Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2020, 16:57   #23
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 6 - 2519.I.09; wlt (1/8); ranek

Miejsce: Nordland; okolice Neues Emskrank; rzeka Salz; leśna głusza
Czas: 2519.I.09; Wellentag (1/8); ranek
Warunki: wnętrze chaty, półmrok, um.wiatr, pogodnie, b.lodowato


Strupas







No jakoś przetrwali tą noc. Dobrze, że spędzili ją wewnątrz tej zdezelowanej chaty. Bo w nocy, jakoś o północy, zerwał się bardzo silny wiatr. Taki który tańczył z solidnymi drzewami a na świecie zapanowała zamieć śnieżna gdy dech Ulryka swawolił sobie z tym ziemskim padołem. Chata trzeszczała i wiatr wbijał się przez dziury i szczeliny nanosząc ze sobą drobiny śniegu do środka. Te topiły się wewnątrz jeśli upadły tam gdzie sięgało ciepło pieca. Dlatego do rana na podłodze było sporo kałuż które te z dala od pieca zamarzły.

Przetrwanie wewnątrz ogrzanego budynku było na pewno łatwiejsze niż na zewnątrz. Wiatr dął większość nocy. Ale wraz z początkiem dnia osłabł i to znacznie. Teraz gdy na zewnątrz było już jasno jedynie zwiewał śnieg z zasp. Skutecznie też zamiótł wszelkie ślady jakie pozostawili wczoraj. Za to opał się skończył przed świtem. Ale rozgrzany piec jeszcze trzymał przyjemne ciepło jednak bez dodatkowego paliwa nie było szans go rozpalić na nowo. A wewnątrz chaty właściwie został do spalenia już chyba tylko barłóg na jakim spał garbus. Ten jednak nie mógł wystarczyć na długo jasne było, że gdyby chcieć zostać tu dłużej trzeba było znów nanieść opału z zewnątrz.

W chacie panowało zimno. Tylko ze dwa kroki od pieca znajdowała się strefa przyjemnego ciepła. Toporniczka spędziła noc okryta swoimi futrami przy piecu. Co jakiś czas na przemian z garbusem dorzucali co się da do pieca. No ale teraz już nie było co dorzucać ale też i dotrwali do jasnego i pogodnego poranka. Ciepło kominka i dach nad głową, pomogły im przetrwać na tyle, że poza lekkim zesztywnieniem Strupas nie odczuwał innych przykrości z tego powodu. Toporniczka też wydawała się przetrwać tą noc bez widocznego szwanku. No ale był głodny. Bardzo głodny. Od wczorajszego śniadania nic nie jadł. W połowie dnia gdy zbliżała się obiadowa pora natrafił na zatopiony wrak i obławę. Potem znów maszerowali aż do zmroku. Noc spędzili tutaj. Więc był głodny. I to bardzo. Nie wiedział jak z jego przygodną towarzyszką ale nie widział aby wczoraj, w nocy lub teraz coś jadła więc możliwe, że była tak samo głodna jak on. W chacie z jedzeniem było podobnie jak z opałem czyli nie było go wcale.

Wczoraj widział i słyszał ją jak coś nuciła wpatrzona w ogień paleniska. Ponura, trochę nostalgiczna pieśń, może jakiś wiersz, saga czy psalm albo modlitwa. Nie był pewny jak nie znał jej języka. Ale brzmiała poważnie i ponuro. Kobieta nuciła ją cicho wpatrzona w ogień.

Dzisiaj zaś stopiła w jakiejś misce śnieg stawiając go na piecu. Piec był jeszcze na tyle ciepły, że po paru chwilach przyniesiony śnieg stopił się w wodę którą kobieta się napiła. Potem gestem zapytała towarzysza czy też chce się napić.

- Freya. Freya To Akser. - pokazała na siebie. Brzmiało jakby się przedstawiała. Potem nawet uśmiechnęła się i poklepała swoje oba toporki wsadzone za pas. - To akser. - powiedziała z dumą. I czekała na reakcję towarzysza. Chyba mówiła coś po kislevsku bo jakoś tak to brzmiało gdy coś się pytała albo mówiła. Ale też nie był pewny bo nie znał kislevskiego.

Na razie pogoda była całkiem ładna. Ale w każdej chwili mogła się załamać. W chacie było jeszcze znośnie ale na zewnątrz było bardzo lodowato. Obecnie byli zdecydowanie bliżej miasta niż osady odmieńców. Do miasta zostało parę pacierzy tymi zaśnieżonymi bezdrożami. Do osady to znów by mogło zejść większość dnia. No i głód. Byli już mocno głodni a na miejscu jedzenia nie było.


