Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2020, 22:19   #204
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 43 - Fort Dodge

Czas: 2054.09.27; nd; południe
Miejsce: Fort Dodge; okolice koszar Fort Dodge
Warunki: na zewnątrz jasno, umiarkowanie, zachmurzenie, sła.wiatr


- Poczekacie na nas? - Steve zamknął drzwi swojego Ghurki i zapytał kobiety za kierownicą sąsiedniego pojazdu.

- Pewnie. Mam nadzieję, że nie zejdzie wam z pół dnia. - Wilma pokiwała głową na znak by się nią nie przejmować. Zerknęła na swojego pasażera. Ale “złamas” nie oponował. Co nie było dziwne. Jeszcze w Mason dali mu środki przeciwbólowe to przez tą chwilę co go widzieli na parkingu przed “Laguną” to był dość osowiały. Teraz zresztą też chyba drzemał. Rano zjedli wspólne śniadanie we trójkę. A potem musieli się rozstać z Wilson bo ta musiała pojechać po “złamasa” do koszar aby go zabrać do Siux Falls. To umówili się, że Wilma zajedzie z nim do “Laguny” która i tak było na drodze wyjazdowej z miasta w tą stronę co potrzebowali.

Skoro mieli zajechać do Fort Dodge to musieli pojechać inną, południową trasą. Tą samą co poprzednio Lamia jechała z Eve. Poznała nawet ten zjazd na tą stację benzynową gdzie podczas burzy gradowej nagrały “Das and Kitty”. Było całkiem blisko Mason. Na pewno bliżej niż Sioux Falls.

- I jak spotkanie z kolegami? - zagadnął Steve gdy już trochę jechali i była okazja pogadać. Wczoraj zabawę skończyli gdzieś o północy. Bękarty uściskały się i pożegnały. Steve i Lamia odwieźli Pereza z powrotem do koszar gdzie rozstali się przy bramce. Tam już któryś ze strażników wezwał kolegę z aresztu by zabrali aresztanta znów do paki. Kapitana jednostki specjalnej w czerwonej koszuli co odstawił skutego więźnia w środku nocy żaden zwykły kapral czy sierżant nie ośmielił się o coś pytać pewnie w jakiejś tajnej misji. No a potem już mogli się spotkać w pokoju z Wilmą jaka czekała na nich w “Lagunie”. Większość nocy przespali jak grzeczni gimnazjaliści. No ale dlatego rano wstawało się bez większych kłopotów a przy śniadaniu towarzyszom Lamii dopisywały dobre humory.

- Ale wczoraj odwaliliście numer z tym Isaaciem! Aż nie wierzę! Jakby mi ktoś tak opowiadał to bym pomyślała, że mnie bajeruje! Pójść do środka koszar i po poprosić by wydali aresztanta! I go naprawdę wydali! - od rana Wilma jeszcze raz przeżywała wczorajsze spotkanie. A ten numer z koszarami i tajną akcją to chociaż przyjechała jak już było po wszystkim to zrobił na niej niesamowite wrażenie.

- Mam nadzieję, że zmądrzeje. Bo drugi raz taki numer to może nie przejść. - Mayers skromnie pokiwał głową uśmiechając się łagodnym, oszczędnym uśmiechem. - Szkoda, że nie było z nami Betty. Jakby sobie zażyczyła to by pewnie jeszcze czerwony dywan rozłożyli. - zaśmiał się już głośniej gdy wspomniał kasztanową okularnicę i jej talent do trzymania wszystkich w ryzach.

No a potem znów jechali oddzielnie. Steve prowadził bo lepiej znał drogę a terenówka w oliwkowych barwach jechała kawałek za nimi. Co prawda Wilma też by dała radę no ale skoro mężczyzna w kanarkowej koszuli w zielone palmy zaproponował siebie na przewodnika to nie protestowała. To było jakieś dwie godziny temu, może trochę dłużej.

Teraz wjechali w to miasto ale przejechali je na wylot. Bo jak się okazało ta jednostka też rozbiła się na terenie dawnego lotniska a te przylegało do plamy dawnego miasta ale właściwie leżało obok niego. No i zatrzymali się przed parkingiem koszar. Tutaj podobnie jak inne wojskowe bazy w okolicy też było nieźle zabezpieczone przed atakiem. Sucha fosa, ogrodzenie z blach, siatki i drutu kolczastego, wieżyczki strażnicze z reflektorami i bronią maszynową. No już nie takie “hop siup” do sforsowania z marszu. Chociaż dla sztuki saperskiej to nie była to pełnoprawna twierdza.

- Kapitan Flores? - strażnicy przy bramie zapytali by upewnić się czy dobrze słyszą i czy rozmawiają o tej samej osobie. No ale wizytówka chyba ich przekonała. - No ale jest niedziela. - powiedział jeden z nich jakby to miało wyjaśnić wszystko. Pewnie chodziło o to, że wszelkie administracje i biura w weekendy są raczej zamknięte.

- A nie ma go w środku? - Steve na razie mówił i zachowywał się jak kanarkowy turysta nie zdradzając kim jest z zawodu.

- To kapitan. Mieszka na mieście. - sierżant po drugiej stronie okienka pozwolił sobie na ciut bardziej ironiczny ton. Stukał kartonikiem wizytówki kapitana jaką dostał od pary po drugiej stronie okna i zastanawiał się co tu dalej zrobić. Jego rozmyślania przerwało pojawienie się samochodu który wyjeżdżał z bazy. Ale chyba ta osobówka była jakaś szczególna bo sierżant posłał kaprala i gdy osobówka kierowana przez jakąś kobietę zatrzymała się przed bramą kapral energicznie podszedł do wozu od strony kierowcy, zasalutował i coś krótko mówił. Po chwili drzwi otworzyły się i wyszła szczupła kobieta ubrana w galowy, zielonkway mundur z dystynckjami porucznika. Odeszła od samochody i wróciła do stróżówki gdzie jeszcze chwilę rozmawiała z sierżantem który też zaczął rozmowę od przepisowego salutu.

- Dziękuję sierżancie, otwórzcie bramkę. - powiedziała oficer podchodząc do tej furtki którą otworzono ze stróżówki. Wyszła przez nią i obrzuciła szybkim spojrzeniem dwójkę turystów.

- Dzień dobry. Jestem porucznik Michelle Buccaneer. Słyszałam, że macie jakąś sprawę do kapitana Floresa. Jestem jego asystentką. - przedstawiła się krótko patrząc na nich oboje. Mimo niedzieli trochę dziwne było, że jest na galowo. Zwykle galowy mundur zakładało się na jakieś oficjalne uroczystości. Rzędy baretek porucznik miała dość skromne. Najwyższym odznaczeniem było za zasługi chociaż takich typowych barw za odniesione rany czy kampanie to chyba raczej nie miała.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline