Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2020, 22:48   #132
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Mistrz Iwan w ciszy i milczeniu czuwał nad poszkodowaną dziewczyną. Niektórzy nawet przeoczyli jego obecność w fundacji. Gdy Patrick spojrzał na jego zamyślone, pełne współczucia oblicze, widział nad łóżkiem dziewiczy nie bezwzględnego starca który ściągał pioruny z nieba, nie wojownika wypalającego ogniem ciała wampirów, lecz pasterza warującego przy członkini stada.
Domini canis. Pies pański.
- Zaraz się budzi – szepnął do Patricka wstając z krzesła z lekkim wyrazem bólu na twarzy. Stare stawy lekko chrząkały gdy mnich się prostował. Powolnym krokiem minął Patricka, kładąc mu dłoń na ramieniu, przekazał porozumiewawcze skinienie głowy i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Wkrótce potem Alicja obudziła się. Najpierw strach malował się jej w szeroko otwartych oczach. Dopiero gdy napotkała wzrokiem twarz Irlandczyka, ulga wymalowała się na jej twarzy. Nie pytała o nic, gdzie jest, co się stało. Po prostu wtuliła się w niego jak w przytulankę, nie puszczając długo, w milczeniu jakby łapiąc się czegoś realnego.
Po polikach ciekły jej łzy.

***

Mervi musiała przyznać, iż jedna rzecz jej się dziś kompletnie nie udała – upić się. Zastanawiała się przez chwilę, czy to Jonathan nie pokrzyżował jej planów swoim piwem o smaku nietoperza oraz przybyciem. W końcu był hermetykiem, i to prawnikiem, musiał znać się na oszustwach.
Chociaż tą jedną intrygę mogła mu wybaczyć. Dane były lepsze niż każdy alkohol (o dragach pomyślała dopiero nad ranem). Informacja była jej prawdziwym uzależnieniem, jak każdego wirtualnego adepta z krwi i kości. Po stracie komputera tridalnego odczytywanie danych zajmowało trochę czasu. Mógł chociaż zaszyfrować to strumieniowo, czytałaby na bieżąco…
...zamiast bezmyślnie wpatrywać się w pasek postępu zabrała się za wertowanie notatek sporządzonych przez J. Notek zapisano drobnym równym pismem, litery były równe, regularne, od linii do linii. Nie spodziewała się po Jonathanie takiego charakteru pisma. Poza tekstowymi wyjaśnieniami, znalazła kilka schematów. Nie były to jakieś glify mistyków czy runy, raczej proste diagramy stosowane w nauce od lat.
Treść była dość mętna, niektóre elementy były naprawdę na mistrzowskim poziomie i Mervi obawiała się, że minie dużo czasu zanim będzie w stanie przygotować „warunki wstępne” wymagane przez właściwą rotę. Mimo wszystko wskazówki były cenne, kilka zależności wystarczy przepisać na równania (J. nie wiedział, że słownie opisuje matematykę?) i był gotowe do użytku.
Tylko… to była najprawdziwsza pętla czasowa. Nie mogła trać wiecznie gdyż z każdym przebiegiem część energii była tracona na kontakt z fizycznością. W zasadzie to tracona buła prawie cała energia zjawiska, a przy następnej pętli… jeśli dobrze rozumiała, resza energii zasysa była z przeszłości. Trudno było w ten sposób zamknąć w pętli zwyczajną energię, raczej tylko efekty sił… ale to było dziwne. Niemożliwe.
Kobieta rzuciła notatnik na łóżku gdy tylko deszyfrowanie dobiegło końca wraz z szybką, automatyczną analizą. Po pierwsze, jak się spodziewała, porównanie wzorców nephandycznych na magów fundacji było szerze niż się spodziewała. Poza profilem magy Walerii Fireson nie oszędził Tomasa, Iwana, ojca Adama oraz Hannah oraz ucznia Adama. Najsilniejszą korelację miał Tomas, lecz komentarz Firesona sugerował, iż „eutnatosi już tak mają, nie jest dość zgodne, nephandus eutek miałby z 10x to co na wykresie” natomiast Mervi zaniepokoiło co innego. Mimo kompletnego braku zgodności, uczeń Adam miał trochę za wysoki rezonans entropiczny, tym bardziej na potencjalnego marudera.
Fireson też pracował nad książką, rozgrzebał nawet kilka programów konwertujących ją do postaci cyfrowej, lecz nic co mogłaby odpalić od zaraz. Będzie musiała nad tym kiedyś popracować, jak będą spokojniejsze czasy. Wyglądało na to, iż te programy powinny się w zamierzeniu same modyfikować. Czyżby zalążek AI?
No i wisienka na torcie, lokalizacje które Fireson odkrył. Pierwsza znajdowała się stosunkowo blisko centrum miasta, na placu wypiska śmieci. Wedle informacji wysypisko miało być zlikwidowane już dwa lata temu ze względu na uciążliwość dla mieszkańców. Niedawno doszło tam do pożaru. Miał się znajdować tam węzeł, dość silny, Większość kwintesencji jednak nie wydostawała się na zewnątrz, uwięziona we wzorcu jakiegoś symbolu. Fireson był pewny, iż to forma statycznej magii.
Drugie miejsca znajdowało się na jednym cmentarzu. Silny rezonans entropii, burzy oraz mistycyzmu. Dokładnego miejsca Fireson nie znał, ale będąc tam, na miejscu, łatwo byłoby to ocenić i zmierzyć.

***

Klaus musiał poczekać do przy przypadkowej rozmowie dowiedzieć się o co właściwe chodziło w szachowym pojedynku między Hannah i Adamem, poza wyłącznie, udanym zresztą, zablokowaniem założenia przez Adama „laboratorium”. Dziewczyna była coraz bardziej zaniepokojona zachowaniem Adama. Chłopak w jej ocenie wyglądał na wewnętrznie rozdartego, jakby spokój mieszał się z szaleństwem. Rozmawiała o tym z Jonathanem, lecz ten zawał się ignorować całą sprawę, natomiast Iwan… Hannah wyraźnie niepokoiła się reakcji chórzysty. Wciąż miała przed oczami jak potraktował Einara oraz, że to on asystował w podróży magów w głą” świadomości starego nephandusa.
Jakby mało mieli problemów.

***

Krótka narada, czy raczej szybka wymawiana informacji i celów zaczęła się od przemowy Tomasa.
Pośród zgromadzonych brakowało Hannah i ucznia Adama, lecz mistrz Jonathan zapewnił, iż jest to zamierzone.
Eutanatos wyglądał dziś inaczej. Trudno było zidentyfikować konkretną różnicę w jego aparycji, lecz gdyby każdy z obecnych na spotkaniu magów miałby określić jak to jest z nim teraz, to na usta cisnąłby się tylko jeden epitet: gorzej. Nawet mimo kamiennej twarzy, spokoju bijącego z twarzy Tomasa, profesjonalizmu, coś pękło. Gnom-wynalazca po boku Patricka zasępił się zwracając się do syna eteru:
- I kto was wyleczy z dżumy, lekarze? Tylko śmierć… - pokręcił głową z dezaprobatą lecz nie chciał drążyć tego tematu.
Eutnatos wstał po tym jak poproszono go do głosu, i zaczął dzielić się informacjami zimnym, ponurym głosem który powodował nieprzyjemne ciarki na skórze – lecz nie strach, bardziej jak chłodne powietrze. Z grobowca?
- Niektórzy wiedzą, byłem wczoraj z Patrickiem na spotkaniu z Opustoszałymi. Przyniosło to dość nieoczekiwane skutki. Doszło do walki oraz wyjawienia nephandusa w ich szeregach. Erik, znany wam z ostatnich raportów. Gdy leczyłem Alicję, musiałem… - Tomas szukał słów - ...przyjąć cześć doświadczeń. Nie do końca ukształtowanych. W momencie gdy skończyłem ją leczyć, byłem niemal przekonany, iż to ten stwór… tak się z nią obszedł. Gdy zobaczyłem Erika, pamięć zadziałała, działali razem. Erik najpewniej chciał przy nas zabić drugiego Opustoszałego. Nie udało się to. Nephandusa schwytaliśmy i przesłuchałem go. Zanim powiem co się dowiedziałem, mam prośbę, niech każdy to rozważy po swojemu. Drugi Opustoszały, ten który złamał Walerii szczękę, nazywa się Jony. Bardzo mu zależy na młodym przebudzonym, a sam młody jest dość niestabilny. Może trgo nie widać, ale ich relaje wyglądały na pogmatwane. Więcej szkody niż pożytku będzie z angażowania ich, niech dzielą się informacjami i gdzieś kryją. Jony sprzeda nas bez mrugnięcia okiem jeśli to zapewni bezpieczeństwo chłopakowi.
Mistrz Iwan delikatnie skinął głową. Surowa twarz starca wyrażała tylo fakt przyjęcia tego do wiadomości, brak było na niej śladu aprobaty. Jonathan milczał, z dłońmi uformowanymi w piramidę.
- Dobrze – Tomas westchnął lekko – zacznę od opowieści. Wszyscy znają koncept początku. Osobowego czy nie, początku wszystkiego. Osobliwość która wybucha, chrześcijański bóg, trimurti… Nie kłóćmy się o to. Niektórzy opowiadają, iż część istnienia… Nie chciała istnieć, była predysponowana do niebytu. Akt stworzenia wrzechświata zmusił ją do trwania, ciągłe i nieustannego istnienia, czegoś do czego z góry są niezdolni, a mimo to zmuszeni większą siłą. Można to porównać do cierpienia, jeśli rozumowalibyśmy w ludzkich kategoriach. Istoty takie są tak stare jak to, co nazywa się Czystymi i od zawsze są zdesperowane aby zniżyć świat, nie dlatego, iż taka jest jest wola, lecz jako środek do celu – aby ponownie móc przestać istnieć.
- Jestem bliski stuprocentowej pewności, iż właśnie z nimi mamy z nimi kontakt, iż ta burzowa dziwka i ten pozwów to są Panowanie Zapomnienia… Jedni z nich.
Tomas wyglądał dużo spokojniej gdy pierwszy raz ogłaszał te informacje Patrickowi. Lekko przechadzał się po sali kontynuując wywód.
- Jeśli przyjmiecie to co mówię za prawdę, wynika z tego kilka ważnych rzeczy. Ich nie można nie tylko zabić, kompletnie to się nie uda W uwięzieniu po tej stronie Horyzontu też bym nie pokładał zbytnich nadziei. Są to stworzy szalenie potężne… I tutaj pewnie każdy popuka się w głowę, skoro są tak potężne, to dlaczego po prostu nie prztykną palcami? To jest dobre pytanie, ale ich słabośc jest wyjaśnieniem. Cały pozostały świat woli raczej egzystować niż nie. Każdy kamień, każda Inkarna, każda dewa, każdy świerszcz, chmura, człowiek, każdy atom, wszystko chce żyć. Gdy znajdują się na ziemi, dosłownie większość swych sił pożytkują albo aktywnie operując się całej rzeczywistości, albo kryjąc się przed nią. Oznacza to też, iż będą bardzo wrażliwy na paradoks. Dawne kabały mojej tradycji stosowały jako ostateczną metodę walki ze stworami z zewnątrz wywoływanie duchów paradoksu. Nie muszę mówić, iż nie kończyło się to dla magów dobrze. Musimy to przemyśleć. Ale też, ich natura tłumaczy… kwestie ciał. Widzicie, oni nie są powołani do istnienia, nie mają formy, forma to o krok za dużo. Muszą tutaj przyjmować właśnie formę. Stąd ciała, być może pożeranie avatarów. Może to co czekałoby Mervi byłoby sprowadzeniem kolejnego stwora aby pożarł jej avatara i ją, i przyjął to jako… nazwijamy to roboczo bazowym hostem. Z tego co rozumiem, mogą przyjmować fragmenty różnych toposów. Tutejsza kwintesencja i burze… Wzięli to. Dalej będą moje spekulacje… Sądzę, że przyjmują również słabości formy. Stąd brak ich chęci do pełnego przywdziewania danych szat. Chyba, że korzyści będą wystarczające.
- Ale… tyle o spekulacjach. Dowiedziałem się coś o Sabacie. Ta epidemia, te stwory które napadły Mervi, jak to określiła, creep – Tomas uśmiechnął się lekko – to też jeden z nich. Jest chorobą pośród Sabatu. Jak widać, mogą przyjmować wiele postaci. Sabat interesowały węzly, gdyż to w ich obecności mógł infekować w pełni kolejne wampiry, zwykle zaraz po spokrewnieniu… znaczy stworzeniu. Tylko, że nie wiem, czy tego samego problemu nie mają lokalne wampiry. Nie wiem na ile takie rozlanie świadomości na niego wpływa, nie jest to też pełna kontrola.
Eutanatos usiadł ciężko na miejscu.
- To tyle…. Wygląda na to, iż te stwory interesują się węzłami aby sprowadzać więcej swoich. Nie wiem tylko czy nie planują otworzyć bramy prosto w głęboką przestrzeń, aby zrobić to od razu. Mam szczerą nadzieję, iż jest to poza ich zasięgiem możliwości. Skończyłem – Tomas rzucił niechętnie.
- Zanim przejdziemy do dyskusji… Chciałbym aby Klaus z Mervi podzielili się również swoimi odkryciami, a potem Jonathan oraz ja – Iwan spojrzał na hermetyka z dzienną wyższością.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online