Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2020, 14:50   #302
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Sol zaklął siarczyście patrząc na masywny ślad w nadprzestrzeni.
- Mówiłem że budują super broń. Albo jakiś równoważnik. Czymkolwiek to jest. - w jego głosie słychać było nutkę… strachu? - Rozjebali całą planetę żeby to wybudować. Dasz radę podlecieć, albo jeszcze lepiej wylądować? Może ostało się tam trochę atmosfery i nie wyczyścili terminali. Możliwe że czegoś się dowiemy.
- Mhm… - Emily jeszcze przez chwilę rozglądała się przez iluminatory. - Skanery nie mówią nic o żyjących istotach, ale może jak będziemy bliżej to coś wyłapie.
Uruchomiła silniki i powoli Nilus zaczął się zbliżać ku centrum rozbitej na trzy części planety.
- Strasznie dużo zakłóceń. Nie dziwię się, że trudno było to namierzyć lub nawet tutaj dolecieć bez precyzyjnych danych. Przejdę na sterowanie ręczne.
Zmniejszyła ciąg i poprowadziła ich pomiędzy unoszącymi sie tu i ówdzie niedużymi asteroidami. Zapewne były to odłamki skalne powstałe po rozpadzie się planety. Będąc bliżej mogli się przyjrzeć lepiej stoczni, która tutaj powstała. Rzeczywiście wykorzystano zaburzenia grawitacji, by utrzymać powstający obiekt w zawieszeniu pomiędzy dwoma planetoidami. Dzięki temu mieli warunki pracy jak w przestrzeni kosmicznej, jednocześnie mogąc pracować w szczątkowej atmosferze, co znacznie ułatwiało choćby obróbkę metali.
Wiele punktów było po prostu stacjami obsługi droidów monterskich, teraz każda z nich była wyłączona i głucha.
- Chyba tam coś jeszcze działa - wskazała Hayes i pokierowała ich w tym kierunku. Wkrótce mogli zobaczyć wyraźnie, że był to jedyny ewidentnie czynny moduł całej stoczni.


Z obu stron było miejsce na podejście dla niedużego statku, by dostać się na ową placówkę.
- Lądujmy tam. - zakomenderował Sol - W przestrzeni nie mamy na co czekać. Skanery coś mówią?
- Dwie istoty żyjące, ale obie sygnatury bardzo słabe. Wyślemy tam HK, co?
- Brzmi logicznie, w razie potrzeby masz dla mnie skafander?
- Tak, powinieneś się zmieścić - nacisnęła com-link - HK, podchodzimy do stacji dokującej tutejszej stoczni. Zrobisz rekonesans. Aktualne informacje z skanerów masz w systemie statku.
Stwierdzenie. Przyjąłem.
- Po namyśle, poczekaj na mnie HK. - dodał na com-linku Sol - Będę cię ubezpieczał.
Stwierdzenie. To nie będzie konieczne.
- Jesteś pewny? - dopytała Sola Em.
- Absolutnie.
- Ok. HK, Zhar-kan pójdzie z tobą.
Stwierdzenie. Tak moja pani.
- Emily, czy jesteś wstanie na szybko sparować moją optykę - tutaj postukał swoją protezę oka - Z statkiem i HK? Dodatkowe pole widzenia może się nam przydać.
- Na szybko to nieee… Nie wiem w jakim języku to było pisane i w ogóle.
- Trudno, idę się w takim razie ubrać.
***

Gdy tylko opuścił kokpit natychmiast poczuł jak bardzo uszkodzony był Nilus. Brak “pełnej” atmosfery i otwarcie na przestrzeń kosmiczną momentalnie wyciągnęły z jego ciała ciepło, na szczęście rasa na której był oparty - arkanianie - pochodzili z skutej lodem planety i jako tacy byli dostosowani do niskich temperatur. Niemałą pomocą był też jego pancerz, który gdy tylko wychwycił zmianę warunków uruchomił wmontowane w centralnej części pancerza grzałki. Mimo tego w pośpiechu przedreptał do głównej rampy przy której czekał na niego HK, oraz kombinezon. Droid nie skomentował jego przybycia, a nawet jeśliby to zrobił to brak powietrza blokował jakiekolwiek dźwięki. Sol złapał skafander i bardzo szybko zdjął swój pancerz i wbił się w o wiele lżejsze ubranie. Z pietyzmem sprawdził czy wszystko jest uszczelnione i zapas powietrza, by w końcu z satysfakcją pokazać HK kciuk uniesiony ku górze. W ostatniej chwili przywiązał jeszcze do boku pas z wibroostrzem i blasterem. Mogły mu się przydać.
- Jesteśmy gotowi Em. - rzucił w Com-link - Otwieraj właz.

Rampa Nilusa opuściła się i razem z droidem zeszli po niej na krótki podest, który prowadził do śluzy do wnętrza bazy. Przez chwilę Zhar-kan mógł się rozejrzeć i docenić ogrom tej inwestycji, pomiędzy trzema kawałkami rozbitej planety. Choć jeszcze chwilę temu znajdował się budowany tutaj obiekt, teraz wszystko sprawiało wrażenie martwego od wielu, wielu lat.
HK-50 jako pierwszy podszedł do śluzy. Arkanianin podążył za nim. Okazało się, że wystarczyło przyłożenie dłoni i droga do środka stanęła otworem. Zaskakujący brak zabezpieczeń. Kolejne kroki stawiali ostrożnie, korzystając z magnesów w podeszwach. Za ich plecami śluza zasunęła się i do małego pomieszczenia zostało wpuszczone powietrze. Mieszanka była bardzo słabej jakości, ale wystarczająca do swobodnego oddychania.

W następnej chwili otwarła się kolejna śluza przed nimi i mogli kontynuować swój rekonesans.

Mimo dostępnego w otoczeniu tlenu Sol nie zdecydował się na zdjęcie hełmu, na wypadek gdyby gdzieś dalej go nie było. Zamiast tego spojrzał na wbudowany w przedramię skafandra wyświetlacz, sprawdzając temperaturę, ciśnienie, wilgotność powietrza i obecność promieniowania.

- Wygląda na to że da się tutaj przeżyć.- stwierdził krótko i zaczął rozglądać się za jakimś terminalem pod który da radę podpiąć datapad, a przez to i Młodą.
Choć odczyty były raczej pozytywne, to niestety w korytarzu nie było żadnego łącza. HK podniósł dwa palce i wskazał sygnał “naprzód”.

Sol odpowiedział krótkim “przyjąłem” i ruszył wraz z HK. Jego dłonie ściskały swobodnie blaster, na wypadek gdyby musiał z niego skorzystać. Odczyty mówiły o dwóch żywych istotach, ale nie sposób było powiedzieć ile droidów wciąż jest w strukturze.

Kolejne korytarze były puste, a śluzy otwierały się przed nimi bez żadnych przeszkód. Po drodze minęli kilka pomieszczeń, które służyły jako laboratoria, teraz zupełnie puste. Gdzieniegdzie na ścianach były pozacierane notatki. Wreszcie dotarli do części ewidentnie mieszkalnej. Mała stołówka i automaty przygotowujące posiłki. Na lewo od nich znajdowała się śluza, zza której dochodziły odczyty żywych istot.
HK-50 błysnął optykami otworzył śluzę i wszedł do środka, arkanianin tuż za nim.
Te pomieszczenie było urządzone prosto, ale nawet przytulnie. Podłogę wyścielały wytarte dywany, na półkach było kilka roślin, a nawet - co było ogromnym luksusem - kilkanaście papierowych książek. Słabe światło z przyciemnionej lampy, padało na leżącego na łóżku starego mężczyznę.
[media]https://davidjrodger.files.wordpress.com/2013/05/old-man-space-man-by-anthony-guebels-cyberpunk-sci-fi-wallpaper-art.jpg[/media]
Obok łóżka, na posłaniu z kilku szmat leżała bardzo stara gizka, która podniosła swój łeb gdy zobaczyła kto wszedł do środka. Jej właściciel spod przymrużonych oczu również obserwował swoich gości.
- Dzień dobry… albo dobry wieczór - odezwał się z wysiłkiem i odkaszlnął. - Przepraszam, że nie wyszedłem was powitać, ale… - mówienie sprawiało mu wysiłek, aż się zasapał. - Ostatnio jestem zmuszony odrobinę dłużej pozostać w łóżku - skinął głową na kroplówkę, którą miał podpiętą do kombinezonu, w którym leżał.

- Zhar-kan Sol. - przedstawił się arkanianin po zdjęciu swojego hełmu i schowaniu blastera do kabury - Umiera pan. - bardziej stwierdził niż spytał, próbując z odległości przeczytać tytuły kilku książek. - Co pan tutaj robi sam… Z swoim towarzyszem? - spytał wskazując podbródkiem zwierzę.
- Jak pan słusznie zauważył… Umieram - uśmiechnął się słabo. - Nawet nie jest najgorzej, niezbyt boli, mam dużo spokoju, czasami uprzejmych gości… - znów kaszlnął. - Tibi chyba mnie przeżyje… - zerknął na gizkę. - Smutno jej tu będzie samej panie Zhar-kan…
- Jeśli kapitan statku wyrazi zgodę wezmę ją z nami i zapewnię opiekę. Jeśli nie… Upewnię się że nie będzie cierpiała sama z głodu na stacji. - obiecał - Czy mógłby pan nam coś powiedzieć to tutejszej strukturze? A raczej o jej nieobecności po skoku w nadprzestrzeń? To stacja bojowa?
- Dziękuję… Cóż, myślę… w sumie i tak nic to już nie zmieni… Czym się różni stacja bojowa od dużego okrętu? Jestem… byłem bioinżynierem, mechanika nie była nigdy moją mocną stroną. Powiedziałbym, że się odrobinę spóźniliście, ale znając mojego byłego podopiecznego, to raczej znaleźliście się tutaj w momencie, w którym on wam na to pozwolił… - zasapał się i przez chwilę miał problem z złapaniem oddechu.
- HK, przekaż Młodej żeby zaczęła naprawy, jest tutaj bezpiecznie. Ja zostanę z panem. - zwrócił się najpierw do droida, po czym skupił się ponownie na umierającym
-Oznajmienie: Przyjąłem.
- Mówi pan o Zero? - spytał - O ile to jego prawdziwe imię.
Mężczyzna oddychał powoli, mając zamknięte oczy. Trwało to dłuższą chwilę, jakby zbierał się w sobie do tej odpowiedzi.
- Obiekt testowy zero kropka dwadzieścia trzy programu KRLN. Nie pytaj mnie ten skrót, po prostu tak katalogowali w księgowości wydatki…
Wojownik uśmiechnął się gorzko.
- Wiem, ja jestem z arkani ALOW - 0000. Imię wybrałem sobie jak zaciągnąłem się do wojska, bo musieli mieć coś w dokumentach. - mężczyzna westchnął, ale nie zadał kolejnego pytania. Chciał aby naukowiec sam się przed nim otworzył.

Minęło kilka kolejnych sekund w ciszy, przerwanej tylko urywanym oddechem umierającego mężczyzny. Sol nie odezwał się ponownie, czekając aż ten zbierze siły. Nigdzie się nie śpieszył. To był pierwszy raz kiedy widział... spokojną śmierć i w nagłym przebłysku zdał sobie sprawę z tego że nie chciałby tak odchodzić. Sam. Porzucony i zamknięty w małym pomieszczeniu, bez nikogo do kogo mógłby się odezwać. Bez rodziny, porzucony przez jedyną osobę o którą dbał.

Przysunął sobie krzesło, stojące do tej pory przy biurku z którego od dawna nikt nie korzystał i usiadł swobodnie. Pozostanie przy mężczyźnie, dopóki ten w spokoju nie odejdzie.
 
Zaalaos jest offline