---


Mecha 6:

Strupas; trudy nocy; ODP 70-15=55; rzut: Kostnica 13 > 42 suk = śr.suk = mod 0


---




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; ulica Kupiecka; kamienica van Drasenów
Czas: 2519.I.09; Wellentag (1/8); ranek
Warunki: cisza, ciepło, jasno na zewnątrz jasno, um.wiatr, pogodnie, b.lodowato



Versana



Stara kucharka znów się postarała o swoją młodą panią by dogodzić jej kulinarnym gustom. Śniadanie było smaczne i sycące. Może trochę zbyt wcześnie po takim balowaniu chociaż młoda wdowa jakoś dzisiaj wstała dość wcześnie. Przy śniadaniu mogła na spokojnie powspominać miniony dzień i wieczór i poplanować kolejny. Na jutro była umówiona z panną van Zee na ten charytatywny objazd po portowej dzielnicy. Na pojutrze z Łasicą w “Mewie”. No a na dzisiaj to plany musiała dopiero ułożyć.

Bal był zresztą raczej udany. Dobrze było bywać na takich spotkaniach okolicznej śmietanki towarzyskiej by być w tej śmietance towarzyskiej. Za tydzień w Angestag był koncert u van Hansenów. Versana została tam zaproszona przez porucznika Finka. No ale koncert był wieczorem a o zmierzchu Starszy zaplanował kolejny zbór. Ten na jakim powinny przyjść z jakimiś efektami swoich zabiegów w sprawie kobiety uwięzionej w kazamatach.

W każdym razie pod względem towarzyskim wczorajszy wieczór można było zaliczyć jako uddany. Można było się napić, najeść, wytańczyć, pożartować, poplotkować. Młoda gospodyni też chyba wydawała się na koniec balu żywić większą atencję do młodej wdowy niż na początku balu. Ciemnowłosa szlachcianka nie każdego gościa odprowadzała aż do drzwi wejściowych, żartując sobie w najlepsze. Do tego charytatywnego wypadu była całkowicie przekonana i nawet chyba nie mogła się doczekać tego południa w Aubentag gdy były umówione. Ale czy brać Froyę no to nie była do końca przekonana. Niby nie powiedziała stanowczego “nie” a jedynie, że “przemyśli to” więc chyba zostawało czekać do jutro czy będą we dwie czy trzy. W każdym razie na jutro w południe Versana miała się stawić w rezydencji van Zee i stamdąd miały ruszyć na ten charytatywny objazd portu. Tylko, że jak nie chciała wyjść na ubogą krewną to też wypadało nie przychodzić z pustymi rękoma.

Zaś ojciec panny van Zee rzeczywiście zaprosił młodą wdowę do tańca. Okazał się świetnym tancerzem i pod tym względem żadna partnerka nie powinna się na niego skarżyć. Ale w przeciwieństwie do jego córki okazało się, że nie na darmo jest kapitanem portu i ma głowę do interesu. Żadnym gestem czy słowem nie zdradził się, że coś serwowanego na stołach mogłoby pochodzić z nie całkiem legalnego źródła. A pytany o trunek powiedział, że to tileańska wiśniówka. Wino burbon ze sporą domieszką wiśni dzięki którym zawdzięczał charakterystyczną barwę, smak i zapach. Więc jeśli nie kłamał to przynajmniej wiedziała dokładnie co to za trunek. No ale to też było wczoraj wieczorem. A dzisiaj był pierwszy poranek nowego tygodnia. I za oknami było ładne, słoneczne niebo. Jak wczoraj przez większość dnia. No ale taka ładna pogoda w środku zimy zwiastowała, że na zewnątrz musi być bardzo zimno. No i mogła załamać się w każdej chwili. No i była jeszcze Berna która ledwo ukrywała swoją ciekawość by dowiedzieć się jak było na balu i wieści ze świata za jakim tęskniła.


---


Mecha 6:

Przekonywanie Kamili van Zee do zabrania Froyi: OGŁ 60+10+10+20-20=80 vs SW 40+10=50. 50+80-50=80; rzut: Kostnica 67 > 80 = 13 suk = m.suk > no może, no ale nie wiem

Pytanie Gerda van Zee o trunek: OGŁ 60+10+10+20-20=80 vs SW 60+10+20=90. 50+80-90=40; rzut: Kostnica 29 > 40 = 11 suk = m.suk > mały detal: nazwa trunku
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline