczyzny a pod nim jęczała równie naga kobieta. Widać było, że facet bierze ją od tyłu. Akurat twarz kobiety obróciła się na chwilę w bok więc już nie było wątpliwości, że to ta sama osoba co trzyma właśnie telefon.

- Zaraz! A to ty! - Wilma za to rozpoznała tego drugiego faceta który siedział na kanapie tak jak na kanapie siedzieć się powinno. Wręcz przepisowo. Tylko też był mocno roznegliżowany i widać było, że jego z kolei dosiadała Rybka. I w tym samym momencie gdy jej głowa obróciła się w bok i trochę do tyłu by spojrzeć czy powiedzieć coś do Dona to odsłoniła twarz tego co był na dole tego układu. I dało się poznać, że to ten facet w czerwonej koszuli w białe palemki co się tak spokojnie i dumnie teraz uśmiechał. I pokiwał głową twierdząco.

- O to ja się chętnie piszę na takie imprezy! Kiedy robicie następną?! - Isaac z miejsca napalił się na takie gościnne występy i aż się palił by przyjechać w odwiedziny. Echo nie był dłużny klepnął jego i Lamię w ramię na znak, że on też się chętnie pisze.

- Będę mało się odzywał. - obiecał chrypiąc nieprzyjemnie swoim głosem co rzeczywiście nie brzmiało zbyt przyjemnie ani romantycznie.

- O! A tu jeszcze ktoś jest! - Perez dostrzegł, że kadr kamery przesunął się na drugi koniec kanapy. A tam był podobny układ tylko z krótkowłosą blondynką w środku i jednym krótko ostrzyżonym białasem i Indianinem po brzegach tej kanapki.

- Ooo… A to nie jest ta… Albo podobna… - Chudy zmrużył oczy niepewny czy właściwie rozpoznaję osobę z tego drugiego zestawu więc popatrzył pytająco na właścicielkę nagrania.

- Chrzanić to! Jadę! Cholera a dlaczego Wilson może jechać już teraz!? - Isaac przerwał te dywagacje gdy znów dostrzegł przejaw niesprawiedliwości.

- Bo dałeś komuś w mordę i musisz to odkiblować. - rzucił z irytacją Chudy może za to, że ten mu się tak wtarabanił w słowo. Perez z żalem pokiwał głową jakby zdążył o tym zapomnieć.

- Nie daj się zamknąć znowu bo znowu przekiblujesz kolejną imprezę. - poradziła mu Wilma na pocieszenie całując go krótko w zarośnięty policzek.

- Tak Chudy, to Eve - saper zrobiła minimalną przerwę, nim nie dokończyła z czarującym uśmiechem, wskazując na siebie i Tygryska - Nasza dziewczyna… słodkie maleństwo. Jutro ją poznasz - cmoknęła Wilmę, a potem wychyliła się i to samo zrobiła z Isaaciem, aby już nie płakał - A ty jełopie jeśli nie dasz się przyskrzynić, to w następną niedzielę niech cię chłopcy zwiną i idziemy w balet. Do tej pory Echo odzyska bajerę, a Chudy ogarnie wam transport i przepustki… - łypnęła na reszte bękartów, a potem zerknęła na Mayersa i na jej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech. Wyłączyła filmik, ale to nie był koniec pokazu. Z miną nieskalanego anioła odpaliła inny.

- A tutaj… wczoraj po kolacji. To Karen, kumpela Tygryska z wojska. Wpadła do nas z wizytą. Kochanie miał ciężki tydzień, więc go chciałyśmy trochę rozerwać aby nie myślał tylko o pracy - ćwierknęła pogodnie, a ekran smartfona wyświetlił obraz trzech nagich, klęczących kobiet i jednej, dolnej połowy męskiego ciała. Potrójny zestaw pyszczków obrabiał kapitańską lancę, z głośników dobiegł głos Steve’a, a potem po kolei odpowiedzi dziewczyn, wpatrzonych w ekranik z wysokości zadania, zupełnie jakby się patrzyły prosto na oglądających. Lamia mówiła jako ostatnia, a ledwo skończyła, męska ręka złapała ją za włosy i nadziała na interes, przyciskając jej usta aż do bioder. Ten sam numer powtórzył się trzykrotnie, z każdym pisklakiem po kolei.

