Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-05-2020, 14:20   #36
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Poszło zadziwiająco sprawnie, jak na pierwszy raz (a przynajmniej pierwszy dla większości ekipy). Drużyna sprawnie pokonywała kolejne metry. Wprawdzie cywilna strona odznaczała się irytującym roztargnieniem i niefrasobliwością, to jednak w pobliżu najwyraźniej nie było oponenta skorego i władnego to wykorzystać. Marion podjeżdżała stopniowo Land Crawlerem, potem przechodziła do wieżyczki by osłaniać ekipę.

Stacja transformatorowa była sprawna i dobrze utrzymana. Nie było jednak możliwości "wzmocnienia" czy przekierowania mocy do oświetlenia - a to dlatego, że... nie było do czego.

Penetrowali kolejne zabudowania, "czyszcząc" pomieszczenia i korytarze jeden za drugim. Wszędzie ciemno jak w dupie, a latarni na zewnątrz jak na lekarstwo. Powód był prosty, acz niepokojący.

Cała wioska została dokładnie zszabrowana. Bardzo dokładnie. Zabrano nie tylko kosztowności, zapasy, pojazdy, narzędzia, maszyny i urządzenia, ale w zasadzie wszystko. Wypruto kable, kontakty i gniazdka ze ścian. Powyciągano rury i elementy wentylacji. Zabrano okna i drzwi wraz z framugami. Nawet puste łuski i baterie - bo śladów walk było całkiem sporo. Krew tu i tam (ale niewiele, jakby praktycznie nikt nie poginął w tej wiosce mimo starć), dziury po kulach, osmalenia po laserach, odłamki, skruszenia. Na zewnątrz zaś ponad połowa miejsc gdzie powinny być latarnie była pusta - ktoś je zabrał. Razem z kablami, prując asfalt, chodnik i ziemię. Nie było też żadnych zwierząt i paszy dla nich. W hali przy stodołach były przedtem maszyny do strzyżenia pseudo-owiec - też rozmontowane i zabrane. W zasadzie we wiosce zostały tylko gołe mury, działający transformator i te kilka latarni w strategicznych punktach.

Przeczesali większą połowę budynków cywilnych i wszystkie użytkowe. Dotarli do skrzyżowania... i znalazła się zguba, czyli zaginieni szeryfowie. A w zasadzie... nie znaleźli się. Był tylko jeden radiowóz, w poprzek jezdni, częściowo na chodniku. Gęsto podziurawiony i ostrzelany. Ktoś go nieźle spruł bronią kulomiotową i laserową. Były ślady krwi, zdecydowanie obfitsze i świeższe. Ktoś tu zginął, ale nie było ciał. Były też podobne ślady po innym radiowozie (ale wrak i resztki zostały zabrane) i jednej mniejszej maszynie, jednośladzie (pewnie policyjny motocykl).

Zostało im jeszcze parę budynków do obskoczenia, w tym biuro lokalnego szeryfa. I właśnie wtedy doszło do kontaktu.

Z prawej, ze trzydzieści metrów dalej ulicą, błysnęło światło. Rozbrzmiał dwusuwowy motor. Marchand? Nie. Drugi Land Crawler wz. Synford. Bliźniaczo podobny.

Błysk, huk, wizg. Siwa smuga przeleciała nad głowami Akolitów, rycząc im jakby prosto do uszu, prosto w rozkołatane serca. Zakończyło się to hukiem, charakterystycznym "krak". Przeciwpancerny granat o napędzie rakietowym. Prosto w Marchand w wieżyczce. Nie. Chybił, rymnął w ścianę budynku za "swojackim" Synfordem.

- Rozwalcie go z rur! - krzyknęła siostra, na poły w powietrze, a na poły w vox - Uwaga, wysypują się!

Kto się wysypywał, Bóg-Imperator jeden wiedział, ale z przedziału pasażerskiego nieprzyjacielskiego Synforda wytoczyła się drużyna jakichś typów, siepiąc z biodra czerwonymi, laserowymi krechami. Zagrzmiały cekaemy z obydwu stron - Land Crawlery waliły do siebie. Po frontach brzęczały kule, krzesząc setki iskier.

Ta noc miała zostać rozświetlona jak na porządną, krwawą imprezę przystało - a Akolici mieli VIPowskie bilety.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline