Może nie przyjęli go jeszcze jak swojego, ale przynajmniej pozwolili na wspólną podróż. Nie tylko jemu zresztą. Na łajbie zrobiło się tłoczno. Geldmann nie miał najmniejszego pojęcia o żaglach, takielunku, sterach, ale nie chciał wykorzystywać uprzejmość właścicieli łodzi.
- Gdzie tu macie zapasy i jakieś miejsce do gotowania? Chociaż to mogę robić.
I to właśnie robił. Nie był pewien, kto wcześniej przygotowywał posiłki, ale wyglądało na to, że większość była zadowolona ze zmiany kucharza. W wolnych chwilach siadał pod burtą, sam, starając się odsunąć od innych na ile to było możliwe. Patrzył na ich usta i próbował odgadywać co mówią. Szczęśliwym trafem mężczyzna zwany Bernim mamrotał ciągle pod nosem w trakcie lektury. To ułatwiało naukę rozpoznawania słów, choć na Szalawile Leonard się przyblokował. Ni za cholerę nie wiedział o jakim to hultaju mówił Zingger.