- Ogólnie mamy parę koleżanek… - zaczęła po chwili przerwy, przełączając nagle film na kolejny. Tym razem z ciasnego wnętrza kibla, gdzie zabawiały się przed koncertem Rude Boya - Ooo… tu na przykład jest Val, a tutaj Madi… no i Eve - zaśmiała się, wzruszając trochę ramionami - Ale i tak najlepiej nam się funkcjonuje we trójkę… no i tak jakoś leci to życie frontowego weterana w tym naszym Sioux - Pozwoliła aby nagranie kawałek przeleciało, aż pojawiło się trzecie. Te z poprzedniej soboty, gdzie cały trójkąt zabawiał się u fotograf, w jej łóżku i z nią pośrodku.

“Ochów” i “achów” z wrażenia nie było końca gdy Lamia ujawniła tą prywatną wideotekę swojego życia towarzyskiego. I to takiego jak z filmów dla dorosłych z dawnych czasów. Towarzystwo zerkało to na nią, to na Krótkiego ale głównie pochłonęły ich nagrania uwiecznione na kamerce.

- Cholera i na to wszystko nas zapraszasz?! - Isaach wyraził się chyba w imieniu całej, bękarciej gromadki z lokalnego garnizonu.

- O cholera ja już się nie mogę doczekać jutra! - Wilma zapiszczała z radości i z nadmiaru emocji objęła i pocałowała mocno Lamię.

- A ty zaliczyłeś te wszystkie laski? - Chudy zapytał Mayersa wskazując pulchnym palcem na telefon z tymi wszystkimi nagraniami gdzie bolt pojawiał się całkiem często.

- Wszystkie to może Lamia zaliczyła. Ja to tylko na weekendy mogę się wyrwać. - Steve przyznał ze skromnym ale pełnym zadowolenia uśmiechem.

- Cholera to jak ja tam przyjadę to Lamia musisz mi pomóc uzupełnić te zaległości. - Wilma klepneła Rybkę w ramię dając znać, że też ma ochotę na takie wspólne przygody.

- O! A propo zaliczania lachonów! - Perez poderwał się bo dało się słyszeć pukanie do drzwi więc ruszył aby je otworzyć.

Saper za to skorzystała z rozkojarzenia przyjaciółki i sprawnymi ruchami wydobyła ją całkiem z podkoszulki, ściągając wytrenowanym ruchem. Smartfon poszedł w odstawkę na stolik po całym pokazie, obok wylądowała czerwona sukienka.

- Daj spokój Tygrysku, te z nagrań zaliczyłeś wszystkie… poza tym naprawdę ciężko byłoby ci zaliczyć wszystkie moje kumpele, ale przecież bardzo będziemy się starać plan zrealizować - puściła mu oko, nie przerywając rozbierania górnej części ich tirówki, mówiąc niby do niej - Jasne, jutro poznasz całą ekipę od Steve’a. Paru sprawnych, uroczych Boltów… w końcu sama chciałaś coś do zerżnięcia, więc masz szwedzki stół na niedzielę i wybierasz co chcesz. Poza tym dziewczyny będą te z filmów… poza nimi jeszcze - zmrużyła oko, przeliczając coś w głowie - Tak z dycha minimum… ale to jutro! A teraz dawaj te nachalne lachony! - zaśmiała się do Isaaca - Niech pokażą co potrafią!

- Ale nadmiar! I chłopcy i dziewczynki! Będzie co wybierać! - Wilma chętnie pomagała rozbierać siebie i Lamię. Z górą poszło dużo łatwiej ale dół, te wojskowe spodnie, pas i buciory to jednak wymagał nieco uwagi i wysiłku. Dlatego lokalne dziewczynki powitała w stroju topless. A Isaac niczym prawdziwy gospodarz otworzył drzwi i zapraszał je wszystkie gestem i uśmiechem aż znalazły się w środku. Wtedy zamknął za nimi drzwi i klasną w dłonie z radochy. Nowe panie patrzyły z uśmiechem na mieszane towarzystwo a towarzystwo rewanżowały sie tym samym. Związku z tym, że wszystko działo sie wewnątrz lokalu to dziewczyny przyszły ubrane lekko i zwiewnie a ciuszki i makijaż ładnie podkreślały ich wdzięki.

- No dziewczynki! To jesteście nachalne i napalone?! Bo tak was kurde zareklamowałem kolegom i koleżankom! - Perez jeszcze raz klasnął w dłonie i wpasował się w sam środek dziewczynek mając po dwie ze swojej każdej strony. I z bliska bezwstydnie zaglądał im w dekolty na co one mu równie bezwstydnie pozwalały.

- Oczywiście Isaac, będziemy tak nachalne i napalone jak tylko będziecie chcieli. - powiedziała zachęcająco ta po jego lewej stronie wymownie przyklejając się do jego boku i całując go w policzek. Po czym powiodła zaciekawionym spojrzeniem po reszcie towarzystwa.

- A macie na coś szczególnego ochotę? Bo my mamy straszną ochotę spełnić wasze życzenia. - ta po prawej stronie przesunęła palcem po zarośniętym policzku żołnierza i też go pocałowała chociaż widowisko było raczej adresowane dla wszystkich.

- Znaczy mamy taką tradycję, że u nas najpierw dziewczyny wybierają. - wojak chociaż obramowany tymi ślicznotkami w kusych wdziankach nie zapomniał o obietnicy i trochę niemrawo ale jednak wskazał na dwie już częściowo rozebrane koleżanki.

- Tak jest! Rybka! To na co mamy ochotę? - Wilma teraz klasnęła w ręce i wyprostowała się darując sobie na chwilę ściąganie butów. Za to objęła w pasie swoją kumpelę i stanęła naprzeciw dziewczyn w kolorowych wdziankach.

Mazzi zrobiła smutne oczy basseta, oglądając każdą z lasek po kolei, a potem równie tragicznie spojrzała na przyjaciółkę, obejmując ją mocno w pasie. Jak na razie miała najmniej ciuchów, bo po ściągnięciu kiecki została w samych koronkowych majtkach i butach do połowy uda, jednak nie wydawało się jej to w żaden sposób przeszkadzać czy peszyć.
- Na wszystko? - odpowiedziała rudej pytaniem, przybierając minę mówienia o oczywistych oczywistościach, porównywalnym z faktem, że po nocy zawsze przychodzi dzień, a po zimie wiosna. - Ale dobra… - przewróciła oczami, wzdychając boleśnie i wyplątała się z bekarciego uścisku, podchodząc do dziewczynek kołyszącym, kocim krokiem. Stanęła przed tą latynoskiej urody, chociaż nie czystej: ewidentna mieszanka, przez co przyciągała uwagę. Zwłaszcza dużymi, piwnymi oczami i prawdziwymi firanami rzęs. Bo cycki miała również niezłe, ale nie tak jak Eve… w ogóle żadna z przyprowadzonych panienek nie sięgała Kociaczkowi choćby do tych zgrabnych kostek.

- Razu pewnego w wysokich Andach, pomiędzy dwojgiem wybuchła granda. On chciał ten tego, ona: Nic z tego! Bo masz maniery jak jakiś wandal! - nuciła niskim głosem, podchodząc pod wybrany cel, po czym schyliła się, biorąc dziewczynę za rękę i pocałowała ją szarmancko - Jestem Lamia, a ty kochanie? Gdyby ktoś mnie pytał, obstawiam Erato - wymruczała prostując się i łowiac spojrzenie tamtej własnym - Prawdziwa muza miłości, mała boginka - pogłaskała ją po policzką, całując czule i zaraz zaklepany towar pociągnęła do Willy, aby też się zapoznała.

- Piękny wierszyk. - półlatynoska uśmiechnęła się zalotnie ciesząc się, że to ona została wybrana i bardzo chętnie oddała Lamii pocałunek. - Dla ciebie mogę być Erato. Albo kim tylko zechcesz. - zamruczała obejmując ją i głaszcząc pieszczotliwie po karku.

- Pokaż no się. - zakomenderowała półnaga tirówka gdy wybranka Lamii wpadła w jej ramiona. A ta dała się chętnie obejmować i całować. Przesunęła palcami po odkrytych piersiach jednej bękarcicy a gdy Lamia wróciła w zasięg jej rażenia to także drugiej.

- O tak, Rybka, ty to zawsze miałaś świetny gust co do dziewczyn. - Wilma zaśmiała się rubasznie klepiąc lokalną ślicznotkę w jej zgrabny tyłek. - Aha i ten Tygrys jest jeszcze z nami w zestawie. Przeszkadza ci to? - żołnierka jeszcze kontrolnie zapytała tej nowej wskazując na faceta w rozpiętej, czerwonej koszuli jaką mu obie rozpięły jeszcze na dole. I teraz ładnie prezentował swój męski tors.

- Ojej ale ciacho. - ucieszyła się Erato z uznaniem patrząc na kolejnego partnera na początek tych zabaw. A ten widząc, że został wywołany do odpowiedzi podszedł do nich. A dłoń nowego kociaka przesunęła się po tym jego odkrytym torsie ku obopólnej przyjemności.

A i reszcie nie chciało się stać i gapić. Pozostałe pary rozsypały się po pokoju i wymieszały. W pokoju był szwedzki stół czyli stół z przekąskami i drinkami. Dość mizerna namiastka tego jak to wyglądało w zeszłą niedzielę w “Honolulu”. Ale i tak pomagał się odprężyć, nawiązać dyskusję, znajomości czy zwilżyć gardło.

- To pomożesz mi z tymi butami i resztą? A my tu uknujemy spisek jak cię najefektywniej wykorzystać co? - Wilma poprosiła nową wskazując na swój dół i te wojskowe buty, spodnie i pas jakie wciąż więziły jej ciało.

- Oczywiście. - półlatynoska powoli osunęła się na kolana klękając między ich trójką a następnie opuściła głowę by rozwiązać sznurówki i zdjąć ciężkie, wojskowe buciory.

- Ja bym ją widziała właśnie w tej pozycji, na sam początek - saper zaproponowała pogodnym tonem, przekręcając się aby rozpakować Mayersa z koszuli do końca i wyłuskać go z szortów i chwilę się zamyśliła, wracając pamięcią do kręconego w łaźniach filmu - Aaalbo… - tutaj wyszczerz się jej poszerzył - Miałabym dla nas na początek kompletnie inną koncepcję - wciaż z tą samą miną wyjaśniła pokrótce co jej chodzi po głowie… w sumie co jej chodziło od zeszłej środy, gdy w podobnym zestawie nagrywała RB i resztę dziewczyn.

- Naprawdę? Podoba mi się. A jak się tobie podoba skarbie? - Wilma wysłuchała propozycji Lamii co do roli ich dziewczyny do zabawy na ten wieczór jak i całej ich trójki. Zanurzyła dłoń we włosach klęczącej dziewczyny i przysunęła jej twarz do jeszcze zamkniętego rozporka jej spodni.

- Bardzo mi się podoba. - uśmiechnęła się wesoło brunetka akurat jak poradziła sobie z butami. Więc miała wolne dłonie by zacząć rozpinać ten wojskowy pas i zamknięcie spodni.

- Ale ten drugi też niezły. - Steve też pozwolił sobie na te luźne rozważania co do proponowanego scenariusza. Bez ostrzeżenia popchnął Lamię na łóżko tak, że padła na nie tyłkiem a potem schylił się aby ściągnąć z niej te wysokie, czarne buty aż po same kolana.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline