Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-05-2020, 15:30   #193
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 55 - 2519.VIII.19; południe

Miejsce: Ostland; Las Cieni; łąka cmentarna
Czas: 2519.VIII.19 Wellentag (1/8); południe
Warunki: odgłosy lasu, półmrok, ziąb; zachmurzenie; um.wiatr



Karl i Tladin







Okazało się, że Las Cieni nie na darmo nosi swoją nazwę. Ledwo się weszło parę kroków pod gęsty baldachim a nawet w środku dnia robił się półmrok jak na otwartym terenie o świcie czy zmierzchu. Do tego oblicze Taala zachmurzyło się i poza ciepłą karczmą to w ciało wbijał się nieprzyjemny ziąb. A do tego pod strzechą lasu panowała wilgoć i nawet w środku dnia unosiły się opary zwiastujące pełnoprawną mgłę w ciemniejszej połowie doby.

Przynajmniej wiedzieli dokąd się udać. Gdy opuścili ciepłe i gościnne wnętrze “Pełnego antałka” i zaczęli rozpytywać nikt właściwie nie robił im trudności. Wszyscy zdawali się wiedzieć, że ścierwo wywieziono do lasu. Nawet parę dni je wożono tyle tej padliny było. Trupy ludzi, zwierzoludzi, zwierząt i potworów. Wszystko to wywieziono do lasu bo już nieźle śmierdziało to wszystko. W końcu gdy była bitwa to już okolica była zasłana nawet tygodniowymi trupami po wcześniejszych walkach. To nie było na co czekać bo zaraza trupia mogła wybuchnąć. No i “prikaz” generała był by uprzątnąć miasto i pola z trupów no to nie było żartów.

No to trzeba było udać się za miasto. Tą samą południową bramą jaką zdążyli tak dobrze poznać w połowie zeszłego tygodnia. Teraz trwały prace remontowe jak ją mijali by znów przywrócić jej pełnie sprawności. Wstawiano wyrąbane przez drużyny Nucci drzwi, poprawiano balustrady i wstawiano nowe belki na dach wieńczący wieżę bramną. Pracujący tam robotnicy chyba rozpoznali kto obok nich przechodzi bo ich pozdrowili wesoło. Zresztą tak krótko po bitwie to mogli pracować ci z jakichś milicji czy innych oddziałów pomocniczych. W końcu jakby nie mieli przy sobie broni to niczym by się właściwie wyglądem nie różnili od jakiegoś chłopa, robotnika czy banity. Z takich środowisk w końcu wywodziła się większość milicji.

No a za bramą trzeba było przejść drogą przez pola. Te już też chyba były oczyszczone z zalegającego ścierwa którego pełno tu było w zeszłym tygodniu. Chociaż zostały jeszcze ślady bitwy w postaci zrytej nogami, kołami i kopytami ziemi, krwawych resztek zbyt drobnych by ktoś zaprzątał sobie głowę ich uprzątnięciem. A potem droga wiodła w las. Gdzieś gdzie w zeszłym tygodniu kompania Nucci rozdzieliła się z kompanią górskiej piechoty i każda poszła zdobywać swoją bramę. Obu się to udało. A potem utrzymać aż przez bramę przejdą kolejne sojusznicze oddziały.

Minęli to miejsce i znaleźli się w półmroku jaki w Lesie Cieni panował nawet w środku dnia. Droga była rozjeżdżona wieloma wozami i kopytami jakie w ciągu ostatnich paru dni tędy przejechały. Więc nawet Tladin nie miał trudności z ich dostrzeżeniem. A potem przydały im się plotki zebrane po wyjściu z ciepłego “Antałka”. Na tej wyziębionej, mrocznej drodze pierwsza droga w prawo miała prowadzić do zbiorowych mogił obrońców miasta i żołnierzy jacy polegli by je odbić z rąk plugawców. I tam też było pełno zastygłych śladów kół, kopyt i nóg. A z kilkaset kroków dalej był zjazd w lewo. I tędy zwożono truchła rogatych. Też nie można było nie trafić. Bo polna droga czy raczej przesieka w leśnej głuszy było solidna rozjeżdżona przez te wszystkie wozy jakie zwoziły rogate ścierwo na ostatnie miejsce spoczynku. Więc gdy się dowiedzieli w którą drogę trzeba skręcić to trafić nie było wcale tak trudno. Ale ponieważ kalkengardczycy nie chcieli mieć stosu trupów tuż przy swoich murach to jednak wywozili ten trupi ładunek dość daleko w głąb lasu.

