Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-05-2020, 03:51   #13
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację


Mały oddział konnych opuścił Edoras, gdy słońce wstawało na wschodzie. Młody Rohirrim prowadził cudzoziemców Wielkim Gościńcem Zachodnim. Droga pamiętała czasy świetności Kólestwa Arnoru i Gondoru i jak dobrze pamiętała Eadweardiel, jak niegdyś, tak i teraz, była traktem wolnym od podatku dla wszystkich ludzi Śródziemia. Teraz, choć podupadły, lub całkiem pochłonięty przez przyrodę w innych krainach, to nadal dobrze służył w granicach Marchii Jeźdźców, gdyż Władcy Koni, choć nie tak jak przodkowie ludzi z Minas Tirith, to jednak trochę dbali naprawy.

Zimy wiatr hulał i świszczał uciążliwie targając paszczami i włosami podróżnych na otwartej przestrzeni już wkrótce budzących się do życia, po zimowym śnie, brązowych traw, wciąż w znakomitej większości przykrytych śniegiem. Po drodze mijali widoczne na pagórkach dachy domostw, oddalonych od siebie znacznie, acz jednak jakże gęsto utkanych w dolinie, jeżeli porównać zaludnienie Bruzdy do całej Zachodniej Marchii.

Gdzieś tam w oddali, u wrót mijanej doliny, stał Helmowy Jar, który Eorling pozdrowił przeciągłym spojrzeniem. Za twierdzą, stały skryte Błyszczące Pieczary, o których słyszała również Eiliandis, wszak Rogaty Gród niegdyś dunedaiński był, a i też nazwę Aglarodu nosił. I Cadoc odprowadził to miejsce wzrokiem, które swą obecną nazwę nosiło od imienia króla, który tragicznym bohaterem był Eorlingom, a Dunlendingom znienawidzonym tym, który jak głoszą legendy, ludzkie mięso jadał.

Około południa, ku skrytemu zadowoleniu Yaraldiel, Rhune skręcił ku zalesionym podnóżom Gór Białych, gdzie mogli odetchnąć od pogody pod osłoną drzew. Nazwa zaiste pasowała do nich tej pory roku, gdyż śnieg gęstym kobiercem leżał w ich cieniu, jak okiem sięgnąć pod wysmukłymi, szarymi pniami sosen, zielonymi modrzewiami i srebrnymi jodami. Halla przez wjazdem do lasu wierciła się w siodle obracając stąd przybyli. Gdzieś tam zdążał ku nim Grim, który biegł własnym tempem.

Sikorka, oraz każdy, komu nie były tajemnicą arkana polowania i wiedzy o zwierzętach, rozpoznał świeże nocne tropy królików, jeleni i wilków krzyżujące się w leśnym labiryncie po ostatniej nocy. Te ostatnie szacował niechętny wzrok syn Rhudela, oraz węszył niecierpliwie Grim, gdy dołączył do poruszających się wolniej w tym terenie konnych. Widzieli również czmychające ku górom rodziny owiec o zakręconych rogach, otulone w długiej, brązowej wełnie, spod której wystawały białe pyski i nogi, oraz zgrabne kozice o wysmukłych, ostrych czarnych hakach.

Pierwszą noc spędzili w grocie osłonięci przed gwiazdami, których blask odbijając się od śniegu roztaczał po okolicy, lepszą niż zwykle o tej porze, widoczność. Sowy pohukiwały, samotne wilki nawoływały się, a Elfka o ile w lesie, podobnie jak Halla, zdawała się od razu być jak domu, to niczym nocny drapieżnik, czuła się po zmroku jeszcze bardziej komfortowo. Ogień trzeszczał niemal natychmiast wykrzesany niczym magicznie spod sprawnych palców Cadoca, mimo mokrego i zmrożonego drewna. Nad ranem ocieplający się las trzeszczał pod ciężarem mokrzejszego śniegu, co zsuwał się z czap kryjących gałęzie i spadał im na głowy, plecy i pod nogi.




Rześkiego poranka dnia trzeciego, będąc już głęboko u stóp gór, które wyrastały niemal na wyciągniecie ręki na tle niebieskiego nieba, Rogacz przygalopował zawiadamiając wszystkich o zauważonej pierwszej, z zaznaczonych na kościanej mapie, sadyb. Nie mając żadnych wskazówek od Rządcy, i faktu bycia opuszczonym, gospodarstwo na wzgórzu stało bezimienne. Z komina nie wydobywał się dym; świeży śnieg skrzył się w bladym słońcu niezmącony żadnymi śladami.

Zabudowania częściowo okalał szpaler starych, wysokich drzew. Biały puch cichutko skrzypiał pod ciężarem kompanii, zalegał czapami na kamieniach wyznaczających granice sadyby, które nie miało wzniesionej palisady z rowem. Mróz delikatnie szczypał policzki, zmieniał oddech w kłębki pary, rozdzieranej na strzępy przez poranną bryzę. Niesamowita cisza jak mgła wisiała nad tym miejscem. Gdy ostrożnie podchodzili do budynków przywitał ich zawodzący jęk wiatru, jedyny dźwięk mącący bezgłos zastany między drewnianymi strukturami.

 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 25-05-2020 o 04:04.
Campo Viejo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem