- Jeśli ich teraz pozabijamy, ostrzelają statek - odpowiedział Karaluch po czym poprawił kastety - Brać ich żywcem, musimy mieć zakładników.
W podorędziu miał swój łańcuch, który okręcił między łokciem a nadgarstkiem jako prowizoryczny puklerz. Zza pasa wydobył bombę dymną, uśmiechnął się do agresorów najpaskudniej jak potrafił po czym rzucił pocisk pod nogi czarodzieja. Gdy dym zasnuł część statku ruszył, żeby uwolnić maga z więzów. Miał nadzieję że nie pożałuje tej decyzji i czaromiot się do czegoś w końcu przyda. |