- Czuć ścierwo i dym. To chyba już nie daleko. - mruknął cicho Manfred chuchając w swoje dłonie. Może nie było jakoś specjalnie zimno. Ale pozostali też czuli ten nieprzyjemny, wilgotny chłód jaki wciskał się w każdą odkrytą powierzchnię ciała.

- Trochę tu ciemno. - poparł go Dieter rozglądając się po tej zamglonej, leśnej przesiece. Dym i trupią zgniliznę rzeczywiście dało się wyczuć. Więc musieli być już blisko. Taka mieszanka zapachowa przebijała się przez naturalne zapachy i odgłosy lasu budząc ostrzegawcze skojarzenia z padliną czy spalonymi wioskami. Podobno część trucheł spalono, część zakopano to pewnie stąd taka mieszanka zapachowa. Ale dobitnie przypominała, że są dość daleko od innych ludzi i okruchów cywilizacji i sami w tym ciemnym lesie. A o ile Karl jeszcze poruszał się dość bystro po tej drodze to potężny ale ciężki krasnolud zwiastował swoje przybycie całej okolicy. Ale ta mroczna, leśna okolica zdawała się jakoś obojętna na ich przybycie.

Wreszcie w tej gęstwninie zobaczyli światełko w tunelu. Wyglądało na to, że przed nimi jest jakaś polana. Gdy dotarli do wylotu tego leśnego tunelu rzeczywiście okazało się, że stoją u progu polany. Dzień zrobił się pochmurny co dopiero teraz było wyraźnie widoczne bo wcześniej skrawki nieba słabo przebijały się przez baldachim ponurych liści i gałęzi.

- No to będzie trochę szukania. - jęknął cicho jeden z ludzi Karla. Faktycznie nie wyglądało to zbyt zachęcająco. Nad łąką unosiły się rzadkie opary wilgoci. Trochę wymieszane z dymami ze stosów pogrzebowych na których spalono truchła zwierzoludzi. Niektóre wciąż jeszcze dymiły. Do tego wysoka trawa jaka porastała pierwotnie tą polanę była stratowana tymi wszystkimi wozami, kopytami i nogami jakie przez ostatnie dni przewinęły się przez to miejsce pracując przy pozbywaniu się zwłok. Część ścierwa zakopano w ziemi o czym świadczyły liczne większe i mniejsze kopce. Tam i tu widać było leżące ciała kopytnych gdy widocznie nie wszyscy improwizowani grabarze byli tak dokładnie by przy tej hurtowej masie ciał nawet w zborowych mogiłach zakopać każde jedno ciało. Więc tam czy tu widać było jakieś kopyto, dłoń czy rogi wystające z ziemi.

- Tam ktoś jest? - Manfred zmrużył oczy i wskazał ręką na jakiś kierunek w głębi polany. Gdy pozostali popatrzyli w tym kierunku nie bardzo wiedzieli o czym on mówi. Od tej wyziębiającej mgły i dymów nie było widać zbyt wyraźnie a hałd ziemi, wypalonych stosów, kości i rogów było wszędzie sporo. Karl też nie był do końca pewny czy dostrzegł jakiś ruch czy tylko ta mgła płatała mu figle. Chociaż w innym miejscu niż pokazywał jego podwładny. Tladin miał święty spokój z tymi domniemaniami bo nie widział nikogo. Tylko te stosy i unoszące się, rzadkie opary mgły. Dieter też skrzywił się i wzruszył ramionami na znak, że trudno mu powiedzieć coś konkretnego.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline