24-05-2020, 20:38
|
#135 |
| 28 Martius 816.M41, pokład Błysku Cieni
Spotkanie z Christo
Bel miała poważne wątpliwości jak seneszal odniesie się do niej po tym po powiedziała na spotkaniu. Tak wielkie jak i wielkie były jej wątpliwości w sprawie doboru konkordialisty. Wiedziała jednak, że jak tak będzie dalej, będzie jej coraz ciężej. Tak naprawdę powinna też rozważyć powiększenie Chóru, choć z pewnością Footfall nie było do tego dobrym miejscem. Choć i tą kwestię chciała omówić z Christo.
Z dużą dozą niepokoju dotarła więc do komnat seneszala i poprosiła służbę by poinformowano o jej przybyciu.
Barca pracował w swoim gabinecie, sąsiadującym z gustownie urządzonym salonem. Kamerdyner wprowadził Mistrzynię Chóru do pokoju bezzwłocznie, pomógł jej zająć miejsce, zaproponował orzeźwiający napój. Seneszal siedział w międzyczasie po przeciwnej stronie masywnego metalowego biurka, z uprzejmym uśmiechem na twarzy czekając, aż dystyngowany Percival skończy usługiwać przybyłej niespodziewanie astropatce.
- Pani Bellitto - powiedział, kiedy sędziwy kamerdyner wyszedł z gabinetu zamykając za sobą drzwi - Przyznam, że prośba o spotkanie nieco mnie zaskoczyła, ale dla Mistrzyni Chóru zawsze wygospodaruję odrobinę czasu. W czym mogę pomóc?
Bel podziękowała za propozycję napoju odmawiając i spojrzała niepewnie na zaproponowane krzesło. Chwilę wahała się, czy na nim usiąść, nienawykła do takich protokołów.
- Nie chcę ci zajmować dużo czasu, panie Christo - skorzystała z tej samej formuły grzecznościowej, której użył seneszal i po dłuższym namyśle zajęła wskazane siedzisko - Byłam ciekawa czy wykonalna… w obecnych warunkach byłaby pewna czynność. Niestety z uwagi na wydarzenia z Port Wander nie udało mi się wybrać konkordialisty. Zastanawiałam się czy taką pomoc udałoby się uzyskać w Footfall. Przyznam, że taka pomoc jest dla mnie teraz bardzo potrzebna… ale zdam się na twe doświadczenie.
- O ile mi wiadomo, w Przyczółku nie ma żadnego certyfikowanego Chóru. Przebywający tutaj Wolni Kupcy posiadają swoich własnych astropatów, ale nic nie słyszałem o stacjonarnych… poza pewnymi plotkami, które dopiero muszę zweryfikować. Nie mogę ci teraz czegokolwiek obiecać, ale jeśli przygotowania do wizyty w pałacu Chordów uda się przyśpieszyć, poświęcę osobiście uwagę twojej kwestii. Moi ludzie już zeszli na stację, zbierają użyteczne informacje. Przekażę im dyskretnie, na co powinni zwrócić dodatkową uwagę.
Barca rozmawiał z gościem w charakterystyczny dla siebie uprzejmy sposób, ale Mistrzyni Chóru miała wrażenie, że wychwytuje w jego sposobie bycia i wysławiania się malutki dysonans, dotąd niespotykany w ich wzajemnych rozmowach. Nie mogła być tego absolutnie pewna, ale sprawiał on wrażenie starannie skrywanej niechęci albo urazy.
- Jeśli natrafią na ślad stacjonarnego Chóru lub chociażby instytucji oferującej usługi zbliżone do tych prezentowanych przez klasycznych konkordialistów, natychmiast cię o tym poinformuję, zapewniam. Teraz zaś, chociaż czynię to z prawdziwą przykrością, muszę się pożegnać. Natłok obowiązków, z pewnością to rozumiesz, moja pani.
Bel wstała z fotela, na którym i tak czuła się niekomfortowo. Chwilę obserwowała mężczyznę z góry żałując, że nie może spojrzeć na jego myśli. A może… może jednak nie chciałaby.
- Nie widzę w tobie przykrości, lecz niechęć do mej osoby - W głosie Bel nie pojawił się nawet cień żalu. Niechęć była jej uczuciem tak bliskim, że traktowała ją niczym rodzinę - Zadbaj o tego konkordialistę, a obiecuję, że nie mnie będziesz widywał, acz jego.
Astropatka skłoniła się ruchem głowy i skierowała się w stronę drzwi. |
| |